Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1565635
Komentarzy: 55868
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 22 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 86.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 stycznia 2025 , Komentarze (10)

Wstałam dziś wcześnie. Niebo powitało mnie niezwykłymi barwami. Było różowo-pomarańczowo, złote. Chyba wschód słońca. Tuż przed. To było piękne. Zdjęc nie zrobiłam, bo by musiały wyjść domy sąsiadów. Niebo zachwycało między nimi. :)

Wczoraj byliśmy na krótkim spacerze. Szkoda, bo pogoda była ładna choć wiatr. Czekaliśmy jednak na brata Krzyska, który miał przyjechać naprawić światło. Poza tym był noworoczny koncert wiedeński, który koniecznie chciałam obejrzeć i wysłuchać. Nie zawiodłam się i światło też zrobione.

Znalazłam oferty kuligów w dzień i w nocy, blisko i tanio. Mogłabym spełnić kolejne marzenie :) Problem tylko z tym, że to okolice Zawiercia i moze być problem ze śniegiem. Mnie zależy na kuligu klasycznym saniami. Bryczkami jeździłam wielokrotnie w Zakopanym. Jeździłam też po Rabce. To była dla mnie duża atrakcja.

Odkąd mam choinkę ciężko mi się ćwiczy jogę. Nie wszystkie asany jestem w stanie zrobić, bo ciasno. Miał być pokoj Adriana skończony i nie jest...Ech...

Przyszły mi rachunki na światło. Będę płacić około 200 zł miesięcznie. Ujdzie, bo i terma i maszynka do gotowania i grzejniki. Oby tylko dopłaty za dużo nie było później.

JAK SZANOWAĆ SIEBIE W 2025 ROKU:

1. Przestań gonić za tymi, którzy nie gonią za Tobą.

2. Nie błagaj o uwagę.

3. Mów tylko tyle, ile naprawdę trzeba.

4. Inwestuj w siebie i rób to, co Cię uszczęśliwia.

5. Zawsze dawaj z siebie wszystko.

6. Realizuj swoje cele i bądź człowiekiem czynu.

7. Szanuj swój czas.

8. Nie zostawaj w relacji, w której nie czujesz się szanowany i doceniany. Odsuń się.

9. Naucz się wydawać pieniądze na siebie bez wyrzutów sumienia.

10. Czasem bądź mniej dostępny.

11. Traktuj innych tak, jak sam chcesz być traktowany.

12. Dwa nieodebrane połączenia wystarczą. Jeśli komuś zależy, oddzwoni.

I pamiętaj - pozostań dobrym człowiekiem/autor nieznany/

Jedzenie dziś skromne. Będzie sałatka z pekinki i tuńczyka, jajecznica z cebulą i pieczarkami. Może kotlet z buraka. Najbliższy cel to 85 kg.

1 stycznia 2025 , Komentarze (26)

Szczęśliwego roku dla Wszystkich... Wczoraj o 18 zgasło mi światło w połowie domu. Musiałam ciągnąć przedłużaczami z drugiej części domu. Do tego moje kocięta, koteczki siostry dostały szału i zaczęły się rzucać na Mikusia. Tak było przez caly wieczór. Musiałam je wynieść, bo Mikuś się odgryzał i mogło dojść do nieszczęścia. Do tego Kajtuś załatwił się w miejscu na którym siedzę na kanapie, a ja na tym usiadłam. Takiego miałam sylwestra. Internet tylko w telefonie. Nie mogłam słuchać mojej muzyki, bo mi słuchawki nie działają. Nie mogłam czytac. Nie mogłam oglądać netflixu. Krzysiek w pretensjach, że mam stary dom, rupieć według niego. Jedyne co miał do zaoferowania to sex. Wściekłam się i była awantura. Dość mam molestowania, obmacywania bez mojej zgody itp. przesądza. Chyba to trzeba zgłosić lekarce. Obrzydził mi sex.

