Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 79.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 czerwca 2018 , Komentarze (3)

Skoro waga marnie współpracuje i nie chce spadać, to dziś zaszalałam. To znaczy generalnie lekko i dietetycznie... truskawki, jogurt, rzodkiewki... no i gwóźdź programu, czyli pizza :D. Domowej roboty, z mąki orkiszowej, pełnoziarnistej, ale nie da się ukryć, że to i tak multum węgli.

kawałek miał 350gram

Nie będę sobie całe życie odmawiać pizzy, to nie mogę za bardzo organizmu odzwyczajać od takich rarytasów ;) Uznajmy, że to cheat meal.

W ogóle wydaje mi się że odmawianie sobie "normalnego" żarcia na diecie to ogromy błąd. No chyba, że chcemy już do końca życia żywić się tylko sałatą i kiełkami. Po diecie odchudzającej rzadko kiedy nie wraca się do starych nawyków, czyt. normalnych posiłków. No i bach, jojo jak malowane. Nie, żebym usprawiedliwiała dzisiejszą pizze, ale to takie sobie przemyślenia, po lekturze jednego z pamiętników. Ja swego czasu sporo schudłam przestawiając się po prostu na mniejsze porcje. Obiad jadłam taki jak wszyscy, tylko, że na małym talerzyku. Wiadomo, że mniej wejdzie i mniej się zje, a że to schabowy, to mało ważne. 

Koduje się nam, że trzeba liczyć kalorie, makra, ćwiczyć, pić hektolitry wody... jasne, że to pomaga, ale i utrudnia codzienne funkcjonowanie wśród ludzi. No i te wyrzuty sumienia ryjące psychikę. Ojej zjadłam kawał tortu, ojej wpadł kebab... Wszystko jest dla ludzi, tylko chodzi o to, żeby poza tym kawałkiem tortu reszta posiłków była zdrowa i odchudzona.

no to ja dziś odchudzam resztę posiłków i nie biadole, że zjadłam pizze :) 

=============================================================

Gadżet na dziś, to... silikonowe chłopki do podtrzymywania pokrywki :) Takie niby nic, a super przydatne. 3,59 zł zapłaciłam za obydwa

1 czerwca 2018 , Komentarze (10)

Dziś znów pobudka o piątej i spacerek z psem w rześkim porannym powietrzu. Po śniadaniu(kakaowa owsianka na jogurcie z miodem i żurawiną), już w gorszym powietrzu, bo upalnie się zrobiło, spacerek numer dwa. Niby tylko zakupy, ale prawie dwa kilometry zrobione, godzina w ruchu i powrót z obciążeniem pod gorę. Nie dało się po powrocie obejść bez małego Radlerka z lodówki ;)

Potem oczywiście kawa i drugie śniadanko. Lekko dziś, bo truskawkowo, wszak sezon w pełni, to szkoda tracić okazję do opychania się tym co natura dała. 

To białe na truskawkach, to... słodzik ;) bo ja muszę mieć słodko.

Obiad dość pożywny i sprawdzony. Kasza gryczana z mięsem mielonym z indyka, z pomidorem i pieczarkami. Mąż się ślinił jak pichciłam ;) Gdyby nie to , że kaszy wsypałam połowę gramatury, to by mu pewnie zostało

Podwieczorek oczywiście znów truskawkowy(koktajl) i na kolacje standardowa kanapka z serkiem białym i dżemem... miała być. Dżem jakby się ktoś dziwił, że ja się nim tak ciągle  opycham... własnej roboty, bez grama cukru. Zrobiony z malin i jabłek, z dodatkiem słodzika, cynamonu i żelatyny. Własnie sie pyrka następny

... sąsiad nas uraczył czereśniami z działki i tak stały i kusiły... i te od sąsiada i na dokładkę te, które wcześniej kupiłam

żeby się jakoś zmieścić w bilansie, o ile to jeszcze możliwe, po tej ilości czereśni jaką zjadłam :)- ta mała miseczka to pusta została, jak sie dopadłam ;)

na kolacje będzie skromniutka rzodkiewka z jogurtem

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 Dziś dwa gadżety, totalnie na czasie. Odszypułkowywacz :) do truskawek/pomidorów i wiatraczek na usb idealny na upały 

Rozpadało się u mnie, przyjemnie ochłodziło, słychać grzmoty w oddali, nareszcie jest czym oddychać...

31 maja 2018 , Komentarze (9)

Wczoraj niestety zgrzeszyłam niecnie :) nie dało się inaczej, ale były to tylko trzy cukierki mleczne i od razu poczułam sie lepiej. Takie mleczne cukierki mają to do siebie, że się je długo ciumka, wiec można się słodkością długo cieszyć, o! :)

Zapomniałam się dziś rano zważyć. Bo dziś rano to było baardzo rano i dzień mi się poplątał :) Coś mi się porobiło chyba z hormonami, bo budzę się o piątej rześka jak skowronek i nie ma bata, żeby dłużej spać. Poszłam więc dziś skoro świt na spacer z psem :) o szok, bo ja od ładnych kilku lat mam psa, a na porannym spacerze z nim byłam może kilka razy. Boskie powietrze jest z rana , a taki spacer budzi lepiej niż kawa. No ale kawa też musiała potem być :) Nie ma nic lepszego, niż leniwy poranek z dużą  kawą. 

