Moje zakupy w galerii sprowadziły się do dwóch tortowych ciastek w ramach drugiego śniadania. Warte były grzechu . Kozaczków nie kupiłam, trzeba się było jakoś pocieszyć. Pocieszanie miało jednak przede wszystkim związek z dzisiejszą zwyżką wagi, co mnie od rana mega zdołowało.
W bilansie tygodniowym 0,3kg na plus, masakra. Ja wiem, że skoro już się pokazało na wadze 72,9 to ono jest i wróci. Że to dzisiejsze 73,7 to kwestia wody i przepełnionych jelit, mam tego świadomość. No i odpuściłam wczoraj trening, może to też ma wpływ. Dziś się poprawię, zwłaszcza, że te ciastka… No nic to, nie dajmy się zwariować.