Coraz poważniej myślę o rowerze. Rozmawiałam z Krzyśkiem i nie jest do pomysłu wrogo nastawiony. Teraz pracuje i nie bardzo to realne, ale na emeryturze raczej tak. Potrzeba by jednak kupić dwa rowery, bo Krzyśka ledwie dyszy. Nie bardzo wiem jakie rowery potrzebne. Chcę jeździć po leśnych ścieżkach głownie. Tam gdzie nie ma ludzi, samochodów. Trochę czytałam o tym i górski chyba odpada, bo po aż takich wertepach jeździć nie zamierzam. Miejski odpada na sto procent. Pozostaje trekkingowy albo crossowy. Raczej chyba crossowy, bo ma grubsze opony. Do rozważenia jest wielkość kół. Niby 26 bardziej dopasowany do mojego wzrostu i bardziej zwrotny, lżejszy, ale 28 szybciej jeździ. Jest jeszcze coś takiego jak wielkość ramy. Sebastian chce mi przywieźć swój rower. Ponoć świetnie lekko jeździ i ma grubsze opony, ale nie wie jaka wielkość kół.

Znalazłam wrotki no i nie wiem. Są tanie, bo używane, na kauczukowych kólkach dla początkujących. Trochę czytałam na temat nauki i upadki są częste. Oczywiście trzeba też kupić ochraniacze. Trochę się tych upadków obawiam. Lekka i sprawna nie jestem, ale bardzo chciałabym spróbować... Nauka w moim wieku ponoć jest możliwa. Ja mam kości mocne, bo w życiu nie byłam połamana. Nie interesuje mnie jazda wyczynowa tylko rekraacyjna. Obok mojego domu jest droga bardzo rzadko uczęszczana- asfalt na uboczu. Chodzimy tam z Mikusiem. Było by gdzie jeździć. Podobno z jazdy korzyści są spore.

Chciałabym wprowadzić więcej ruchu. Myślę o godzinie dziennie poza okresem letnich upałów. Teraz mam około 15 minut jogi i około 20 minut spaceru/szybkiego/. Coś by się jeszcze przydało. Gimnastyki czy to z ciężarkami czy bez skoki, pajacyki wymachy itp bardzo nie lubię. W sezonie ciepłym jest trochę ruchu koło domu. Myślę i zdecydować się nie mogę. Na konia wsiąść nie mogę, bo za dużo ważę. Rower jeśli się Sebastian nie rozmyśli będzie wiosną najwcześniej. Pozostają wrotki. Niby mogę kupić, ale co z upadkami? Trochę strach...

Sylwester minął. Był spacer z tych dłuższych po lesie. Ponad 2,5 km szybkiego marszu. Tak pokazała opaska. Szliśmy 30 minut. Puls 86 i lekko krótki oddech no i kręgosłup poczułam, ale wróciłam bardzo zadowolona. Mikuś też. W lesie wycięte stare, wiekowe drzewa i wszędzie szkólki. Drzewka na pół metra. Sosny pomalowane na szczycie, żeby nikt nie ukradł. Pogoda ładna- słońce i lekki mrozik, bo kałuże zamarznięte.

31 grudnia 2024 , Komentarze (10)

Dziś sylwester. My siedzimy w domu. Miałam gotować bigos, ale że nie chcę jeść Krzysiek kupił sobie w sklepie. Ja się go nie chwycę, bo może być z drobiem. Sałatka będzie dla nas obojga. Zjemy jajka w sosie tatarskim, kapustę kiszona z grzybami. Na razie jem tylko mniej i bez węglowodanów. Coś typu diety plaż południowych. Zobaczymy jak waga będzie spadać. Spróbuję wytrwać do końca marca o ile efekty będą. Apetyt już straciłam. Pomogły zabiegi reiki. Jem 3 x dziennie i nie podjadam.

Dziś dzień ma być przyjemny. Będzie trochę czytania, muzyki, telewizji ale History lub Wild, a nie imprezy. Będą moje codzienne zajęcia typu Reiki, medytacje.

Od kilku dni pszenica wysypywana dla ptaków nie jest wyjadana. Nie wiem co się dzieje. Może pojawił się jakiś drapieżnik i ptaki się boją zjadać z ziemi. Kotka od sąsiadki ma już kilka lat i bywa u mnie od dłuższego czasu. Niby poluje, ale ptaki i tak jadły. Gdzie teraz ptaki jedzą i co pojęcia nie mam. Oby przetrwały...

