Tak poprostu. Jest źle. Jest mi źle.
Dieta nie idzie w ogóle ale to dlatego, że kompletnie przestałam się już starac. Całkowicie brakuje mi motywacji, nawet dotychczasowa która mnie popychała do przodu zawiodła. Delikatnie mówiąc- jestem podłamana. Zamiast bawic się na ostatkach siedzę w domu i ślęczę nad pracą zabraną z biura do domu. Żałosne!!!!
Jest mi niedobrze, bolą mnie wszystkie wnętrzności bo dziś żarłam bez opamiętania. Jestem na siebie zła za to, że nie potrafię się powstrzymac i że w ogóle o siebie nie dbam.
Wczoraj byłam na dużym zebraniu przedstawicieli władz firm z mojego rejonu. Wszyscy byli ładnie ubrani, jeżeli nawet nie w garnitury, kostiumy to w normalne, zwykłe ubrania ale dobrane tak, że były dośc eleganckie. Faceci pod krawatem, kobiety w makijażu. A ja?? Jeansy (jedyne w jakie się mieszcze, inne są albo za duże albo za małe), ciężkie buty, zwykła (trochę za duża przez co nie wyglądająca dobrze) bluzka. Zero makijażu. Nieułożone włosy. Czułam się koszmarnie, całkowicie nie na miejscu. Patrzę z zazdrością na ubrane i dobrze wyglądające kobiety i w środku krzyczę z żalu, dlaczego ja tak nie wyglądam. Ale prawda jest taka, że nikt mi tego nie broni. Nikt nie broni mi się umalowac, ładnie ubrac, nałożyc butów na obcasie. Tylko, że nawet nie wiem czy czułabym się dobrze, gdybym była bardziej zadbana niż jestem. Chyba po prostu źle się czuję w swoim ciele i bardzo ciężko mi zaakceptowac samą siebię. Kompletny brak samoakceptacji.