Nie pisałam wczoraj, bo to cały czas jest końcówka tego mega ciężkiego tygodnia:D, a wczoraj jeszcze wiozłam córę do babci na ferie. ponad 3h w jedną stronę, to już mi siły i energii nie wystarczyło na włączenie komputera wieczorem. Dzień 19 wyglądał tak:
Trochę się rozpieszczałam:). Zwłaszcza, że znalazłam w netto ketobajgle:
Cena spora a sam produkt dupy nie urywa. Chyba wolę robić sama:). Ale będę szukać dalej;).
Wczoraj za to jedzenie trochę w biegu. Śniadanie jeszcze trzyma parametry (naleśnik keto z pastą z serka i awokado, salami z indyka i warzywami):
Potem w drodze batonik proteinowy, a u mamy wątróbka. Jak u mamy to tylko wieprzowa. Do tego z chlebkiem pieczonym przez tatę. Pycha.:
Kolacja na takim zmęczeniu po podróży, że nawet mi się nie chciało robić zdjęcia. Zwykła bagietka ze zwykłym serem i szynką. Nawet nie miałam siły wpisywać w fitatu. Może dziś wpiszę. A może będę do końca życia żyła w niepewności:D. Jogi i kroków brak. I jeszcze tylko do niedzieli nie mam do siebie o to pretensji;).