Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W końcu wzięłam się za siebie! :) Nie ma marudzenia, nie ma wymówek - trzeba działać! Znalazłam prezent od kumpeli z LO. Dostałam tego słonika na dowód, że różowe słonie istnieją, zwłaszcza takie z czerwonymi kokardkami ;D To mój prywatny symbol na to, że nie ma rzeczy nie możliwych ;) W kwestii odchudzania również.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 162392
Komentarzy: 2506
Założony: 30 października 2012
Ostatni wpis: 3 czerwca 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kawonanit

kobieta, 38 lat, Warszawa

163 cm, 71.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 czerwca 2025 , Komentarze (3)

której mi zabrakło...

Do końca mojej rocznej odliczanki zostało 99 dni. W związku z tym kopnęła mnie mała refleksja. Posiłki/przekąski, które w całokształcie planu uwzględniłam jako sporadycznie dozwolone, nagle zagościły w mojej diecie pod hasłem - notoryczne. Nie zaszkodziło to mojej nadwadze ;) ale po raz kolejny sabotuję swoje działania. Wkurzyłam się na siebie. Wprowadzam zamordyzm. To nie są rzeczy, które są mi niezbędne. Ba, to nie są rzeczy, które nawet chwilowo miałyby dostarczyć mi niewiadomo jakiej radości, więc po co..?

Podjęte leczenie nie przynosi jakiejś większej ulgi. Dużo nadziei pokładałam w odżywianiu. Miałoby to sens, gdybym była...konsekwentna. No nic. Nic straconego. Wiem co mam robić tylko... muszę to robić. 

Ciągle uważam, że w diecie jest miejsce na wszystko. Bez względu na to, czy chodzi o redukcję, czy zdrowie. Jednak jeśli zakładamy, że coś trzeba ograniczyć to się tego trzymajmy. A jeśli ograniczanie przechodzi do samookłamywania się jak w moim przypadku to chyba trzeba powiedzieć basta. Albo zrezygnować z założeń i nie liczyć na magiczną poprawę.

Z mojego menu wylatują - kupne słodycze, lody i ciasta, chipsy, fastfoody i gotowce. I bezalko. Też nadużywam. Pomijając, że to podkręca przewlekły stan zapalny w organizmie jest to w pierniki niepotrzebnych kalorii. Miło, że tyle czasu trzymam wagę, ale to raczej nie będzie trwało wiecznie.

Zdałoby się wrócić do zapisywania jadłospisów... Może od jutra ;) zamordyzm trzymam od wczoraj. Jak miną pierwsze trzy dni powinno się zrobić lżej.

1 maja 2025 , Komentarze (16)

Tak myślę, że czas coś napisać. Chociaż nie bardzo mam co... Tzn niby mam coś do przekazania, ale ostatnio mam się nieco gorzej i niechęć do czegokolwiek jest ponad wszystkim...

Dieta - bez zmian. Jem ładnie, ale nie redukcyjne.

Waga - jw.

Aktywność - standard, poza chodzeniem nie istnieje.

Zdrowie - lekki kryzys, że półroczne leczenie nie przyniosło nawet minimalnej poprawy. Tak właściwie jest nieco gorzej. Albo dostęp do wyników comiesięcznych badań (testy kliniczne) zamiast mnie uspokajać, wprowadza zamieszanie.

Praca - jestem w szoku, że procesy rekrutacyjne tak bardzo się pozmieniały. Ostatnio pracy szukałam 7 lat temu. W poprzedniej byłam zatrudniona 6 lat i okazuje, że ostatni awans sprawia, że zrobiłam się za dobrze wykwalifikowana na stanowiska, na jakie aplikuję 🤬 przecież widzę gdzie wysyłam 😮‍💨 i z chęcią podejmę pracę poniżej tych wspaniałych kwalifikacji, heh. No i kiedyś to było jedno spotkanie. Polubiliśmy się albo nie i wszystko było jasne. Teraz biorę udział w trójetapowych rekrutacjach, żeby zostać pracownikiem w sklepie z odzieżą... serio??! Westchnięcie.

