Tak jak wspominałam, robię stabilizację. Kaloryczność diety zwiększyłam o 150kcal i mam teraz 1800kcal, yupi :) To chyba niezbędne minimum, bo wczoraj i dziś czułam się najedzona i nie ciągnęło mnie do zakazanego.Trochę może i z powodu jedzenia dżemu, który codziennie gości w moim menu. Dziś mi go zabrakło, więc korzystając z owoców sezonowy zrobiłam sobie swój, domowy, bez cukrowy, o! :) Wyszło mi, że ma tylko 50kcal w 100gramach, więc bezpiecznie można konsumować. Jest z jabłek i węgierek, słodzony słodzikiem, z odrobiną kwasku cytrynowego, mniam:) I chyba przejdę na własną produkcję, bo przynajmniej wiem co jem, a jabłka są dostępne cały rok. Niby słodzik to chemia, ale nie jem za to miliona innych paskudztw, którymi ludzie się raczą na co dzień. A i co do dżemu, to robiłam go w maszynie do chleba, bo mam taką opcję.
Waga trzeci dzień bez zmian, czyli 62,1kg. Pewnie już nie spadnie, ale co tam, dobrze jest jak jest:)
annaewasedlak
5 października 2016, 09:56U mnie też jest dżem własny ja mam znowu z czarnej porzeczki
eszaa
5 października 2016, 19:11ja niestety mam z tego co o tej porze roku dostępne w sklepie, ale też pyszny:)
NaDukanie
5 października 2016, 08:48Domowy dżem najlepszy pod słońcem. Smacznego zatem i jedz na zdrowie :)
eszaa
5 października 2016, 19:12całe wieki nie robiłam przetworów a tu mnie jakos naszło:)
luckaaa
4 października 2016, 22:29Ja kupuje gotowy . 80 % owocow i bez cukru , ale twòj o niebo lepszy , bo same owoce i słodzik tylko . A widzialam , ze dziewczyny z vitalii smaza powidla z samych owocòw bez zadnych dodatkòw . To dopiero musi być cudo .
eszaa
4 października 2016, 22:43kupowałam bez cukru, 100% owoców, ale dziś stwierdziłam, ze o niebo tańszy ten domowy :)