No i mamy grudzień, a w listopadzie… Zaczynałam listopad z wagą 71,7kg, skończyłam na 70, 3. Jest niby spadek, ale waga stoi od trzech tygodni i mimo moich usilnych starań, nie chce już spaść. Znaczy te usilne starania, to unikanie słodyczy, bo dietowo, to pewnie klasycznie, za duże racje żywnościowe. Na dziś mam zrobioną rybę po grecku, bo to i zdrowo i warzywnie :) kalorie niepoliczalne, ale o ile nie zjem za dużo, powinno być ok. bo danie dietetyczne.
No chyba, że te moje marchewki się słodkim napchały:)
Miałam liczyć kalorie i owszem w poniedziałek liczyłam. Co z tego, skoro przekroczyłam. Zostało mi na kolacje około 300kcal, to zrobiłam jajecznice, do tego białkowa bułka i się zrobiło 1900kcal jako podsumowanie dnia. No bo masełko, no bo szyneczka, a wszystko kurde ma kalorie. Za dużo zdecydowanie. Pocieszające, że białka było116gram.
Nowy miesiąc, nowe możliwości :) do świątecznej rozpusty kupę czasu, to może coś jeszcze spadnie. Tak bym chciała pożegnać tę siódemkę z przodu. Przy całej mojej sympatii dla siódemek, tak tej jednej szczerze nie lubię.