Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 233677
Komentarzy: 10788
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 18 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

21 października 2023 , Komentarze (17)

Do tej pory widziałam ją tylko na fotkach i raz, u innych, obcych grzybiarzy na stole. Niezbyt smakowity mi się wydawał.

W tym roku, przed upałami jeszcze, wyczyściliśmy mocno zarośniętą różnymi krzaczorami część naszego lasu. Odsłoniły się piękne pnie starych dębów i sosen. I właśnie tam S. w zeszłym tygodniu znalazł ten dziwny grzyb. Pooglądaliśmy, podziwiliśmy się i zostawiliśmy go tam, gdzie wyrósł.

Ale ja poczytałam, że jest dobry i w różny sposób można go wsuwać.

Dzisiaj na śniadanie była próba pierwsza: w jajecznicy na wsiowy sposób podanej z makaronem. Bardzo dobre, inne niż inne grzyby, ale dobre. Więc trochę zostało uduszonych z podgrzybkami i koźlakami, a reszta będzie zamarynowana też z mieszanką innych leśnych.

I to chyba był ostatni w tym roku działkowy weekend 😥. Zimno tam i wilgotno się zrobiło..

Pięć korpo dni - po 20 km rower + trening 1, 2,3,1, 2.

Weekend rower 5 6 km.

15 października 2023 , Skomentuj

Tegorocznego lata. Wg synoptyków był on w sobotę.

Słońca niedużo ale temperatura taka na jedną cienką koszulkę.

Grzybów też niezbyt dużo, ale za to jakie! 

Więc na późne śniadania S. jajecznice z tymi grzybami smażył. Z pieczonym przez nas chlebem i dobrymi pomidorami (jako surówka, pokrojone z cebulą) było przepyszne. Wieczorem, pod stołem przy którym to śniadanie jedliśmy, S. odkrył ogromnego zdechłego ptaka, tak jakby myszołów, całkiem świeżego jeszcze 🤐

Pozaglądałam do budek lęgowych, a mamy w naszym lesie dwie i wygląda na to, że nikt w nich nigdy nie mieszkał, jedną tylko dzięcioł odziobał dookoła otworu wlotowego.

 Położyłam na kamieniu słonecznik, żeby zwabić sikorki i uczyć się robić zdjęcia ptaków teleobiektywem. 

Pozbierałam dojrzałe owoce pigwowca, wyjątkowo ładne, pomimo, że susza była gorsza niż zawsze. Pokroje je na plasterki, wywalę pestki (to część najgorsza tej roboty) dodam trochę imbiru i sporo jasnego miodu. Liczę, że wyjdzie z tego pyszny smakowy miód do herbaty.

Pięć korpo dni - po 20 km rower + trening 1, 2,3,1, 2.

weekend rower 60 km.


8 października 2023 , Komentarze (11)

Lubię jeść sama. 

W ciszy. 

Czytając krótkie teksty z obrazkami.

Do tego FB, nagłówki wiadomości, czy vitalia, świetnie się nadaje.

Tylko wiadomo, jak się w coś kliknie. to już jest tego coraz więcej i więcej 😉.

Tak było z monsterami.

Zachwycił mnie egzemplarz kolekcjonerski, mocno wycięty, kontrastowo na biało wybarwiony. Ogromny. Poczytałam, że trudno z nimi nie jest, że są też małe odmiany. Przypomniała mi się monstera z moich szkolnych lat, piękna, ogromna, w wielkim mieszkaniu mojego dzieciństwa było dla niej miejsce. 

Ale nic z tym zachwytem nie robiłam. Jeszcze.

I któregoś dnia, pod koniec wakacji, zupełnie przypadkiem trafiłam na "mix monster" w Biedronce. S. całe weekendowe zakupy zdążył zrobić, a ja ledwo zdążyłam wybrać ta najpiękniejszą 😍. Druga - monkey baby - przyjechała już z ogrodniczego sklepu, razem z paczką specjalnej ziemi i kokosowym palikiem. 

Obie maja już nowe liście, wygląda na to, że podoba im się.


