Postanowiłam zrobić odwyk od słodyczy.Taki chwilowy, choćby kilkudniowy, bo przeginałam ostatnio na maksa. Cztery dni minęły całkiem spoko, choć nie powiem lekko nie było. Pogoda nie sprzyjała wypadom, a w domu nie miałam na stanie ciacha z kremem. Chociaż... jakbym sie uparła to nadal w kuchennej szafce jest pudełkowa krówka ;) Całe szczęście, że za dużo z nią roboty i czas oczekiwania by mnie chyba zabił. W przydomowym sklepie dostawa ciast też jakoś się opóźnia, więc nic nie kusiło. A mnie byle jakie ciasto nie skusi, musi być the best, czyli fura kremu. Zadowalałam sie jakoś owocami z jogurtem i owsianymi ciasteczkami bez cukru, mimo że to kompletnie nie ten typ słodkiego.
Dziś miał być kolejny dzień bez ciacha (piąty) i było baaardzo ciężko. W porze obiadowej mnie dopadło, a byłam na mieście i w markecie i .... Robiąc zakupy już układałam w głowie plan, że zamiast obiadu wrąbie ciacho, przecież w sumie kaloryczność zbliżona. I tak sobie chodząc po markecie walczyłam sama ze sobą. Obiad, czy słodki obiad? Niby miałam nie podchodzić do lodówki z ciastami, ale coś mi szeptało, że pewnie krówki nie będzie, więc nie ma niebezpieczeństwa. Co mi szkodzi popatrzeć, czasem samo patrzenie mi wystarczało, żeby silna wola zwyciężyła. Podeszłam, rozejrzałam się i kurde, była moja krówka.Taki zgrabny kawałek, w sam raz na obiad, no i... wzięłam do ręki ten rozkoszny cud cukierniczy. I teraz tak... kurczak i zdrowa surówka, według planu, czy ten niebiański kawałek krówki? Walka trwała w najlepsze, stałam niezdecydowana z tym pudełeczkiem w ręku i tak stałam jak jakaś głupia, jakbym nigdy ciasta w pudełeczku nie widziała :) i.... krówka trafiła z powrotem do lodówy, a ja wygrana, ale trochę smutna, poszłam dalej w sklepowe półki. Niby zwyciężył rozsądek i powinnam być z siebie dumna, ale do końca zakupów miałam chęć wrócić po to kuszące ciasto.
Była jeszcze opcja wstąpienia do przyległej cukierni, gdzie kiedyś już byłam i jadłam pyszny creme brulee, ale pewnie krówki by nie było, więc nie wstąpiłam. Brawa nr dwa ;)
Takie sobie założenie zrobiłam, że jak ciacho to tylko jeden raz w tygodniu. Nie zawsze mi się udawało zrealizować moje postanowienia, ale próbować zawsze warto.Trochę mi dał do myślenia jeden z pamiętników, gdzie kobietka przez miłość do słodyczy dorobiła się ponad stu kg i nadal nie potrafi skończyć z cukrowym ciągiem. Nie chcę tak, a wiem, że nic tak nie tuczy jak właśnie słodkie, które kocham. I te moje fazy... jak nie bita śmietana, to teraz faza na krówkę :) że też ja nie mogę mieć fazy na jogurt z owocami :)
Przez te kilka dni bez kremowych ciast, brzuszek mi się zrobił mniej wypukły, na wadze trochę spadło, więc warto wygrywać te małe bitwy. Nigdy więcej nadwagi!!!
aska1277
5 kwietnia 2017, 22:14tez byś dała radę :)
aska1277
5 kwietnia 2017, 20:09Ja dzis w sklepie miałam straszną ochotę na słodkie i .... zjadłam :) jabłko :) heheh i ochota przeszła.... Dalej trwam bez słodkiego 40 dni hura.... ale do świąt...a później od czasu do czasu coś chyba skubnę. :)
eszaa
5 kwietnia 2017, 22:0340 dni, pięknie, chyba bym nie wytrzymała :) ja juz tez odliczam dni do swiąt, bo obiecałam sobie słodką ucztę ;)
aniapa78
5 kwietnia 2017, 12:51Brawo Ty! Im dłużej nie jemy słodkiego tym mniej nam się chce. U mnie już chyba trzeci miesiąc jak unikam. Nie mam oczywiście takich pokus jak ty bo cukierni na wsi nie uświadczysz. Ale nawet mi już tak słodkie nie smakuje. Gorzej że zaczynają się lody. Ale tu też jak ty- muszą być naprawdę dobre.
eszaa
5 kwietnia 2017, 17:58no nie wiem, czy im dłuzej,tym mniej sie chce. Dietowałam ostro ponad rok i grzeszyłam regularnie :) Gratki za te trzy miesiące, nie daj sie :)
Tereenia
5 kwietnia 2017, 10:49Szczere gratulacje. Brawo Ty! Słodkie to moja największa słabość, której niestety zbyt często ulegam.