Na śniadanie miał być koktajl, ale że wszyscy jeszcze spali i nie chciałam hałasować, to skończyło się na jogurcie z owocami. W sumie dobrze, bo takie jedzone bardziej syci, niż pite. No i dłużej trwa przyjemność :) a to było niebo w gębie. Truskawki, awokado i banan, pyyyycha

na drugie też owocki. Mogłabym się tylko i wyłącznie takimi daniami żywić. Tu arbuz, ananasy, gruszka i orzechy

 na obiadek, coś co kiedyś już robiłam i polubiłam. Makaron z kalafiorem i jajkami, zabielany jogurtem

dużo za dużo, klasycznie

podwieczorek- dwa grejpfruty

 na kolacje będzie standardowa, moja kanapka z białym serkiem i dżemem :)

Ruchu dziś tylko tyle, co poranny spacer, marniutko. Woda niespecjalnie mi wchodziła, mimo upału. Kibelka znów nie zaliczyłam, chyba się nie ma co jutro ważyć...

 i coś co mnie dziś rozbawiło :) sprawiłam sobie coś niestandardowego do... kibelka :) mąż miał czas dzisiaj zamontować: 

 chyba nie muszę tłumaczyć co to za cudak :D

 będę wrzucać zdjęcia gadżetów, które ostatnio kupiłam, może będą dla kogoś inspiracją na fajny zakup. 

30 maja 2018 , Komentarze (11)

Na śniadanie chciałam zrobić sobie nowość z jadłospisu, czyli koktajl z truskawek i awokado. Rano się niestety dopatrzyłam, że w składzie powinna być jeszcze gruszka albo banan, a tu ni ma żadnego ;( zmiana planów i zjadłam truskawki z musli i jogurtem

na drugie batoniki z banana i płatków. W smaku lepsze niż te kupne, tyle że trzeba mieć czas, żeby upiec. Piekłam wczoraj :)

 Na obiadek znów cosik nowego

wyszło pięć, zjadłam tylko trzy. Czasochłonne danie i w zasadzie smaczne, ale chyba już więcej nie zrobię. To już wolę kotleciki z ziemniaków i jajek.

 na podwieczorek...wiadomo :)

Potem tak mnie zaczęło ssać, a tu jeszcze godzina do kolacji i nie dało się tego ssania zapić wodą. pewnie dlatego, ze nie zjadłam całego obiadu. Przypomniało mi sie, że mam w razie awarii ;) rzodkiewki;) jakoś do kolacji dociągnęłam nie grzesząc, ale łatwo i przyjemnie nie było. Loda bym jakiegoś zjadła, albo chociaż ananasa, buuu

na kolacje sprawdzona jajecznica z kawałkami awokado i szczypiorkiem. po paru kęsach miałam dość, ale zjadłam grzecznie wszystko. Mdli mnie i będę się ratować gorącą czerwona herbatą. Na dłuższy czas, podziękuję za jajecznicę...

Skoro przybrałam na wadze po węglach na kolacje, sprawdzimy czy stracę na wadze, po kolacji białkowej :)

Spacer zaliczony- 90 minut, płyny na piątkę, kibelka nie było :( radlerka dziś też nie, waga bez zmian.

nadal mam ochotę na lody, albo na coś mocno węglowodanowego... muszę się czymś zająć i trzymać z daleka od kuchni

30 maja 2018 , Komentarze (8)

dziś taka stylówa :) menu wstawie wieczorem

29 maja 2018 , Komentarze (4)

Dziś waga lekko w górę, pewnie za sprawą wczorajszej obfitej, kaszowej kolacji. No nic to, działamy dalej według planu. A plan na dziś był taki...

 śniadanie- granola

drugie- sałatka owocowa(truskawki, kiwi,banan, otręby)

 obiad- makaron o smaku ruskich pierogów

 podwieczorek- koktajl truskawkowy

 kolacja- kanapka z serkiem białym i dżemem

 Taki w sumie standardowy ten dzisiejszy jadłospis. Do tego oczywiście trzy kawy z dużą ilością zagęszczonego mleka, mały radler:) bo upał, ze cztery szklanki wody, dwie godziny spaceru, kibelek:)

nadal nie mogę dodawać zdjęć :(

29 maja 2018 , Komentarze (14)

Wpis z wczoraj, bo miałam nadzieje, ze dzis uda sie wrzucic zdjecia... niestety  Vitalia sie zrypała i zdjęc w pamietniku nie idzie dodac, szkoda

