Wczoraj zbierałam pokłosie niewyspania. Na śniadanie zjadłam 2 kromki więcej, odezwał się wilczy apetyt, kolacja przesunięta na 18. Dziś mam napuchnięte oko nie wiedzieć czemu.
12000 kroków
Sniadanie: 5 kromek, warzywa, szynka
Obiad: sorbet domowy bez dodatków z mango i truskawek, ziemniaki, sałatka z oliwą, kotlety z bakłażana
Kolacja: wizyta w Marche- 5 pierogów z kaszą gryczaną, 5 smażonych krążków cebulowych, kapusta z boczkiem, surówka z porem , kompot. W miarę smaczne ale za dużo i za tłusto sobie wzięłam na kolację. Ale córka wybrała zamiast maca.
Paczka vege z cerfura. Mam salaty po korek. Była cykoria też, wymyśliłam że zrobię zupę cykoriowa.W paczkach zawsze można liczyć na pieczarki, pomidory i slate😂 To się chyba słabo sprzedaje. Będzie tarta, mój mąż nie lubi tart. Cóż począć. Ale była siatka avocado i to nie takiego miękkiego jak kapeć. Dziś czas na guakamole.
Spokojnie tak, bez ekscesów. Wróciła do łask gorąca herbata z cytryną, zimno się robi. Przedwczoraj i wczoraj po 11 000 kroków. Idzie gładko. Wczoraj zamieniłam obiad na kolację, bo tak mi było łatwiej. Od tych mięsnych paczek mam awers do mięsa. Wczoraj z kosza przecenowego wzięłam nogi z kaczki i ledwo ją wdusilam. Moje dziecko widząc te nogę rozpaczała nad losem kaczki, co też mi nie pomagało jeść. Ja w jej wieku też nie tykalam mięsa...
Śniadanie: to co na zdjęciu
Obiad: koktajl z jogurtu probiotyczne go o truskawek, kawałki arbuza, 8 kawałków sushi ( tak szał na sushi) kawa z mlekiem
kolacja: pieczona kaczka i ziemniaki, buraczki, kawałek granatu
Paczka owocowo- warzywna. Były tam jeszcze borówki, jabłka. Kot tester.
Film taki sobie, czasem śmieszny, córka dała ( przed rozmową ze mną) 5/10. Pisze o minionkach.Po wyjściu z kina miałam oczopląs. Znów mieszanie dzieciom w głowach, że zło jest dobrem i jest cool być złym. Do tego niemiłe odzywki, promocja roszczeniowości i złośliwości... Rozmawiałam z córką na ten temat, wątpię, by wielu rodziców zrobiło to samo. Matka obok pytała tylko czy się podobało. Jako osobie zajmującej się zawodowym wychowaniem dzieci i matkę dobija mnie to...
Idzie, idzie....z ulepszeń na wczoraj odcisnęłam kotlety na ręczniku papierowym.
Śniadanie: 3 kromki z szynką i pomidorem, hummus, herbata słodzona
Obiad : ziemniaki, pomidory w śmietanie, sojowe schabowe, ayran do picia, garść działkowy winogron. Z tego mniejszego talerza wpadły kotlety jeszcze, córce nie smakowały.
Kolacja: pół chaczapuri z salami, kawałek szarlotki, 4 kawałki suszi i garść winogron
Ja o córka lubimy suszi, mąż tylko robione przezemnie, to z zabki jest mało smaczne chemiczne, ale innych nie było. I paczka ze strbaka. Tak wyszło trzy dni pod rząd z ciastem. Myślałam że dostanę jakieś kanapki, a tu na słodko było.
Wczoraj, sukces- odpuściłam sobie wieczorne tost. Zjadłam:
Śniadanie: sałatka z szynką i makaronem, kromka z serkiem, babeczka, jabłko
Obiad: ryż, warzywa, mizeria, burgery z cieciorki, garść winogron
kolacja: kawałek ciasta z kremem, kawałki arbuza stwierdziłam, że jestem syta i mogę sobie odpuść te tosty.
