Ależ dziś rano zimno było! Śpimy przy otwartym oknie, o 5 wstałam zamknąć bo czułam chłód na plecach. Znów spałam byle jak, tak mam od kilku dni. Rano wstawiłam pranie, bo zmiana pościeli była, potem śniadanie. Namoczyłam grzyby do uszek, jutro będę robić. Upieklam piernik, wytrawny, bo dużo dałam kakao, przyprawy, i owoce namoczone w alkoholu. Posmakowałam kawałek, wyszedł pyszny. Mąż kupił w piekarni kawałek piernika cukierniczego, fuj, sam cukier ,przyznał. Jako wielki lasuch oczywiście zje to , ja pasuje.Ugotowalam zupę według programu Ewy Wachowicz, z przyprawami azjatyckimi, z ziemniakami i z kalafiorem. Zupa ma postać kremu, jest rozgrzewającą i smaczna. Poza tym wreszcie krewetki i spaghetti. Och, jakie to było smaczne, szczególnie smaczny wyszedl sos, będę powtarzać. Po obiedzie herbata, kawę pijam teraz tylko po śniadaniu, czuje się lepiej przy takim rozwiązaniu. Jutro chce przygotować kartki świąteczne dla najstarszych w rodzinie, ulepić porcje uszek, podgotować kolejny raz bigos i wreszcie go zamrozić. Handlowa niedziele nie napawa mnie jakoś szczególnie, mam już te najpotrzebniejsze rzeczy, zamiast tego pójdziemy na spacer. Jeżeli pogoda pozwoli. Dziś czuję w kościach zmianę pogody, bolą mnie biodra, oba. Chyba oba muszę prześwietlić. Mąż odkurzał dziś tak dla utrzymania porzadku, bo zawsze sprzątamy na bieżąco. W poniedziałek mam wizytę u fryzjera, już pora, bo zaroslam mocno. Klimacik w domu mam już swiateczny, to piernik i jego aromat tak działają.