Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 233595
Komentarzy: 10788
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 18 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

17 lutego 2016 , Komentarze (11)

Kilka lat temu kosmetyczka powiedziała, że powinnam go używać raz na jakiś czas, wczesną wiosną. I przypomniałam sobie o tym niestety miesiąc temu. Miał pogrubić skórę, wyraźnie odmłodzić i coś tam jeszcze... moja twarz złuszczył, wysuszył i ściągnął strasznie:(, serum i krem z glico leży w koszu na śmieci, a ja na twarzy mam maskę nawilżającą - całe szczęście, że S. w pracy - to nie jest widok dla faceta.

poniedziałek: 20 km rower i spanie w saunie i spanie na fotelu masującym u fryzjera, krótko, ale jak przyjemnie(ziew)

wtorek: 20 km rower

W południe 10 minut orbitreka i zestaw na brzuch:

30 x spinanie brzucha na piłce, 20 x scyzoryki na piłce, 20x na każdą stronę skłony boczne z 9kg w ręku - powtórzone trzy razy

środa: 20 km rower, w południe 30 minut orbitreka

Trening siłowy nr 4:

1a. Wciskanie sztangielek na barki: 10x 7kg   10x 7kg    10x 7kg     10x 7kg     10x 7kg      

1b. Ściąganie drążka wyciągu górnego do klatki:  12x 25kg    12x 25g   12x 25kg  12x 25kg  12x 25kg 


2a. wyciskanie sztangi na ławce poziomej:  12x 20kg    12x 20kg    12x 20kg     10x 20kg  
2b. wznosy ramion bokiem w opadzie tułowia  10x 4kg     15x 2,5kg     15x 2,5kg     15x 2,5kg

3a. Czachołamacz  15 x 10kg
3b. Uginanie sztangi stojąc 15x 10kg (ta ostatnia para powtórzona 2 razy)

Ćwiczenia a i b w serii w łączonej

A potem godzina zajęć power pump.

14 lutego 2016 , Komentarze (1)

Początki były trudne. 

Co prawda zakwas się udał = nie rosła na nim pleśń, nie śmierdział, nie był niebieski ani zielony. Ale pierwsze chleby to była niezła skórka wypełniona masą zakalcową. 

Kolejne są idealne, zawsze żytnie, prawie razowe, dobre przez tydzień, może i dłużej, nie zostało to sprawdzone, bo znikają wcześniej. Proces pieczenia trwa długo, ale pracy wymaga tak z 15 minut wszystkiego.

Robię to tak (ilości mąki i wody są bardzo na oko, jak też i czasy pomiędzy mieszaniem, a i tak udaje się zawsze): 

Około 200 ml mąki żytniej razowej 2000 eko, mieszam z zakwasem wyjętym z lodówki i taką ilością wody, żeby papka była naprawdę gęsta, taka jak na placki mniej więcej. Zostawiam, nakryte ściereczkę na około 4-6 godzin. Znowu dodaje 200ml mąki (a właściwie S. to robi, ja śpię) i wodę. Trzecie ostatnie mieszanie (każde zajmuje 2 minuty, kręcenia łyżką) po około 4-6 godzinach. Za każdym razem papka rośnie i pachnie drożdżami.

Po kolejnych 4-6 godzinach jest proces główny, zajmujący 10 minut. Na początku najbardziej niebezpieczny moment = ryzyko utraty cennego zakwasu- trzeba pamiętać, żeby do słoika, czy czegoś tam co używamy, odłożyć ze trzy stołowe łyżki papki=zakwasu, zakręcić i wstawić do lodówki. Może tam stać długo, u mnie standard to tydzień, max to trzy tygodnie. To jest też ten moment, żeby do innego słoiczka odłożyć zakwas dla tych, którzy o to poprosili.

Do reszty mieszanki dodaje dwie płaskie łyżeczki soli, jedną płaską brązowego cukru (ciasto lepiej fermentuje=rośnie z cukrem), 200 ml mąki żytniej razowej, 300 ml mąki żytniej chlebowej 750, 100 ml otrąb żytnich i tyle ciepłej wody, żeby było gęsto, naprawde gęsto. Mieszam ręką szybko, tylko do połączenia się składników. Mąka żytnia nie wymaga, a wręcz nie lubi,międlenia ... międlenia aż ręce odpadają, tak jak pszeniczna. Teraz tez jest moment, jak ktoś lubi, żeby dodać pestki, żurawinę, siemię lniane....

I trzeba swoje ulubione foremki do pieczenia napełnić do 1/3 wysokości (ja używam takich na duże muffiny i małe w kształcie serduszek i czasami jak piekę dla wnuków, to też w kształcie biedronek:)) moich nie trzeba smarować tłuszczem, nieprzypadkowo. Można na dno pod ciasto położyć liść chrzanu, S nie lubi, więc nie kładę, ale to ładnie wygląda, jak piecze się w dużej keksowej foremce, taki odcisk liścia na spodzie chleba. Odstawić w ciepłe miejsce na 2-3 godziny, poczekać jak urośnie.