Święta - przeorały mnie strasznie. Długo odpoczywałam po powrocie z ostatniego spędu rodzinnego.

Ogólnie mówiąc mam się tak se... Piękna pogoda to też kolejna cegiełka na "nie" 😅 tęsknię za chłodkiem i długimi wieczorami.

13 kwietnia 2025 , Komentarze (6)

Wiem, wiem...lepiej wyglądałoby podsumowania przy takich ładnych, okrągłych datach, ale jutro mam dzień pełen wrażeń (kolejne rozmowy kwalifikacyjne) i całkiem prawdopodobne, że podeszłabym do zagadnienia po macoszemu, a chcę Wam trochę opowiedzieć.

Już wiecie, że tym razem miało być inaczej, lepiej, na stałe. Doskonale wiem, że potrafię trwać w deficycie i odnotować sukces wagowy na tym polu. Natomiast kompletnie nie umiem z takiej diety wyjść. Może nigdy nie było to dobicie do wagi początkowej, ale z osiągniętą szczupłością żegnałam się dosyć szybko. Mając na uwadze to i tyradę lekarzy, którzy z dobre pół roku musztrowali mnie, że to nie jest dobry czas na odchudzanie, musiałam zrobić porządny rachunek sumienia i obrać drogę, która przywróci mnie do tak zwanej normalności. Można powiedzieć, że starałam się realizować jak się da (najprościej!) punkty poniżej.

Aby wrócić do zdrowia, dobrej formy i prawidłowej wagi w kwestii diety należy:

1. Pilnować aby była urozmaicona (a przy tym unikać nadmiaru).

2. Posiłki powinny być prawidłowo przygotowywane (kwestia dotycząca przypraw, obróbki termicznej, makro, wartości odżywczych i te sprawy).

3. Uregulowana (te same pory posiłków, odstępy między nimi).

No i to co u mnie najbardziej kuleje, a jest niezbędne do utrzymania zdrowego stanu rzeczy

4. Uprawianie aktywności (nie sportu, ale zwyczajnej codziennej aktywności, która nie obciąży i nie zestresuje zbytnio organizmu). Niby sporo chodzę, ale chodzenie to życie i jak widać w moim przypadku nie przyczynia się do utraty wagi. Tutaj potrzebny jest dodatkowy wysiłek (między innymi dlatego uparłam się na pracę fizyczną).

Tak jakby punkt 5 (może i najważniejszy) ogarnąć głowę. Rozprawić się z przysłowiową spódnicą, która przeszkadza kiepskiej baletnicy. Poukładać przestrzeń wokół siebie, aby nie było takich bzdurnych rozpraszaczy. Bzdurnych, bo obiektywnie to jest nic, natomiast subiektywnie skutecznie hamuje przed podjęciem działań. O tym wszystkim poczynię inny wpis, bo tutaj zaraz zrobi się coś, przez co nikt nie przebrnie...

Micha jest całkiem przyzwoicie ogarnięta (dieta przeciwzapalna, unikam pszenicy, trochę cukru w diecie jest, ale obiektywnie w granicach rozsądku). Żeby ruszyć wagę musiałabym obciąć kalorie, a tego robić nie chcę. Wierzę, że przy 1800 kcal też ją można zredukować, tylko trzeba...się ruszać. Jak jutro dobrze pójdzie to będę miała więcej ruchu niż bym chciała xD

Jakoś na dniach wrzucę też kilka jadłospisów. Napiszę, jak sobie poradziłam z odstawieniem pszenicy i jakimi deserami się raczę. A na razie mimo chęci, myśli mi błądzą wokół jutrzejszych atrakcji, więc to dobry czas, żeby przerwać wpis ;)


4 kwietnia 2025 , Komentarze (6)

