Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 233589
Komentarzy: 10788
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 18 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

10 marca 2016 , Komentarze (6)

Miało być tak: tydzień jak zwykle, treningów więcej, bo w weekend wyjazd = rodzinne spotkanie = doczekać się nie mogłam:). Wszystko naszykowane, obgadane ... 

A jest tak, że siedzę chora w domu (tak, po raz pierwszy od półtora roku właśnie teraz) jeden głos w głowie miota się wciąż wkurzony(bomba) "dlaczego właśnie teraz!!!!!" zapętlony na tym. Drugi patrzy i nie wie co powiedzieć:x, czeka aż pierwszy się uspokoi, drugi dzień już tak czeka... i jeszcze panikarz się wzbudził z obawami że jak tak, to w życiu nic nie można planować bo wszystko do du.. może być(strach)

A ja sobie leżę, leki łykam - bo nawet u lekarza byłam, czytam, angielskiego się uczę i staram się przetrwać w tym bezruchu.

8 marca 2016 , Komentarze (14)

Najpierw się zastanawiałam dwa tygodnie:?, jechać nie jechać, bo to, bo tamto... bo sama, to czy ja chcę.. i jak z pogodą będzie... bo lawiny, a nisko to nudno:<... aż wreszcie coś mi w głowie odkliknęło, poczułam że chcę i to jak bardzo!!!

I teraz dla odmiany nie wiem w którym schronisku chcę mieszkać, każde ma zalety, każde wady(mysli). I nie myślę tu o samym budynku, bo wszystkie to cos mają, ale o tym, gdzie można z nich wejść w marcu i żeby z Zakopanego nie iść tam cały dzień po płaskim = Chochołowska zdyskwalifikowana.

Co Wy byście wybrały?

5 marca 2016 , Skomentuj

Dzisiaj wreszcie miałam czas(zegar) na cały program rolowania zgodnie z dołączoną do rollera instrukcją na płytce. Było wolno, spokojnie, czasami bolało w punktach, na dobra, bardzo często bolało:<. Było to pewnego rodzaju wysiłek, bo bardzo dużo pozycji wymagało stabilizacji w oderwaniu od podłogi. Podobało mi się w trakcie, a teraz, już po, jest bardzo dziwnie i bardzo dobrze.

powyższe to jeden z "Wycinków w termosie" Gosi Koniecznej. Inne są nawet lepsze, ale ten pasował;)

czwartek 20 km rower, w południe pół godziny wałęsania się po korposiłowni i robienia nic specjalnego, głównie oglądanie w lustrach z bliska i z daleka, przy różnym świetle czy może jakieś mięśnie widać... hmm od światła wszystko zależy, więc szczerze - niewiele widać.

piątek 20 km rower i godzina ABT i tyle, bo chciałam cos w pracy skończyć i to skonsumowało mój czas na siłkę przed(szloch)

sobota 10 km rower, godzina TBC + godzina zajęć ze sztangą

niedziela 10 km rower, godzina indor cycling, godzina kalisteniki.

2 marca 2016 , Komentarze (7)

Jak ja przytyłam w zimie, niech już będzie wiosna, będzie ciepło, będę się więcej ruszać, a teraz to co można robić:(....

Taka pogoda zmienna wszyscy chorują(chory), nic dziwnego..

Nic mi się nie chce, bo ciemno i zimno(zimno)...

I jeszcze dużo więcej banalnych bzdur słyszę (co roku, kiedy kwitną pierwiosnki) w naszym, corpo kąciku intergacyjnym, czyli miejscu gdzie wszystkie automaty do kawy i z ciastkami stoją.

Nowym tegorocznym tematem jest catering dietetyczny=remedium na powyższe problemy. Najwyżej ceniony jest taki, który ma 1000 - 1200 kcal góra i w miarę tani, chociaż dla mnie one są mega drogie i tak. Góra papieru, plastikowych pojemniczków i łyżeczek musi przecież kosztować. Jedzenia jest co kot napłakał, ja bym z głodu umarła chyba. Żadna nie chce iść ze mną ćwiczyć, beze mnie też nie.

