Po prawie dwóch tygodniach poszłam biegać. Trochę mi to głowę wywietrzyło.
Migrena obniża nastrój. Wszystko dziś mi szło jak po grudzie.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (83)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 126338 |
Komentarzy: | 4909 |
Założony: | 26 marca 2022 |
Ostatni wpis: | 22 stycznia 2025 |
kobieta, 39 lat, Piernikowo
172 cm, 77.90 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Po prawie dwóch tygodniach poszłam biegać. Trochę mi to głowę wywietrzyło.
Migrena obniża nastrój. Wszystko dziś mi szło jak po grudzie.
Waga wraca. Jakiś re-feed mi się trafił. Wszystko mi smakuje, słodkie wróciło. Był jeden trening. Jogi brak.
Kupiłam sobie rękoma męża ciasto. Dwa dni i nie ma.
Mąż kupił i przyrządził przegrzebki.
Upiekł zapiekankę z Langedijku. Nawet dziś na śniadanie ją jadłam
Wniosłam do domu kolejne rośliny. Mrozów nie ma, ale mi ich szkoda.
Pelasia już drugą zimę z nami. I nadal kwitnie.
W domu nastrój chillu. Myślałam, by dziś iść biegać, ale średnio mi się chce. Złamałam wieczorem boleśnie żel na kciuku, więc póki co myślę, aby go zdjąć i zrobić owe paznokcie. Żele odbarwiły mi się chyba od kremu do twarzy, który testuję od tygodnia. Napisałam pisma do urzędu imigracyjnego i poprawiłam list motywacyjny. To ciążyło mi od dawna. Wczoraj te4stowałam ludowy sposób mycia okien gazetą. Cóż.... Farba drukarska zafarbowała mi na palce i na białe ramy okienne. Nie polecam.
Czy w Polsce coś się o tym mówi?
5 dni temu we wsi, w której mieszkam zginęło 2 Polaków. Była mgła I jechali bez świateł. Ktoś ich zatrzymał, zajechał im drogę, aby zwrócić uwagę o światła. Pojechali dalej i na skrzyżowaniu, gdzie ruch jest zwolniony do 30kmph i ustępuje się pierwszeństwa, wjechali w samochód Holendra, posyłając go na barierkę mostu. Sami wpadli do wody, gdzie auto wylądowało kołami do góry. Udało się wyjść kobiecie z samochodu i powiedzieć do świadków, że są jeszcze trzy osoby w samochodzie. Jadący tamtędy dźwig podniosl auto z wody zanim przyjechały służby ratunkowe. Reanimowano ofiary i 3 osoby trafiły do szpitala. Dwie zmarły tego samego dnia. Kobieta została przesłuchana przez policję. Nie wiadomo, kto kierował samochodem wypożyczalni ani żadnych szczegółów o Polakach, którzy tego dnia mieli wypadek.
Czy w Polsce coś się o tym mówi? Czy wiecie coś o zrzutce dla rodzin ofiar? Chłopak, który zmarł miał 18 lat. Czasem takie zrzutki są organizowane, jak wtedy, gdy polak utopił się ratując dzieci innego turysty w Den Helder.
W niedzielę pojechałam biegać do lasu. Tym razem jednak postanowiłam jechać tam rowerem. Tempetratura -2 [odczuwalna -7stC].
Zimno - wzięłam średnio ciepłą kurtkę - uznałam, że w zimowej na rowerze się ugotuję - rękawiczki polarowo-wełniane i czapkę sportową. Do tego ocieplane rajtki i buty biegowe. Jak dojechałam do lasu to nie miałam już czucia w stopach. Usta mi zesztywniały a z nosa zdarłam już skórę chusteczkami.
Widoki były super. Przypięłam rower do drzewa, schowałam kurtkę w sakwie na bagażniku i poszłam biegać.
Dopiero po jakiś 3 km zaczęło mi wracać czucie i krążenie w stopach. Później miałam wrażenie, że mam gałązkę w bucie, ale to był zesztywniały i bez czucia środkowy palec. Dopiero pod koniec biegu czułam już dodrze moje całe stopy.
