Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 79.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 grudnia 2021 , Komentarze (19)

Oglądam czasem kanał Iwony Wierzbickiej, bo ma kobieta niezłą wiedzę i tak sobie pomyślałam… Może nie lekarz mi potrzebny, a dietetyk kliniczny? Poszukałam takiego w moim mieście. Niestety nie sprostała. Ból brzucha, zaparcia i kamica żółciowa, to zbyt duże wyzwanie. Poddała się na starcie rzucając najprostszym z możliwych, czyli jelitem drażliwym i zalecając konsultacje u innego gastroenterologa. Całe szczęście, że nasza współpraca skończyła się na kontakcie mailowym, bo bym słono przepłaciła za wizytę, która nic by nie wniosła. Fachowcy od siedmiu boleści…

Znalazłam inną w pobliskim uzdrowisku. Po opisaniu problemów, chętnie zgodziła się pomóc. Wizytę mam w środę. Do tego czasu mam spisywać co jem i jakie dolegliwości się pojawiają po jedzeniu. bingo.

W poniedziałek, zaraz po świętach, jadę umówić się na kolonoskopię, do pobliskiego miasta. Trzeba osobiście. Ponoć terminy przyzwoite.

Boje się tych świąt, znaczy tego jedzenia się boję. Niby brzuch nie boli, ale czasem pobolewa dając znaki żeby go oszczędzać. A tu by się chciało pojeść słodkiego i śledzi i pierogów z kapustą i grzybami i rybka po grecku kusi i inne potrawy… I nawet w święta będę musiała sobie odmawiać tego co dobre. ech, szlachetne zdrowie…

Spokojnego świętowania wam życzę

21 grudnia 2021 , Komentarze (35)

Nie usatysfakcjonowała mnie wizyta u gastroenterologa. Spodziewałam się więcej za te 250zł. Nie przekonał mnie do swojej teorii. Obstawia pęcherzyk żółciowy, nie jelita. Podobno tak reaguje pęcherzyk po dużej ilości tłuszczu, a taka była w zjedzonych wafelkach z biedronki.

Dwóch lekarzy, przy zaostrzonych objawach bólowych, wykluczyło pęcherzyk, a ten akurat na niego się uwziął. Jasne, że nie jestem lekarzem, ale jakim cudem pęcherzyk może powodować przelewanie się w jelitach i ból w dole brzucha, hmm. Nie pasuje mi tu coś. Dostałam tylko receptę na leki rozkurczowe w razie kolejnych bólów, zalecenie jedzenia często i unikanie tłuszczu. No i jakby dołączyła gorączka, czy zażółcenie skóry, to pędem do szpitala na wycięcie.

Co do kolonoskopi, to nie jest konieczna do diagnostyki, ale… z racji wieku, kwalifikuję się na program przesiewowy w kierunku raja jelita grubego i nawet bez skierowania, badanie takie mi się należy. Co się odwlecze, to nie uciecze, ech. No dobra, poszukam pracowni. W końcu to ja się upieram, że mam coś nie tak z jelitami, to dobrze by było zrobić konkretne rozpoznanie tematu.

20 grudnia 2021 , Komentarze (17)

Napchałam się wczoraj po kokardy. Nie wiem co mnie naszło. Aż czułam jak się rozpycha żołądek, jelita o dziwo, poza wzdęciem, nie świrowały specjalnie. Kupiłam w sobotę w biedronce krajankę piernikową, do której mam słabość. Nie do tej konkretnej, bo tej nie polecam.

W zamyśle była dla męża, ale sama świadomość, że mam coś tak dobrego w domu, obudziła demony. Już w sobotę wieczorem czułam lekkie ssanie na nią, ale przepędziłam. Chyba jakiś sentyment z dzieciństwa do niej mam, czy z młodości. Fakt, że to był zlepek cukru i przyprawy do piernika, nie piernik, ale jak zaczęłam jeść w niedzielę do kawki, tak nie potrafiłam przestać. Specjalnie nie patrzyłam na syfiasty skład, żeby sobie nie psuć przyjemności pałaszowania. Jakby tego było mało, poprawiłam suszonymi śliwkami i jogurtem z bananami.