Mąż się ze mnie dziś natrząsał, czy aby na pewno jestem na diecie, kiedy zobaczył co i ile jem ;)

śniadanie- jogurt z płatkami owsianymi, miodem,orzechami, olejem kokosowym i kakao, czyli w/g Vitalii: kakaowa granola z orzechami i jogurtem

 na drugie przepyszna sałatka owocowa- ananas, gruszka, truskawki, orzechy

obiad to nowość dla mnie, która okazała się strzałem w dziesiątkę- makaron z grzybami i serkiem wiejskim

 na podwieczorek oczywiście, że przepyszny :), koktajl truskawkowy

 i kolacja, totalny wypas, też pierwszy raz robiony- placuszki z kaszy jęczmiennej z jogurtem i koperkiem. Osiem sztuk aż wyszło.

 Spacer zaliczony, woda prawie na szóstkę, kibelek był :) waga bez zmian. Był też mały Radler, ale ciii :)

27 maja 2018 , Komentarze (2)

Znów waga poszła w dół, o szok ;) Jest 68,6kg.

Śniadanie: jogurt z bananem i orzechami, drugie- batoniki bananowo- owsiane(pycha), obiad vitaliowy- kurczak w sosie pomidorowo - pieczarkowym z makaronem. No takie sobie, mowiąc szczerze. Oczywiscie porcja mnie przerosła i reszta poszła w kanał. Nie pchałam na siłe jak ostatnio, bo mi nie smakowało.

 potem już tylko dwa grejpfruty na podwieczorek- tylko 111kcal, a pojadłam całkiem przyzwoicie :)

i wyczekiwana kolacja z moim ulubionym, świeżo upieczonym chlebkiem :) oczywiście olej kokosowy, serek biały i dżem

Wpadek dziś niet, picie wody na cztery z plusem, spaceru brak, rower dalej sie kurzy.

No taka to leniwa niedziela...

a nie, popracowałam.. .nad nowym mani ;) 

termiczny lakier i zabawa w ciepło zimno :). Trochę nietrafiony jak na lato, bo pod wpływem ciepła jest biały perłowy, prawie przezroczysty, dopiero jako zimny robi się ślicznie fioletowy, perłowy. Dlatego też musiałam ożywić te białą perłę, delikatnym stemplowanym zdobieniem. A miały byc fijoletowe :) ech, trzeba by je non stop w lodówce trzymac ;)

26 maja 2018 , Komentarze (9)

Spadek wagi o pół kilo, na dobry początek dnia i solidnie wyciskający siódme poty spacer po śniadaniu, zapowiadały solenne trzymanie się diety... Na pierwsze śniadanie był ananasowy koktajl z otrębami, na drugie koktajl truskawkowy ;)

Jeszcze na obiadek moje ulubione danie - makaron o smaku ruskich pierogów ;)

 które pozwoliło omijać szerokim łukiem przygotowane dla rodzinki klasyczne, tłuste frytki.

Potem codzienna drzemka i... mąż zarządził... lody. No masz i to moje ulubione

oczywiście że wszamałam, całe 450gram. Na skład, ani kalorycznośc nie patrzyłam, zeby sobie nie psuc przyjemności.  To są najlepsze lody świata :)

Potem za to nie było już bananowych batoników musli na podwieczorek i nie było kanapki z dżemem na kolacje. No niestety, coś za coś...

 Na kolacje było skromnie i dietetycznie, czyli bezkaloryczne rzodkiewki z odrobiną jogurtu, o! :)

Miłym , bardzo miłym elementem dzisiejszego, szczególnego dnia, był bukiet przesłany pocztą kwiatową od syna z Anglii :)

25 maja 2018 , Komentarze (9)

Dużo to ja tych warzyw nie zjadłam, ale zawsze cos. Na obiad postanowiłam zrobic cos z przepisów Vitalii, a ze akurat pory lubie to zaryzykowałam.

Danie sie nazywa: Pierś kurczaka z duszonym porem.

Najadłam sie do porzygu i na długo nie wroce do tego dania. Było owszem smacznie, ale jak dla mnie o połowę za dużo. Jadłam na siłe i niestety obrzydziłam sobie całkiem niezły obiadek. No nic to, poeksperymentuje z innymi daniami 

Dotarło do mnie czemu ja nie jem warzyw. Dla mnie warzywa to zazwyczaj w postaci surówki. Surówka jest nieodłacznym składnikiem typowego obiadu. Ziemniaczki, kawał mięcha, surówka... i tu jest pies pogrzebany, bo ja takich obiadów nie jadam... nie jadłam od lat. A lubie suroweczki i z czerwonej kapusty i z kiszonej i z pekinki, colesław tez lubie i buraczki. Samo nie wchodzi, a wypasiony obiad  kłóci sie z zalozeniami diety. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.