Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 79.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 stycznia 2016 , Komentarze (9)

Oczywiście jak to ja , do wieczora zmieniałam zdanie i nie było naleśników na kolacje. Przeszła mi ochota na słodkie i była sałatka według vitaliowej rozpiski. Zarąbista jest ta opcja wymiany posiłków.

Jajko, makaron, kukurydza i fasola konserwowa, zabielone jogurtem i posypane koperkiem. Najadłam sie  ;) Ostatnio mam fazę na koperek, po tym jak znienawidziłam natkę pietruszki. 

Zrobiłam wczoraj ponad dwieście brzuszków, nie za jednym podejściem, ale jedną setke udało mi sie zrobić na raz, yeeea. Wróciła ochota do ćwiczeń, więc jest ok.

Wiem, że mi od brzuszków brzuch nie zniknie, ale to jedyne ćwiczenie jakie dobrze toleruję. Popatrzyłam sobie za to do woli na to jak ćwiczą inni, na youtube ;) to zdecydowanie nie dla mnie, choćbym nie wiem jak chciała. Mam zamiar za to ... tańczyć :) Tak sobie w domku jakieś wygibasy, na ile dam rade. Bo taniec to przecież też ruch i spala kalorie. A o spalanie chodzi, nie o konkretną Chodakowską, czy Mel B, albo inne wykańczające mnie fizycznie zumby. Modelować się nie mam zamiaru, bo mi w tym wieku już nie zależy. Nie muszę mieć idealnej figury, ani idealnej wagi. Prawie akceptuje siebie, tylko kilka kilogramów mniej by się przydało i będzie w porządku.

Waga sobie stoi od trzech dni jak zaczarowana, w obwodach też w zasadzie spadków nie ma, poza talią i udami odrobinkę. Znaczy że hula hop i agrafka działa, żeby tak kurcze jednak te brzuszki jakieś minusy dawały, byłabym przeszczęśliwa.

12 stycznia 2016 , Komentarze (18)

Grzeczna byłam ostatnie dwa dni bardzo. I mimo, że zdarzało mi się wczoraj tęsknie spoglądać w stronę koszyka z owocami, powstrzymałam sie i nie wszamałam np. banana. Dziś to już w ogóle dzień próby, bo zrobiłam rodzince naleśniki, które uwielbiam. Jedne są z dżemem, drugie ala paszteciki, znaczy z pasztetem ;) Trudno się oprzeć, ale muszę. Może w nagrodę za niezjedzenie, zrobię sobie na kolacje takie dietetyczne;)

Z ćwiczeniami od wczoraj też jakby lepiej, ale to już zasługa dopalacza-wspomagacza. Zawsze kiedy wezmę przeciwbólowy proszek na ból kręgosłupa, mam więcej siły i energii. W uzależnienie żeby tylko nie wpaść w tym pociągu do szczupłej sylwetki.

 W ogóle to się naoglądałam wczoraj swoich zdjęć, gdzie byłam pięknie szczupła i dało mi to trochę kopa, żeby trzymać się zasad i nie odpuszczać diety. Znów chcę być chuda laska:D

Mój eksperyment z magiczną owsianką, zdaje sie że nie wypalił. Obwody nie maleją, waga magicznie nie spada i chyba dam sobie spokój. Nie smakuje mi i jem na siłę, a tyle smacznych śniadań z rozpiski mam do wyboru. Na poprawę trawienia też ta paciaja nie ma wpływu, więc po co się tak męczyć? Od niesmacznej diety to się człowiek tylko zniechęca.

10 stycznia 2016 , Komentarze (12)

Cały dzień dziś podjadam. Chyba to dalszy ciąg wczorajszego wilka. Niby mnie już tak nie ssie, ale ciągle czuję się lekko głodna. Niby to podjadanie to samo zdrowie, bo surówka z kiszonej kapusty, ale jednak z olejem i jednak między posiłkami. Czyżby mnie aż tak wypościły trzy miesiące diety? 

Po wczorajszych chipsach, dziś waga pokazał 400g mniej, więc może potrzebuje tego żarcia niezdrowego? Albo po prostu potrzebuje najzwyczajniej więcej jeść, żeby chudnąć? Ruchu mam coraz mniej, bo jakoś coraz mniej sił mam i zapału, więc jak zwiększę znów kaloryczność, to może się niefajnie skończyć. Sama nie wiem... Tak czy inaczej czuje się jakby mi zasilanie padało.