Nagrzać piekarnik do 230 stopni i piec 15 minut , zmniejszyć do 200 stopni, piec 25 minut, zmniejszyć do 180 stopni i piec 20 minut. Po wyjęciu z piekarnika odczekać ze dwie minuty, żeby nie poparzyć palców, wyjąć bułeczki na jakieś pręty, żeby od spodu też był przepływ powietrza i zostawić do ostygnięcia. Krojone na gorąco są niedobre, wszystko w środku się skleja. Najlepsze są takie ledwo ciepłe. Pyszne cały tydzień. Przez pierwsze dni dobrze jest je trzymać zawinięte w płótno, jak zaczną robić się twarde - w foliowej torebce. Smacznego:)

14 lutego 2016 , Komentarze (6)

Musiało kiedyś do tego dojść, przy tej metodzie pieczenia + mojej gapowatości(zakochany), to było nieuniknione.

Sama ten zakwas wyhodowałam, używałam regularnie przez ponad dwa lata, porozdawałam kilkunastu osobom, mój chleb żytni razowy na ZAKWASIE uważałam za najlepszy na świecie. 

I co, i w zeszłym tygodniu upiekłam na nim co miałam upiec, a zapomniałam odłożyć co trzeba odłożyć na następny raz. I nawet tego nie zauważyłam, tylko wczoraj przekopałam lodówkę - gdzie on jest, no gdzie - dopiero jak pusty, czysty słoiczek, ten zakwasowy słoiczek w szafce pusty znalazłam, zrozumiałam!!(szloch)

sobota - 10 km rower, godzina TBC i znowu zostałam na drugą godzinę = sztangi. Idealne połączenie jak dla mnie. A po południu 8 km marszu, cztery bardzo szybko, cztery, już z pizzą i piwem w brzuchu, duuużo wolniejsze.

niedziela - 10 km rower, godzina indoor cycling - na ekranie super miejsca, jakieś ścieżki w skalistych włoskich Alpach, lato, zielono, ludzie w krótkich spodenkach(gwiazdy)   a na drugiej godzinie znowu trochę rollera. Moje posobotnie mięśnie aż piszczą z radości później, bo w trakcie to ja z bólu raczej jęczę.

13 lutego 2016 , Komentarze (6)

Pani kolana mają historię i trzeba o tym pamiętać - tak powiedział jeden z ortopedów(kujon). Więc pamiętam, ale też specjalnie nie rozpieszczam. Dbam i wymagam.

Więc kolagen, głownie dla kolan z nadzieją, że może też skóra, paznokcie..:?.? ale to już sprawy drugorzędne.

Tylko który..? Pytanie do pani w aptece. Poleciła mi w saszetkach o smaku takim przepysznym, niepotrzebnie, bo po co jeść to dodatki smakowo/słodzące.

Moja trenerko/dietetyczka=mój guru poleciła ten:

Jest bez smaku, bez zapachu (nie, nie śmierdzi, ani nie odbija się rybą jak tran, czego się bałam), mieszam go z lewoskrętną i piję tak od miesiąca. To krótko, żeby zobaczyć efekty, w każdym razie nie czuję zmian.

Czwartek 20 km rower - rano w małym deszczu, po południu w wielki deszczu. Jak kaczka się czuję, wszystko mokre i pluszcze dookoła, żeby mi tylko błony między palcami nie wyrosły(deszcz)

Piątek 30 km rower, trening nóg i tyłka:

1. Romanian MC:

15x 30 kg (rozgrzewkowo) 10x 35kg, 10x 35kg, 10x 35kg, 10x35kg -pilnuje ramion, żeby nie opadały, żeby łopatki były ściągnięte i to cały czas ogranicza mnie ze zwiększeniem ciężaru

2. Wypychanie nogi do góry w klęku na maszynie do ćwiczenia tyłka: 15x 30 kg, 15x33kg, 15x 33kg, 15x 33kg

2a. Przywodzenie nóg na ginekologu: 20x 24kg

2b. Odwodzenie nóg na ginekologu 20x 27kg

a i b w serii łączonej powtórzone 3 razy

i godzina ABT, a po drodze do domu odbiór moich eko jabłek i warzyw, rozkręciłam się tak z ilością, że ledwo do sakwy to upchnęłam, a mała ona nie jest, a na moje czwartebezwindy piętro, na dwa razy to targałam, co można zaliczyć jako trening tyłka cdn.