Sebastian dojechał szczęśliwie, ale bez przeszkód się nie obyło. Brakło biletów na intersity i trzeba było jechać inną trasą. Przyjedzie wiosną.

Nie miałam ambicji na wyczynową jazdę na koniu, ale nie wiedziałam że są takie imprezy jak rajdy konne. To by było coś wspaniałego. W Korbielowie są organizowane i to by było realne. Chodzi o dojazd. Mogą w nich brać udział osoby ważące do 80 kg. To chyba realna waga dla mnie. Takie 75 np. Na razie nie śmiem nawet marzyć, bo trzeba by jeździć dobrze...

Wczoraj był troszeczkę dłuższy spacer. Miał być jeszcze dłuższy, ale w pewnym momencie Mikuś się zatrzymał i intensywnie patrzył w las. Nie bardzo chciał iść. Wolałam zawrócić, bo dzika spotkać nie chcę. Gdy już wracaliśmy widzieliśmy po drodze dorodną sarnę.

30 grudnia 2024 , Komentarze (33)

No i już wszystko wiem jeśli chodzi o konie. W szkółce do której chcę jechać są konie drobniejsze i nie mogę ważyć więcej niż 80 kg. Muszę szybko schudnąć, żeby na konia wsiąść. Hipoterapia tak samo. Teraz mogą mi zaproponować naukę czyszczenia konia, siodłania itp. Toby mi pasowało. Nauczyłabym  się tego co ważne i miałabym kontakt z koniem. Cena to tylko 60 zł za pól godziny. Może już w styczniu pojadę.

No i znalazł się ważny powód by schudnąć i utrzymać wagę. Uroda do mnie nie trafia. Zdrowie na razie nienajgorsze. Trzymać wagę i chudnąć dla idei, bo tak trzeba to było za mało. Teraz są konie. To powinien być bodziec odpowiedni, motywacja. Teraz ważę niecałe 88 kg i już bardzo uważam na to co i ile jem. Zeszłam do 900 kalorii. Jeszcze sylwester przede mną i coś tam zjem, ale na pewno już mało. Może wiosną uda się na konia usiąść. :) Ważne będzie wyplenienie lenistwa. Chodzi o to, żeby przygotowywać odpowiednie posiłki. Jeśli tego nie zrobię istnieje ryzyko, że chwycę się za pieczywo.

Tym razem pobyt Sebastiana mnie nie zmęczył. Nie upił się i nie mówił za dużo. Gdy mnie bodźce typu telewizji lub rozmowy zmęczyły, zakładałam słuchawki i zamykała się w swoim świecie. Krzysiek się za bardzo nie wykłócał i miał słuchacza. Mnie dał spokój. Odpoczęłam. SZkoda mi, że S jedzie. Odetchnę gdy dojedzie szczęśliwie.

Ostatnio wpadło mi do głowy, żeby nauczyć się jeździć na rolkach lub wrotkach.. Kiedyś marzyłam o łyżwach i jeździłam trochę po ubitym śniegu. Bardzo mi sie to podobało. POnoć w moim wieku nauka jest realna. Sebastian uważa, że zwariowałam, a ja nawet oglądam już rolki rekracyjne. Stać mnie na nie. Potrzebna by była pomoc Krzyśka i nie wiem co on na to. Oglądałam też rowery treekingowe, bo jeździć po ulicach nie chcę ale po lesie toby mogło być przyjemne. Na rower mnie teraz nie stać. Krzysiek idzie na emeryturę moze humor będzie miał lepszy i moze na coś nabierze ochoty. 

Wczoraj był szybki dłuższy spacer. Opaska pokazała około 5000 kroków i ponad 3 km. Sporo ponad 3. Wróciłam spocona, ale nie byłam zmęczona. Niestety kręgosłup czułam. Puls był 93 i to jest sukces, bo kiedyś po przejściu kilometra był prawie 150. Trasa niefajna. Kilka dużych szczekających psów, sporo ludzi, ulica, domy, samochody. Mieliśmy iść do parku i dobrze, że nie poszłam, bo tam pewnie tłum. Pogoda fajna- słonecznie i ciepło.