To był chyba test na ile sobie mogę pozwolić w święta i nagroda za dobre sprawowanie ostatnimi czasy. Głupia ta nagroda, bo waga kilogram w górę, ale to w moment zejdzie, a co pojadłam, to moje ;)

Na plus oczywiście to, że potrafię długo wytrzymać bez słodkiego, na minus to, że jak się potem dorwę, to nie znam umiaru.

Dziś aktywniej niż wczoraj, kiedy nawet na bieżni nie tuptałam. Z rana spacer z psem, potem biedronka, po południu do lekarza i zakupy w markecie. Na bieżnię czasu nie będzie, ale mam nadzieje, że się kroków uzbiera.

Skończyłam oglądać „Dom z papieru” i została pustka. Nie wiem czy jest jakiś równie dobry serial…

18 grudnia 2021 , Komentarze (14)

Nowe, łagodne menu widocznie służy nie tylko jelitom, ale ogólnie odchudzaniu, bo są piękne efekty. Całe szczęście, że w tych dopuszczalnych produktach mieszczą się banany 😁 i jogurt i gotowane jabłka. Nie jest źle na takim żarełku.

Uspokoiłam trochę jelita i mam wrażenie, że pomógł mi ten lek na jelito drażliwe. Czuje czasem dyskomfort, jakieś kłucia, nadal mam wzdęcia, ale próbuje powoli wrócić do poprzedniego menu. Małymi kroczkami, żeby znów nie bolał brzuch. Obawiam się świąt i pewnie na wiele sobie nie pozwolę z obawy o te wrażliwe/drażliwe jelita moje. Miałam robić trzy ciasta, ale chyba daruje sobie jedno, najbardziej kaloryczne. Nic tak nie drażni jelit, jak cukier. Zobaczę jeszcze co powie we wtorek lekarz. Czy koniecznie trzeba robić kolonoskopie i jakie jeszcze badania, jakie leki, jakie zalecenia. Czekam z niecierpliwością, jak na zbawienie. Zawsze na mnie pozytywnie wpływa kontakt z lekarzem.

Na święta większość potraw przygotowana ,więc te ostatnie dni będą na porządki. Mąż w domu, to się poudziela. Już prosił o rozpiskę 🙂 także okna mnie ominą, zapewne podłogi też. Najgorszy będzie czwartek i piątek, bo najwięcej jest do zrobienia na ostatni moment. I co z tego, że świąt nie obchodzę, skoro i tak żarcie musi być. Musi, nie musi, ale lubię tę krzątaninę w kuchni i pełną lodówkę tego, czego na co dzień nie robię.

15 grudnia 2021 , Komentarze (13)

Wróciły bóle brzucha. Bunt na pokładzie i wracam do postnej zupki, gotowanych jabłek i jogurtu z bananem. Tylko po tym mnie brzuch nie boli, a musze zaleczyć do świąt. I nie ma przebacz, bo ból jest koszmarnie upierdliwy i osłabiający, a pomocy znikąd. Internista dał tribux na zespół jelita drażliwego, zlecił kolonoskopię -termin za rok/poszukam prywatnie/. I dał skierowanie do gastroenterologa, do którego dostanie się też graniczy z cudem. W moim mieście w ogóle na nfz nie ma. Udało mi się zarejestrować prywatnie na wtorek w przyszłym tygodniu. Wcale się nie dziwie, że jest tyle zgonów codziennie…

Nie wiem co mi znów zaszkodziło. Z rzeczy innych, jakie zjadłam, była domowa lasania i surówka z kiszonej kapusty. Poza tym, to co zawsze. Zdrowo, bez smażonego, ostrego, bez słodyczy. Nic, co mogłoby zmasakrować jelita. Boje się jeść i dziś nawet nie zjadłam ze strachu śniadania, dopóki nie wróciłam z zakupów. Wyłączenie z życia mnie przeraża.

11 grudnia 2021 , Komentarze (14)

Tydzień był grzeczniejszy niż poprzedni i nagroda w postaci spadku wagi, Yes :)

Nie kuszą słodycze, ani inne takie. Znaczy może i kuszą, ale twarda jestem :) Dziś lasania na obiad, to i waga trochę wzrośnie zapewne, ale nic to. Zalecana jest dieta 80/20, czyli ta lasania w dopuszczalnej normie, tak akurat, żeby nie zwariować.

