Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1565635
Komentarzy: 55868
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 22 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 86.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 grudnia 2024 , Komentarze (12)

Dziś trzeba odkurzyć i umyć podłogi. W sieniach od podwórka też. Chcę upiec sernik i podgotować kapustę. Moze już zrobię kutię, ale ja robię z gotowej masy i z pęczakiem. Z reszty masy zrobię Krzyśkowi kluski z makiem na pierwszy dzień świąt. Tym razem sernik będzie na słodziku, ale bez spodu i polewy z jabłkami.

Wczoraj połozyłam nowe spanko kocie koło pieca i już do niego zarazy nasikały. Mam jeszcze dwa i te są ok, ale leżą wysoko.

Znalazłam w szafie jeszcze dwa worki z ubraniami. Nie zaglądałam tak do końca, ale na wierzchu są ciuchy w których można chodzić. Nic nie wyrzuciłam. Szafa duża. Nic już nie mogę kupować poza podkoszulkami i bielizną, skarpetkami. Znalazłam moją ukochaną kurtkę zimową. Ma około 35 lat i jest w idealnym stanie. Jest sportowa, dłuzsza z kapturem i futerkiem. Przymierzyłam i jest prawie dobra. Zapinam się. To kurtka na większe mrozy. Będę w niej chodzić na spacery. 

Dziś ma przyjechać Sebastian. Chce przywieźć grzyby mrożone i suszone, dziczyznę i wódkę pigwową. On nie lubi czystej i nie chce takiej pić. Krzyśkowi się smakowej szukać nie chce i się złości. On czystą lubi.


Wigilia tuż tuż 

przepis na barszcz z uszkami

jeszcze czeka

choinka w bieli

na wigilijnym stole

samotny talerz


Wigilia trwa

przy stole ze mną mama

i puste miejsca

Koleżanka przesłała mi zdjęcia o których zapomniałam. Tak wyglądałam w wieku około 17-20 lat... Miło powspominać. Pamietam, ze wtedy nie byłam zadowolona ani z tych zdjęć ani ze swojego wyglądu. Teraz uważam, że byłam dość ładna... Powodzenie zawsze miałam, ale nie potrafiłam urody wykorzystać. Raz koleżanka umówiła mnie z fotografem, który szukał fotomodelki. Ona była modelką. Poszłam, ale zwiałam i tylko narobiłam jej wstydu... Moje powiększone zdjęcia z pierwszego ślubu przez dłuższy czas wisiały w witrynie fotografa na ulicy. A ja nadal uważałam, że nie jestem fotogeniczna i unikałam robienia sobie zdjęć. Byłam zgrabna choć niewysoka. Moje wymiary to 92/62/92 około. Musiałam na wagę uważać. Łatwo tyłam. Moim kompleksem był biust, bo szybko stracił urodę. Nie nosiłam biustonosza, a biust był duzy. Już w wieku 15 lat ładny nie był. Drugi kompleks to były nogi. Uważałam, że są krzywe. Do 16 roku życia od jakiejś 5 klasy nigdy nie załozyłam spódnicy ani sukienki. To mi przeszło. Już w wieku 21 lat nosiłam mini.

Kolejne zdjęcia to ja po 40 stce, później po 50 tce. Teraz wyglądam mniej więcej tak, ale tylko wtedy gdy fryzjer mi wymodeluje włosy, zrobię bardzo lekki makijaż i ładną minę :) Chyba nie jest tak źle ze mną. No gdyby nie otyłość...:(

Wczoraj miałam webinar związany ze zrzucaniem wagi. Myślałam o środkach na ograniczenie apetytu, ale chyba poszukam jeszcze innych rozwiązań. Teraz ważę około 88 kg. Znowu przytyłam. Zjadłam już prawie wszystko co było kupione na święta. Nie ma już wędlin dla mnie. Zupełnie straciłam kontrolę. Jestem sponsorką w jedzenioholikach, ale nie mogę teraz nikogo prowadzić skoro sama sobie nie radzę. WSzystko u mnie pomaga ale na chwilę. Poddać się nie mogę...

Kupiłam książkę o Kronikach Akaszy

Za kilka dni zacznę nowe afirmacje Ja Agata straciłam ochote  do jedzenia i podjadania. Jem bardzo mało 3 razy dziennie.

22 grudnia 2024 , Komentarze (10)

Dziś niedziela, ale nie będzie leniwa. Ja mam do zmiany pościel w pokoju dziennym, bo niby zmieniona kilka dni temu, ale Sebastian musi mieć świeżą. Krzysiek ubierze choinkę. Trzeba przygotować szopkę. Wczoraj wytarłam wszystkie kurze. Trzeba zrobić stroik w kuchni, zmienić obrus.