Normalnie pułapka myślowa 😅 na śniadanie jadłam sałatkę śledziową, na obiad żółte curry z miruną, a planując kolację postanowiłam zrobić pastę z makreli. I jak do mnie dotarło, że mam rybę trzy razy dziennie to doświadczyłam zgrzytu 😆 a po chwili refleksja - i co z tego? Jedząc mięso do każdego posiłku nie widziałam problemu. Chleb, ryż, makaron jednego dnia? Przecież norma. A ryby? Najlepiej dwa razy w tygodniu, prawda? 🤣🤣🤣

Waga po zrzucie na produkcji nieco w górę. Pewnie nawodnienie wróciło do normy 😄

Ostatnio jest taka piękna pogoda, że zastanawiam się jak przetrwam najbliższe pół roku nie zamykając się znowu w domu 🫣 słońce to nie moja rzecz...

30 marca 2025 , Komentarze (7)

Zrezygnowałam z pracy na produkcji. Nie dlatego, że ciężko (bo serio nie, w sklepie jest znacznie gorzej), ani przez nocną zmianę (sprawdziła mi się, jak zawsze zresztą) tylko przez notoryczne przeciąganie zmiany. I jeszcze głupia gadka, że jak potrzebuję to przecież mogę wyjść o czasie. A ja się zastanawiam co to w ogóle znaczy 😅 mam kończyć o określonej godzinie to o tej kończę. Czy to ważne, że mam jakieś załatwienia, czy chcę wyprowadzić psa? To nie powinno nikogo obchodzić! Kończę zmianę to wychodzę, proste.

Te dwa tygodnie w ruchu (praca głównie stojąca) udowodniło mi, że mam słuszne założenia co do redukcji. Bez żadnych zmian w jadłospisie waga zaczęła spadać. Po raz pierwszy od bardzo dawna zeszło poniżej 72 kg. Co ciekawe, jeśliby wziąć pod uwagę pokonywany dystans to było go mniej, niż jestem w stanie zrobić podczas dwugodzinnego spaceru. A jak widać wysiłek jednak większy. Wniosek? Nauczyć się oglądać seriale na stojąco 😆

I na koniec ciekawostka zdrowotna. Dzięki ankietom wypełnianym podczas wizyt na badaniach klinicznych, dowiedziałam się, że mój stan emocjonalny jest objawem! Wiecie jaka to ulga, jak człowiek odkrywa, że jednak nie jest tak totalnie upośledzony społecznie? 😅 Przesadne reakcje na sytuacjie stresowe tłumaczyłam dosyć długą izolacją i wycofaniem z interakcji. Ale niemożność podjęcia decyzji, wahania nastroju, marazm, wieczna analiza wszystkiego, ciągły niepokój i nieuzasadniony lęk? Autoimmunologia proszę państwa.

22 marca 2025 , Komentarze (10)

W zeszłym tygodniu rozpoczęłam pracę na produkcji. Zawsze, gdy idę w fizyczną robotę to kilka pierwszych tygodni jest zwyczajnie bolesne. Ale rany na rękach mam po raz pierwszy 😅 Nie wiem co z tym będzie dalej. Nie dość, że jestem nieco za wolna, szkolenie bardziej polega na "obserwuj i domyśl się co dalej" 🥴 to mam wrażenie, że ciągną kilka srok za ogon. Na jeden etat mają kilka  osób do przyuczenia. W plusach jest dojazd, nocne zmiany (tak, pasuje mi to) i zwyczajna tyrka (nie ma miejsca na stres i refleksje 🤣). Sama nie rezygnuję, ale mocno się zdziwię jeśli zaproponują mi etat.

Apetyt średni. Chyba jestem za bardzo zmęczona, żeby jeść. Pilnuję jednak, żeby to były trzy posiłki. Nawet wciskam w siebie kanapkę na przerwie o drugiej rano 😄

Jeszcze tydzień na rozwinięcie spraw. Zobaczymy jak to się potoczy.

