Wczoraj byłam w pracy, potem miałyśmy iść biegać, ale koleżanka pojechała na grzyby... Nosiło mnie i poszłam zrobić małą pętelkę po wzgórzach koło domu. Było pięknie!
Wczoraj poszłam spać przed 10. Nie nastawiam budzika, a miałyśmy iść biegać o 9. Obudziłam się o 8:55. Widocznie organizm potrzebował snu... Zrobiłam 10km, koleżanka trochę mniej, bo ja po tych grzybach nogi bolały. Mi się biegło świetnie :-) A po bieganiu śniadanko!
Już generalnie mogę biegać więcej. Sprawia mi to przyjemność, chociaż oczywiście sapię.
Jeszcze 7 tygodnik i zaczynam dwumiesięczny urlop.