W styczniu mam spotkanie ze znajomą specjalistka od Kronik Akaszy. Wczoraj znalazłam przez przypadek kontakt do kobiety zajmującej się Hipnozą Regresyjną i Totalną Biologią. Sesje robi online i niedrogie. Moze wreszcie coś z moją otyłością ruszy. Jak nie można dietą i samokontrolą wagi utrzymać to trzeba innymi metodami. Afirmacje dają mi wytrwałość. Reiki, wizualizacje i diety spadek wagi. Teraz tylko jest potrzebne coś co pozwoli wagę utrzymać. Tu trzeba popracować intensywnie z podświadomoscią. Mogą być jakieś kody, a nawet traumy rodowe. Kursu totalnej biologii nie mam. Mam książki, ale zero praktyki. Hipnozę regresyjną miałam w szkole, ale praktyki nie mam. Czemu więc nie poprosić o pomoc i nie załatwić tego szybciej u terapeuty, który praktykę ma?

Wczoraj pogoda była ładna. Rano wyszliśmy z Mikusiem. Gdy wychodzimy nie brudzi w domu. Tylko czemu nie sygnalizuje? Pikuś dawał znać, że chce wyjść i załatwiał się bez problemu na podwórku w jednym miejscu.

Później była praca. Nie tak mało jednak, a nie chciało mi się jak diabli myć tych mebli.

Już po przesileniu. W tym roku Yule było wczoraj...

Dziś haiku :)

zapach sernika

wspomnienie gwiazdki z babcią

wciąż świeże


stroik na stole

opłatek w twoich dłoniach 

budzi wspomnienia


światełko w szopce

wspomnienie gwiazdki z dziadkiem

jeszcze żywe

zapach piernika

kolację wigilijną

czas zacząć


światło świec

opłatek w rękach mamy

otwiera serca


zapach jodły

kolacja wigilijna

czeka

Bóg się rodzi

kolęda grzmi pod niebo

ciemna noc

stajenka

Jezusek na sianku

błogosławi


gwiazda za gwiazdą

niebo rozświetlone

kolędnicy

21 grudnia 2024 , Komentarze (20)

Jeszcze trochę sprzątania jest, ale resztki. Nie wyrobiłam się, bo wczoraj był brat Krzyśka. W poniedziałek będzie mycie podłóg i koniec. Dziś Krzysiek idzie do pracy i moze być tej pracy więcej, bo i choinki i ozdoby, jemioła. 

Ja już nie tyję. Ważę około 86 kg. Nie odchudzam się, ale uważam na ilość jedzenia. PO Nowym Roku już na pewno dieta. Teraz robię afirmacje i Reiki na zmniejszenie apetytu i odchudzanie. Jestem dobrej myśli. Jest szansa na nadwagę, ale co dalej. Już kilka lat waga na stałe nie spada. WAha się między 79, a 86. 79 jeszcze ujdzie, bo to nadwaga, ale 86? To już problem, mniejsza sprawność i lekkie problemy z wychodzeniem z wanny np. Dziś będzie zupa ze śledziem i jajkami.

Sebastian chce przywieźć mięso w tym szynkę z sarny. Krzysiek się złości. To ponoć bardzo dobre i drogie mięso. Ja się waham. Nigdy tego nie jadłam, a jest ponoć bardzo zdrowe. Moze to jedyna okazja by spróbować...Ma też mięso z dzika. Krzysiek się obraził.

Na zajęcia jogi zarobiłam, ale teraz się waham. Nie wiem jaka to joga. Może być dynamiczna i mogę nie dać rady tak szybko pozycji zmieniać. Ja nie lubię jogi dynamicznej tylko hatha jogę, jogę kręgosłupa, yin jogę. Chyba zrezygnuję. To niby tylko 120 zł ale i tak szkoda. 

Mikuś mi regularnie obsikuje doniczki z krokusami. Oby coś z nich było...

Codziennie wychodzimy na spacery z Mikusiem i prawie codziennie są awantury. Krzysiek chce spacerować inną trasą, a ja inną. Ja wybieram 30 m ulicy i później już droga prawie nieuczęszczana z drzewami i łąkami. Po drodze tylko jeden dom. Dalej las. Krzysiek chce do lasu jak więcej czasu, a jak mniej to tylko do wejścia do lasu. Trasa to około 200 m ulicy, domy, ludzie i psy. Ja nie zamierzam się stroić, a w rozciągniętym dresie i z mężem w potarganych spodniach ludziom się pchać w oczy nie chcę. POza tym denerwują mnie samochody.