29 grudnia 2024 , Komentarze (16)

Wczoraj poczytałam trochę o koniach no i jest problem z moją otyłością. Okazuje się, że im koń cięższy to i wyższy. Ja muszę mieć konia ciężkiego ze względu na wagę, ale na wysokiego prawdopodobnie nie wsiądę ze względu na wzrost. Myślałam o hucule, ale on jest lekki i musiałabym ważyć około 60 kg. Konik polski też niski zniesie około 80 kg, ale ja mam teraz ponad 88 bez ubrania. W szkólce do której sie wybieram niby dobierają konie do wzrostu, ale o wadze nic nie wiem. Nie wiem jakie konie mają. Można by na początek pomyśleć o hipoterapii. Nie musiałabym wsiadać na konia i męczyć go. Można obcować z koniem, dotykać go. Może do czasu zrzucenia wagi to by mi wystarczyło. Konie do hipoterapii są wyjątkowo spokojne i cierpliwe. Ja się koni bardzo boję. Moze ta droga jest dla mnie najlepsza na ten moment.

Krzysiek znalazł na słupie ofertę zabawy karnawałowej na sali. Zabawa bardzo tania. Podejrzanie tania. No i po co ja bym miała iść. Nie jem i nie tańczę. No i zabawa gdzieś na sali podrzędnej kategorii. Niby nie jestem młodą atrakcyjną laską, która jest narażona na awanse pijanych wielbicieli, ale i tak bym nie poszła.

Sebastian zrobił co mam zrobić. Jutro jedzie. Kiedy przyjedzie nie wiem. Wiosną. Na święta nie chce, bo wybiera się na ryby. Sezon zaczyna się od IV. Może w marcu. ZAleży kiedy będzie pomalowany pokój po Adrianie. Ma przenieść meble od mamy i powiesić pólki.

Wczoraj na spacerze z Mikusiem był ze mną Sebastian. Krzysiek nie dał rady, bo za późno wstaliśmy. Spacer był we mgle. Nową trasą wśród łąk. Zdziczałych łąk z chwastami po pas. Widok jak z bajki, a raczej horroru. ja szłam niepewnie. Z drugiej strony byłam zafascynowana tą tajemniczością. Bałam się, że w każdym momencie coś z tej mgły wyskoczy- dzik, pies. Widoczność była słaba. Cała ścieżka poryta przez dziki. Slady świeże. Sebastian odradza mi chodzenie tam z Krzyśkiem. Za bardzo niebezpiecznie. Dziki mogą być wszędzie.

Schudłam około 2 kg. Mam już wagę sprzed świąt. 

28 grudnia 2024 , Komentarze (12)

Wczorajszy dzień był udany. S zrobił co miał zrobić, a ja się dobrze bawiłam na koncercie. To w zasadzie była gala a nie koncert. Było łyżwiarstwo figurowe, taniec, tenorzy, Emma Kok itd. To była retransmisja. Na tego typu imprezę na żywo nie mam szans. Zwykły koncert tak znanego skrzypka kosztował by mnie kilka tysięcy razem z dojazdem i hotelami. Jeśli chodzi o ubrania na tego typu imprezach za granicą to podejrzałam. Stroje są różne. Kobiety były w garsonkach ale i golfach. Gdzie te czasy gdy na tego typu imprezach obowiązywały stroje wyjściowe. Krzysiek po południu się darł, ale załozyłam słuchawki i miałam to w nosie. Kolejny koncert tym razem na żywo 5 stycznia. Idę sama. Chyba już go nie będę namawiać na tego typu imprezy. Pokazuje humory, robi łaskę i nie wiedzę by był zadowolony. On by wolał disco polo albo Golców. S też by nie poszedł. On lubi dyskoteki w remizie i sylwestry na placu. Niby o gustach się nie dyskutuje, ale ja ich gusty uważam za prostackie... No niestety. To dobrze o mnie nie świadczy, że ich oceniam i że wybieram takich partnerów. Czyzbym była snobką?

