Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 79.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 lipca 2021 , Komentarze (31)

Wczoraj w ramach kolacji zjadłam dwie nektarynki z jogurtem naturalnym. I spoko, fajna kolacja. Ale było mi mało, no to co?

Oczywiście banan, ale jeden było mało, więc kolejny. 

Hmm, jeszcze coś by się zjadło. Mąż zawsze ma jakieś ciasteczka

yeah, pół paczki ciastek ala markizy, zanim miałam dość.

Okazało się, że do tego stopnia miałam dość, że zaczęłam się źle czuć. Ból głowy, senność, wzdęcie, brak koncentracji, niepokój, czułam się jakbym była pijana. Nie pomógł prysznic, ani łyknięcie morwy białej, żeby znormalizowała poziom cukru, więc poszłam spać. Męczyłam się jakieś dwie godziny zanim wszystko się rozeszło po kościach i mogłam normalnie zasnąć.

Zdarzały mi się takie akcje po słodkim, ale nie lubię tego stanu. Wiem co robię źle, ale z uporem maniaka wracam do słodkiego znając skutki. Błędne koło.

A niby to takie proste:)

To tak ku przestrodze ten wpis :) wiem, że wiele z nas ma problem z cukroholizmem i silną wolą. Myślałam, że opanowałam sytuacje robiąc raz na jakiś czas słodki dzień, ale to jak widać nie działa, ech.

Waga, paradoksalnie, dziś w dół.

25 lipca 2021 , Komentarze (22)

Znów mam fazę na banany. Wróciłam do jedzenia ich wieczorem. Nie potrafię się powstrzymać. Normalnie jak narkoman, kiedy widzi strzykawkę. Muszę, bo się uduszę. Masakra. Tak to ja nigdy nie schudnę… Poza tym lato, to nie jest dobry czas na odchudzanie. Jak nie lody, to owoce w nadmiarze, albo inne pokusy typu grill i radler. Całe szczęście, że nie lubię piwa.

Ten tydzień był średnio dietetyczny, ale pułap poniżej 65kg zachowany. Mogłabym w zasadzie uznać to za sukces, gdyby nie to, że chciałabym dobić do 62kg. Już widzę, że w lipcu mi się to nie uda. Trudno.

Od rana liczę kalorie i się pilnuje jedzeniowo, ale wieczór juz nie jest tak grzeczny i tak to się kręci.

Może przyszły tydzień będzie lepszy…

19 lipca 2021 , Komentarze (19)

Pousuwałam sporo osób z listy znajomych. Jeśli ktoś się czuje urażony, trudno. Zresztą nie wydaje mi się żeby ktokolwiek to zauważył, bo na odstrzał poszły przede wszystkim osoby nie prowadzące swoich pamiętników od pół roku. Za jakiś czas zrobię kolejny przegląd, bo co to za znajomy, którego nie interesuje co u mnie słychać… Staram się komentować wpisy każdego, kto jest na mojej liście znajomych, czasem wspierać czasem ganić, ale pamiętać. Nie mam zwyczaju iść na ilość, ale na jakość, to samo na fejsie.

Moje plany poniedziałkowe musiałam zweryfikować, bo się rozpadało, wrr. Dobrze, że zdążyłam zaliczyć biedronkę z samego rana. Całe przedpołudnie ma padać, więc ani wypadu na działkę, ani do centrum. Mąż ma urlop przez najbliższe dwa tygodnie, to mnie wyręczy w spacerach z psem w południe, pomoże na działce i pomarudzi😉 w ciągu dnia.

Wczoraj nietypowa popołudniowa kawa, bo mąż zaproponował żeby wypić ją na działce😍 No więc poszliśmy i tak na łonie natury rozkoszowaliśmy się kawą, fit ciastem, które upiekłam rano, potem piwem i resztką zebranych czereśni. Totalny relaks. Fajna niedziela.

18 lipca 2021 , Komentarze (6)

Tydzień klasyczny, więc nawet nie ma po co wstawiać tabelki. Kroki na poziomie10k, woda ładnie pita, waga w normie z tendencją wzrostową, wrr. Przekraczałam limit w tym tygodniu za sprawą czereśni i radlerów. Dodatkowo słodki dzień w piątek, więc nie miała waga jak spaść. Ale nic to, może kolejny tydzień zbliży mnie znów do 63 :), bo jak na razie to bliżej mi do 65. Musze się sprężyć z tym odchudzaniem, bo założyłam, że utrzymam w lipcu 63 na wadze, a może nawet zejdę do 62, a tu się nie zanosi. Słomiany zapał to moje drugie imie.

Nowy smartwatch skrupulatnie liczy kalorie i mogę zapomnieć o zawyżonych wskazaniach poprzedniego, typu 700spalonych kalorii . A taka byłam dumna :) tu skromniutko, zaledwie 300kcal.