***

Już gwiazda świeci i mruga

chwytam w dłonie jej blask

zapalam świece

i do stołu proszę

jeszcze opłatek

i otulona zapachem lasu

już spoglądam

w wyblakłe oczy babci

ile to już Wigilii razem

pamiętam te pierwsze

gdy jako dziecko śniłam o aniołku

i te ostanie gdy miejsca przy stole coraz więcej

i tą gdy dziadek

przygotował szopkę

Jezuska w niej i światełko

sięgające duszy

ile jeszcze Wigilii razem

ile wspomnień

drgnień serca


20 grudnia 2024 , Komentarze (6)

Dziś przedostatnie zakupy. Krzysiek ma wolne to załatwi...

Dziś też trzeba kupić warzywa i to na 3 tygodnie, bo moi dostawcy przyjadą dopiero 10 I. Trzeba kupić zapas pszenicy, bo ptaki muszą jeść. Zamówiłam też wyroby wiejskie - szynkę, pasztet i kiełbasę.

Dziś przyjedzie znajoma z zakupami. Będzie oranżada dla Krzyśka, dla mnie cole O, 2 wina i piwo dla Sebastiana.

Kupiłam dwa kalendarze ścienne charytatywne, bo nie mogłam się zdecydować. Jeden z kotami i drugi od Benkowa. Tam są różne uratowane zwierzęta.

Od 7 I do 11 mają trwać zajęcia Jogi żywiołów codziennie rano pół godziny. Te 5 dni kosztuje 120 zł i bardzo bym chciała wziąć udział, ale muszę na to najpierw zarobić. W styczniu  mam opłatę za kurs akwareli, antologię, taksówki na koncert, sesję Kronik Akaszy. Trochę już na to wszystko mam. Teraz doszła joga. Zelaznej kasy nie ruszę... A co z końmi?

Pod koniec lutego mam warsztaty/ 2 dni/malarstwa wstążkowego. 28 II jest jeszcze balet Jezioro łabędzie. Bilety dość drogie i szybko ich ubywa. Krzysiek iść nie chce. Ja bym chętnie poszła. Pomyślę :)

Wczoraj była piękna, wiosenna pogoda. Spacer był nieco dłuższy. Natknęłam się na obalone drzewo tak grube, że mężczyzna by go nie objął i piękne, duże huby. Zwróciłam też uwagę na nową ścieżkę. Muszę tam jeszcze pójść z aparatem. Chcę też sprawdzić gdzie ta ścieżka prowadzi :)

***

dziś Wigilia

śnieg prószy od rana

gwiazdki tańczą wirują

zwieszają się z rzęs

jak firanki

jak wtedy

gdy Wigilię spędziłam u mamy

jeszcze na wsi

była wtedy taka młoda

pełna życia

szczęście się do niej uśmiechało

z każdego kąta izby

i tryskało kaskadami wokół

piec czarodziej szeptał od rana

tata znosił drewniane szczapy

później ubrał choinkę

górską jodłę szybującą pod sufit

a mama uprawiała czary w kuchni

była zupa grzybowa karp

z radością lepiłyśmy pierogi

chyba kopę

zapach piernika pieścił nos

korzenno-miodowym aromatem

ileż to już lat minęło

ile chwil dni Wigilii

pozostały wspomnienia

i puste miejsca przy stole


19 grudnia 2024 , Komentarze (19)

Dziś Krzysiek po południu będzie w domu to pewnie coś się ogarnie. Ja już chyba pokój dzienny.

Kajtuś ma nowe saszetki gastro. Musi takie jeść, bo ma delikatny układ trawienny. Miał bóle. Teraz są tylko biegunki 2 razy dziennie. Kupiłam dobre, drogie saszetki i ich nie chciał jeść. Zjadł Mikuś. Teraz kupiłam tanie też gastro i zajada się nimi. Aż na 2 łapkach staje gdy się je otwiera. Je jeszcze suche gastro, ale też niestety podjada reszcie kotow Smile. No niech już te biegunki będą byle go nie bolało. My cierpliwie sprzątamy. Myślałam o pieluchach, ale to chyba tylko pomaga na sikanie. No i nie chcę go dręczyć.

Jak pięknie Czarnusia sygnalizuje, że chce jeść. :) Ona je tylko mokrą karmę. Przychodzi do mnie, a gdy jest obok to podnosi się na łapki i staje mi na ręce.:) Zastąpiła Mruczusia. On też sygnalizował, a kilkanaście lat temu sygnalizowała Czarna. Ona stawała obok kanapy na podłodze i wyciągała do mnie łapkę na całą długość. Mruczuś siadał na ramieniu i ocierał się pyszczkiem o mój policzek.