eszaa
5 kwietnia 2017, 11:14ja tez czasem ulegam, czasem częsciej niz czasem ;) ale dośc tego, w koncu ja tu rządzę ;)
flisowna
5 kwietnia 2017, 09:09Super że Ci się udało wygrać sama ze sobą! Ja walczę z pokusami na kruche ciasteczka. Obojętnie jakie. Jakie postawisz, wszystko zeżrę :-D Pozdrawiam *_*
eszaa
5 kwietnia 2017, 09:17to jest strasznie niesprawiedliwe, ze trzeba sobie odmawiac tego, co sie kocha. Ale trzymajmy sie, szczupła sylwetka jest tego warta. Ja w ostatecznosci kruche ciasteczka tez zeżre ;)
luckaaa
4 kwietnia 2017, 22:53No widzisz , kazdy ma swòj nałòg i dlatego musi wagi pilnować . Kremowe ciasta mnie nie męczà , ale mam takie , ktòre po prostu muszę jesć ( najchętniej pòł blachy na raz ) . Ciepłe drożdżowe na przykład ( puszyste i pyszne mi wychodzi ) , albo sernik ...albo kruche z budyniowà piankà i malinami mmmmm.... :) dlatego ich nie piekę często bo bym przepadła :)) Brawo Ty ! Prawdziwà walkę stoczyłaś !
eszaa
5 kwietnia 2017, 09:19no tak poł blachy na raz... a co powiesz na całą tortownice krówki? :) tak sobie zaszalałam w sylwestra i nie wiem czy nie powtórze w te swięta :D No ale to raz na jakis czas, więc ujdzie w tłoku, potem szlaban przez długi czas i wyjdzie na zero
izabela19681
4 kwietnia 2017, 21:28ciastem z kremem to można się mnie pozbyć, ale ja natomiast pasjami lubię słodkie winogrona....
eszaa
5 kwietnia 2017, 09:20kiedys tez miałam faze na winogrona, a potem... potem chyba wydały mi sie za mało słodkie ;)
sachel
4 kwietnia 2017, 20:19Mnie akurat tak bardzo do słodkiego nie ciągnie, ale Twój wpis czytałam niczym książkę sensacyjną. Brawo Ty! Moją absolutną słabością jest masło orzechowe -cóż z tego, że zdrowe, cóż z tego że bez cukru, skoro potrafię zjeść w 1 dzień pół słoika :))))
eszaa
4 kwietnia 2017, 20:29przebije Cie co do masła orzechowego.Kupiłam kiedys w netto takie rewelacyjne samo zdrowie i zjadłam cały słoiczek jednego dnia :) ja jak grzesze to juz totalnie
NaDukanie
4 kwietnia 2017, 19:56Ja ci szczerze gratuluję. Przeczytałam twój wpis bez jęzora do pasa tylko dlatego że nie lubię ciast z kremem :) Dałaś radę i super. U mnie idzie 9 dzień bez słodyczy. Mam zamiar wytrzymać do Wielkanocny. W Wielkanoc już tradycyjnie robię sernik na zimno z wiśniami :) Więc oczywiście spróbuję swojego dzieła :) Gratuluję Ci z całego serca. I masz rację miłość do słodyczy jest okropna w skutkach. Nie pęka serce tylko pękają spodnie na szwach od jej nadmiaru ;)
eszaa
4 kwietnia 2017, 20:09Dziekuję. ja własnie tez bym chciała wytrzymac do świąt, bo wtedy to juz żegnajcie hamulce :) krówka będzie obowiązkowo i tiramisu na dokładkę;) taki mam szatański plan, więc póki co twardo trzeba z pokusami walczyć
To.juz.czas
4 kwietnia 2017, 19:38PRZYDOMOWY SKLEP Z CIASTAMI matko, jaka pokusa. Też uwielbiam ciasta i jestem pod wrażeniem, gratulacje!
eszaa
4 kwietnia 2017, 20:12dla ścisłosci, to tam raz na tydzien przywożą zapas ciast wszelakich, ale jest jeszcze regularna cukiernia bliziutko. Przechlapane mam :) ale sie nie daje zazwyczaj i teraz tez sie nie dam. Przynajmniej siedem dni wytrzymam, a moze i do samiutkich świąt? :)
Majkkaa4
4 kwietnia 2017, 19:27jako słodyczoholik rozumiem Cie doskonale. brawo TY! p.s. 149 dzień bez cukru jakiegokolwiek
eszaa
4 kwietnia 2017, 20:14wow, prawie pół roku na odwyku, to jest coś. Nawet sie nie porywam na taki rekord. Nie odchudzam sie, tylko chce utrzymac wage jedząc wszystko z umiarem
sachel
4 kwietnia 2017, 20:17Majka, brawo!!!!