Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 79.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 października 2021 , Komentarze (26)

Wkurzyłam się dziś i mam mega focha. Waga nie spada, od trzech dni jest na stałym poziomie 66,5. Pilnuje kalorii, niedojadam, pedałuje na znienawidzonym rowerku, a ta sobie stoi. Już miałam się dziś złamać i kupić solidny kawał ciasta, ale tylko na nie popatrzyłam tęsknie. Jejq, ale tam dobra było. 

Za to kupiłam na dziś śledzie, które zrobię sobie w jogurcie na obiad/z ziemniaczkami/ i makrele wędzoną kupiłam i też postaram się jakoś wkomponować w menu, bo mam na nią smaka. Zdecydowanie inne menu może zmotywuje wagę do spadku, choć pewnie jutro mi się woda zatrzyma po słonym i zaś kiszka. I taka to niewdzięczna robota.

W dodatku czuje się dziś grubo… Nie rozumiem tego fenomenu. Jest 65, jest git, a małe pół kilo więcej i już dramat w trzech aktach.

Taki krótki wpis, żeby się pożalić…

17 października 2021 , Komentarze (10)


Tydzień zaliczam do udanych, mimo dwóch nieidealnych dni i w zasadzie zerowego spadku wagi, ale jest już prawie, prawie 65 :) Pożegnałam śliwki, pożegnałam soczek/Czytasz Naturalna? 🙂/ Węgle wolę czerpać z kanapek z serkiem białym i powidłami bez cukru. Pilnowałam kalorii, jak sobie obiecałam. W tygodniu prawie codziennie, trening na rowerku, co też na plus, jako inny rodzaj ruchu. Dziś nie liczę kalorii, taki mały wyłom i odpoczynek niedzielny. Kroków też będzie mniej, bo raczej tylko ruch domowy. Postaram się pocisnąć na rowerku. Chyba, że skocze na działkę i popracuję:)

Drugi tydzień bez niedzielnego ciasta. Da się :) Za to upiekłam ciasteczka owsiane, żeby było jednak coś słodkiego i domowego . Samo zdrowie, czyli misz masz z wszystkiego zdrowego co znalazłam w mojej kuchni /ziarenka sezamu, słonecznika, siemienia, żurawina suszona, morele, odżywka białkowa, pyłek kwiatowy, mąka kokosowa, olej kokosowy, płatki owsiane, jajka, mleko/. Niby nie chciało mi się niczego słodkiego, ale jakoś tak bez niedzielnego pieczenia… :) no i dziś trochę inny rozkład dnia, to może się chęć na słodkie pojawić:)

Fazy na pielęgnację ciąg dalszy :)Zdecydowałam się jednak na zastosowanie retinolu. Niby moja aktualna pielęgnacja jest super i widzę zmiany na plus, ale chyba w tym wieku potrzebuję czegoś z przytupem. Boje się jak diabli jak to będzie po pierwszym razie, ale może nie będzie tragedii? Wybrałam LIQ CR Night 0,3% Retinol Silk bo to na początek nie powinno zrobić krzywdy. Będę testować pewnie zaraz jutro, jak dojdzie. Naoglądałam się oczywiście filmików, żeby wiedzieć jak najwięcej. Małolatów nie oglądam, bo co one tam mogą wiedzieć, za to dwa wiarygodnie kanały jakie znalazłam, wydają się prezentować profesjonalne porady. I jeszcze serum z BasicLab na przebarwienia dokupiłam. Podobno cuda działa, zobaczymy.

Na netflixie zrobiłam trzecie podejście do „Domu z papieru” i wreszcie mnie wciągnęło :)

Acha i z pewnych wiarygodnych źródeł wiem, że ma zniknąć opcja plusów i minusów w pamiętnikach, więc się spieszcie z tym minusowaniem :) z czego będziecie potem czerpać satysfakcje?...