Mruczuś nie żyje już póltora tygodnia i dopiero teraz zmieniłam baterię w zegarku- budziku, moim budziku. Zatrzymał się w chwili jego odejścia 22:55. Ja tak mam z zegarkami. Gdy coś bardzo złego się ma stać to mi się zatrzymują. Mam tak od lat. Ktoś z góry daje mi znać, że jest obok, wspiera...

Od kilku dni oglądam filmy. Pierwszy to Ludzie gór. Niestety obejrzałam tylko 3 ostatnie odcinki. Wszystkich jest 16, ale pozostałe są niedostępne. Bardzo tego żałuję. Film jest o ludziach żyjących poza cywilizacją. Mężczyźni są twardzi - polują, łowią ryby. Zabite zwierzęta oprawiają. Takie same są kobiety. Pracują z partnerami. Czasem ciężko. Prowadzą skutery śnieżne, zakładają pułapki. Z tego żyją, a zabity jeleń czy łoś ma wyżywić myśliwego i rodzinę czy psy. Film był dla mnie trudny, bo mi zwierząt żal. Zginął cudny jeleń i kojot, bóbr. Sebastian jest do nich podobny. Też zabije rybę, kurę, świnię, królika. POmaga w polowaniach. Sam by chciał polować. Wyrzutów sumienia  nie ma. Film dał mi do myślenia. Każdy dzień tych ludzi to walka o przetrwanie. Muszą sobie radzić. Trzeba zbudować tratwę, pociąć drewno, zamontować piec itp. Zycie jest trudne, ale ciekawe. Chyba jednak bym wolała mieć za partnera takiego mężczyznę niż dyrektora firmy w willi z basenem. Wolę koszule flanelowe i dresy od garniturów. Mnie też łatwiej przychodzi ciąć drewno czy nosić węgiel niż malować paznokcie. Lepiej się czuję w rozciągniętym dresie niż w szpilkach. Tylko zwierząt żal. 

Kolejny film to Osiem gór. Tu miałam do wyboru książkę lub film, ale na razie zdecydowałam się na film. Chodziło o cudne krajobrazy, które chciałam zobaczyć.

Wczoraj do południa była piękna pogoda. Krzysiek zgodził się wyjść przed pracą z Mikusiem. Piesek był bardzo zadowolony mimo, że spacer był krótki.

Idę na koncert w styczniu. Sama. Trzeba lepsze ciuchy, bo to koncert w sali teatralnej, a nie retransmisja. Bilet kupiłam. To koncert charytatywny dla dobra zwierząt głownie bezdomnych.

***

pamiętasz

pierwsza wieczerzę razem

gdy dłoń w dłoni

szliśmy do stołu

i te święta pachnące sernikiem i jodełką

i srebrną gwiazdę na czubku

nieco przechyloną

i łańcuch z bibułki

kolorowy i delikatny

jak to co nas łączy

pamiętasz tą magię

barszcz z uszkami

wyczarowany przez moja mamę

i wzruszenie twojej

a tego kota w śniegu przy drodze

który płakał za domem

i jego czułość

gdy odtajał przy kominku

w tamtym roku samotny wędrowiec

miał cztery łapy

pamiętasz jego miłość i naszą

pamiętasz


Na razie słucham...Chcę się w klimat świąteczny wprowadzić i udaje się :)

18 grudnia 2024 , Komentarze (32)

Dziś bym chciała posprzątać w przedpokoju, wszystkie drzwi umyć i może drewno w łazience. Krzysiek nic nie pomoże, bo pracuje po południu.

Coś w tym roku świąt nie czuję...

Nie wiem czy mi się uda ale od 1 stycznia myślę by zacząć malować. To będą chyba akwarele. Trzeba by już przejrzeć farby i papiery, pędzle. Może trzeba będzie coś dokupić. Mam kilka wzorów. Nawet więcej niż kilka, które mnie kuszą. Trochę pejzaży, trochę zwierząt, ptaków. Zobaczymy czy do tego czasu sie wyrobię ze sprzątaniem u mamy. Nawet jeśli nie to chyba i tak zrobię przerwę i będę malować. Akwarelka powstaje szybko w godzinę, dwie góra. Bardzo chcę znaleźć sobie czas. Jeszcze niedawno żyłam tylko porządkami i cięciem drewna, plewieniem. Doszły wiersze, a teraz czas na malowanie. Sprzątanie było celem i to miałam w głowie. Teraz sprzątanie ma być tylko przerywnikiem. 

