Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
anielska cierpliwość... czyli dwoje na hustawce.


Do odchudzania trzeba mieć, poza samozaparciem, anielską cierpliwość.

Organizm ma swoje odpały i nic na to nie poradzisz. Ani zmniejszając kaloryczność posiłków, ani padając na pysk podczas ćwiczeń.

Najpierw tracisz wodę, wiec yuhuu chudniesz. Potem jak już się zszokowany organizm ogarnie, zaczyna działać w trybie oszczędnym i choćbyś stawała na rzęsach nie chudniesz. Kolejny etap to desperackie, ale coraz słabsze, próby obrony przed Twoją walką i waga lekko idzie w dół, żeby znów za chwile wzrosnąć bo znów nabierasz wody. Jak już się tak pohuśtasz, to łaskawca Twój organizm poddaje się i czerpie z oszczędzanych do tej pory pokładów tłuszczu. Chudniesz nareszcie naprawdę.

Jeśli nie poddałaś się w czasie tej przepychanki, to jesteś wielka. Najtrudniejsze za tobą, teraz będzie już z górki.

Jestem na początku drogi, dokładnie w drugim etapie. Przez cały tydzień ni grama nie schudłam, ale dalej mam zamiar z anielską cierpliwością realizować mój plan.

Powoli i do przodu;) 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.