Dziś Krzysiek idzie do pracy po południu. Ja nie wiem czy coś będę robić. S może umocuje lepiej wieszak w przedpokoju i naprawi dzwonek. Trzeba by iść na spacer. Dziś przed południem o ile Krzysiek się zgodzi przed pracą. Nie wiadomo ile pracy dziś Krzysiek będzie miał. Niby po świętach, ale jeszcze sylwester i handel moze być większy. 

Wczoraj Sebastian zajrzał do pieca, bo jest uszkodzony. Jest szansa, że do końca sezonu wytrzyma.

Dziś jedzenie już skromne. Będzie jajecznica. Będzie serek wiejski i sałatka z jajkami. Mało. Na wadze już trochę mniej... Tyję od węglowodanów. Muszę znaleźć sposób na siebie. Jeśli nie jem węglowodanów typu kasza, kluski, ziemniaki to bardzo się męczę psychicznie. Pieczywo mogę odstawić i słodycze też, ale reszty węglowodanów na dłuższą metę nie dam rady. Jest mi strasznie przykro i źle się czuję psychicznie. Węglowodany dają moi cudowny spokój psychiczny, błogość, której chyba nic nie zastąpi. Teraz chudnę łatwo na diecie typu karniwory lub plaż południowych. Szukam bezpiecznej dawki węglowodanów po której nie przytyję. Inna sprawa to łakomstwo. Nadal mam z tym problem. W święta węglowodanów nie jadłam, a obżerałam się bo było no i przytyłam. W piątek przed świętami zjadłam 25 dkg pasztetu swojskiego. Tyle samo kiełbasy i tyle samo szynki. Nie potrafię po plasterku. Nie da się nie przytyć. W sobotę wzięłam się za wędliny które kupił Krzysiek i znowu ponad pół kilo zjadłam na raz. Do tego sporo śledzi. Potrafię zjeść teraz ponad pół kilo mięsa na raz, a kiedyś byłam wegetarianką. Ja po prostu lubię się obeżreć po kokardę. Uwielbiam ten stan ostatnio. Powinnam popracować nad moimi emocjami, podświadomością. Mam mniej więcej plan, ale trzeba to dopracować no i muszę mieć spokój i czas, a teraz jest Sebastian...

Zmarł mój kolega. Miał 57 lat. Zmarł w osrodku opieki, bo nie miał nikogo bliskiego. Problemem było picie i narkotyki. Pamiętam go sprzed 20 lat. Był fajny, miły, wesoły, komunikatywny. Szkoda go. Wczoraj palilam swiece i będę to robić co tydzień. Wykupię msze wieczyste...

27 grudnia 2024 , Komentarze (20)

No i po świętach. Sebastian miał jechać, ale zostaje do poniedziałku. Dziś coś mi w domu zrobi. Na razie wyczyścił małą pilarkę i zmienił w niej łańcuch, naprawił szufladę, odkurzył mieszkanie przed Wigilią. Krzysiek też się starał. Nie kłócą się jak na razie. Dziś S może wytnie resztę sumaka. Jest jeszcze z 50 cm bardzo gruba część. Jest do wycięcia kawałek szklanki.

Krzysiek dziś jedzie na zakupy, ale już jedzenie ma być skromne. Trzeba nadbagaż zrzucić jak najprędzej. Dziś pierogi z kapustą i grzybami, bo Krzysiek na Wigilię kupił 1 kg, a mnie trzeba było 0,5. Ugotowałam pól paczki. Do tego będzie sałatka i jajecznica.

Wieczorem z Krzyśkiem jedziemy na koncert. To retransmisja, ale w sali teatralnej. Zawiezie nas sąsiad, a wrócimy taksówką.

