Oczywiście jak to ja , do wieczora zmieniałam zdanie i nie było naleśników na kolacje. Przeszła mi ochota na słodkie i była sałatka według vitaliowej rozpiski. Zarąbista jest ta opcja wymiany posiłków.
Jajko, makaron, kukurydza i fasola konserwowa, zabielone jogurtem i posypane koperkiem. Najadłam sie ;) Ostatnio mam fazę na koperek, po tym jak znienawidziłam natkę pietruszki.
Zrobiłam wczoraj ponad dwieście brzuszków, nie za jednym podejściem, ale jedną setke udało mi sie zrobić na raz, yeeea. Wróciła ochota do ćwiczeń, więc jest ok.
Wiem, że mi od brzuszków brzuch nie zniknie, ale to jedyne ćwiczenie jakie dobrze toleruję. Popatrzyłam sobie za to do woli na to jak ćwiczą inni, na youtube to zdecydowanie nie dla mnie, choćbym nie wiem jak chciała. Mam zamiar za to ... tańczyć :) Tak sobie w domku jakieś wygibasy, na ile dam rade. Bo taniec to przecież też ruch i spala kalorie. A o spalanie chodzi, nie o konkretną Chodakowską, czy Mel B, albo inne wykańczające mnie fizycznie zumby. Modelować się nie mam zamiaru, bo mi w tym wieku już nie zależy. Nie muszę mieć idealnej figury, ani idealnej wagi. Prawie akceptuje siebie, tylko kilka kilogramów mniej by się przydało i będzie w porządku.
Waga sobie stoi od trzech dni jak zaczarowana, w obwodach też w zasadzie spadków nie ma, poza talią i udami odrobinkę. Znaczy że hula hop i agrafka działa, żeby tak kurcze jednak te brzuszki jakieś minusy dawały, byłabym przeszczęśliwa.