9 stycznia 2016 , Komentarze (8)

Popłynęłam jednak dziś. Dopadło mnie takie ssanie, że nie dałam rady się opanować. Mimo sycącej owsianki na śniadanie i zdrowego koktajlu na drugie, obiad to był syf. Ale jak tu przetłumaczyć stęsknionej duszy i ciału, które wołają błagalnie i w niebogłosy - daj mi żreć!!!

W ramach obiadu była duuuża paka chipsów.

nażarłam się i byłam szczęśliwa, ale szczęście moje byłoby niepełne, gdybym nie znalazła szybko usprawiedliwień dla mojego czynu.

Po pierwsze, pochłonęłam jakieś 750kcal, co przy obiadowym zapotrzebowaniu 450, nie było wcale takim haniebnym przekroczeniem norm:D

po drugie, smak chipsów, to ostre chili, a ono przecież spala tłuszcz:D

po trzecie, cheat meal dobrze robi na dietę:Dno i to przecież nie było wieczorem, a w środku dnia

po czwarte, po tym ostro- słonym mnie suszy, co zagwarantuje picie wody, zbawienne przecież dla diety:D

Do tego dwie podwójne czerwone herbatki (jedna wypita, druga po kolacji), żeby się z wchłoniętym nadmiarem tłuszczu i całym zjedzonym syfem rozprawiły. Połknęłam dwie kapsułki suplementu na zatrzymywanie wody (aqua-femin), plus herbatka z pokrzywy. I dodatkowo druga dawka kudzu, skoro mnie pierwsza przed obżarstwem nie powstrzymała.

Dalsza część dnia mija grzecznie i według pierwotnych założeń. Już mnie nie ssie i nie kusi "złe". Napięcie opadło i wróciłam, mam nadzieję, na właściwe tory.

  

9 stycznia 2016 , Komentarze (6)

Kusiło mnie od jakiegoś czasu, żeby zgrzeszyć. Tak coś za mną chodzi i chodzi, więc postanowiłam wyjść na przeciw i... upiec ciasto. Taki zamiar miałam jeszcze wczoraj, ale że waga wzrosła i nie spada, opanowałam zapędy. Ciasta nie będzie, za to będzie dziś w diecie to od czego, jak zauważyłam, waga spada. Po pierwsze koktajl z kiwi, gruszki i pietruszki, bo rano wory pod oczami miałam masakryczne, więc woda sie zatrzymała. Po drugie, białkowa zdrowa kolacja, czyli jajecznica z dodatkiem awokado. Apetyczne i smaczne. Choć wydaje się że monotonnie, bo dość często te dwie pozycje goszczą w mojej diecie. Ale nic to, efekty są najważniejsze.

Takie miałam plany, ale uległy znów zmianie i to wcale nie dlatego, że kobieta zmienną jest. Byłam przekonana, że mam w domu kiwi, więc nie kupiłam i zostałam z jednym malutkim, rozmiękłym w dodatku. Trochę mało jak na koktajl, bo miały być dwa. Po drugie nie było w sklepie awokado, więc kolacjowa jajecznica będzie uboższa. Ech.

W ramach odchudzania/oczyszczania zakupiłam w necie nowość o której ostatnio czytałam. Kudzu mu na imię. 

Wszędzie trąbią, że to dla alkoholików (mysli)a ja to kupiłam dla jego innego dobroczynnego działania.

"Kudzu stosuje się w leczeniu uzależnień od alkoholu, narkotyków, palenia papierosów i  ..nadmiernego objadania się.  W medycynie chińskiej używa się sproszkowany korzeń kudzu w odtruwaniu i oczyszczaniu organizmu, leczeniu uzależnień, depresji i problemach trawiennych. Kudzu wyrównuje temperaturę ciała i reguluje metabolizm. Ma odczyn zasadowy, czyli odkwasza organizm" źródło tu

Pomoże, nie pomoże, ale na pewno nie zaszkodzi.

5 stycznia 2016 , Komentarze (27)

Nic mi się nie chce, straciłam cały zapał i robię wszystko automatycznie. Bo tak trzeba, bo musi być zrobione, bo należy.

