Uwielbiam owoce i generalnie mogłabym się żywic tylko nimi. No ale to węgle, więc trzeba mieć się na baczności. Odkryłam swego rodzaju Amerykę, jak je jeść, żeby się najeść i żeby miało się wrażenie że zjedliśmy dużo. Bo przecież lubimy dużo jeść :) zwłaszcza tego co dobre i słodkie i zwłaszcza na diecie która nam to "dużo" ogranicza.
Pokroić, o! :) Podzielić na małe cząsteczki i wtedy wydaje się, że mamy dużo. Po drugie, podawać w formie sałatki owocowej, a nie gryźć pojedynczo, kiedy to odgryzamy duże kawałki i owoc znika w mgnieniu oka, zanim mózg dostanie sygnał, że coś tam wszamaliśmy. Poza tym takie niepogryzione, nierozdrobnione, to niepotrzebne obciążanie żołądka
Czyli tak... dwa, trzy owoce, pokrojone na małe kawałki. Banan zawsze w pół krążki, kiwi w ćwierć krążki, brzoskwinie czy inne śliwki w małe kawałeczki.
Ja sobie taką sałatkę zawsze dzielę na dwa posiłki i mam II śniadanie i podwieczorek z tego miksu owocowego.
Tu mieszanka z wczoraj- kilka śliwek, 2 kiwi i banan- 275 kcal miała całość, więc idealnie do podziału na dwie przekąski.
I dzisiejszy mix owocowy
śliwki, brzoskwinia, 2 kiwi- 310kcal
A na wadze kolejna niespodzianka. Znów spadek i waga na dziś to 61,5kg ;)