Niby marzyło mi się 62 do świąt, ale niech tam. W końcu nigdzie mi się nie spieszy, a będzie motywacja na wiosnę :)

Ogarnęłam fazę bananową i pozwalam sobie tylko na dwa banany dziennie. Poranna owsianka z bananem musi być :) 1,5 banana rano i połóweczka na kolację w ramach posiłku potreningowego.

Pobijam własne rekordy na bieżni, oglądając Dom z papieru. Może prędkość i dystans nie powala, ale kiedy schodzę z zawrotami głowy, znaczy że było ostro, na moje możliwości. Najważniejsze, że mokra i zadowolona i do puli kroków nadrobione prawie 5 tysięcy.

Powoli przygotowuje się do świątecznej rozpusty. Spis zakupów i potraw zrobiony. Nawet już galareta przygotowana i w zamrażalniku czeka na wykończenie./Dzięki Julka za pomysł/. Dziś może zrobię klopsiki z pieczarkami, jutro może bigos i rybę po grecku. Postanowiłam nie kupować gotowych blatów tortowych, bo to poza tym że chemia, to w ogóle nawet biszkoptem nie smakuje. Więcej roboty z pieczeniem mnie wobec tego czeka, ale warto mieć coś czego skład się zna, w dodatku niskokaloryczne. A mam patent na biszkopt z czasów Dukana :) No i musze uważać z gotowcami, bo moje jelita ich nie lubią. A rozchorować się w święta nie zamierzam.

4 grudnia 2021 , Komentarze (10)

Zdrowotnie już w porządku, ból brzucha zniknął. Pomógł mi chyba dzień na bananach i jogurcie, do tego probiotyki. Wyniki wszystkie w normie, OB nie wskazuje na stan zapalny, więc narządy zdrowe, no ale jelit nikt nie badał. W poniedziałek się przejdę do lekarza to niech kombinuje co dalej, bo zaparcia mam jak smok. Ostatnio nawet po trzech tabletkach bisacodylu, zero reakcji. Masakra. Słodyczy nie tykam, bo się boję kolejnych rewolucji, choć pojawia się już na horyzoncie mały głód cukrowy. Póki co, znika po zjedzeniu grejpfruta.

Dietowo, jak widać na załączonym obrazku, nic właśnie. Jem z lekka za dużo i zjadłabym jeszcze więcej gdyby nie wewnętrze hamulce. Jestem głodna i to właśnie na jogurt z bananem, płatkami, pyłkiem pszczelim i odżywką białkową. To jest po prostu pyszne. Jak mam na coś faze, mogłabym jeść tylko to, a faza na to „danie” trwa w najlepsze. Całe szczęście akurat mi taka poranna owsianka z bananem służy, bo do popołudnia nie czuję głodu. Muszę jednak chyba zrezygnować z wieczornej powtórki, bo za dużo mi kalorii wychodzi. Ale lepiej mieć fazę na owsiankę z bananem niż na ciacho z kremem, czy chipsy :)

Dziś zakupowo i poza biedronką, odwiedziłam galerie, choć nie lubię. Ale tylko tam jest największy wybór butów, a zachciało mi się kozaków. Niestety żadne nie podbiły mego serca, a jak już, to oczywiście w łydce nie dopięłam. No cóż, poszperam jeszcze w necie i chyba pozostanę przy kolejnych botkach.

29 listopada 2021 , Komentarze (13)

Zapeszyłam chyba, że już mi lepiej i stan się wczoraj, późnym wieczorem pogorszył. Ból brzucha się nasilił i mocno przestraszona pojechałam do szpitala. Kazali mi czekać na zewnątrz zanim nie zrobią testu. Całe szczęście, że był tylko lekki mrozek i nie czekałam za długo. Test oczywiście negatywny, ale do brzegu. W badaniu nic lekarza nie zaniepokoiło i nie zakwalifikował mnie na oddział. Pozłorzeczył na interniste, że niedokładnie mnie zbadał i zebrałam opieprz, że zwlekałam od piątku. Cóż, nocny dyżur, niedziela, to i nastrój kiepski. Wysłał za to do szpitala ginekologicznego, bo według niego to ból brzucha wskazujący na ginekologiczną dolegliwość. Nieważne, że dwa tygodnie temu byłam u gina i wszystko było w porządku. Zabrałam manele i w środku nocy pojechałam do drugiego szpitala. Tam znów wywiad, badania i stwierdzono, że wszystko w porządku. Czaicie? Brzuch mnie boli, ale nic mi nie jest. W domu byłam o drugiej, lżejsza o stówkę wydaną na taksówki i nadal cierpiąca.