Nie to, żebym nie trzymała diety, bo to już mój styl życia, więc tu nie polegnę, chyba że zgrzeszę. Choć i na to nie mam zbytniej ochoty. Z ćwiczeniami marnie, bieżnia maks 20 minut, 'inne takie" , tylko jedno podejście w ciągu dnia. No jakiś marazm okrutny mnie dopadł z początkiem roku. Waga jeszcze po sylwestrze nie wróciła do normy, choć lekko spadła. Może jakiś spektakularny spadek dodałby mi skrzydeł. Walczę o tą szóstke z przodu od połowy października i widze że jeszcze trochę powalczę, ech. Jeszcze tylko troszkę ponad kilogram mi brakuję.

Przedłużyłam abonament smacznie dopasowanej na kolejne trzy miesiące i mi wyfiutało plan diety. Dobrze, że mam wydrukowany. Mam nadzieję, że to chwilowy jakiś błąd. Nie mam gdzie odhaczać wypitych szklanek wody. A u mnie musi być wszystko jak w zegarku, zaplanowane, poodhaczane. Improwizacja nie jest moją mocną stroną.

Dziś na obiad nowe danie pt. makaron o smaku ruskich pierogów.

całkiem smaczne i sycące

Na kolację będzie kolejna nowość w moim menu - jajecznica z awokado. Super są te vitaliowe przepisy.

Znalazłam dziś jeden duży plus w tym przygnębiającym nastroju. Moja kurtka zimowa zrobiła się na tyle luźna, że po włożeniu pod nią na prawdę grubego swetra, nadal miałam lekki luz ;)

31 grudnia 2015 , Komentarze (10)

Podsumowując rok, to na plus, znaczy minus ;) na pewno waga. Mimo, że starałam się schudnąć od samego początku roku, stosując stare sprawdzone diety, nie udało się . Za to od połowy października, odkąd dołączyłam do Vitalii i smacznie dopasowanej, waga pokazała dziś 71,2kg ze startowej 76. To najniższa waga odnotowana tego roku. 

Do tego sukces w postaci pierwszych minusowych centymetrów w obwodzie brzucha. Nareszcie zeszłam poniżej setki, yupi. Nie przypisuję zbyt dużej zasługi wprowadzonej do jadłospisu magicznej owsiance, bo trzy dni jej jedzenia raczej nie miały na to wpływu (a może?), za to chyba raczej wykonywaniu brzuszków. Naczytałam sie, że brzuszki nijak się mają do spalania tłuszczu na brzuchu, ale jednak na moim obwód się zmniejszył, więc coś na rzeczy musi być. Efekt odchudzający jest oczywiście ważny, ale chodzi przede wszystkim o wzmocnienie mięśni, żeby kręgosłup na tym zyskał. Niech żyją zatem brzuszki i będę je kontynuować w nowym roku.

Co zrobiłam dla siebie przez ten rok? Dwa razy zainwestowałam w masaż kręgosłupa. Na NFZ się nie udało, więc musiałam kaske wysupłać. Usuniecie podejrzanego, jak sie okazało, niegroźnego pieprzyka. Badania tarczycy, które okazały sie w normie, mimo istniejących łagodnych czterech guzków.

Jakieś tam zakupy były większe i mniejsze tylko dla mnie. Kurtki, butki, tuniki, kosmetyki, suplementy, nic wielkiego, ale ważnego dla kobiety. No i fryzjer zaliczony dwa razy :) Dziś rzutem na taśmę, ostatni zakup w tym roku - termofor;) Strasznie się męczę wieczorem i dopóki mam zimne stopy nie mogę zasnąć. Od dziś będzie mnie grzał łóżkowy kaloryferek i żegnajcie skarpety i dwa kocyki :)

Wyprostowałam pewną relacje rodzinną, która od wielu lat mnie męczyła. To najważniejszy plus tego roku.

Tak poza tym, rok przeżyłam lekko, łatwo i przyjemnie. Gdyby nie niewielka nadwaga, byłabym całkiem szczęśliwa.

