Jako, że mi się przytyło lekko, musiałam wprowadzić środki zaradcze. Najpierw był cheat day, po którym doszło małe pół kilo na wadze, potem jakoś tak znów trzysta gram znikąd i się narobiło bidy. Niby niedużo, ale zejść nie chciało i nie podobało mi się. Odchudzania jeszcze nie skończyłam, ale ostatni tydzień był trochę jak wolna amerykanka. Nie to żebym kompletnie nie trzymała się diety, ale było bardziej na oko, niż ważone i liczone.
W piątek był vitaliowy detoks na poziomie 1600kcal, spadek wagi o 700g
sobota- dzień na samych koktajlach. Spadek wagi o 600g Zrobiło się 65,9kg,yeaa
Śniadanie i II śniadanie - koktajl energetyk
kawa rozpuszczalna, chude mleko, dwa banany, siemie lniane, serwatka w proszku, żurawina liofilizowana- przepyszny
Obiad - zielony koktajl- wyszedł jaki wyszedł i mi niespecjalnie smakował
sok pomarańczowy, 2 kiwi, truskawki, szpinak, pół banana, serwatka w proszku
Podwieczorek i kolacja- owocowy misz-masz- nie wiem czemu wyczuwałam w nim imbir, choć go nie było, ble
sok pomarańczowy, arbuz, gruszka, ananas, pół banana, serwatka w proszku, otręby owsiane
Nie polubię się z koktajlami, zdecydowanie wolę owoce w formie sałatki, całkiem inny smak. Albo niefortunne połączenia, albo jestem uprzedzona, bo bananowy i truskawkowy od zawsze uwielbiam. Przetestowałam dzień płynny i z ulgą się z nim pożegnałam, mimo że spadek wagi był zadawalający.
Przeczytałam jedną z ostatnio zakupionych książek "Dieta nocna" i tak pokrótce... Robi się jeden dzień na samych koktajlach, owocowo-warzywno-białkowych tzw. jednodniowy rozruch i 6 dni z mocno zwiększoną ilością beztłuszczowego białka, bez liczenia kalorii. Etap ten nosi nazwę sześciodniowego doładowania. Do tego specjalny zestaw ćwiczeń, pod nazwą: szybkie przyspieszenie (spalania tkanki tłuszczowej).
Taka jednodniowa głodówka, przeplatana zmodyfikowanym Dukanem, jakby się dokładniej temu przyjrzeć.
Nie chce mi się przechodzić na tą dietę bo ilość konsumowanego białka trzeba liczyć, koktajle mi nie podchodzą, no i interwały obowiązkowo. Jest w książce przykładowy program żywieniowy na 28dni, ale przygotowany na amerykański rynek, więc dla mnie z księżyca i nie do przyjęcia.
Nazwa diety to oczywiście chwyt marketingowy, bo na każdej diecie je się w dzień i chudnie w nocy, jeśli waży się codziennie rano, no nie? :) A to, że trzeba się wysypiać, to każdy wie.
Niedziela i poniedziałek, to moje dwa dni białkowe.
o efektach napiszę, jak takowe będą
To ostatnia prosta, ostatnie, niecałe 4 kilogramy, więc muszę się przyłożyć. Aż mi się wierzyć nie chce, że cel już tak blisko ;)