Patrzę, czekam, ciekawa jestem, ale jakoś nie zazdroszczę.

poniedziałek: lenistwo (oprócz 20 km na rowerze)- w saunie usnęłam, zanim jeszcze położyłam się wygodnie

wtorek: 20 km rower i zestaw na brzuch w południe

30 x spinanie brzucha na piłce, 20 x scyzoryki na piłce, 20x na każdą stronę skłony boczne z 9kg w ręku - powtórzone dwa razy ale bardzo wolno

środa: 22 km rower

Trening siłowy nr 4:

1a. Wciskanie sztangielek na barki: 10x 7kg   10x 7kg    10x 7kg     10x 7kg     10x 7kg      

1b. Ściąganie drążka wyciągu górnego do klatki:  12x 25kg    12x 25g   12x 25kg  12x 25kg  12x 25kg 


2a. wyciskanie sztangi na ławce poziomej:  12x 20kg    12x 20kg    12x 20kg     12x 20kg  
2b. wznosy ramion bokiem w opadzie tułowia  15x 2,5kg     15x 2,5kg     15x 2,5kg     15x 2,5kg

3a. Czachołamacz  15 x 10kg
3b. Uginanie sztangi stojąc 15x 10kg (ta ostatnia para powtórzona 2 razy)

Ćwiczenia a i b w serii w łączonej

A potem godzina zajęć power pump i powrót do domu z wiatrem w plecy, bez śniegu, deszczu - idealnie.


28 lutego 2016 , Komentarze (7)

Mój pierwszy, lekko czosnkowy, pyszny - prawie wypity...   następny już w trakcie.

Tylko co z kiszonymi burakami które zostają robić? Sałatkę, to wiem, ale coś jeszcze?

Po przeczytaniu kilku przepisów na blogach, zrobiłam go tak ta oko trochę;), najważniejsze są dobre buraki, moje były eko, podłużne, bardzo słodkie i pachnące. Około 1kg nieobranych pokroiłam na grube plastry, włożyłam do kamionkowego słoja i nalałam 1,5 litra przefiltrowanej wody, płaską łyżeczkę soli himalajskiej, trzy listki laurowe i pokrojony (ogromny) ząbek czosnku. Do tego kromkę żytniego chleba na zakwasie (sama piekłam) zawiniętą w gazę. I postawiłam koło kaloryfera. Codziennie mieszałam, po pięciu dniach wyrzuciłam chleb, po siedmiu stwierdziłam, że wystarczy, przelałam do słoja i wstawiłam do lodówki. Codziennie wieczorem pije pół szklanki, a nowa hodowla już nastawiona.

Z buraków które zostały zrobiłam surówkę, niezła, ale nie wybitna i chipso-frytki - obrzydliwe, prawie wszystkie skończyły w śmieciach.

Aktywność sobota: 10 km rower, godzina TBC, godzina zajęć ze sztangą(uff).

Niedziela: 10 km rower, godzina indor cycling, godzina ogólnorozwojówki w tym trochę rolowania na wałkach.

Rollery są super, zamówiłam swoje własne i będę robiła to w domu:p

27 lutego 2016 , Komentarze (4)

To była korpokolacja - nagroda, za dobre wyniki(puchar). Świetnie zaprojektowane wnętrze, cicho grała smyczkowa orkiestra na żywo, jedzenia niedużo i przepięknie podane i lekkie i bardzo w moim guście np. humus w dwóch smakach (jeden orzechowy) i polędwiczki z dorsza w sosie z mango(swiety).

I prawie tego nie jadłam, PRAWIE,  tylko gadałam, piłam wino i wodę, wodę, wodę, ale jednak już o północy w łóżku leżałam z pełnym brzuchem, co to za niemiłe uczucie, jakby obcy tam jakiś był(ninja) a wyobraźnia usłużnie podsuwała obrazy tego, co na stole wyglądało tak pięknie, a teraz tam jest zmieszane w środku mnie!!!

Na szczęście usnęłam, a rano już tego nie było.

Piątek 20 km rower, w południe:

30 minut orbitreka, energia jeszcze chyba z nocnej kolacji była niezła

wieczorem:

1. Romanian MC: 12x 35 kg (rozgrzewkowo) powtórzone w pięciu seriach

2. Wypychanie nogi do góry w klęku na maszynie do ćwiczenia tyłka: 15x 30 kg, 15x33kg, 15x 33kg, 15x 33kg

2a. Przywodzenie nóg na ginekologu: 20x 24kg

2b. Odwodzenie nóg na ginekologu 20x 27kg

a i b w serii łączonej powtórzone 4 razy

i godzina ABT i wtarganie na czwarte piętro wszystkiego co trzeba za jednym razem: roweru, rzeczy z treningu i ponad 5 kg ekojabłek i warzyw, bardzo szczęśliwa, że dzisiejsze zadymki śnieżno-deszczowe były wtedy, jak byłam schowana i w suchym ubraniu sobie jeżdżę. Bardzo miła odmiana. (pa)

24 lutego 2016 , Komentarze (6)

Chciałam kupić trzy skakanki: dla 6-cio latki, 4-ro latka i dla siebie. W głowie miałam kawałek kabla/sznurka i rączki. Kabel reguluje się supełkami.