Dziś będzie fit ciasto z porzeczkami, więc odchudzanie od jutra :) Ruchu też będzie dziś mniej, bo odpadają zakupy w biedronce i pada, ech. Na działce byłam wczoraj i w zasadzie nie ma dziś po co iść. Zaczynają nieśmiało dojrzewać malinki i już się nie mogę doczekać zbiorów, a zapowiadają się spore. To samo z pomidorami, które ładnie obrodziły na krzakach. Bardzo mnie cieszę zwłaszcza te, które sama wyhodowałam od ziarenka. Ładnie też się rozrosły poziomki, które samodzielnie wyhodowałam. Truskawki, które popikowałam czekają na przesadzenie do gruntu, ale to za jakieś dwa tygodnie, aż się ładnie ukorzenią. Te krzaki, które były na działce nie bardzo owocowały i nie mam pojęcia ilu letnie były, pora na odmłodzenie plantacji.

Martwiłam się jak to będzie z podlewaniem, bo nie mam wody na działce, ale jakoś deszczówka daje rade.

10 lipca 2021 , Komentarze (11)

Niestety nieliczenie kalorii nie wyszło mi na dobre. Na wadze plus 1.5kg, wrr. Jak się je lasanie w sobote i pizze w poniedziałek, zagryza kilogramem czereśni, to tak się dzieje. Łakomczuch jestem, ale i tak dobrze, że to nie słodycze. No co z tego, jak waga wzrosła. ech. Nic to, wracamy do skrupulatnego podliczania jedzonka, czyt. liczenia kalorii. To zawsze daje zamierzony efekt, co pokazał grzeczniutki piątek, dając sobotni spadek wagi. Weekend z pizzą i grillem, więc znów rozluźnienie obostrzeń :D

Wpis Ani, zmotywował mnie do zakupu nowego smartwatcha :) Miałam taki najprostszy chiński, budżetowy, który ciągle się rozłączał i zliczał ruchy ręką,zamiast kroków. Jednak co markowy, to markowy. Wybór padł na klik 

 Bo ja lubię kiedy zegarek, wygląda jak zegarek, no i ta odrobina luksusu :) Mam już inteligentną wagę Huawei, to będzie komplet dla apki.

Postanowiłam kupić sobie też kolejną parę butów 😁 Bo jak się okazuje, pełne mam tylko zamszowe i jak mokro, to kiszka. Kaloszki wylądowały na działce, a w botkach w lato nie bardzo. Wybór padł na oksfordki, bo cenię wygodę. klik

Z większych zakupów to jeszcze w tym tygodniu było serum pod oczy. Ponoć daje efekt wow i to od razu od pierwszej aplikacji-jakoś nie zauważyłam. klik 

Muszę nawieźć uniwersalnej ziemi na działkę, bo na tych moich nieużytkach nic nie chce rosnąć. Przydałaby się regularna wywrotka tej ziemi, póki co ładujemy po 10 worków z biedronki w auto i jakoś się powoli do jesieni nawiezie. Całe szczęście, że tego poletka niedużo. Będę flancować truskawki, bo pędy wszędzie, to i jakiś nawóz by się przydało kupić. Maliny trzeba porozsadzać, bo rosną za gęsto. Czarne porzeczki poprzesadzać na słonko. Chcę jeszcze dokupić borówkę amerykańską i drzewko brzoskwiniowe, no i jakieś rośliny ozdobne. Wszystko chciałabym na już :) Mąż też, bo się nie może doczekać kiedy drzewka przestaną owocować i je będzie mógł poprzycinać. Fakt, że dużo nasadzeń zostawili poprzedni właściciele, ale bez ładu i składu. Ziemia wyjałowiona, a drzewka nigdy nie przycinane.

4 lipca 2021 , Komentarze (7)

Waga jak to ona, żyje własnym życiem, ale pułap jaki osiąga jest ok. więc w porządeczku. Wczoraj miałam w zasadzie dzień bez diety, bo lasania na obiad, poza tym też niedietetycznie, więc ten niewielki wzrost wagi, to mała cena za niesubordynację. W ogóle wczoraj leniwie było bo… na porannych zakupach wpadł mi w oko, prześladujący mnie ostatnio, słony carmel. Ale nie, że jakoś sam był, tylko we flaszeczce :) krupnik słony carmel. Jako, że ja nietrunkowa jestem, a to mnie tak kusiło i popiłam nieźle, to mnie zmogło . Nie dla mnie alko, bo po nim źle się czuje, jak nie ja, czyli pijana. Co innego niewielka ilość w kukułce, truflu, czy nawet baryłce, a co innego prawie pół flaszki. Słaby ze mnie zawodnik :)

Niedziela bardziej aktywna. Skoro świt spacer z psem ,potem szybkie farbowanie włosów, żeby polecieć na działkę, po niezbędne do kompotu, czerwone porzeczki. Czereśni pojadłam przy okazji :) Obiadki trzy, wiadomo i lulu :) Po drzemce szybka kawka i znów na działkę, tym razem na dłużej i efektywniej. Popieliłam, popłakałam nad zjedzoną przez ślimaki kapustą i hostami

popsikałam moje śliwki preparatem na paskudztwa atakujące listki, mąż zebrał czereśnie.

