Miałam wczoraj napad obżarstwa. ech. Kilo winogron, solidna porcja frytek, ciastka z biedronki, słoiczek powideł i naleśniki, które już ledwo wchodziły, ale dopchałam. Nie wiem co mnie napadło. Hormony dalej szaleją. Waga oczywiście kilo w górę i postanowienie poprawy, ale jako, że niedziela, łatwo nie będzie. No bo przecież muszą być śliwki pod kruszonką :) i już się zapiekają.
W planach obiadowych- pierś z kurczaka z maszyny beztłuszczowej i surówka colesław domowa, z majonezem/jogurtem. Ziemniaki mam zamiar sobie darować, za karę. No i działka dziś, bo pogoda sprzyja. Będzie więc kawka i słodkie na świeżym powietrzu.
Pewien pan z popularnego kanału działkowego, podpowiedział, że liście z drzew owocowych można wysypać miedzy maliny, więc mam zamiar dziś to zrobić. I zaopatrzyłam się w obornik kurzy, który też malinki moje dostaną. I jeszcze mączka bazaltowa, żeby miały już komplet. Korzeniowe, poza burakami, mi nie rosną, więc nawet poletka pod nie nie przygotowuje. Taka działka bardziej owocowa :) No ale jak właścicielka warzyw nie lubi, to i nie rosną, o! :)