Całkiem gładko minęły mi wczoraj, popołudnie i wieczór bez jedzenia. Głodu nie czułam, za to pojawiła się migrena. Mam niezmiernie rzadko, a tu sobie przypomniała o mnie akurat w trakcie eksperymentu. No nic, przed spaniem przyszła, to zaraz ibuprom i do wyrka.
Obudziłam się o piątej i pora na kawke. Kawa bez mleka ma jeszcze jeden minus, poza niespecjalnym smakiem, jest gorąca i nie można jej pić od razu. Zrobiłam sobie męża przysmak, czyli mieloną Tchibo famili. Ujdzie, ale słabo budzi.
Zamówiłam pięć próbek różnych kaw mielonych, może któraś mi podpasuje.
Post przeciągnęłam, do 15,5 godziny, do ósmej rano, żeby mi się tak poprzesuwał, żeby od rana nie jeść, a wieczorem i owszem. Jednak taki układ lepiej mi pasuje, bo rano mam mniejszy apetyt. Po 18stej mogę już nie jeść. Na spokojnie wytrzymuję. Będę szła 14/10
Waga spadła o 300gram. Być może byłoby więcej, ale wczoraj bez kibelka i na obiad był słony łosoś, to pewnie woda się zatrzymała. Najważniejsze, że w dół idzie :) Jest 70,7kg.
Dziś w menu:
Śn- Jogurt nat z bananem, gruszką, borówkami i płatkami owsianymi- smakowało nieziemsko po poście
2 śn. banan
Obiad- makaron o smaku ruskich pierogów
Kolacja- dwa jajka na miękko, kilka pomidorków koktajlowych
Następny posiłek przewidziany na ósmą rano, pikuś :)
Pokusiłam się też dziś o policzenie kalorii.