Trening zmieniłam trochę. Zwiekszyłam obciążenie, a właściwie zwiększłam na bieżąco. I cisnę dalej 👍

Poniedziałek trening nr 1:

rozpiętki na ławce skośnej - 7 kg x12

wiosłowanie ze sztangą łamaną: 7 kg na stronę x15

prostowanie nóg na maszynie: 35 kg x12

hip trust ze sztangą 20 kg: 5 kg na stronę x20

10 przysiadów zwykłych, po cztery - wolno w dół, szybko do góry, odwrotnie i trzy razy pogłębianie

całość powtarzana 4 razy.

Wtorek trening nr 2:

przysiady ze sztangą: 25kg x15

wykroki chodzone z ciężarkami:4kg x 20 każdą nogą

podciaganie hantli wzdłuż tułowia: 7kg x12

podciąganie nóg do góry w zwisie na drążku: x12

całość powtarzana 4 razy.

Środa trening nr 3:

podnoszenie się do siadu: talerz 5kg x15

russian twist z nogami do góry: talerz 5kg x20

odwrotne pompki: 15 razy

uginanie przedramion (biceps): 6kg/ręka x12

wykrok w przód i w tył, po 5 x noga

całość powtarzana 4 razy.

Czwartek trening nr 1.

Piątek trening nr 2 .

Codziennie rower po 20 km, wczoraj 27 km, z przerwami na szukanie grzybów, których nie było tak bardzo jak poprzednio 🙁

Pojadanie pod większą kontrolą. 

Waga 54 (+- 0.5).

1 października 2023 , Komentarze (12)

Nie ze wszystkim, tak po namyśle, to prawie z niczym 😉

Ale był czas (takie okienko około kilkunastoletnie), że kupowanie ubrań nie sprawiało mi kłopotu, przyjemność to była i radość noszenie i satysfakcja. I sporo tych ubrań mam do tej pory, jeansy szczególnie i swetry. I buty.

Więc nie to, że mi się wydaje i coś źle pamiętam, albo gust mi się zmienił, mam materiał porównawczy, to co mierzę teraz jest inne: sztywne, albo flakowate, niemiłe i nawet z metką - kaszmir - jakby sztuczne. Po kilku praniach już do niczego.

Ale wciąż próbuje, zamawiam, mierzę, narzekam, odsyłam. Czasami bingo! trafiony!

A wczoraj to już porażka totalna 😠😭

Pogoda ładna, weekend w domu, pierwszy od marca chyba, więc czemu by nie pojechać na rowerze na plac Defilad, jak turysta. Ruch będzie mniejszy , w knajpkach przy ulicach stoliki na zewnątrz, przy nich wyluzowani ludzie, a centrum W-wy tak ładnie teraz odmienione, że zachwycam się nim za każdym razem, jak to zobaczę. I tylko na wszędobylskie hulajnogi trzeba uważać. 16 km w jedna stronę x 2 = 32 km, po ścieżkach rowerowych to dodatkowo duży bonus. 

Tak było w zeszłym roku, jak (bo auto miało przegląd) pociągiem wracaliśmy z naszej działki.

A wczoraj korki były już przez ostatnie 7 km, samochody toczyły się po swoich kilku pasach, stawały na krzyż, blokowały się i trąbiły. Blokowały ścieżki. A na ścieżkach nie lepiej. Kurierzy pędzący z kartonami na plecach, inni jadący jak ślimaki. wszystkich za dużo. Na placu defilad budowa, obok wiec wyborczy, policja, namioty, tłum. Piosenki Grzesiuka na cały regulator. Na Marszałkowskiej łażący w różne strony tłum, brudno, śmieci wylewające się z koszy, a w nich grzebią grzebacze. Śmierdzi. Ludzie z plecakami pędzą przed siebie wpatrzeni w komórki.

UNIQLO, które było moim celem, też mnie rozczarowało. W ich reklamie, przedstawiła mi ją Agata, dziękuję bardzo 🤗) podobało mi tyle rzeczy, że poważnie rozważałam zabranie sakwy. W realu, one były takie grubo ciosane, sztywne, nieprzyjemne w dotyku. No faktycznie nie do zdarcia. W sklepie ciasno, zapach takiese, cała ekspozycja to plastikowe wieszaki na brzegach regałów. Czytałam, że DNA firmy to prostota, ale jak dla mnie, to tu chyba poszło to za bardzo w złą stronę masówki.