Od trzech miesięcy biorę maślan sodu w sporej dawce i jak na razie zaparcia mam gorsze niż miałam. Teraz nie pomagają nawet 2 dulcobiosy, senes i 2 czopki glicerynowe. U Krzyśka też poprawy nie zauważyłam. Jak bywał nieraz w toalecie dwa razy bywa i trzy. Kupiłam ostatnio duże opakowanie i jest jeszcze sporo tabletek. Chyba je skończymy i dam sobie spokój. Kolejnego już nie kupię. Brałam też tabletki polecane przez ajurwedę i też nic nie dały. Po babce płesznik zaparcia były gorsze mimo dużej ilości płynów. Zaparcia mam od 45 lat i bez specjalnych środków do toalety nie idę. Gdy byłam młoda próbowałam to przeczekać. Nie byłam w toalecie chyba z 10 dni. Próbowałam kiszonek, śliwek i nic. Kiedyś pomagałą mi kawa i papieros rano. No ale przecież palić nie zacznę. Próbowałam uzdrawiania pranicznego, ale straciłam cierpliwość. W trakcie zabiegu było tylko jakieś bulgotanie w brzuchu i nic poza tym.

Dostałam znowu zaproszenie do przesłania wierszy do antologii. Antologia wyjdzie w marcu. Ma być zamieszczone 10 wierszy o miłości. Lubię tą tematykę. Już dawno nic nie wydałam. W zeszłym roku był tomik, a w tym nic. Może antologia to dobry pomysł?

***

czas biegnie gna

jeszcze jeden dzień

i jeszcze jeden

i Wigilia

samotna

tylko ty i ja

mojego syna zabrakło

odszedł na zawsze do krainy bez powrotu

wcześnie za wcześnie

tak to jest gdy kieliszek

ubarwia bardziej niż życie

on tak czekał na święta

lubił gorączkę przygotowań

zakupy

cenił bliskość przy stole

misterium

czar prezentów

ostatnio podarował mi różaniec i biblię

przeczytam z niej fragment przed wieczerzą

wspomnę



Zerknij i podpisz proszę. To ważne  https://fundacjakubusiapuchatk...

17 grudnia 2024 , Komentarze (27)

Mam pomysł na święta i myślę, że nie przytyję. Nie odpocznę w święta i będę gotować codziennie po trochu. Nic prawie nie kupię gotowego, żeby mnie nie skusiło. Problemem moze być wyjazd do brata Krzyśka. Coś mówił, że po nas przyjedzie.

Bardzo mi się podobają piękne paznokcie/krótkie/. Niestety nie mam cierpliwości do pielęgnacji i piłowania. Malowanie co dwa, trzy dni też mnie irytuje. Może teraz gdy pokończę prace fizyczne o nie trochę zadbam. Nauczyłam się plewić w rękawiczkach, ale nic innego w nich robić nie potrafię. Paznokcie rosną mi błyskawicznie. Trzeba by je skracać co dwa tygodnie góra. Hybryd nikt w pobliżu nie robi, a jeździć do miasta co dwa tygodnie nie mam zamiaru. To ja już wolę byc zaniedbaną wieśniaczką rodem z ubiegłego wieku.

Miałam nie kupować ciuchów, a brakuje mi swetrów. Te co mam są albo z dekoltami albo ażurowe. Niby mam trzy narzutki- kamizelki, ale ażurowe rękawy mi przeszkadzają, bo mi zimno rano. Zima dopiero idzie. W domu rano 16 stopni. Przydałby się choć jeden sweter. Taki grubszy. No nie wiem. Tu nie chodzi o pieniadze, a konsumpcję.

Muszę przystopować z winem. W zeszłym tygodniu piłam aż 3 razy po poł butelki. Wino w zimie lubię, bo mi cieplej po nim. Przygotowałam nalewki. Jedna z bananów i druga z pomarańczy. Piję nalewki w formie drinka. Ja nalewki robię na wódce.

POwinnam dziś zadzwonić do canal+, bo nie wiem czy w moim pakiecie jest history Channel. Reklamują mi film dokumentalny Ludzie z gór i chciałabym go obejrzeć. To serial o ludziach z Ameryki żyjących z dala od cywilizacji. Chyba by mi sie spodobał. Cywilizacja mnie przytłacza. Miast nienawidzę. Zwłaszcza dużych z wieżowcami, betonozą ...

Dziś chcę posprzątać w kuchni. Są porządki, zmiana obrusu, umycie zlewu, mebli i dokładnie podłogi. PO myszach w szafkach nie posprzątałam, bo jeszcze są. Teraz ich łapać nie będę, bo zamarzną jak je wypuszczę na dworze. POczekam do wiosny i oby sie nie rozmnożyły. Już tak dużo ich nie ma.