A, jakbyście miały jakieś patenty na ranki po rozwalonych pęcherzach, z chęcią przytulę!

16 marca 2025 , Komentarze (20)

Robiłam porządki w apteczce i do mnie dotarło, że kiedyś wystarczył ibuprom i plasterki, a teraz zawalona cała szuflada 😅 jakiś stoperan, tribiotic, leki na spokojność. Testy na grypę, trzy środki na przeziębienie, areozole do nosa, żel na ukąszenia...😂 Jestem ciekawa jak to wygląda u Was 😄 oczywiście poza lekami na choroby przewlekłe, bo to się rządzi własnymi prawami...

***

Ostatnio prowadzę trzy dzienniki 🫣 muszę sobie przewartościować treści zamieszczane w każdym z nich. Vitalia powinna być głównie jedzeniowa, a bombarduję Was chorobowymi treściami... Nie wiem, chyba liczę, że kiedyś trafię na kogoś z podobnymi doświadczeniami. Marzenia dobra rzecz 😆

Zatem jedzonko z wczoraj:

9:00 - 2 jajka na miękko, kromka żytniego, papryka czerwona

kawa z cykorii, szarlotka

13:30 - 2 pałki z kurczaka pieczone razem z ziemniakami, buraki kiszone, herbata owocowa

18:30 - krupnik (z mieszanki mrożonej - nigdy więcej!), pestki słonecznika i migdały.

15 marca 2025 , Komentarze (4)

Może kogoś natchnie. Dla mnie jest to fajny przepis wyjściowy na omleta, placuszki, babeczki. Wszystko zależy od dodatków. Podstawa to 50 g płatków (zmielonych w blenderze) i 2 jajka. Dodając skyr i owoce mamy niemalże deser. A na wytrawnie to już w ogóle bez ograniczeń. U mnie najczęściej żółty ser, trochę pieczonego mięsa, papryka i cebula. Jem zazwyczaj z ketchupem lub majonezem. Wtedy taki posiłek mam na jakieś 600 kcal - wybornie 😄

Dobra, wiem, nie porywa na zdjęciu 😂 jakoś wyjątkowo bez żadnej zieleniny po wierzchu wychodzi mało atrakcyjnie. Ale warto ☺️

W poniedziałek idę na dzień próbny na produkcję. A raczej na nocną zmianę. Trzymajcie kciuki, bo na razie układa się zbyt dobrze 😅

13 marca 2025 , Komentarze (2)

Zaczynając od pozytywnych wiadomości - waga niezmiennie stoi. I chociaż ciągle jest to nadwaga widzę, że i obrany jadłospis nie sprawia mi już problemów i ilość jest odpowiednia. Niech no tylko zacznę pracować to poleci ładnie.

No właśnie - praca. Miałam zacząć w marcu, ale się spektakularnie i z przytupem wykrzaczyło. Nie wiem, ja już nie mam więcej ochoty użerać się z Januszami biznesu. Marzy mi się "robota dla małp". Jakaś produkcja, magazyn, taśma. Z chęcią oddałbym się rutynowemu zajęciu, bez konieczności bycia narażonym ma drugiego człowieka, czy też administracyjne bzdury. Jest to kusząca opcja, zdecydowanie do rozważenia. Na razie żałoba po ostatniej ofercie. Jeszcze trochę mi szkoda, bo było bardzo dużo plusów. Teraz jest tylko jeden, za to ogromny - nie muszę pracować z tamtym j*łopem, znaczy się prezesem.

Kolejna duża rzecz, z której tak samo się cieszę, co i ubolewam - biorę udział w badaniach klinicznych. Jest to lek, który jest już stosowany przy chorobach tkanki łącznej, ale nie jest rekomendowany przy moim schorzeniu. I chcą to zmienić. Jest to zobowiazanie na trzy lata... Trzy lata comiesięcznych wizyt. A już miałam ograniczać te wycieczki po lekarzach. Ale widzę w tym szansę. Dla siebie, dla przyszłych pokoleń. No i będę przebadana jak nigdy w życiu 😆 teraz tylko potrzebuję tolerancyjnego pracodawcy. Albo elastyczny grafik, który faktycznie taki będzie, a nie tylko z nazwy.

