Obiadek był przepyszny. Makaron z truskawkami i migdałami, niebo w gębie. Mogłabym tak jeść codziennie. W sumie czemu nie, skoro to pomysł dietetyczki.
A tak z innej bajki, to… zmęczona jestem dziś okrutnie, bolą mnie nogi, boli kręgosłup. Chyba dają się we znaki wczorajsze interwały na bieżni, do których się sumiennie przyłożyłam.
Dziś od rana rundka po sklepach, bo mi się zachciało nowych kozaczków, których i tak nie kupiłam, bo mnie żadne nie zachwyciły. Może innym razem.
Potem był spacer z psem, a przeciągnął mnie nieźle i mam na dziś dość. Jeszcze tylko muszę trochę w kuchni postać, bo synek wrócił i się obiadu domaga. A potem lulu poobiednia drzemka.
Chyba sobie daruje wieczorny trening na bieżni, żeby zregenerować mięśnie. Skupie się dziś tylko na ćwiczeniach z twisterem, hula hopem i agrafką.
luckaaa
24 listopada 2015, 16:05obiadek wyglada pysznie !
eszaa
25 listopada 2015, 09:06polecam ;)