Inny zupełnie świat w Zarze obok 😍. Zapach, cicha muzyka, zachęcające zestawy. Nawet cos pomierzyłam, zapamiętałam, ale poczekam chwilę, bo naprawdę nie lubię, jak kupię coś i za tydzień czy dwa, cena ścięta jest konkretnie.

Powrót do domu w jeszcze gorszym kotle i pod słońce 😠

Od teraz to już tylko do lasu..

Pięć korpo dni - po 20 km rower + trening 1, 2,3,1, 2.

weekend rower 100 km.

24 września 2023 , Komentarze (20)

Całe lato, tak bardziej pogodowo patrząc, nie kalendarzowo. to moja pielęgnacja twarzy taka mocno symboliczna jest. Jakiś krem, który nie sprawia, że mam natychmiastowe uczucie "mokrej twarzy", od dwóch lat to The Ordinary Natural Moistrurizing Factors HA + coś z filtrem 50. Najczęściej ścieram to wszystko wierzchem dłoni, na której mam niezbyt czystą rękawiczkę rowerową, już na początku dnia. Wieczorem mydło, woda i ten sam krem. Na kajakach krem z fitrem nakładam jeszcze z raz. Zakładam czapkę z daszkiem, okulary i niespecjalnie się zajmuję przebarwieniami, czy pękniętym naczynkiem. Szczęśliwa jestem, jak opryszczka mi się nie robi, reszta bardzo mi się podoba 😉, wszystko wtedy mi się podoba.

Ale jak już jesień przyjdzie, deszcz, zimno i ogrzewane pomieszczenia, temat retinolu zaczyna wydawać mi się bardzo ciekawy . Pojawia się też na vitalii .

Na tegoroczną polecajkę Jarmurza się nie zdecydowałam, bo pomada A313 jest tłusta i trzeba ją zmywać po jakimś czasie, co nie spełnia moich standardów łatwej pielęgnacji. W końcu wybór padł na Paulas's Choice serum z 1% retinolem. Kilka dni jeszcze zajęło mi przekonanie Wewnętrznego Kisiora. Czekam jeszcze, aż strona mojego banku zacznie działać, bo przepraszają, ale prace jakieś tam są teraz...

Jakąś jeszcze fotkę twarzy zrobię przed (chociaż tu to nie krem, a światło największą robotę robi) wstawię ja tutaj i od środy zaczynam.

A doświadczenia z retinolem mam skromniutkie:

1. Dawno, dawno temu tak dawno, że nie umiem podać liczby w latach, w czasach mojej fascynacji wszystkim co vichy, używałam ich kremów z retinolem, zadowolona byłam, ale nie to, że jakaś magia się działa.

2. W zeszłym roku, podpatrzone u Agaty, Ordinary chyba 1%, tu magii mniej jeszcze. Prawie wcale, dobre tylko nawilżenie w sezonie grzewczym.

Na coraz dłuższe wieczory i deszcz mam nowy projekt = szal, który jak na przyszłą zimę skończę, to będzie dobrze 👍

Pięć korpo dni - po 20 km rower + trening 1, 2,3,1, 2.

Ale podjadania coraz więcej (głównie suszona w całości żurawina, która zawsze jest dosładzana i miętowe landrynki) = 1,5 kg więcej.

Wczoraj z działki wygonił nas deszcz i zimno, na szczęście już jak zrobiłam 30 km po lesie. Grzybów wciąż nie ma 🙁.


18 września 2023 , Komentarze (10)

Jak na razie nie zanosi się, że grzyby będą. 

Jest susza: piach w lesie, wyschnięta jak nigdy Narew. 

A już za chwilę Grzybobranie - ogromna, coroczna impreza, połączona z konkursem, kto tych grzybów zbierze najwięcej.. 