10 lutego 2016 , Komentarze (7)

poniedziałek: 20 km rower

wtorek: 30 km rower

środa: 20 km rower

W południe 10 minut orbitreka i zestaw na brzuch:

30 x spinanie brzucha na piłce, 20 x scyzoryki na piłce, 20x na każdą stronę skłony boczne z 9kg w ręku - powtórzone trzy razy

Trening siłowy nr 4:

1a. Wciskanie sztangielek na barki: 10x 7kg   10x 7kg    10x 7kg     10x 7kg     10x 7kg      

1b. Ściąganie drążka wyciągu górnego do klatki:  12x 25kg    12x 25g   12x 25kg  12x 25kg  12x 25kg 


2a. wyciskanie sztangi na ławce poziomej:  15x 20kg    12x 20kg    12x 20kg     10x 20kg  
2b. wznosy ramion bokiem w opadzie tułowia  10x 4kg     10x 4kg     10x 4kg     10x4kg - trochę za ciężko, ale lżejsze ciężarki zniknęły:(

A potem godzina zajęć power pump

i powrót do domu w sypiącym mi w twarz śniegu z deszczem, okulary z jednej strony tym śniegiem oblepione, a z drugiej zaparowane. I zimno było i całe ubranie mi przemokło, bo myślałam, że już wiosna i tak się ubierałam(zimno)

7 lutego 2016 , Komentarze (7)

sobota - 10 km rower, godzina TBC, ale jakoś było mi mało, zostałam na drugą godzinę = sztangi z instruktorem, który pilnuje, żebyśmy czasem za mało ciężaru sobie na sztangę nie nakręcili i żebyśmy nie przestawali i krzyczy: JESZCZE TYLKO SZEŚĆ RAZY, DAWAJ!!!!, ledwo się do domu doczołgałam(pot), usatysfakcjonowana wreszcie.

niedziela - 10 km rower, godzina indoor cycling - całkiem dobrze poszło - i niespodzianka, zamiana drugiej godziny kalisteniki, a właściwie jej części na zajęcia z rollerem(kreci). Już kiedyś miałam z nim do czynienia, super doświadczenie, szczególnie dla takich "posobotnich" mięśni jak moje dzisiaj. Zamierzam iść na kilka zajęć godzinnych z tym wałkiem, a później kupić go do domu, najlepszy, najtwardszy i z wypustkami(bomba).

 zrobiłam badanie składu ciała tanitą. Tak, wiem, jest niemiarodajne..... i do tego wcześniej jadłam(zupa) i piłam i byłam po treningu, ale byłam ciekawa(mysli).

Wyniki: waga 54,5 kg, tłuszcz% 18,2 = 9,9 kg, najwięcej w nogach = 30,2% a w każdej 3kg... 3kg tłuszczu w jednej nodze, no nie wiem, bo to jest 6 kostek smalcu jakby to zobrazować(szloch). W rękach bardzo nierówno co można wytłumaczyć praworęcznością: P13,4%, L11,9% i tułów 11,5%. A tak na oko, to w brzuchu mam więcej tłuszczu niż w nogach.

5 lutego 2016 , Komentarze (7)

Technika jest taka właśnie. Nie zaokrąglać pleców, ściągać łopatki = wypinać tyłek. I dzisiaj na mojej siłowni był taki tłok (sami faceci, no prawie, dwie kobitki), że się wstydziłam tak robić:<, zmieniłam plany, poszłam na poziom -2, gdzie jest pusto, ale nie ma sztang, tylko maszyny do ćwiczeń tyłka. 

W każdym razie dzisiaj:

Piątek 20 km rower, w południe 10 minut orbitreka i :

a) rozpiętki  ze sztangielkami w leżeniu na ławce poziomej 7 kg x 15 powtórzeń

b) wznosy ramion bokiem w opadzie tułowia  15x 3kg     

a i b powtórzone w czterech łączonych seriach

Wieczorny trening w klubie - przesunięty godzinę, bo musiałam zostać w pracy = nowe, bardziej pasujące mi zajęcia:

1. Romanian MC - cancel z powodu jak powyżej- może stare, powyciągane dresy pomogłyby mi w tej sytuacji, muszę to przemyśleć(kujon)

2. Wypychanie nogi do góry w klęku na maszynie do ćwiczenia tyłka: 15x 27 kg, 15x 30kg, 15x 33kg, 15x 33kg

2a. Przywodzenie nóg na ginekologu: 20x 24kg

2b. Odwodzenie nóg na ginekologu 20x 27kg

a i b w serii łączonej powtórzone 4 razy

3. Wspinanie na palce 20x 50kg -stopy równolegle, 20x stopy na zewnątrz, 20x do wewnątrz, 20x równolegle - było jakoś tak ze skurczami:(

godzina TBC - kość ogonowa wyleczona na 99%, podwójnie złożony ręcznik pozwała mi robiąc brzuszki wstawac do siadu jak trzeba, hurra(impreza), wreszcie.

