Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 79.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 grudnia 2016 , Komentarze (9)

Nie mogło być inaczej, bo jak się je, to na co ma się ochotę, to się tyje. A jadłam, nie patrząc na kalorie, na BTW i w ogóle wolna amerykanka, bo godziny posiłków wedle zapotrzebowania, nie zegarka jak dotąd :) zwłaszcza szał był jeśli o słodkie chodzi, bo przecież właśnie słodkiego na diecie nam najbardziej brak. Przytyło się aż 3 kg, ale co szybko doszło, szybko sobie pójdzie, nieprawdaż? :)

Teraz kilka dni grzeczniutko i dietetycznie, bo to niestety jeszcze nie koniec rozpusty w tym roku. Sylwester i Nowy Rok przed nami, więc kolejne okazje do niesubordynacji dietetycznej. A co tam ;) A mam w planach zrobienie tiramisu i ciasta krówka. Oj, będzie znów rozpusta ;)

Potem trzeba będzie dojść do przyzwoitej wagi na poziomie 60-61kg i upragniona stabilizacja wagi.

Dziś sałatka owocowa była na śniadanie- gruszka, kiwi, truskawki, mandarynki.

Na drugie, zmiksowałam co zostało z odrobiną wody i szpinakiem. Breja błotna wyszła, ale smaczna ;) Na obiad gotuje się zupa krem z pora, pieczarek, ziemniaka i cebuli. A na podwieczorek i kolacje będzie bananowe latte z bezkofeinową kawą, o! :)

Wszystkie świąteczne ciasta zniknęły, a treściwe dobra mnie jakoś nie kuszą, więc musi być dobrze. W znaczeniu, że waga musi spadać, a sio :) Jutro też mam zamiar jeść leciutko, jeszcze do końca nie wiem co, ale na pewno bardzo dietetycznie.

20 grudnia 2016 , Komentarze (18)

Tylko dwa dni mi zajęło zbijanie wagi, do wymarzonego poziomu i jest :) 59,9kg :D

Odetchnęłam z ulgą, rogal na buzi od samego rana i w ogóle pełnia szczęścia.

Wymuszony ten sukces, ale najważniejsze że jest, nawet jakby jutro waga była mniej łaskawa. Dziś był w planie dzień płynny, ale wobec powyższego sobie go daruję. Nie ma co przeginać, mimo że dzień zaczęty od płynnego, a jakże, bananowego latte :) mniam:)

Niedziela była pod hasłem warzyw i owoców i jadłam zdrowe surówki, nie mniej zdrowe owocowe sałatki, pojawił się też owocowy koktajl i warzywa na patelnie. Wczoraj- dzień białkowy, więc niezmienny serniczek na zimno, jajecznica i pierogi leniwe :) do tego były dwa owocowe jogurty 0% tłuszczu. 

Moza? można :) trzeba tylko bardzo chcieć i konsekwentnie dążyć do wymarzonego celu. Czego wszystkim odchudzającym się życzę :)

Jeszcze raz sobie napiszę: 59,9kg :D

17 grudnia 2016 , Komentarze (2)

Odchudzanie idzie spokojnie, waga raz w górę ,raz w dół ale czas nagli, więc pora pocisnąć. Chcę do Świąt zobaczyć na wadze 59,90 i zrobię wszystko, żeby się udało. Będą więc na dniach kombinacje na maksa, żeby tylko cel osiągnąć jak najprędzej. Kto mnie czyta, ten wie o co chodzi :) Zaczynam już jutro dniem warzywno-owocowym, bo nie ma na co czekać. Czasu coraz mniej, a jak nie uda mi się do Świąt, to potem już kiszka. Odchudzać się w świątecznym czasie restrykcyjnie nie zamierzam, co więcej, chce sobie trochę pofolgować. Waga oczywiście wzrośnie, co mnie już całkiem od 59 oddali. Na to nie pozwolę. A jak cel będzie osiągnięty, to psychicznie odpocznę. No i 59,9 to jednak sukces :)

Na ten moment waga wskazuje 60,8kg. Znaczy tyle było rano, bo w ciągu dnia się nie ważę.

Czas start ;)

i bilansik ostatnich dni

2 grudnia 2016 , Komentarze (27)

Fajnie by było zrealizować plan jeszcze w tym roku, czyli osiągnąć wagę 59kg. Waga oczywiście nie spada ostatnio, bo słodkości, ta moja zmora, wygrywają na całej linii. Ale mały trick wczorajszy, dał mi nadzieje, ze się uda to 59 niedługo zobaczyć.

Wczoraj zrobiłam sobie, jak kiedyś, dzień białkowy. Czasem mi wagi nie zbijał, ale dawno go nie było i się teraz rewelacyjnie sprawdził. Spadek wagi z dnia na dzień o 700g i mam 60,8kg, tadam :D

Miało być białkowo, a przy tym słodko i było. Upiekłam dukanowy sernik, zrobiłam serniczek na zimno, więc było pysznie. Na obiad jajecznica z wątróbką, a poza tym słodkości. Pyszne odchudzanie, polecam.

