No i koniec bezkarności grzeszkowej. Waga po chipsach poszybowała w górę, ale co się dziwić. Woda jak nic się zatrzymała, bo suszyło mnie po tych chipsach nieziemsko i się wody opiłam wieczorem. Dwa... kibelek nie odwiedzany od soboty :( a jest środa. Dziś silne postanowienie poprawy :) i menu zgodne z rozpiską, bez żadnej wpadki żywieniowej.
Śniadanie- jogurt z musli i bananem
drugie- czereśnie
obiad- wątróbka(wieprzowa) zapiekana z jabłkiem i ziemniaczkami. Smaczne było.
podwieczorek- pół banana z jogurtem i otrębami
kolacja- kanapka z serkiem białym i dżemem
Ja tak ciągle na tych owocach, czyli na słodko, ale tak lubię. Tylu rzeczy sobie odnawiam, że niech mi chociaż wolno owoce jeść. Dieta nie ma być karą, więc wynagradzam sobie owocami niedogodności związane z wszelkimi innymi ograniczeniami. A tak bym sobie wrąbała kilka pączków, czy pudełko ptasiego mleczka... albo chociaż kukułki, czy inne adwokatki. Ciekawe, swoją drogą, na ile starczy mi samozaparcia, żeby się na to wszystko nie rzucić jednak, a ten moment , czuję, nadchodzi.
Dziś krokomierz poszedł w odstawkę, bo z samego rana zaliczyłam wtope, nie wyłączając go kiedy wsiadałam do autobusu ;) to co zliczył przypadkiem, to bynajmniej nie moje kroki. Tych było dziś chyba trochę mniej niż wczoraj, ale przedpołudnie jak zwykle aktywne, poza domem.
==========================================================
Gadżet na dziś- lustrzane naklejki. Są w różnych kształtach i rozmiarach, ja kupiłam na próbę niewielkie, żeby się przekonać, czy to faktycznie jest lustro. Ano jest :)