Ale nie narzekam, jest ciepło, odwiedzają nas stada sikorek i kosów (sikorki wyczyściły do czysta duży słonecznik, który położyłam dla nich na kamieniu, a kosy stukały mocno w domek z samego rana, budząc S.).

A zamiast grzybów, szukałam miejsca idealnego do fotek sweterków z wróżkami. Trudny kolor, brzydki na tle zielonych drzew. No i nie mógł to być środek dnia, nawet w cieniu, wieczór też nie okazał się dobry, wciąż jasnożółty, nie złotawy. 110 km pokręcone, ale miejsce znalezione. 

Słuchałam My Year of Rest and Relaxation - podoba mi się bardzo, ale niestety za chwilę będzie koniec.

Poszukiwanie leginsów idealnych zakończone sukcesem = dwie pary sportowych Nessi Sport (cienkie czarne i jesienne Grafitowe), trzy pary domowych, ciemnych, ale we wzory- niebiańska miękkość 😉 Lelosi.

Pięć korpo dni - po 20 km rower + trening 1, 2,3,1, 2.

Micha idealna, waga też 👍.

10 września 2023 , Komentarze (15)

Tym razem na rowerach. 

Dawno już na takim "lądowym" wypadzie tu nie byłam. A jest pięknie 😀. Wysokie wzgórza, stare lasy i drogi, czasami nad samym jeziorem, jak np. dookoła Mokrego. Nad nim mieszkamy. W starej stanicy, gdzie domki nie mają łazienek, ale są duże, drewniane (drzwi skrzypią, a dzięcioł wali dookoła od 6 rano) i mają werandy. Stoją daleko od siebie, nasz na wzgórzu, w lesie. Klimat mojego dzieciństwa. 

No i jest bardzo już po sezonie. Garstka osób. Cisza. Pogoda sierpniowa.

W piątek objechaliśmy Mokre dookoła, 23 km, z tego ostatnie 8 już po zachodzie, przy świetle lampki, po krzakach, piachach i pomiędzy zwalonymi drzewami (bo to rezerwat). W Zgonie (to nie jest taki zgon do trumny, tylko taki, żeby zwierzęta do obory zagnać), trafiliśmy na jeden z lepszych obiadów w moim życiu. Do jedzenia i do oglądania. Przy drewnianym stole stojącym na trawie, a dookoła były lipy, jabłonki, jakieś zioła rosły przy płocie. Sandacz S. był w cieście piwnym, moja kasza - pęczak, z leśmymi grzybami. A w lemoniadze pływały podsuszone kawałki cytryny posypane pyłkiem pszczelim. 

Sobota 80 km. Móje poranne kółko dookoła mokrego i wspólna już wycieczka do Sorkwit. Wieczorem pływanie w jeziorze.

A dzisiaj przed śniadaniem:

A potem, to się jeszcze okaże.

Cztery korpo dni - po 20 km rower + trening 1, 2,3,1.

4 września 2023 , Komentarze (14)


Nasz kawałek lasu jest pomiędzy Bugiem, a Narwią, na skraju Puszczy Białej Białej i jest tam gdzie pojeździć na rowerze.

Ale najlepsze, to co nowe, a najwięcej nowego to wiadomo, za rzeką 🐟. Tylko, że mostów jak na lekarstwo, a te co są, są ogromne z ogromnym samochodowym ruchem i oddzielony barierką chodnik nie zmienia faktu, że są to miejsca turystom_rowerzystom mocno nieprzyjazne .

Ale są promy. Stare, malutkie, tak na góra dwa samochody. Tylko, że jeden z nich zniknął już ze trzy lata temu. Poruszany nawet nie silnikiem, tylko systemem dźwigni, które obsługiwał starszy pan, opowiadający jak to kiedyś „na rzece” było. A żeby się przeprawić na drugą stronę, dzwoniło się do pana i umawiało na godzinę, a on przyjeżdżał mocno wiekowym rowerem.