Norma białka przekroczona masakrycznie (271%), ale przecież o to chodziło.Tłuszczu się też nazbierało sporo (121%), nie wiem skąd, ale nic to:) Węglowodany skromniutko (54%) i wszystko gra :) Limit kalorii 1700 zachowany.

27 listopada 2016 , Komentarze (7)

Chyba już nie potrafię, jak kiedyś być super grzeczna i trzymać dietę w ryzach. Ciągle mnie coś kusi, ciągle wplatam do diety zabronione rzeczy. Z drugiej strony przecież do końca życia nie będę się żywiła tylko sałatą i wypadałoby organizm przystosowywać do rzeczy niezdrowych, tuczących i zakazanych na diecie odchudzającej. Może ja to właśnie podświadomie tak odbieram i dlatego brak mi konsekwencji? Ale tłumaczenie :)

Cel osiągnięty, została tylko kosmetyka i to też niekoniecznie. Dietuję bo nie chce przytyć, a jem bo lubię i tęsknię za normalnym jedzeniem. Zdaje sobie oczywiście sprawę, że tak jak jadłam kiedyś, to już niestety nigdy nie będę mogła, ale chwilami? od czasu do czasu? 

Jeśli waga pójdzie w górę, będzie motywacja, żeby ją zbijać, a jak jest na bezpiecznym poziomie, to można coś tam niezdrowego wpleść :) Tylko z drugiej strony takie kręcenie się w kółko, to jakoś bez sensu.Trochę się odchudzam, trochę się nie odchudzam, ech.

Dzisiejsza wpadka to impuls po zajrzeniu do pamiętnika jednej z Vitalijek. Bo tam tyle słodkości, że musiałam coś słodkiego wszamać:) To nie moja wina, to ona jest wszystkiemu winna :) 

Powinno się zabronić zamieszczania zdjęć z tym czego na diecie nie wolno jeść, bo nasza silna wola jest i tak co dzień wystawiana na ciężkie próby..

24 listopada 2016 , Komentarze (6)

Waga niestety po wczorajszych usilnych zabiegach, dziś bez zmian. Jak było, tak jest 61,7kg. No nic to, róbmy swoje :)

Dziś już jadłam normalnie, swoje regulaminowe dania.

Były ulubione kanapki z olejem kokosowym, serkiem i dżemerem :), dietetyczny serniczek na zimno z truskawkami, kiwi z jogurtem i chude mięsko w pomidorach, z dodatkiem makaronu, mniam :) Limit kalorii wykorzystany do cna. Oczywiście klasycznie przekroczona ilość białka i nieznacznie tłuszczu, węglowodany też klasycznie, na poziomie 70%.

Niby 1700kcal to nie jest tak mało, a czuje się lekko niedojedzona. No bo to co dobre, to by się jadło i jadło, a tu szlaban. Dobrze, że mnie w ryzach trzyma moja aplikacja. Ja to jednak muszę mieć bat nad głową.

Teraz chodzi za mną sernik i pizza:D Strasznie wkurzające są te myśli sabotujące. O ile sernik piekę i już wiem, że raczej na pewno upiekę :) dietetyczny, to pizze zjadłabym taką klasyczną, nie udziwnioną pod dietę. Zobaczymy jak się sytuacja rozwinie :)

23 listopada 2016 , Komentarze (6)

Wczoraj mi waga spadła o 300g, po zjedzeniu, w poniedziałek, ponad połowy tabliczki gorzkiej czekolady. Dziś po wczorajszych trzech ciachach, waga pokazała 400g więcej. Suma sumarum jest 61,7kg. Nie jest dobrze, bo już było 61,1.

Od razu wczoraj wprowadziłam zdrowe odżywianie po tym grzesznym zacukrzeniu. Na obiad i kolacje jadłam zupę krem, na podwieczorek  był koktajl. Jak niespecjalnie lubię zupy i w ogóle warzywa tak zupka, którą ugotowałam, smakowała mi bardzo. Są w biedronce fajne mrożonki i wśród nich "warzywne trio", czyli kalafior, brokuł i fikuśna marchewka.To była baza do mojej wczorajszej zupki. Do tego doszło duuużo pora, pół łyżeczki masła klarowanego i oczywiście ziemniaczki. Doprawiłam czosnkiem i koperkiem, no niebo w gębie :)

tu miało być zdjęcie, ale Vitalia niełaskawa

Dziś też zdrowo. Trochę koktajlowo, trochę owocowo-warzywnie. Nic wymyślnego, bo nie jestem kreatywna, ot żeby były warzywa i owoce. Aczkolwiek nowością w moim menu były dziś frytki- z selera, marchewki i buraka :) wyszły pyszne,  nie spodziewałam się takich rarytasów z pieczonych warzyw.

Śniadanie i II śniadanie- koktajl bananowo-kawowy

Obiad- frytki warzywne, surówka z czerwonej kapusty

podwieczorek- koktajl-> ananas, kiwi, truskawki, siemie lniane, jogurt nat.