Marzec miał być przełomowym miesiącem. Jak na razie była jedna przełomowa porażka i jeden sukces. Trochę drżę  na myśl jak będzie wyglądała druga połowa miesiąca.

28 lutego 2025 , Komentarze (9)

Może zacznę od tego, że wagę ciągle trzymam. Nie wprowadziłam jakiś nowych ciekawych przepisów, ani nie podjęłam żadnych drastycznych kroków, więc nie wspominam o tym co wpis. Ciągle trzymam się tych 1800 kcal (co któryś dzień dochodzi do tego ciasto 🤪) i wytrwale dążę do ogarnięcia innych aspektów (tych zaniedbywanych przez lata). Jestem przekonana, że po powrocie do równowagi i zwiększeniu aktywności zacznę tracić kilogramy na dotychczasowej diecie.

W tym miesiącu przeszłam tylko 65 km. Czyli o połowę mniej niż w poprzednim. Ale w niechodzone dni był kilka razy rotor, a kilka typowo klapen dupen, szczególnie w te co myślałam, że "znowu coś się dzieje". Maty nie wyciągnęłam ani razu.

I tak przechodzimy płynnie do kwintesencji mojego życia, czyli sprawy lekarzowe.

Oddechowe problemy nie rozwinęły się w nic poza dyskomfort. Obsatwiam, że leki zażywane na inne sprawy mają w tym udział. Ale jeśli jeszcze kiedyś zdarzy się jakiś ostry epizod to chyba zostaje psychiatra? Na razie nie będę o tym myślała...

Przejdźmy do wizyty u endokrynologa. Pani bardzo zdziwiła się na wiadomość, że na torbiele w piersiach powinna zalecić hormony i że dobrze zrobiłam nie idąc na kolejną wizytę do lekarza, który wykonywał badanie. Co dalej z torbielami - nie wiem. Poruszę temat u ginekologa (chociaż jest to daleko na liście do załatwienia). Zamiast tego skupiłam się na nowej diagnozie, czyli niedoczynności tarczycy nieokreślonej - cokolwiek to znaczy. Dostałam receptę na niską dawkę, pochwaliłam się koleżankom licząc na wsparcie i... się zaczęło.

Pierwsza jest na tym leku od kilkunastu lat i mi się produkuje, żebym poszukała innych alternatyw, bo ona drugi raz by się na to nie zdecydowała. To kurcze dlaczego nie zrezygnuje? Czemu sama nie szuka innych rozwiązań i tkwi w leczeniu, które jej nie odpowiada?

Druga stwierdziła, że miała przeciwciała znacznie wyższe ode mnie i nic nie zażywa. Powinnam poszukać innej konsultacji. A najlepiej podejść do sprawy holistycznie...

Trzecia też była niezła. Zapytała po co mi to w ogóle skoro nie planuję ciąży? Powinnam pójść w dietę, bo to tabletki na całe życie i po co zaczynać. Ona je zażywa i zauważyła, że jak trzyma czystą michę to wyniki ma dobre, a jak coś popłynie to mimo leków jest nieciekawie. No to może powinna sama skupić się na odżywianiu i leki odstawić? 🥴

Przeorały mnie te rozmowy okrutnie. Dodając do tego wątpliwości własne miałam totalnie niespaną noc (tym razem chociaż miałam powód do nie spania🤣).

Ostatecznie zdecydowałam się na leczenie. Ten mój organizm niby już żywotny, ale ciągle potrzebuje dużego wsparcia i dobroci dla siebie. Liczę, że euthyrox poprawi nieco sytuację.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.