Rano weszłam na wagę kontrolnie po ponad połowie miesiąca, a tam...89,6kg To jest kilogram na minusie🤔 Nie spodziewałam się spadków, bo nie liczę kalorii i był ten dwutygodniowy zawrót głowy bez pilnowania niczego.
Zrobiłam 6000 kroków, mało ale za to była moja ulubiona wodnisto-zielona pogoda. Poszłam nad Oławke. Tam ukryta jest czapla siwa.
Wczoraj poszło dość ładnie, bez parcia i wysiłku. Co prawda jeśli chodzi o jedzenie, natomiast wypiłam kawę o 18:00, która tak ładnie komponowała się z naszymi babeczkiami na kolację. Niestety nie skomponowała się z moim snem, w rezultacie nie spałam do 3:00 myśląc o różnych rzeczach. Dzisiaj mam rozwalone hormony przez brak snu, cukier skacze, hromon stersu wysoki.
Trzeba stanąć w prawdzie jak radzi pan Ognik, którego defacto zablokowałam ( na pewno ma pan dobre intencje, natomiast jak będe już na etepie odchudzania, to zajżę do pana na paiętnik, teraz to nie mój etap) tak potrzebuje schudnąć bardzo dla zdrowia, natomiast gdyby to było takie proste w realizacji, to miliony ludzi na tej planecie, by się z tym nie zmagało w ciężkich bojach. Tak, można zrzucić to na karb słabej woli, i to jest prawda. Ale słaba wola w tym temacie też się skądś bierze. Nie każdy ma stabilną psychę i różne mieliśmy doświadczenia w dzieciństwie, w okresie dojrzewania.Inne mielismy kultury jedzenia w rodzinach lub ich brak. Wiem ,że nie można tego brać jako wymówkę, w dorosłości trzeba się z tym uporać, natomiast takie są fakty. Inni mja 20 km pod górke inni 100km, a inni tylko 100 metrów. Chcę być silna, checę wreszcie wygrać, choćby miało to trwać 5 lat. I zrobię to małymi krokami. By zbliżyć się do celu, choć jedno maleńkie ulepszenie chcę wdrożyć już dziś.
śniadanie: mała tortilla z kurczakiem, pół bagietki czosnkowej, jabłko, kompot
obiad: trzy placki ziemniaczane z soesm z boczku i warzyw, 2 szklani kompotu i sok świezo wyciskany z marchwii
kolacja: kilka kawałków arbuza, borówki, dwie babczeki ( trzeciaodpusciłam bo mi się nie chiało, co za SUKCES) nieszcesna kawa i szklanka kompotu.
Tak myślę, co bym mogła bym maleńskiego zmienić wczoraj na lepsze, by zblizyc sie odrobine do celu: to np zamiast tej bagietki dać wiecej warzyw i np. hummus. Odsączyc placki z tłuszczu na ręczniku i odpuscić kawę.
Wczoraj odebralam też paczkę mixa z biedroki i było praktycznie same mięso wiperzowe, którego nie jemy. Mięso jemy rzadko-kurczak, indyk, kaczka, ryby. Bardzo rzadko salami, bo lubi je moja córka. Teraz mam zamrażarkę pełną boczku i szynki. To bezsensu...Nie będę juz brać miksów, bo zazwyczaj jest tam dużo mięsa.
śniadanie: 2 tosty z pomidorem i mozarellą, jabłko
obiad: duża porcja-kasza gryczna, sos mięsno -warzywny, kapusta z marchewką
kolacja: 2 lody świderki, jabłko
Oraz woda w przerwach. Same świderki i jabłko nie wywołały wilczego głodu, to te winogrona, których jak widać muszę unikać, gdyż źle się to kończy. Kuchnia w miare ogarnięta, lodówka przetrata, paczka z biedy po taniości zamówiona. Dziś dużo chodzenia będzie, rynek w tę i nazad i jeszcze do biedronki. Upał straszny, wczoraj ledwo zipałam, w pracy brak klimy czy nawet wentylacji. Tylko mały witarak smutno miesza ten zaduch i gorąc. Wieczorm miałam duża migrenę. z tego powodu szybko zasnęłam, bo o 19.