***

gwiazdka za gwiazdką

śnieg prószy od zmroku

tańczy w świetle latarni igra z wiatrem

już przykrył pierzynką dachy

już pomógł pokłonić się gałęziom sosen

bezpański pies kluczy błądzi

siejąc tropy coraz ich więcej

zimno mu cierpi

czy znajdzie dom

ciepłą przystań

nim łapy skostnieją z zimna

nim oczy zamkną się na zawsze

i tylko biały kopczyk

zaznaczy pobliski trawnik

czy zapłaczesz

i wyróżnienie:)

16 grudnia 2024 , Komentarze (30)

Dziś trudny dzień, bo wyjazd. PO powrocie zajęcia w domu. Krzysiek może ogarnie łazienkę, a ja zmienię pościel. Chcę ogarnąć do końca sypialnie, ale nie wiem czy się uda. Swięta mnie średnio cieszą w tym roku. Prezenty już mam. Jeść nie będzie wolno. Tyle dobrego, że S przyjedzie. Ja nigdy do świąt nie podchodziłam jak do misterium religijnego. Niby chciałam jechać na pasterkę, ale Krzysiek nie chce. Twierdzi, że to przereklamowane. Ja nigdy nie byłam i pojechałabym najchętniej saniami z pochodniami, ale gdzie tu sanie, gdzie śnieg? Zawsze marzyłam o tym by przejechać się saniami. Dorożkami jeździłam nie raz, ale saniami nigdy. Wydawało mi się to takie romantyczne- śnieg, sanie, dzwoneczki, las. Gdy byłam na zimowisku miała być taka przejażdżka, ale w ostatniej chwili śnieg stopniał i podjechały dorożki. Kilkadziesiąt lat temu sąsiad miał konie i sanie i organizował kuligi dla dzieci z przedszkola i szkoły. Wstyd mi było jednak iść i poprosić. Teraz bym już poszła, ale nie ma do kogo i śniegu już nie ma.

Inną okazję, którą przegapiłam to nauka jazdy konnej. Strasznie chciałam się nauczyć. Jakieś 30 lat temu była w parku niedaleko szkółka. Ja pieniądze niby miałam, ale też czekałam, czekałam, aż zlikwidowali. Nie nauczyłam się też jeździć na nartach i już się nie nauczę. Podobnie z pływaniem. Pływam bardzo słabo i boję się głębokiej wody. Prawa jazdy też nie zrobiłam, a miałam okazję. Teraz za duży ruch na drogach i się boję. Studiów też nie mam. Całe życie z wszystkim zwlekałam i teraz tylko żal, że tyle wrażeń przegapiłam. Z jazdą konną niekoniecznie. Jest szkólka nie tak daleko i już tam dzwoniłam:) Przemyślę... Sąsiad mnie zawiezie jakby co. Koni się okropnie boję... Często miałam sny, że jeżdżę i teraz jeszcze mam. Wiem, że oznaczają co innego, ale uczucie było cudowne. Zwierzęta kocham. Kiedyś nawet chciałam mieć konia. No zobaczymy. Pani w szkólce pytała o sprawność. Powiedziałam o jodze i krótkich spacerach. Stwierdziła, ze ok. Obym się tylko odważyła. Na początek jest spacerek po lesie. Jak się spodoba to zaczyna się nauka. Nie wiem czy mi się uda wsiąść na konia... Nóg nie mam za mocnych i ciało ciężkie. To jeszcze jeden powód, żeby schudnąć i nie męczyć biednego konia. :)

Kupiłam poradnik dla początkujących o nauce jazdy konnej...:)

Kupiłam kotom nową mokrą karmę na próbę. Karma nie najdrozsza, bez zbożowa i nie ma po niej biegunek. Koty jedzą chętnie. No zobaczymy. Smilę lubiły, ale coś ostatnio na miskach zostaje. Zmieniłam im też żwirek. Moze niespodzianek na podłodze w ubikacji będzie mniej.  Teraz już jest mniej odkąd nie ma Onusi i Mruczusia.. Kuwet jest 6 a kotów 7  z tego 2 wypróżniają się tylko na podłogę w pokoju dziennym... Do kuwet ani myślą.

Wczoraj w nocy spadł śnieg, ale rano już częściowo stopniał. Spacer nie był już w zimowej scenerii takiej na sto procent zimowej. Był dłuższy niż normalnie, bo chciałam Mikusia zmęczyć i chyba się udało.:) Spacer był podczas lekkiej mzawki niecałe 2,5 km. Trasa częściowo ta co często plus dodatkowo nieuczęszczana w niedzielę droga wśród drzew. Później szeroka ścieżka po lesie i błocie:).  Spotkaliśmy tego wściekłego psa. Nie było gdzie uciec, a opiekunka z trudem go utrzymała, aż stawał na dwóch łapach tak się rwał. Pomógł facet, który  z nia był.