Jutro zaliczę badania w laboratorium/krew, mocz/i rtg brzucha. Jak dożyje, może się znów dowiem, że jestem zdrowa. Dziwne, że lekarz w przychodni nie zlecił żadnych badan z kału, jakby w ogóle pomijając jelita i ich udział w bólu brzucha. Zrobiłabym sama odpłatnie, ale nawet nie wiem jakie.

28 listopada 2021 , Komentarze (14)

Tydzień nad wyraz grzeczny, poza poniedziałkiem, znamiennym w skutkach… Otóż w poniedziałek wieczorem naszło mnie na wafelki z biedronki. I we wtorek skoro świt coś złego zaczęło się dziać. Wzdęcie, ból brzucha i omdlenia, obolały żołądek. Nie, nie miałam biegunki, choć według mnie to zatrucie tymi wafelkami. Raz było lepiej, raz gorzej, ale ogólnie czułam się źle cały tydzień. W piątek wreszcie do lekarza, który w sumie nie potrafił powiedzieć co mi jest i nie wiedział jak pomóc. Jedyne co, to wykluczył pęcherzyk żółciowy. Na wszelki wypadek dostałam skierowanie do szpitala. Odwlekałam ten szpital, bo to w tych chorych czasach tym bardziej trauma. Polepszyło mi się dopiero w niedziele rano, kiedy udało mi się wreszcie wypróżnić. Widocznie tak długo zalegały we mnie te toksyny z wafelków. Tak ja sobie to tłumacze. Może nie jest jeszcze całkiem dobrze, ale o niebo lepiej. Wzdęcie ustąpiło, ból brzucha też. Od poniedziałku na badania, bo dostałam cały pakiet, w tym enzymy wątrobowe, trzustkowe i rtg brzucha. Coś będziemy radzić na zaparcia.

Wzbogaciłam apteczkę o proszek zasadowy, chlorelle, maślan sodu, probiotyki. Jutro do odbioru inulina i olej z czarnuszki. Wszystko co najlepsze dla moich jelit. I oby już nie chorowały.

20 listopada 2021 , Komentarze (19)


Na pasku 65,8 i już niewiele brakuje :) Niewielka korekta w kaloryczności i efekt. Niby tylko o sto zwiększyłam limit kalorii, a waga zaczęła pięknie spadać. Tak, zwiększyłam, nie ucięłam. Któryś już raz z kolei właśnie zwiększenie kaloryczności daje zamierzony efekt. Widocznie moja aktywność nie jest tak marna jak zakładałam i trzeba więcej jeść. Dobrze że odgruzowałam bieżnie, bo jest na czym dokładać kroków, zwłaszcza w weekend, kiedy nie idę rano do biedronki. 

Może być też tak, że spadek wagi jest spowodowany ograniczeniem spożycia laktozy, hmm. Taki eksperyment dotyczący nabiału. Szok dla organizmu? Ograniczyć nabiał, czy tylko laktozę, oto jest pytanie. Próbowałam przekonać się do tofu, którego jeszcze nigdy nie jadłam. Jakieś takie nie do końca smakujące. Zrobiłam deserek z bananem i wyszedł całkiem spoko, ale coś mi w nim psuło przyjemność. Raczej się z tofu nie polubimy. Znaczy nie ma jak odstawić nabiału, bo nie mam czym go zastąpić. Może niekoniecznie muszę, a szukam dziury w całym? A może FODMAT dałby rozwiązanie mojego problemu z jelitami... wzdęcia i gazy, po wszystkim. Tu już musiałabym zrobić jednak rewolucje w odżywianiu, a chyba nie jestem na to gotowa. Odstawić cebule, jabłka, słodzik? Zobaczę. Muszę do tego dojrzeć.

Zaliczyłam wreszcie, po trzech latach, wizytę u ginekologa bo coś jest nie halo. Niby w usg w porządku, ale plamienie po 10 latach od zaniku okresu nie jest normalne. Poczekamy na wynik cytologii.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.