Pomierzyłam się dzisiaj i jest wow :) 90/75/90, waga 64,2kg
Kiedyś miałam co prawda w talii sporo mniej, ale ważne że jest proporcjonalnie. Zastrzeżenia mam jeszcze do brzucha i ud, ale to pikuś i da się przeżyć. Odchudzam się dalej, pomalutku i bez spiny. Nie liczę kalorii, nie ważę produktów. Jem zdrowo, niewiele i regularnie. W sumie wszystko to, na co mam ochotę. W niedziele normalny obiad, czasem biały makaron, czasem kawałek pizzy ,chipsy, czy piwo. To, że waga chwilowo pójdzie w gorę, to nie powód do paniki, bo przecież zejdzie jak wracam na właściwe tory. Nie cierpię, że jem dietetycznie, bo lubię tak jeść. Vitalia nauczyła mnie ile czego można i tak mi jakoś weszło w krew. Grunt to nie podjadać między posiłkami, na co miałam faze tydzień temu. Już mi przeszło i jestem grzeczna:)
Nawet jakbym miała zostać przy obecnej wadze, to czuje się dobrze w swoim ciele.