We wtorek poszło mi dobrze, może zjadłam dużo ale 3 razy i bez podjadania.
Wczoraj do kolacji było dobrze, ale na kolacje zjadłam dwa lody świderki, tymbark napój i winogrono. To wyzwoliło bąbę i doszły jeszce popcorn, pół pizzy i zupka chińska. Lovely
Winogrona to mój gwódź do trumy, poprzednim razem tez się na nich wyłożyłam. Mam po nim wilczy apetyt, to chyba jedyny owoc, który ma na mnie takie działanie.
Byłam z córą w pływającej kawiarni, od dawna chciała tam iśc ogladać kaczki z bliska, bo siadały na pomoście. Niestety Odra zatruta niewiadomo czym, kaczki i łabędzie odleciały. Pływała tylko smutna puszka po piwie i zdechła ryba, woda ma kolor brudnej sraczki i zaczyna śmiedzieć. Już takie coś widziałam w fosie, w zeszłych latach, ale poszlismy nad Odrę, a tam brak ptactwa. Miałysmy iśc na miejskie kapielisko, ale tam woda jest z rzeki więc sobie raczej darujemy.
Dziś jest nowy dzień i nowe szanse w tym ludzkim ( nie myśle tu o całym świecie, tylko o tym co ludzie spier*lili) popapranym świecie ,którego jestem częścią. Drobinką kurzu, która też sra do swojego gniazda. Musze ograniczyć liczbę wyrzucanych śmieci. Męczy mnie to. Chciałaby zostawić jak naj mniej brudu po sobie na tym świecie, fizycznego i mentalnego też 😉
Tak było jeszcze wiosną, łąbedzi nie ma. Nie widomo czy wrócą. Bardzo cieszyła mnie ta wysepka, siedziały tam żółwie i grzały skorupy.
9,9 zł -apka dwie kisze ( chyba sie posuły, ja swoją wyrzuciłam, bo się dziwnie ciągnęła, ale była z jakimś łosoiem, może za długo stała bez lodówki u mnie czy też u nich, drugą dostał mąż do pracy i nie wiem czy zje)
67,75- spożywka w tym 30,30 zł kot
łącznie wydane: 77,65 zł
Jak te wydatki zmniejszyć jeszcze? Przy tej inflacji to chyba niemożliwe, chyba że bym po kubłach grzebała. Też jest taka opcja freegriańska. Mąż jest kawoszem, kot wybredny, a i dziecku też coś kupić trzeba. Dzisiaj stwierdzam, że najbardziej z tych paczek to sie opłaca biedronka, cerffur ale też nie wszędzie, Strabuksy i podobne oraz Nortfish, familijna i inne z chlebem. Reszta stwierdzam to dla mnie strata kasy. Hindus cena wyjściowa 40zł za miseczke ryżu z soczewicą i dwa chlebki naan, słabo. Te kisze jakieś dziwne. Dzisiaj porobię zakupy do szafki z zapasem jedzeniem na czarną godzinę, widziałam kilo ryżu za 6zł w pobliskim dyskoncie. Przydał by się jeszce olej, sól. Muszę też kupić małe słoiczki, teściowa dała sitakę mirabelek, zrobię dżem. Pytanie czy znajdę cukier w sklepie..
Mirabelki i szczaw z nasypu. to już mój level 😁
Okresu już niema ponad tydzień, więc to był covid, rok temu miałam po covidzie spoźnienie 2 tyg. Tak jak rok temu, nieleczony niczym chemicznym. W tym roku były to wiśnie i magnez w tabletkach. Miałam 41,1 stopni po zjedzeniu wiśni temp. zaczęła spadać i wieczorem była normalna. Wiśnie działają przeciwgorączkowo, przeciwbólowo, łagodzą stres oksydacyjny i stany zapalne. Miałam bóle w róznych częsciach ciała i po wiśniach przeszły.
Śniadanko z wczoraj, moje i córki. Obiad to była kasza gryczana, kapusta i kurczak ( to serwowali w pracy), a kolacja arbuz, potem już mi się nic niechało jeść.