Las był piękny. Jeszcze nie super mokry i błotnisty, ale już nie zielony i żywy. Panował tam spory ruch zwłaszcza wśród osób uprawiających sporty.
Rano jechałam krótko po wschodzie słońca. Wyglądało magicznie. Gdy wracałam nie było już wcale słońca.
Gdy dotarłam do domu, przypomniało mi się, że nie jadłam śniadania. Byłam przemarznięta na kość i nawet kocyk elektryczny nie dawał rady mnie rozgrzać. Mąż też nie był dość ciepły. Zjadła pizzę i wypiłam gorąc czekoladę i zaczęłam zasypiać. Po drzemce4 wreszcie czułam się sobą. Odmarznięcie zajęło mi kilka godzin. To był bardzo głupi pomysł.
W sobotę prokrastynacja wzięła górę. Wzięłam się od rana za porządkowanie papierów. Bałagan przy tym był straszny, ale mam już wszystkie papiery z podatku dochodowego czy estymacje spłat kredytu hipotecznego w odpowiednich koszulkach i segregatorach. Przy okazji miło popatrzeć jak raty za dom spadają, kiedy wypłata rośnie. Wszystko związane z naszym domem mnie cieszy - no może za wyjątkiem firmy, która w marcu obiecała wstawić nam nowe drzwi, a w czerwcu wstawiła okna i do dziś nie mam parapetów ani wykończeniówki... I tak są lepsi od poprzedniej firmy, gdzie we wrześniu 2021 dostaliśmy smsa "dziś się tym zajmę" i tyle chłopa było widać. Polskie firmy w Holandii. Jak skończymy z tym partaczem z Lelystad to zatrudnimy Holendrów - zapłacimy 3x tyle, ale będzie bez wymówek. Jak to mówią chytry dwa razy traci. Ale poza tym mój domek jest w pytkę. Nawet jak pod starymi drzwiami hula wiatr a kwiaty stoją po komodach, bo nie ma parapetów...
Z rana też zrobiłam mały wypad z mężem po zakupy. On po rzeczy potrzebne, a ja po głupoty - artykuły papiernicze, bym miała się czym bawić plus kartki do wysłania na boże narodzenie do Polski. Niestety zeszyt z adresami gdzieś tak schowałam, że nie mogę znaleźć. Dziś będę szukać po schowankach, a przy okazji może znajdę czapki i rękawiczki? Dziś przymrozek, więc czas najwyższy.
Prokastynowałam cały dzień i dopiero po obiedzie poszłam zrobić trening. Jogi już mi się nie chciało. Zrobiłam trening na plecy i ramiona. Ze zwiększonym obciążeniem na sztandze muszę bardziej skupić się na technice.
Jakiś czas temu zamówiłam takie topy do noszenia zamiast stanika. Na początku czułam się trochę naga chodząc do pracy bez stanika, ale już jest okej. Nadal mam na sobie tyle warstw ubrań, że nikt nie skomentował. Niestety pracuję w otoczeniu polskich pracowników sezonowych i słyszałam już nie raz obrzydliwe komentarze, które w 21 wieku nie powinny mieć miejsca. Kilkukrotnie odezwałam się, że sobie nie życzę, ale wtedy jeszcze głupsze komentarze słyszę. W większości czasu trzeba niestety ignorować.
Dostaliśmy z pracy czekoladowe literki, więc wciągnęłam 200g czekolady w dwa dni. A już tak dobrze szło... W ramach detoksu od dźwięków i ostrego światła, z którymi pracuję, zakopuję się po kocem z kotem i czytam książki w ciszy.
Długie ciemne wieczory dają znów możliwość zapalania lampek w salonie. Dają one fajnie rozproszone i klimatyczne światło. Brakowało mi tego nastroju latem. Okien nie zasłaniamy, jak to tutaj jest normą. Zasłon używamy tylko jak opuszczamy ekran od rzutnika i wtedy zasłona chroni przed światłem samochodów wjeżdżających na osiedle.