13 października 2021 , Komentarze (14)

Dziś też nie było idealnie. Wpadło kilka ciasteczek, ale dosłownie kilka i koniec tematu ciasteczek :) Chyba, żeby przetestować moją słabą silną wolę, mąż przyniósł dziś czekoladę z orzechami, tę z okienkiem, nosz ku…. O ile sama czekolada mnie nie nęci, to już z orzechami w czekoladzie całkiem insza inszość :) ale nie tykam. Oby ją całą dziś zjadł, bo za jutro nie ręczę.

Ruchu dziś mniej, bo deszcz i dziś miałam kierowcę :) znaczy syn mnie woził rano na zakupy. Zaliczyliśmy Auchan, Biedronkę i Action. Syn kupił sobie super milusi koc i świeczki w słoiczkach. Ja jako ta do bólu praktyczna, setne leginsy, pojemnik na ciasto i plastikowe, piknikowe talerzyki. No i spożywka , jak co dzień.

Jakaś mega energia wstąpiła we mnie popołudniu i dostałam powera do sprzątania, jak nigdy. Nawet mąż zauważył ten błysk, kiedy wrócił z pracy.

Liczenia kalorii znów nie było, bo zrobiłam gyros i nie chciało mi się tego wszystkiego zliczać. Trochę warzyw wreszcie pojadłam, a to ważniejsze niż liczenie kalorii. Fakt, że było do tego pół dużej, białej bułki, ale raz nie zawsze.

Jakaś dziś łagodniejsza dla siebie jestem :) aczkolwiek w ramach spalania kalorii, których rano nie spaliłam, wsiadłam na rowerek. Dwie sesje po 100kcal i jestem zadowolona. Wiem, lepszy efekt byłby gdybym za jednym razem dłużej popedałowała, ale nie daje rady.

Picie ostatnio ładnie wchodzi, nawet do dwóch litrów. Nie wody, ale nieważne.

A tu mój cały, ogromny zbiór winogron :) pierwszy rok owocowania i nawet tak mała ilość cieszy.

12 października 2021 , Komentarze (21)

Miałam dziś jakiś kryzys… Najpierw pojadłam śliwek i źle się poczułam. Mega wzdęcie i ból brzucha. Od razu myśli zaczęły krążyć wokół chorób zagrażających życiu i panika gotowa. Musiałam wziąć hydroxyzynę, żeby odgonić lęki.

Po południu mnie wzięło na słodkie. W zasadzie to chyba poczułam się głodna, ale na myśl przyszły męża ciasteczka, a kawa jeszcze parowała, no to heja słodkie do kawki. Mały plusik, bo nie zjadłam całego opakowania, a jeszcze miałam luz. Potem szybko morwa biała, żeby wyrównać cukier. Chyba marnie działała, bo po jakimś czasie naszła mnie ochota na konkretne jedzonko. Zamarzył mi się makaron z jajkami sadzonymi, duuużo. Było wiec makaronu nie 50, a 60g i jajka trzy, a nie dwa. Całe szczęście, że oczy chcą, a tyłek nie zmieści i nie zjadłam wszystkiego. Pies się ucieszył i skończył za mnie.

Pod wieczór przeogromna chęć spania, bo deszczowo i ciemno, pewnie ciśnienie mi spadło, więc się położyłam na godzinkę. Kolacji nie jadłam, ale się pojawiła ochota na słodkie i już miałam iść po ciasteczka, żeby je skończyć, ale kurcze o 21szej? Nie, za późno. Uratował mnie cukierek mleczny :) Zaraz do spanka, więc już nie nagrzeszę.

Nici więc dziś z liczenia kalorii, a tak się ładnie trzymałam do piętnastej i w ogóle jakieś półtora tygodnia było idealnie. No trudno. Jutro też jest dzień. Oby był grzeczniejszy.