***

dotknęłam twojego spojrzenia

marzeniom wyrosły skrzydła

są jak ptaki

wzlatują wysoko ku słońcu

powiedz

czy potrafisz przytulić moje serce

czy szacunek dla ciebie coś znaczy

czy tkliwość jest ważna

a bliskość

a może cenisz niezależność

gardzisz kompromisami

wrogości nie wyczułam

na razie

może być ukryta głęboko pod maską

delikatności i taktu

tak bywa

powiedz

wiersz został wyróżniony...:)

15 grudnia 2024 , Komentarze (21)

POdejrzewam moje zwierzaki o wyrachowanie. Tylko Rozi leży mi na kolanach przez cały dzień inne zarazy gdy jest chłodno tulą się do mnie, a gdy ciepło każdy zajmuje się sobą w pobliżu ale nie przytulone. Nawet Mikuś ostatnio tylko w nocy cały czas jest przy mnie. Czuję się opuszczona:( Jest 7 kotów i pies. A może trzeba myśleć o jeszcze jednym stworzeniu? Brakuje mi Mruczusia. Ten trwał na ramieniu cały dzień prawie. Czy one mnie nie kochają? A może moja potrzeba czułości  i bliskości jest większa? Może brak czułości od mamy zaważył na całym moim życiu i łaknę jej teraz więcej niż inni? Sama mam potrzebę dawania miłości innym, ale inni takiej dawki miłości nie chcą. Gdy Mikusia całuję czasem warczy. Czyżbym była w jakiś sposób nienormalna? Czyzbym zagłaskiwała innych? Temat do przemyślenia...:)

A tu moja urocza koteczka Czarnusia. Koteczka była dzika. Teraz już nie jest. Lubi głaskanie, przymila sie i mruczy. Koteczka choć czarna jest śliczna, ma sporo wdzięku i ma mięciutkie futerko. Ponoć czarne koty nie mają powodzenia w schroniskach. Psy też i czemu? Onusia też miała ładny pyszczek i Morusek też był ładny, przymilny.

Inny temat to wiersze. Lubię tylko wiersze białe, haiku i tanka. Inne typu rymowane itp np sonety też jestem w stanie napisać bez trudu, ale ich nie lubię. Nawet ich nie czytam na portalach. Są dla mnie sztuczne, nienaturalne, staromodne. W warsztatach w których pisze się tego typu wiersze nie biorę udziału. Krzysiek twierdzi, że jestem mało ambitna. Ja uważam, że robię to co lubię i nie będę na siłe działać by przypodobać się innym.

Tu stary wiersz w rytmie walca :)

listopad pod koniec miękkim puchem sypnął

pobielił nim lasy jarzębinę przykrył

przysypał też ścieżki uwięził obcasy

twarz chłodem zmroził jak w zimowy czas


zmarznięte gołębie stroszą siwe piórka

pies tropy zostawia omija kałuże

spadające płatki wirują leciutko

zimowy obraz zagląda przez drzwi

ZAczynam dostrzegać pewne korzyści z mojego wieku. Ostatnio w ZUSie chcieli mnie skłonić do pobierania renty na konto. To mi nie jest na rękę i powiedziałam, ze jestem juz starsza i konta w banku nie mam. To samo z przesyłaniem rachunków na email. Orange i Tauron usiłowali mnie skłonić do opłat przez jakieś aplikacje. Powiedziałam, że mam słabą pamięć i mogę zapominać o opłatach. Dali mi spokój.:) Teraz to samo z wodociągami. Mam fakturę papierową i to mi pasuje, bo nic nie muszę wypełniać. Będzie papierowa dokąd się da. Nie mam też karty do konta i nie chcę mieć jak długo mi sie uda. Chcę płacić gotówką. Bywały już też takie wymówki, że nie potrafię posługiwać się komputerem. Niech myślą o mnie co chcą. Niech sobie to będzie manipulacja. Ważna moja wygoda:)

Od wtorku zmiana diety, bo nie radzę sobie z apetytem. Wczoraj zjadłam 2 konserwy rybne, bo mi smakowały. Niby są dozwolone, ale kalorie przekroczyłam. Teraz będą tylko twaróg, serek wiejski i jajka, tuńczyk. Z tego mi smakują tylko jajka, ale nie będzie mi sie chciało przyrządzać. Za twarogiem nie przepadam bez dodatkow. Serek wiejski tak sobie, a tuńczyka bez dodatków nie lubię. Tak dobrze mi szło odchudzanie, a teraz jakaś tragedia. Moze to jesień? Mam pewne plany i schudnąć muszę. Szybko...

Kupiłam 4 książki. Wszystko tanie, uzywane romansidła historyczne. Ponoć dobre... To cykl, 4 tomy. Moze by trzeba trochę romantyzmu wprowadzić w życie. Dawno powieści nie czytałam.

