Mam swoją hipotezę dotyczącą ostatniego cukrowego ciągu.To nie działo się ot tak, bo kocham słodkie, to się działo bo organizm się domagał z konkretnego powodu. Według mnie to mechanizm zależny od poziomu hormonów. Niejednej z nas włącza się "odkurzacz" krótko przed @.
Śpieszę wyjaśnić... od dłuższego czasu zmagam się z menopauzą, z upierdliwymi uderzeniami gorąca, które starałam się zniwelować za pomocą suplementów. Co tam suplement, przecież to nie lek. Co tam, że producent zaleca jedną tabletkę, przecież krzywdy nie zrobią mi dwie. I tak sobie brałam podwójną dawkę długi czas, żeby te paskudne uderzenia gorąca się nie pojawiały, żeby lepiej się spało i lepiej funkcjonowało.
Jak się okazało przedawkowałam ten niby niewinny tylko suplement. Prawdopodobnie poziom estrogenów poszybował pod niebo, co nie tyle zlikwidowało uderzenia gorąca, co wpędziło mnie w poważna chorobę. Zmagam się z zapaleniem żył, jak po solidnej dawce pigułek antykoncepcyjnych. Żylaki się tworzą na potęgę,, żyłki pękają, siniaki się mnożą, nogi bolą i puchną, ani stać, ani siedzieć, ani leżeć.
Po odstawieniu tego cud suplementu, oczywiście ochota na słodkie jakoś sama z siebie przeszła, gorzej z moimi żyłami. Tu na razie niewiele lepiej i diagnostyka w toku.
To taki post w sumie ku przestrodze, żeby uważać z suplementami. I żeby się zagłębić w siebie, bo to że kochamy słodkie nie musi być jedynym powodem, że po nie sięgamy.