9 października 2021 , Komentarze (4)

Teraz to już przegięłam, z tym po weekendowym wzrostem. 68 kilo? O, nieee! Zrobiło się niebezpiecznie blisko siódemki z przodu i najwyższy czas się zmobilizować, zanim stracę wszystko na co pracowałam. Czy niedzielne ciasto jest tego warte… Nie ma co liczyć na czuja, trzeba liczyć ile się faktycznie je. Zadomowił się ten nadprogramowy wzrost i opornie idzie zbijanie nadwyżki. Jestem podłamana. Gdzie moje akceptowalne 65? Ono mi jednak daje poczucie szczęścia i szczupłości :) Mam nadzieje, że jak już weszłam w rytm liczenia kalorii, to pociągnę to dłużej. Koniec weekendowej rozpusty! Jutro nie będzie ciasta. Mąż marudzi, ale trudno. Kupiłam mu kruche ciasteczka :) przeżyje.

Znów zaczęłam pedałować na rowerku, choć tego szczerze nie lubię. Ale nie ma przebacz. Film w tle i jedziemy:) Na początek, żeby spalić sto kalorii, ale mam nadzieje, że będzie lepiej, znaczy dłużej.

Miałam sobie w zeszłą niedzielę zrobić peeling kawitacyjny, ale akurat oglądałam filmik o derma roler i padło na ten zabieg. Robiłam pierwszy raz, choć urządzenie miałam chyba od roku.

Jakoś zawsze się bałam. Nie bolało, ale czuło się te igiełki. Efekt w zasadzie żaden, hmm. Może zbyt delikatnie zrobiłam. Z kosmetyków do twarzy dokupiłam tonik kwasowy z bielendy. Ponoć dobrze robi tłustej, dojrzałej cerze. Zobaczymy. Z zakupami kosmetyków do twarzy miał być koniec, ale oczywiście nie umiem przestać. Kupiłam sobie, na zapas, kolejny krem pod oczy :)/ Artistry Skin Nutrition/ 

Na działce jakoś tak smutno się zrobiło. Nic już nie kwitnie, ostatnie malinki czekają na zerwanie, ale po nocy z przymrozkami to już raczej po nich. Powycinałam większość, bo nic już na nich nie rosło. Zostają liście do grabienia i przekopanie na koniec października nawozów zielonych. Co ja będę potem robić? Żadnych nasadzeń w tym roku już nie planuje, poczekam na wiosnę.

3 października 2021 , Komentarze (28)

Znów milion monet wydałam na kosmetyki. Ja chyba nie mogę oglądać tych urodowych kanałów ;) Niby nie mam zmarszczek, tyle co pod oczami, ale ciągle mam wrażenie, że przydałoby się to czy tamto choćby ujędrnić. Z retinolem jeszcze poczekam, nie jestem przekonana czy potrzebuję. No i jest problematyczny, a na co mi stres przy pielęgnacji, która ma być przyjemnością.

Kupiłam taką, wszystkomającą petardę, tu klik

i ochronę przeciwsłoneczną tu klik

Wiem, że to nie lato, ale taka ochrona powinna być nakładana nawet w listopadowy, pochmurny dzień. Nic tak nas nie postarza, jak ekspozycja na słońce, a ono zdradliwie, nawet zza chmur robi nam kuku.

/Kod zniżkowy 20% na basiclab do 16 października- SEKRETYCERY/

Odkurzyłam mój sprzęt do domowego zabiegu RF. Miałam wrażenie, że robiąc poprzednie sesje, zmniejszyły mi się chomiki, więc oby i tym razem tak ładnie podziałało. 

Plus raz w tygodniu mam zamiar sobie robić peeling kawitacyjny. Podoba mi się ta faza na pielęgnacje :)

No to teraz już na pewno będę piękna i młoda 😁

Odchudzanie nie idzie. Waga 66, w porywach aż 67. Nie potrafię tego ostatnio ogarnąć. Motywacja na minusie, więcej pobłażania, więcej sobie wybaczam, więcej „grzeszę”. A przecież potrafię się spiąć?. Jedzenie monotonne, choć lubiane. Picia wcale, ruch tyle co spacer. Chyba zapadam w sen zimowy, bo i rano dłużej śpię niż do piątej, jak dotąd.