Zaglądam na allegro - 42 strony!! z licznikiem na baterie, bez baterii, ze zwierzątkami tam gdzie raczki, z brokatem, świecące w ciemności, z Elzą i jej siostrą na rączce, licznikami, łożyskami, bez linki...!!! (kreci) skórzana..hmm? z licznikiem kalorii.. jest też kolorowa skakanka do skakania... superszybka, z antypoślizgową rączką..

24 lutego 2016 , Komentarze (5)

I znowu tak się stało;(, kolejny raz (kolega powiedział, że nagrzeszyłam widocznie]:>, nie zgadzam się, jeśli nawet to nie więcej niż zwykle). Cały dzień niezła pogoda, a jak tylko wsiadam na rower, zadyma, śnieg z deszczem prosto w okulary wali, ubranie mokre po 15 minutach. A ja po drodze do domu mam trening, więc upycham to mokradło do szafki w klubie i wyjmuje zimne i tak samo mokre, zakładam i pod wiatr 5 km do domu. Duży palec aż boli(zimno), on czuje najbardziej.

poniedziałek: całkowite lenistwo + dwa (małe) ciastka z marmoladą

wtorek: 35 km rower + trzy (małe) ciastka z marmoladą - to efekt dwóch dni szkolenia

środa: 20 km rower, w południe 10 minut orbitreka i zestaw na brzuch:

30 x spinanie brzucha na piłce, 20 x scyzoryki na piłce, 20x na każdą stronę skłony boczne z 9kg w ręku - powtórzone trzy razy

Trening siłowy nr 4:

1a. Wciskanie sztangielek na barki: 12x 7kg   12x 7kg    12x 7kg     10x 7kg     10x 7kg      

1b. Ściąganie drążka wyciągu górnego do klatki:  12x 25kg    12x 25g   12x 25kg  12x 25kg  12x 25kg 

Ćwiczenia a i b w serii w łączonej

Wspięcia na palce do maszynie stojąc: 20x 50kg stopy równolegle, 20x 50kg stopy do wewnątrz, 20x 50kg stopy na zewnątrz, 20x 50kg stopy równolegle - dawno tego nie robiłam, za dawno i bolało i było ciężko i były obietnice, że już teraz regularnie będzie, bo mam łydki jak kołki i trzeba je rozbudować. To ostatnie to przekonanie, nie fakt;)

A potem godzina zajęć power pump.

No i hartowanie poprzez 5-cio kilometrowe przemarzanie(impreza)

20 lutego 2016 , Komentarze (4)

Za takiego uważam się od niewiemilulat, co nie znaczy, że nie jem ciastek(donut). Dzisiejszy wypiek - kasza gryczana, ksylitol, mąka kokosowa, rodzynki, orzechy (wszystko eko), duszone jabłka własnoręcznie zbierane, i coś tam jeszcze jak np: trzy jajka..

efekt:

i jeszcze nie spróbowane:) brawo ja(alkohol)

Aktywność sobota: 10 km rower, godzina TBC, godzina zajęć ze sztangą. To co miało być jednorazowym wybrykiem weszło mi w krew i co sobota dwie godziny fitness pod rząd to to co lubię, w pewien bardzo pokrętny sposób.

Niedziela: 10 km rower, godzina indor cycling, godzina ogólnorozwojówki w tym trochę rolowania na wałkach.

19 lutego 2016 , Komentarze (6)

Po dwóch dniach nawilżania jest super. Niepotrzebnie panikowałam(szloch). Jest jak miało być, mam jasną, odświeżoną twarz(dziewczyna), a mój krem i serum zmieniły status z tego "leżące w koszu" na "stojące na półce i szykujące się do kuracji dłoni".

Czwartek 20 km rower, w południe pół godziny orbitreka

Piątek 20 km rower, w południe:

10 minut orbitreka, rozpiętki 15x 6kg, cztery serie, przenoszenie hantelki za głowę oburącz leżąc 15x 10kg, dwie serie

wieczorem:

1. Romanian MC:

15x 30 kg (rozgrzewkowo) 10x 35kg, 10x 35kg, 10x 35kg, 10x35kg - ściągnięte łopatki, to ciągle nie jest oczywiste

2. Wypychanie nogi do góry w klęku na maszynie do ćwiczenia tyłka: 15x 30 kg, 15x30kg, 15x 33kg, 15x 33kg

2a. Przywodzenie nóg na ginekologu: 20x 24kg

2b. Odwodzenie nóg na ginekologu 20x 27kg

a i b w serii łączonej powtórzone 4 razy

i godzina ABT, a po drodze do domu lał deszcz i było zimno i ponieważ padało od wczoraj, wszędzie były kałuże i miałam mokre ubranie na wylot(zimno) a najgorzej zmarzły mi ręce w rękawiczkach. I tak, oczywiście mam lepsze, bardziej nieprzemakające rzeczy, ale one są wyjazdowe i rano o nich zapominam, a później to już jest po ptakach. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.