Wczorajszy spacer był bardzo fajny. Poszedł z nami S. Na przechadzkę wybraliśmy tą ścieżkę, która mnie tak frapowała. Nie żałuję. Mamy nową trasę.  jest raczej bezpieczna, bo śladów po dzikach mało.:) Trasa ma około 2,5 km. Było prawie 4000 kroków. Nie zmęczyłam się prawie wcale i mogłam dalej chodzić. Było słonecznie, lekki mrozik.

26 grudnia 2024 , Komentarze (16)

Drugi dzień świąt i oby też był spokojny. Dziś w planach spacer. Może trochę dłuższy, bo pogoda piękna. Jutro już Sebastian miał jechać a jedzie w poniedziałek. My jedziemy wieczorem na koncert, retransmisję koncertu gwiazdkowego Andre Rieu.

Wczoraj wykupiłam sobie warsztat o intuicji. Nie jest zły. Na antologię pieniądze mam. Na odczyt z Kronik Akaszy też. Będzie jeszcze druga antologia i będzie koszt związany z akwarelami. Jeszcze farb nie sprawdziłam. Wszystko po kolei. Pieniądze będą tuż po 1 stycznia- wypłata. Co z końmi. W lutym też grubsze wydatki.

Wczoraj Aronek złapał i zamordował mysz. Mysz jedna lub więcej jeszcze jest. Sebastian dziś widział na zlewie.

Jeszcze jeden dzień i już mniej jedzenia. Dziś barszczyk z uszkami, sałatka i jajka z cebulą. Mniej niż normalnie. Waże stanowczo za dużo i faktycznie z końmi muszę poczekać, boby biedak cierpiał. Trzeba choć 6 kg zrzucić. Może w lutym się uda. W tym momencie mam problem z wyjściem z wanny i nawet z trudem się obracam w łóżku. Wstyd i tragedia. Miałam ważyć pod koniec roku 79 kg. Doszłam do tej wagi na początku września chyba. Sukces osiągnęłam  no i co? Teraz prawie 90.

25 grudnia 2024 , Komentarze (6)

Sebastian przyjechał i jest, a wszystko w domu stanęło na głowie. Mam mało czasu na swoje sprawy - reiki, jogę, medytacje itp. Dziś bym chciała zrobić reiki Krzyśkowi na tego guza co ma już ponad 20 lat. Guz urósł przez ten czas, a teraz się bardzo zmniejszył po zabiegach. Nie wiem co to jest, bo u lekarza nie był. Teraz mu robię zabiegi co drugi dzień średnio. Już zrobiłam z 40 albo i więcej. Reiki jest skuteczne, ale często trzeba więcej zabiegów i nie każdy chce inwestować. Jeden zabieg to 30 zł. Tym bardziej, że gwarancji nie ma, bo ludzie mają różne blokady i muszą je przepracować. Megusi guz listwy mlecznej został skasowany po 5 zabiegach. Suzi się tylko bardzo zmniejszył. Różnie więc to bywa. Ja jednak Reiki ufam. Chyba bardziej niż medycynie konwencjonalnej. Tej ufam gdy trzeba ratować życie, bo działa szybko. Zwykle jednak od lekarzy trzymam się z daleka. Leków staram się unikać. No i Reiki jest wygodniejsze. Nie trzeba biegać po badaniach, specjalistach, czekać w kolejkach. To dla mnie ważne.

Moja mama była bioterapeutką. Efekty miała. Pomagała w zajściu w ciążę, gronkowcu, porażeniu dziecięcym. Ona robiła zwykle zabiegi u siebie w domu. Nie lubiła robić na odległość. Ja też zdolności do bioterapii mam. Jeszcze zanim zrobiłam kursy reiki wywoływałam koleżankom miesiączki. Dobrze mi też szło z kasowaniem/ otwieraniem /wrzodów. Nie wiem czy moje zabiegi by pomogły zajść w ciążę. Nie mam tej praktyki. Może kiedyś spróbuję. :) Wtedy gdy moja mama praktykowała bioterapeuci przyjmowali w kościołach. Teraz to grzech. 

