Ale się najadłam dzisiaj rano- mini pizze podplomyki z patelni, potem jogurtowiec cytrynowy, a na koniec schabowe sojowe z mizerią. Wpadł też śledzik na raz. Śledź za mną chodził już tydzień i grejpfrut wchodzi też idealnie. Nic diety nie pilnuję. Narazie nie wiem jeszcze jak to ugryzę. Jakieś 2 tyg temu brałam antybiotyk na gardło, ale niespodziewanie pomógł mi na brzuch. Potem wyczytałam, że działa też na helikobakter. A może to nie alergia sama, tylko jeszcze to do tego? Grzecznie jadłam też leki przeciwgrzybicze i bakterie. Różnica bardzo duża. Mówiąc brzydko kupa ładniejsza i redukcja biegunek, które mam na co dzień. Kupa kupą, ale tu jeszcze produkt pierwotny😁
Wywalając dziś śmieci, znaleźliśmy bańki. Wyparzyłam. Może się nauczymy stawiać, kto wie. Do teraz mąż masuje mnie gumowa bańką po plecach. Generalnie lubię śmietniki, bo można ciekawe rzeczy znaleźć. Mamy trochę mebli, drukarkę, kryształowe lustro...
Rośnie już podbiał i fiołki, życie napływa, a ja złożyłam już kolejne CV...🙈
Twórczość może i się odrodzi. Tu z moją młoda lepimy kota z gliny. Ponoć otyłość to właśnie zahamowana twórczość i kreatywność.
Chociaż ta stara musiała umrzeć. Poszłam do piwnicy po schowane z 10 lat temu prace ze szkoły, chciałam zrobić portfolio. Wszytko obsikane, zalane i zjedzone przez szczury. RIP. Złamało mnie to przez chwilę, bo nie miałam nic, musiałam odkopać jakieś stare porysowane płyty, ale coś tam nazbierałam. Ale najwyraźniej muszę zacząć od początku...
Wciąż nie mogę się nadziwić cenom spożywki, dziś oddawaliśmy w kasie olej, zabrałam tylko stówkę. Olej masło, chleb, warzywa, owoce , ser, jajka, jogurt, piwo, dla kota i syrop z czarnego bzu i nagle 120 zł 😱