Kolacja - surówka-> tarta marchewka z jabłkiem

Jak mi waga jutro nie zareaguje spadkiem, będę kombinować jedzeniowo dalej :) Jeszcze została mi opcja białkowa w ostateczności.

22 listopada 2016 , Komentarze (15)

Wracałam sobie z biedronki zadowolona, bo kupiłam tylko cztery trufle. Myślałam sobie jak to fajnie kupić tylko te cztery trufle i nie zjeść na raz więcej, jak kiedyś. Potem przechodziłam koło cukierni i... bach. Kupiłam napoleonkę, ptysia i ciastko bezowe. Rzuciłam się na te ciacha jak tylko weszłam do domu, jakbym tydzień nic w ustach nie miała. hmmm. Ptysia skonsumowałam dopiero po gorzkiej kawie, bo za słodko było jednak :)

Takie akcje zdarzały mi się kiedyś przed okresem, więc być może to są te dni, kiedy muszę... 

Dietę na dziś szlag trafił i może nie to że czuję wyrzuty sumienia, ale jakoś wielkiego zadowolenia z zacukrzenia też nie. Ale może dzięki temu, że dziś tak zaszalałam aż zemdliło, najbliższe dni będą z czystą michą.

Do końca dnia już tylko warzywka, a jutro może w ogóle jakieś WO, albo same koktajle?

Generalnie nie jest źle, bo ile razy nie zdarzałyby mi się takie wpadki, to potem od razu robię wszystko, żeby to naprawić. Nie płynę dalej, bo upadłam, tylko ratuję sytuację przeróżnymi dietetycznymi zabiegami.To chyba sposób na efektywne chudnięcie, mimo potknięć. Nie odpuścić, tylko nareperować co się popsuło przez chwilę słabości.

Skoro schudłam 15 kilo, mimo tego typu grzechów, to w sumie powinnam się rozgrzeszyć :) i nie robić niepotrzebnego rabanu, bo aaaa!, zjadłam trzy ciacha, nie? :)

20 listopada 2016 , Skomentuj

Przez połowę tygodnia było przykładnie, a potem dopadł mnie leń i głodomor. Pogoda pod psem, więc nic mi się nie chciało, poza jedzeniem zakazanego i spaniem. Bo i aktywność słabiutka w sobotę. Ale tu mam usprawiedliwienie bo domowo szalałam "na szmacie" ;), a wieczorem zrobiłam sobie spacer z psem w okrutnym deszczu.

Żeby zbytnio nie przesadzić z kaloriami, robiłam sobie zdrowe surówki dla przeciwwagi. Mam dwie ulubione suróweczki, którymi się zajadałam. Marchew, jabłko, seler i druga: burak gotowany, marchew , jabłko, pyszooota:D. Bo poza tym to jedzenie było pozaregulaminowe i śmieciowe, mimo że pizza domowa i murzynek domowy.

W niedzielę znów wróciłam na dobre tory i było prawie idealnie.

Waga cały tydzień stała jak zaczarowana i gdyby nie chęć jedzenia tego co zakazane, byłoby pewnie pół kilograma w dół, a nie w górę. Mam co chciałam.Taka cena obżarstwa.

Nie idzie mi kompletnie ostatnio to odchudzanie.Taka wredna końcówka. Niby mi się nigdzie nie spieszy i zakładów nie robiłam, ale jak sobie obiecałam zobaczyć na wadze 59 kilo, tak chcę je zobaczyć. Choćby tylko jeden raz :)

i bilans tygodniowy, żeby było czarno na białym

13 listopada 2016 , Komentarze (4)

Znów nie trzymałam ściśle diety. Zachcianki wzięły górę i nie jest usprawiedliwieniem, że mąż miał urodziny. Czy jest? ;) Na pewno dla codziennego podjadania słodkości nie jest. Opamiętałam się pod koniec tygodnia z tym moim podjadaniem, gdy zawisło nade mną widmo cotygodniowej spowiedzi tutaj :)

Tak czy siak waga nie poszła w górę, co cieszy, ale też moje 59kg się niespecjalnie zbliżyło.

Wczoraj poleciłam po całości i zjadłam pełny talerz frytek, w bilansie oczywiście, co moja waga zaakcentowała dziś... spadkiem :)o 100gram, yeaaa. Można jeść frytki :) 

Czytałam trochę o diecie tłuszczowej i nie boję się już, jak kiedyś, jeść tłuszczu, nie panikuje na przekroczone białko, a takie zestawienie podobno odchudza. Jedz tłuszcz i białko, a schudniesz. Węgli jakoś tak sama z siebie raczej nie przekraczam, więc jest dobrze.

Zwiększyłam sobie limit kalorii do 1700, bo się nie wyrabiałam z jedzeniem tego co lubię w 1600:) Chyba to nie głupi pomysł, skoro waga spada.

Tydzień wyglądał tak:

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.