Kupiłam książkę o Kronikach Akaszy. Mam też już modlitwę i instrukcję wejścia. Już bym chciała spróbować, ale nie mogę, bo w domu nie ma spokoju i piłam alkohol. Nie wolno pić minimum 24 godziny przed próbą wejścia. Bardzo jestem techniki ciekawa. Ja niby kontakt z przewodnikami mam. Z aniołami też pracowałam. Nie zawsze jednak tym podpowiedziom ufam. Tak jak nie zawsze ufam swojej intuicji. To pewnie błąd i trzeba by to przepracować.

Dziś jeśli pogoda pozwoli chciałabym iść z Mikusiem na dłuzszy spacer. Jest nowa ścieżka do spenetrowania, ale ona jest na uboczu i nie wiem gdzie prowadzi. Moze wyciągniemy Sebastiana tobym się poczuła pewniej. To okolica gdzie bywają dziki.

Krzysiek kupił kapsułki do prania Persil. Było ich o wiele mniej niż tych tańszych, a są o wiele droższe. Wcale lepiej nie piorą.

24 grudnia 2024 , Komentarze (10)

Wszystkiego dobrego na święta.
Wigilia. Kolację chcę przygotować wcześniej. Trzeba będzie gotować na maszynce, a ja mam 2 płytkową i na piecu w pokoju dziennym. Ja mam z płytą do gotowania. Będzie tyle samo potraw co zawsze. Tak gotowała juz moja prababcia. To tradycja u mnie w domu. Doszła kutia dla Krzyśka.

- zupa grzybowa z makaronem

- kapusta ze śmietaną i grzybami

- kapusta duszona z grzybami

- ryba

- grzyby w śmietanie

- pierogi

- kompot z suszu

Babcia robiła swojskie łazanki i swojskie pierogi. Ja kupuję. Babcia robiła karpia. Ja smażę kotlety. W zeszłym roku były płaty ryby do obtoczenia w panierce, ale się trafiły z ościami, a miały być filety. W tym roku mam kotlety. Babcia robiła kompot z naszych suszonych śliwek. Ja kupuję susz. Mama gotowała to samo. Ja jeszcze na stół daję śledzie, jabłka i pomarańcze, kutię, ciasto. Potraw jest 12. Każdy je po trochu, żeby się nie przejeść.

Na święta bywał u nas piernik i makowiec. Babcia piekła kruche ciastka z grubym cukrem na choinkę. Ja piekłam pierniczki. W tym roku nie ma. Mama robiła bigos. U mnie będzie na Sylwestra. Mama robiła karpia w galarecie. Ja nie robię. Bywał barszczyk z fasolą lub uszkami. U mnie w tym roku będzie barszcz w drugi dzień świąt. Mama robiła sałatkę i ja zrobię, ale na drugi dzień świąt. Kiedyś się u mnie jadało więcej i nikt nie przejmował się wagą.

Znalazłam psychologa pomagającego w nurcie terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach. Terapia jest tania i online. Jest szansa, że wystarczy około 8 sesji. Mam dość swojej otyłości. Coś musi pomóc, bo przecież rozwodu nie wezmę. Wtedy by nie było jedzenia tobym była szczupła. Takie mam nerwy na jedzenie, że mam ochotę wszystkie przepisy i książki z przepisami spalić. To zła droga. Do odchudzania konieczny jest spokój i akceptacja, miłość do swojego ciała. Ten webinar w którym wzięłam udział dał mi dużo wiedzy. Mam sporo emocji i spraw do odpuszczenia. Wykupiłabym kurs, ale on bazuje na EFT a mnie to za dobrze nie idzie. Uważam, że kurs warto wykupić. Babeczka jest lekarzem i naturoterapeutką. Pokończyła masę kursów w tym reiki i totalną biologię. Oferuje więcej kursów i z pewnością coś u niej zrobię. Ufam jej i dobrze tłumaczy. Stronę już zaznaczyłam.

Czarnusia kochała Mruczka i trzymała się blisko niego. Zwykle się do niego tuliła, a on ja lizał. Odkąd Mruczuś odszedł Czarnusia stopniowo zblizyła się do mnie. Teraz leży w pobliżu albo opiera łapeczki na moim brzuchu. Koteczka jest cudowna...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.