Od jutra wyzwanie- liczenie kalorii. Powstanie tabelka i nie ma przebacz. Jednak jak się pilnuje, to przynosi to efekty. Limit 1600kcal i do roboty kobieto!:)

Dziś jeszcze wypasione ciacho ze śliwkami :) Mąż jakoś jeszcze wytrzepał śliwki z drzew:) Oj, to kolejna faza. Jak nie na banany, to teraz na śliwki. Ciekawe co pokocham jak się kompletnie sezon śliwkowy skończy.

Poza poranną owsianką, tylko tym ciachem będę się dziś żywić:) Kruche ciasto, śliwki i beza, mniam :)

30 września 2021 , Komentarze (33)

Wkręciłam się ostatnio w kanały pielęgnacyjne. Oglądam namiętnie Skin Ekspert i Sekrety Cery na yt i szaleje z zakupami kosmetyków do twarzy;) Po raz pierwszy zastosowałam kwas, którego się do tej pory bałam. Kwas laktobionowy 10%, więc łagodny na początek. Pewnie z czasem dojdę i do retinolu do którego też podchodzę jak do jeża. No niestety latka lecą, grawitacja robi swoje i trzeba dbać, żeby to opóźnić. Zainwestowałam w liftingujący krem pod oczy za milion monet, ale obiecują podniesienie opadającej powieki, więc ryzyk fizyk. Poszłabym na plastykę powiek, ale przeraza mnie wygląd zaraz po, gojenie i ewentualne nie domykanie się powiek potem, czym straszy dr google.

Z zakupów jeszcze butki i sportowy płaszczyk, misiowata bluza na spacery z psem i takaż czerwona tunika i trzy super bluzeczki wyhaczone w lumpie, 3,50 za sztukę :)

I dla zdrowotności , Witaminki ADEK i ostatnio regularnie łykana Gotu Kola, plus odkryty niedawno pyłek pszczeli. I standardowo morwa biała. Tym razem jako kompleks z cynamonem i gymnema/cokolwiek to jest:)/.

W kwestii odchudzania padaka. Jakbym miała podsumować wrzesień, to zamiast spadku jest wzrost, więc pomińmy to w ogóle, ech.

A jeśli chodzi o jedzenie intuicyjne, to moja intuicja dziś kazała mi kupić i zjeść tiramisu, także ten :) to u mnie nie działa jak należy. W dodatku wcale nie było dobre. Chrzanić taką intuicję

Działkowo nuda. Znów zakwitła marna, samotna róża. Rojniki dokarmiają pszczoły i motyle, a nagietki się rozrosły jak chwasty.

Krzaki malin już żółkną, ale owoców jeszcze na nich sporo. Śliwki się wreszcie skończyły, nie będą kusić. Dwie mąż wyciął, bo za dużo tego było. Młode samosiejki się panoszą, więc nie ma co starych drzew trzymać.

25 września 2021 , Komentarze (22)


To jednak nie może tak być, że weekend wolna amerykanka, a w tygodniu odrabianie strat. Do niczego dobrego to nie prowadzi, jak tylko do tego, że powoli jest mnie coraz więcej. Tak niepostrzeżenie sobie tyję. Musze się zabrać za konkretną redukcję, żeby w grudniu ważyć zdecydowanie mniej niż te lubiane i akceptowane 65. Musi być jakiś zapas :) w razie wu.

Z drugiej strony jeśli nie wprowadzę normalnego żarcia, to odchudzanie nie będzie miało końca. Stabilizacji najwidoczniej nie ogarnęłam, skoro są takie wahania wagi.

Wiedza sobie, a życie sobie, czyli znów weekend i znów… śliwki pod kruszonką i jedzenie niedietetyczne w nadmiarze. Mąż brzęczał, że w niedziele by zjadł ciasto, więc znów będzie śliwkowy pleśniak i się objem po kokardy. Nie mam już do siebie siły. Chyba musze poczekać aż się śliwki skończą, bo mnie za bardzo kuszą i solo i w wypiekach. Nie trzeba, jak widać, jeść batoników i cukierków, żeby grzeszyć i tyć.