A z końcem tego sezony zniknie następny. Ten jest już napędzany mechanicznie, a jak stoi na drugim brzegu, można pana zawołać, dzwonić po prom wielkim, wiszącym przy brzegu dzwonem, albo tak już sposobem współczesnym, skontaktować się telefonicznie. Pan jest młody i bardzo zgorzkniały. Narzekał całą drogę (krótką na szczęście) na brak chętnych, zajęte weekendy i niskie zarobki. Potem jak się już rozkręcił, na niesprawiedliwy poziom jego kasy w porównaniu z sąsiadem, wynajmującym kajaki. A na samym końcu (nie bardzo już go słuchałam), na niesprawiedliwość systemu, który, jemu, pracującemu w budżetówce, na każdy grosz patrzą, a sąsiedzi – przedsiębiorcy, kłady sobie od podatku odliczają i mówiąc w skrócie, w luksusach się pławią.

A na drugim brzegu, faktycznie było zupełnie inaczej 😍.

I żal tych promów tym bardziej, że okolica „po naszej stronie rzeki” jest bardzo mocno dofinansowana, basen, piękne szkoły, w każdej malutkiej wsi plac zabaw dla dzieci i tężnie w parkach. W parku głównym jest nawet kaczkomat . Dobrze oznaczone szlaki turystyczne i masa letników na okolicznych działkach. A taki prom niedoceniony…

127 km na rowerze, zebrane 3 koźlaki i mała garstka kurek.

Domek dla owadów spalony w ognisku, przez dwa sezony nie wprowadził się do niego żaden owad, pomimo, że miodem gryczanym go smarowałam (domek smarowałam).

3 września 2023 , Komentarze (10)

Coś tam pododawałam w ciężarze, cos tam zmniejszyłam z ilością powtórzeń (albo zwiększyłam), zmieniłam kolejność, tak, żeby dwa razy w tygodniu był trening "łatwy", s cztery razy te trudniejsze.

I co najważniejsze, bez wymówek, codziennie w dni robocze, realizuję ten plan .

Dobrze się czuję, silna i pełna energii.

Poniedziałek trening nr 1:

wyciskanie ciężarków na ławce skośnej - 8 kg x12

ściąganie drążka do ramion z przodu: 20 kg x12

prostowanie nóg na maszynie: 30 kg x12

MC na prostych nogach 30kg x15

10 przysiadów zwykłych, po cztery - wolno w dół, szybko do góry, odwrotnie i trzy razy pogłębianie

całość powtarzana 4 razy.

Wtorek trening nr 2:

przysiady ze sztangą: 25kg x15

wykroki chodzone z ciężarkami:4kg x 20 każdą nogą

wyciskanie ciężarków do góry: 6kg x15

podciąganie nóg do góry w zwisie na drążku: x12

całość powtarzana 4 razy.

Środa trening nr 3:

podnoszenie się do siadu: talerz 5kg x15

russian twist z nogami do góry: talerz 5kg x20

odwrotne pompki: 15 razy

uginanie przedramion (biceps): 6kg/ręka x12

wykrok w przód i w tył, po 10 x noga

całość powtarzana 4 razy.

Czwartek trening nr 1.

Piątek trening nr 2 .

Codziennie rower po 20 km, w weekendy to już równie.


28 sierpnia 2023 , Komentarze (8)

Pierwsza w tym roku.

A potem jeszcze dwie takie, podgrzybek i kanie.

Moja niechęć do mięsa bardzo staje się szeroka,  objęła też kanie (no bo jak kotlety wyglądają).

S. był zdziwiony, ale nie narzekał 😉.

Obok nasze działki jest pani, która sprzedaje najlepsze pomidory na świecie. I zwykłą cukinię. 

I tak szukając, co tu z tej cukinii zrobić, żeby mało roboty było i mało kalorii, wypatrzyłam przepis na pieczone placuszki (w mojej wersji jeden placek o rozmiarach tacy do piekarnika).

Trzeba ja zetrzeć na grubych oczkach, dodać trochę soli, trochę jajek i zmielone siemię lniane. szczyptę proszku do pieczenia. Wymieszać i wyłożyć na co tam się chce i piec tak z pół godzinki z termoobiegiem.

Przepyszne to jest 🤪.

Poniedziałek - piątek: po 20 km rower i 0,5 h siłowni

weekend - 114 km rower, tempo żółwie, bo ja grzyby zbieram "z roweru".

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.