Nasyciłam się wreszcie czytaniem, znaczy słuchaniem Mroza. Chyba to co najlepsze zaliczyłam i mogę wrócić do żywych 🙂 czyli tutaj.
A dobrze by było znów się wdrożyć w odchudzanie, bo ostatnio strasznie sobie pofolgowałam. Waga na dziś to 68, czyli jak dla mnie masakra. Wczoraj było prawie kilo mniej, więc zakładam że to chwilowe zatrzymanie wody, po wczorajszym grillu.
Działka wygląda coraz piękniej, a ja nadal dokupuję kwiaty które mnie zachwycają. Wszystko musi mieć czas żeby urosło, ale ja bym chciała już, teraz, natychmiast, więc nawet w jednoroczne inwestuje. Ważne, że kwitną i jest na ten moment kolorowo.
Działeczka i moja mordeczka 😁
Zdrowotnie nawet ujdzie, o ile nie przesadzam z jedzonkiem, a potrafię nie kontrolować ilości i robić dokładkę kolacji. W zasadzie to tylko owocki z jogurtem i odżywką białkową, ale taka pyszota, że jadłoby się i jadło :) Banany poszły w zapomnienie, więc to już nie tyle kalorii co kiedyś, ale nadal za dużo. Teraz na tapecie pomarańcze, grejpfruty i kiwi. W oczekiwaniu na działkowe truskawki, maliny i śliwki.
Muszę zainwestować w zamrażalkę, bo jednak malin będzie sporo, śliwek, mam nadzieję, też i nawet już wybrana, tylko jakoś nadal się waham czy dobrze wybrałam. A wybór nie taki spory, bo musi być no Frost. W dodatku z szufladami i nie za wysoka,, żeby się dało postawić na niej mikrofale. W zamyśle ta