Działkowo niewiele się dzieje i nawet nie chodzę codziennie, bo nie ma po co. Tyle co pozbierać spady, pograbić liście. Zostało sporo malin, jeżyn/które chyba wytnę/ i trochę śliwek na czubkach drzew i nie bardzo jest się jak do nich dostać. Coś mi zjadło piękne złocienie wsadzone niedawno, aż żal patrzeć. To pewnie te przebrzydłe ślimaki, ech. Dziś wreszcie wsadziłam tulipany, poprzesadzałam liliowce i takie tam kosmetyczne czynności.

18 września 2021 , Komentarze (38)

Jakoś tak bezboleśnie przeszedł ten odwyk od bananów. Nie jem tyle i już. Jednak zjadanie dziennie koło sześciu sztuk to zbyt duża dawka węgli. I od razu spadek na wadze :) Oj, nie lubimy się z tymi węglami. Jeszcze przydałoby się ograniczyć śliwki , czyli w zasadzie prawie w ogóle wykluczyć z menu owoce. Ale nie jedząc owoców i warzyw, skąd wtedy brać witaminy?

Zwiększyłam ilość zjadanych jajek, jako super food. Ostatnio jadłam ich zdecydowanie za mało, a białko w moim wieku jest bardzo ważne. Byle by nie przesadzić, do czego mam skłonność, żeby znów nie wyszedł mi Dukan, przy moim zamiłowaniu do nabiału. Nie mam ostatnio apetytu i mało jest dań, które bym zjadła. Mięso nie, warzywa nie, to już nie mam koncepcji co jeść. Z tym moim menu to wiecznie problem.

Po kilku dniach niesprzyjającej pogody uniemożliwiającej wizytę na działce, udało się zebrać aż dwie łubianki malin :) Część zamroziłam, część na sok i dżem. Trzeba zebrać śliwki, bo marszczą się już na drzewach. Mimo jakiejś choroby na liściach, trochę tych śliwek na przetwory jest. Aronia pójdzie do mrożenia i potem na sok. Próbowałam z niej zrobić dżem, ale wyszedł paskudny, więc odpuszczę. Podobno dobra jest nalewka, ale ja nie trunkowa, to po co mi. Miałam kupić brzoskwinie i borówki, ale nie wiadomo jak szybko przyjdą mrozy i obawiam się, że mogłyby przemarznąć. Przełożę to na wiosnę. A i do sadzenia zostały tulipany, jakoś się zebrać nie mogę. W drodze są marcinki:)

Miałam dziś spędzić popołudnie na działce, ale się rozpadało. A, że w czasie deszczu dzieci się nudzą :) to postanowiłam zrobić śliwki pod kruszonką. Nie fit, ale pyszne.

15 września 2021 , Komentarze (13)

Znów mi waga podskoczyła po weekendzie i jakoś się nie mogę zmotywować żeby to zbić.

Musiałabym wrócić do liczenia kalorii i jakiegoś sensowniejszego jedzenia, bo sama widzę, że moje menu jest strasznie ubogie. Przewaga owoców, owsianka i kanapki. Obiad przeważnie odpuszczam, bo nie chce mi się ani jeść, ani robić. Myślę, że gdybym zjadła konkret, zamiast owoców, głód nie byłby tak ciągle obecny. I woda, ech. Wczoraj musiałam być już nieźle odwodniona, bo po nią sięgnęłam. Wiem co robić, a nie robię, klasyka.

Nigdy nie robiłam postanowień, bo mam słomiany zapał, ale muszę mieć jakiś bat nad głową, a nie wolna amerykanka jak dotąd. Tak więc…

Pierwsze i naczelne postanowienie- nie kupować bananów. Znaczy kupować trzy- dwa na śniadanie i jeden jak przyciśnie.

Postanowienie nr 2- kiedy poczuje głód, najpierw napiję się wody

Postanowienie nr 3- łykać regularnie morwę białą

I może na razie wystarczy, bo jak za dużo będę nagle musiała, to się szybko zniechęcę. Wychodzenie ze strefy komfortu nie jest komfortowe :)

Na działce coraz mniej kolorów :(. Została jedna, samotna roża, rojniki i miechunki, a i nagietki i mini słoneczniki. Jesiennie się robi...


© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.