Hiacynty, które mąż kupił, skiełkowały jeszcze w torbie. Posadziłam je więc do kilku doniczek i stoją w całym domu. Raczej nie zakwitną, ale w ogrodzie by nie przeżyły raczej. Te ogrodowe też zachęcone ocieplaniem klimatu zaczęły wschodzić. Dzisiejszy przymrozek pewnie je wybije. Kwitnienie na wiosnę będzie więc mniej intensywne o te rośliny, które teraz mają już około 10cm liście. Wielka szkoda - mam tam naprawdę ładne kolory...
Znalazłam moją starą rozpiskę treningów. Postanowiłam jednak sobie nic nie zmieniać, bo póki idzie dobrze z ćwiczeniami ze sztangą i hantlami to lepiej nie ruszać. Lepsze rogiem dobrego. Wystarczy, że biegać w tygodniu mi się nie chce...
Kupiłam miesiąc apki down dog. Moja keep yoga już nie istnieje. Down dog jest bardzo uniwersalna w użyciu. Wprowadzam więc jogę na rozciąganie gdzie mnie akurat coś łupie.
Ponadto zaczynam jeść obiady na lunch. Nie obiadokolacje. Zabieram je do pracy. Ziemniaki, kura, warzywa.
Dalej też ćwiczę z ciężarami. Zwiększyłam nawet obciążenie sztangi o 5kg.
Na dwór chodzę rzadko. Wiecznie mi zimno. Ttlko w sdleode poszłam a spacer. Było ciemno i zimno, ale poza samochodami na długich światłach to też i przyjemnie.
Chcialabym regularnie biegać w lesie. Mam ponad 20km do lasu, ale chciałabym co niedzielę tam być i biegać. Bez słuchawek. W ciszy. Dla zdrowia psychicznego.
Ostatnio byłam tam w niedzielę przed południem i bardzo mi się podobało. W ogrodzie już wiosna. Niestety. Szykuje się najcieplejsza zima w Holandii w historii....
Kończy się rok i mam ochotę odgracić trochę kartony z ubraniami, więc wystawiam rzeczy na Vinted. Link na końcu wpisu.
W czasie, jak nie pisałam tutaj nic, nadal się ruszałam. Raz mniej, raz więcej. Wpadła bieżnia - pogoda pod psem i średnio mam motywację by wychodzić z domu. Był też trening siłowy. Dobrze mieć sprzęt w domu.
Treningi układam sobie z aplikacją Gymlify i robię sobie po kolei serie odhaczając w aplikacji ptaszki za każde zrobione ćwiczenie. Mam 3 układy i je między sobą miksuję.
Garmin daje podsumowanie graficzne, jakie części ciała pracowały.
Na Vinted sprzedaję między innymi tę sukienkę. Od czasu wykonania tego zdjęcia miałam ją na sobie 0 razy. Po prostu nigdzie już nie wychodzę. W Polsce są wesela, komunie, potańcówki na sylwestra. A tutaj? Tutaj impreza to piwo i chipsy, a nie tańce. Więc jak wychodzę gdzieś to i tak w dżinsach. Pasujące buty i inne rzeczy są dostępne w moim profilu.
Link do profilu na Vinted.
Byly też dwie linijki czekolady. Z Polski. Ale dobra. Karmelowa.
Obejrzeliśmy Teściów z Marcinem Dorocińskim. Jk ja uwielbiam tego gościa. Film świetny. Reflekcja na koniec jeszcze lepsza. Dialogi takie prawdziwe, że scenariusz musiał być pisany przez naprawdę znającego życie człowieka. Nie głupie teksty jak to w polskich komediach. Ale w każdym gościu weselnym jakbym widziała członków swojej rodziny. Naprawdę ciekawy film i ciekawie zrobiony. Inny klimat niż wesele Smarzowskiego.
Pojechalam sobie do kina. Padało tylko przez chwilkę. Reszta trasy sucha. Polecam rower zamiast samochodu. Godzinka do kina. Godzinka z powrotem. Fajna sprawa.