Wszystkim Vitalijkom, życzę aby w Nowym Roku, planowo schodziły nadprogramowe kilogramy, dieta nie odbiegała od normy, słodkie i zakazane nie kusiło, a ochota na aktywność fizyczną była zawsze niezmienna. Poza tym oczywiście zdrowia i sukcesów w każdej dziedzinie życia.

i zapraszam na mój dzisiejszy debiut kuchenny. Rafaello na biszkopcie z kawową nutą - sama jestem ciekawa jak smakuje;)

niespecjalnie dietetyczne, choć starałam się je maksymalnie odchudzić przepis tu

30 grudnia 2015 , Komentarze (6)

Nie wiem co to się wyrabia, ale niech sie dalej tak dzieje. Codziennie jest mnie troszkę mniej. Pięknie schodzi świąteczne jedzonko. Chyba przestane się bać grzeszków, bo one się dość szybko utylizują :)

24 XII- 72,1

26 XII- 73,2

27 XII- 72,4

28 XII- 72,4

29 XII- 72,0

30 XII- 71,5 :D

Wstawiam prawidłowy link do poprzedniego postu o magicznej owsiance, bo coś tam namieszałam klik- płaski brzuch bez wysiłku

29 grudnia 2015 , Komentarze (17)

Kręca mnie wszelkie wpisy na temat odchudzania, pomysły, porady i nowinki. Musze oczywiście wypróbować, to co trafiłoby ewentualnie w moje kubki smakowe, więc przyszedł czas na owsiankę. Nie powiem, żebym ją uwielbiała, ale jest do przełknięcia. Jak obiecują w krótkim artykule, zmniejsza obwód brzucha i wagę o 2-3kg, w ciągu miesiąca. Pod warunkiem, że się rzeczoną owsiankę je codziennie przez miesiąc na śniadanie. Nie sądzę żebym dała rade jeść przez miesiąc ciągle i wciąż to samo, ale wyzwanie podjęłam.

Niby zwykła owsianka, nic szczególnego. W składzie śliwki suszone, płatki owsiane, siemie lniane, kakao, cynamon i kefir. No właśnie kefir... którego tak właściwie nie lubię, a prawdopodobnie jest źródłem sukcesu.

Porcja zjedzona na śniadanie przeczyściła mi jelita, hmm. Ewenement jakiś, bo ja nie miewam takich akcji nigdy. Raczej w drugą stronę moje jelitka kochane pracują. Śliwki suszone już przerabiałam, nigdy nie pomogły, siemie lniane to samo. O ile wiem ani kakao, ani cynamon nie mają właściwości przeczyszczających. Jak dotąd nie miały. Za to nigdy nie piłam/jadłam kefiru. Więc mam winowajce vel dobroczyńcę:D

źródło tu

28 grudnia 2015 , Komentarze (10)

Waga po wczorajszym obżarstwie słodkościami nie wzrosła :D Co nie znaczy, że dziś kontynuowałam ten smaczny proceder. O dziwo dziś ciasta były dla mnie jakoś dziwnie aseksualne, za to skrupulatnie przeprowadziłam detoks warzywno-owocowy.

Na śniadanie koktajl z kiwi, gruszki, kawałka banana, awokado, ogórka, natki i szczypty imbiru, woda

wyszło 600ml- 332kcal

Drugie śniadanie - sałatka owocowa - grejpfrut, pomarańcza, truskawki i sok marchewkowy - wszystko 253kcal

Z tą sałatką to popełniłam straszny błąd, bo zamiast posypać cynamonem, sypnęłam na nią... chili(szloch) Pojemniczki do sypania stoją obok siebie i bez zastanowienia sięgnęłam po nie ten ;) no ale nic to, przecież chili to spalacz tłuszczu, więc poza szokującym smakiem nic się nie stało. Całe szczęście, że miałam ten sok marchwiowy do popicia, bo paliło straszniście, ale w smaku o dziwo nie takie złe.

Obiad- surówka z buraczka, marchewki, jabłka i papryki

ilościowo wyszło dużo, aż nie dałam rady zjeść .Kalorycznie strasznie mało. Wszamałam tylko 130kcal

Podwieczorek 1,5 grejpfruta, 125kcal

Kolacja - warzywa na parze, doprawione pieprzem i koperkiem - 154kcal

Cały dzień, poza wodą, popijałam hipotetyczny spalacz tłuszczu, czyli mieszankę mięty, imbiru, cynamonu, miodu i soku z cytryny -  cztery szklany;)

Bilans dnia 994kcal i nie jestem głodna;)

Według diety powinno być 1500kcal, ale nic już dziś nie dam rady zjeść. Zresztą skoro to detoks, to powinno być chyba mniej kalorii niż zwykle.

Jutro może być ciężki dzień, bo ciasta nadal nie zniknęły. Za to już mam zaplanowane i przygotowane śniadanie- magiczna owsianka:D Opisze ją jutro szczegółowo.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.