Tak ostatnio sobie o tym myślałam. Podstawy hasełka zacne, jak zawsze przy tego typu okazjach. Ale jak to faktycznie na nas wpływa? Trzeba być dla siebie dobrym, bez dwóch zdań, ale czasem jesteśmy dla siebie zbyt pobłażliwi. Jest na to czas i miejsce, ale zazwyczaj traktujemy takie "motywacyjne zwroty" jako wymówki. Bo czasem jednak trzeba. Tak zwyczajnie i po ludzku powinno się za coś zabrać i konsekwentnie kontynuować.
I znowu, dla każdego z nas będzie to oznaczało coś innego. Dla jednych dane postanowienie będzie żenujące, nic nie warte, dla innego będzie to mała cegiełka dokładana do większego sukcesu. I odwrotnie, są tacy którzy na dany cel stawiają wszystko albo nic.
Ale to przecież miało być o mnie, a ja... przechodziłam chyba większość scenariuszy. Długo jechałam na tym "nic nie musisz, wszystko możesz ". I była to klasyczna wymówka, u podłoża której był pretekst, żeby rozciągnąć wszystko w czasie, by ostatecznie i tak się za coś nie barć, bo w gruncie rzeczy przecież nie musze (ale przecież powinnam 😄).
W ostatnim roku był czas, że faktycznie powinnam była odpuścić i raczej mi się udało. Przyszedł też czas, żeby docisnąć i...chyba jestem w fazie rozpędu? 😂 Długo to trwa, ale przynosi pomniejsze efekty. Realizuję ten roczny pomysł na siebie, na zmiany, niedługo pyknie połowa tego czasu 😆 Mam w sobie takie poczucie, że to podejście bez zrywów, kombinowania, przesadnych restrykcji przyniesie również trwałe efekty. Ale ja już wiem co powinnam robić i czasem nie ma miejsca na zastanawianie się co mogę, bo wiem, że są rzeczy, które zwyczajnie muszę ogarnąć.
Janzja
2 lutego 2025, 01:21Ja to myślę, mi się wydaje, uważam, by tak się zgubić pisząc jednocześnie :P, że dla mnie rozruch musi współgrać ze mną. W sensie, na siłę robienie czegokolwiek to prosta droga do tego by się sypło, w sensie jeśli emocje nie grają z głową, czyli coś jest nie do końca jak trzeba i dopóki to się nie ustawi wspólnie to już na tyle duża jestem, że wiem, że efekty nie będą - po prostu nie będą. Przy okazji robię się "w konia" funkcjonalnie batami typu prace - na zasadzie jak tam udaje mi się z czymś zdyscyplinować i to przemutuje w taki nawyk, żę stwierdzę wow da się, to to faktycznie już udaje mi się potem realizować w normalnym trybie w jakiś sposób. Tylko do pracy nie mam wymówki tej z emocjami bo wiadomo, człowiek w robocie, to "musi" xD. Czasem emocje trzeba podejść bokiem jak się nie da po dobroci :P
kawonanit
2 lutego 2025, 10:35Podejść bokiem, no tak 😆 niemal stuprocentowa gwarantowana skuteczność 😁
kasiaa.kasiaa
31 stycznia 2025, 06:57To hasło ja traktuję gdy ktoś coś che ode mnie i mówi musisz. Nie nie, ja mogę jeśli chcę. Dla siebie jestem wymagająca i mówię "musisz"", bo wiem że inaczej polegnę 🙈😊
kawonanit
31 stycznia 2025, 09:37No tak, na narzucanie czegoś przez innych chyba wszyscy reagujemy jednakowo 😆
Kaliaaaaa
30 stycznia 2025, 15:13Myślę że to hasło jest dobre jako punkt wyjścia. Nie muszę ćwiczyć, nie lubię etc podejmuje taka decyzje sama z siebie i np biorę się za jakiś plan typu 12 treningow w miesiącu . Wiadomo zeby to zrealizować potrzebna jest samodyscyplina ale w chwilach slabosci/lenistwa mi pomaga myśl, że to moja decyzja była, że stały za tym jakeis przesłanki. Z drugiej strony wf w szkole- typowy przymus ale za to z ramami stworzonymi przez system... nienawidziłam wtedy ruchu, żadnego. I nie byłam w tym odosobniona...
kawonanit
30 stycznia 2025, 19:23W-f to w ogóle jakieś nieporozumienie jest... Nie sam koncept, ale wykonanie... Chyba nie znam osoby, która by czule wspominała te zajęcia
Marieke
30 stycznia 2025, 14:41Na dzień dzisiejszy uważam, że dyscyplina jest wyrazem szacunku do siebie, więc na te "rozleniwiające" hasełka się nie łapię 😁 Ale to jest efekt doświadczenia i poznania siebie. Każdy z nas jest inny i czego innego potrzebuje na różnych etapach, grunt, by samemu czuć zadowolenie 🙂
kawonanit
30 stycznia 2025, 18:28Tak, etapy ważna rzecz. Dużą sztuką jest patrzeć na sprawy jakimi są w rzeczywistości i co aktualnie jesteśmy w stanie z nimi zdziałać.
Sophia1729
30 stycznia 2025, 11:55Ja nie lubię tego hasła. Tak je właśnie traktuję i widzę, że ludzie tak go używają - jako wymówkę. Oczywiście, nic nie muszę. Mogę się położyć na kanapie, oglądać seriale i wpieprzać popcorn. Ale czy tego chcę? Ja je zamieniłam na "Jeżeli chcę... to muszę..." i to jest bardziej adekwatne do rzeczywistości. Bo z jednej strony każe mi się zastanawiać nad tym do czego dążę, co chcę osiągnąć, a z drugiej przypomina, że to wszystko nie zrobi się samo. Ale ludzie wolą proste rozwiązania i skuteczne usprawiedliwienia...
kawonanit
30 stycznia 2025, 19:21Było się w tym punkcie, nie powiem, że nie 😄 ale samo się jakoś nie chciało robić 🤣
ognik1958
30 stycznia 2025, 11:51wiesz gdyby na budowie były takie dylematy nasza mieszkaniówka nie ruszyła by z miejsca...są wytyczne, normy i tego trza przestrzegać a potem o ich wypełnieniu meldować na cotygodniowych nasiadówkach z kierownictwem i tak samo jest w odchudzaniu by były postępy trza podobnie postępować i,,,, chudnąć jak kto ma takową potrzebę... powodzenia🙋🏼♂️
kawonanit
30 stycznia 2025, 18:24Postępy są i to duże, a że jeszcze nie objęły spadających kilogramów? Cóż, nie samym BMI człowiek żyje. A raczej warto pamiętać, że sprawy nie zalatwia tylko dieta i ćwiczenia. Wyłożyłam się na tym zbyt wiele razy. Teraz robię to tak jak trzeba.