Zerknij proszę...   https://www.facebook.com/agata...

14 grudnia 2024 , Komentarze (46)

 Dziś jeśli się uda moze skończę porządkować mamy książki. Trzeba trochę przenieść i ustawić na regałach u babci. Zostanie biurko. W przyszłym tygodniu już nie mam czasu na książki. Trzeba już sprzątać na święta.

SWięta będą tradycyjne, ale skromne. Żadnej pokusy jedzeniowej dla mnie nie będzie ani bigosu, ani schabu pieczonego, ani wędzonego ani sałatki. Jak się przytyło, to się cierpi i niech mi nikt nie mówi, że trzeba się akceptować w pełni. Ja mojego tłuszczu nie akceptuję ani tej części mnie która nie zna umiaru w jedzeniu. Która szuka przyjemności w jedzeniu. Nie znoszę tej części mnie. Wigilia będzie tradycyjne, ale mało. Moi panowie będę mieli sporo jedzenia ale tego czego ja nie lubię. Ja nie potrafię zjeść plasterka schabu. Ja zjadam na raz 25 dkg, a później pól dużej miski sałatki. Możliwości mam nieograniczone i jem póki jest co. Przypominam pewne zwierzę, ale wyzywać się tu nie będę. Każdy wie o co chodzi. Nie jem już ze stresu. Jem, bo lubię, bo to przyjemność, łatwo dostępna. Z tym nie potrafię sobie poradzić. Na co dzień mam kontrolę bez problemu. Niestety święta i dni większych zakupów mnie gubią. Wtedy jedzenie jest łatwo dostępne. Kocham ziemniaki pieczone, ale trzeba je zrobić, a mnie się nie chce. Łatwiej zjeść pół paczki sera żóltego czy gulasz angielski czy paczkę berlinek.  Może być i świeży chleb ze smarowidłem tylko bez dodatków. Za to kilka kromek. Szybka przyjemność... Jestem teraz wściekła na siebie i znowu zmotywowana. Schudnę kilka kilo, ale to mało... Co dalej? Tak było z moją babcią, mamą taty. Była dietetyczką i wiedziała wszystko o odchudzaniu. Ważyła jednak grubo powyżej 100 kg. Miała operację usuwania tłuszczu z brzucha. Odchudzała się i chudła kilka kilo, ale gdy waga przestawała spadać, pojawiał się przestój, kupowała 20 ciastek tortowych i zjadała je. No i było po diecie.

Wczoraj była awantura z Krzyśkiem. Miał mi kupić krokiety, gulasz angielski i paprykarz. Nie dostałam nic. Sobie kupił 2 paczki ciastek/duże/ i czekoladę. Chętnie się podzielił, ale ja mu już sto razy mówiłam, że tego typu zakupów w domu nie chcę widzieć. Nienawidzę tej jego wrednej, słodkiej minki gdy mi podaje paczkę ciastek i jeszcze ma pretensje, że się nie cieszę. On mi przecież chciał sprawić przyjemność. To, że jestem otyła jest nieważne. To, że staram się dojść do normalnej wagi też nie. W uzależnienie od jedzenia nie wierzy i wyzywa mnie od najgorszych. Gdy byłam sama ważyłam w okolicach 60 kg i bez stresu kupowałam książki. W domu miałam ciepło od rana. Spalałam 4 tony węgla przez sezon, a teraz ma wystarczyć góra 1,5, bo musi być na żarcie i oszczędności. Zemścił się, że nie wyszedł z Mikusiem na spacer. Ja się zemszczę, że wszystko co słodkie znajdę w domu wyrzucę i koniec z ciastami nawet na święta. Chce żreć słodkie przy zaawansowanym stanie przedcukrzycowym to niech żre w kawiarni albo na ulicy. Tym razem słowa dotrzymam. Inna sprawa, że na ulicy też żre. Sąsiadka doniosła mojej mamie, ze miał na przystanku w obu rękach po dużym pączku i gryzł raz to raz to. Teraz kupuje po 2 bułki słodkie codziennie i do tego ciastka i czekolady. Niedobrze mi się robi jak o tym myślę.

Kajtek nie chce jeść droższych saszetek gastro. Może zechce tańsze? Kupiłam i czekam na nie... On jest wybredny jak Mikuś. Niby chudy nie jest, ale martwię si e o niego.

Paczki wysłane. Czeka jeszcze jedna, ale pudelka nie mam...

Na książki od Krzyśka nie chciałam czekać. Kupiłam ebooki :) i taniej/znacznie/ i obejdzie sie bez dyskusji, bo Krzysiek nie wie.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.