I wtarganie roweru + te wszystkie rzeczy z treningu + 5 kg warzyw i jabłek na czwarte piętro.

4 lutego 2016 , Komentarze (10)

Kiedyś było tak, że Babcie smażyły paczki i faworki, a ja im pomagałam(impreza). Szczególnie ceniłam przecinanie taki specjalnym kółkiem obrotowym surowego jeszcze "nie faworka" po środku i przewijanie na drugą stroną, tak, żeby nie porwać. A potem, wieczorem przychodzili wszyscy i gadaliśmy i próbowaliśmy... ale wcale nie o jedzenie chodziło.

A teraz jest tak: w strefie maszyn vendingowych, które za każdym razem mówią smacznego, na stoliku, rano, stały, jeden na drugim, dwa kartony z pączkami. I podekscytowany tłum kłębił się naokoło i każdy na serwetkę pakował sobie tyle ile dusza=brzuch zapragnie. I w tył zwrot do biura, bo już następni na plecach siedzą.

I potem jedna ręką jedzenie, drugą stukanie w klawiaturę, oczy utkwione w monitorze.

Smutne, byle jakie:(. Nie lubię pączków. Zjadłam ich zero.

środa: 20 km rower

W południe 10 minut na bieżni, szybko i pod górę i zestaw na brzuch:

30 x spinanie brzucha na piłce, 20 x scyzoryki na piłce, 20x na każdą stronę skłony boczne z 9kg w ręku - powtórzone trzy razy

Wieczorem wiszenie głową w dół u dentysty 1,5 godziny. Ostatni raz (na pewien czas oczywiście).

2 lutego 2016 , Komentarze (7)

To co roku wprowadza mnie w stan euforii(impreza) śpiewają.. no dobrze - nieśmiało popiskują w krzaczorach, ale zawsze - ptaki, pojawiają się stada biegaczy w kolorowych kurtkach, a moja korpo siłownia zatłoczona, taki rodzaj nieformalnej integracji(przytul), szatnia jedna, ciasna, my spoceni(pot)....

poniedziałek 20 km rower, w południe 10 minut bieżni szybko i pod górę + wyciskanie sztangielek pionowo w siadzie 7,5 kg w każdym ręku x 10 powtórzeń x 4 serie.

wtorek 20 km rower, rano wiatr taki, że tuje przed moim domem kładły się na ziemi, w plecy:D chmury dookoła, jak tylko weszłam do szatki lunął deszcz, ale jak... a z powrotem znowu wiatr w plecy (pierwszy raz w życiu chyba tak się zdarzyło)

w południe 30 minut orbitreka, mocno i szybko

A w biurze, znowu u koleżanek na biurkach ciastka różnego rodzaju w miseczkach, tylko teraz jakoś mnie to nie obchodzi, co za ulga:|

31 stycznia 2016 , Komentarze (19)

Tak od września zaczęłam panikować(szloch) "że to już", było książkowo - uderzenia gorącą, niespanie w nocy (pierwszy raz w życiu) = samopoczucie jakbym wcale nie spała, no i te wszystkie!!! - teraz to skóra się wysuszy, osteoporoza zaatakuje, zawał zacznie grozić - panika - więc to koniec życia kobiety jaką byłam. I pytanie brać te hormony czy nie brać??!! 

Straszne uczucie, że moje znajome ciało nagle staje się zupełnie nieznajome=obce, co jeszcze mi zrobi ten stranger?!

Więc poszłam go gina, on nie był fanem HTZ, podkreślał, że to tylko jak nie umiem przetrwać tego czasu bez, że jakby to było lekarstwem na układ krążenia i kości to taka terapia byłaby standardem. Kiedy zapytałam - może powinna być..? popatrzył się na mnie przeciągle, czym mnie nie przekonał, tylko wzbudził potrzebę innej wizyty u innego lekarza. 

Czytałam co mogłam, myślałam, podjęłam decyzję(kujon) - biorę (zawsze mogę przecież przestać).

Ale gin dał mi masę skierowań na badania, to trwało, niektóre musiała powtórzyć bo wyniki były niejednoznaczne, coś tam musiałam wyleczyć, mijały tygodnie i jakoś minęły też objawy. Po pół roku pojawiła się @, ja czuje się jak kiedyś, tylko teraz naprawdę to doceniam.

I mam nadzieje, że następny raz będzie łatwiejszy;).

Napiszcie mi proszę, te z Was, które wiedzą, jak to jest z tym HTZ, albo bez niego. Proszę, bardzo proszę. Dlaczego nie mówimy o tym, a słowo menopauza jest jakby niewymawialne:x (poza dowcipami o tym jak to wtedy na mózg babie pada)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.