Pomidorki się pojawiają, fasolka szparagowa o dziwo wzeszła, bo dostała sklepowej ziemi, czarna porzeczka zaraz będzie i czerwony agrest. Czekam na maliny, których mam multum krzaków :) niech żyją owocki :)

30 czerwca 2021 , Komentarze (9)

Tydzień bez liczenia kalorii. Próba charakteru 🤪 Póki lato trwa i gorąco, to się mniej jeść chce. Konkretów, bo owocki na porządku dziennym. Na poniedziałek został mi kawałek tortu z niedzieli, więc skończyłam w ramach drugiego śniadania. Na obiad nie miałam ochoty, więc dzień wyszedł w miarę ok. kalorycznie. I spadeczek wagi we wtorek 😉 jakoś mi bezkarnie znów uszedł słodki dzień.

Podsumowując czerwiec, to spadek wagi był prawie żaden/0,8kg/. Rzutem na taśmę dziś, waga osiągnęła najniższy dotąd poziom 63,8 😀 Tak wiec lipiec będzie pod hasłem utrzymania tego 63, ewentualnie, przy dobrym wietrze, zejścia do 62.

Na działce dojrzewają czerwone porzeczki, więc mój kompocik z rabarbaru zmienił się na kompocik z czerwonych porzeczek i truskawek, pycha. Powoli dojrzewają truskawki, samosiejki poziomki są smaczniejsze od tych kupnych, sadzonych na wiosnę. Druga czereśnia zaczyna się ładnie czerwienić i całkiem spoko już smakuje. Szpaki są dla niej łaskawe, póki co. Winorośl pięknie rośnie i jest szansa na owoce. Jakaś zaraza mi weszła na węgierki i bób czarnieje, kapustę zjadają ślimaki, ech. I mrówki, wszędzie mrówki wszelkiej maści. Walczę z nimi cynamonem, którego o dziwo się boją. Nie miała baba kłopotu, kupiła sobie… działkę . Ale niezmiernie mnie cieszy ten kawałek pola, mimo że nieurodzajny.

27 czerwca 2021 , Komentarze (20)

Kupiłam sobie na imieniny ekstra prezent. Nie jakiś tani zapchajdziur, nie ciuch czy słodycze, ale praktyczny. Bo ja do bólu praktyczna jestem. Ale do brzegu. Ten prezent to… podkaszarka akumulatorowa 😁 Jak tylko mąż złożył poleciałam na działkę testować Wypróbowałam, działa jak talala🙂 jestem mega zadowolona.

Co do mojej pogryzionej nogi, to jest znaczna poprawa. Chyba za sprawą włączenia do leczenia Olfenu we wtorek. Pije wapno, łykam olfen, smaruje maścią sterydową. Uff, a już myślałam, że bez lekarza się nie obejdzie, bo wyglądało paskudnie. Teraz prawie śladu nie ma.

Wprowadziłam małą zmianę, żeby nie żreć bananów wieczorem. Otóż śniadanie robię dopiero rano, nie wieczorem jak dotąd. Jest postęp, bo trzymam fason i bananki wieczorem to przeszłość. Brawo ja😉

Dietowo, hmm. W tygodniu wpadły baryłki z whisky😛 Mąż dostał na dzień ojca, musiałam mu pomóc, żeby się nie ubzdryngolił :) Ale prawie w bilansie było, to jakby się nie liczy. Waga bez zmian, co i tak jest cudem, bo zwykle po włączeniu leków przeciwzapalnych rośnie o 2 kilo. No i miałam w tym tyg. problemy kibelkowe. Wczoraj miałam jakiś kryzys i jak mnie dopadło ssanie, to zjadłam z rozpędu i z dziką rozkoszą dwie porcje bitej śmietany z proszku. Co za błoga ulga. Kto zna ten ból, ten zrozumie.

Waga na stałym poziomie/64,4/, więc nie wklejam tabelki. Kalorie średnio 1700, woda ładnie pita/1,8l/, kroki średnio 10k.

Za chwile/jutro/ mamy z mężem rocznicę ślubu, taką piękną, okrąglutką, 35 lat razem i postanowiłam zaszaleć. Jedzeniowo 🤪 słodko znaczy, jak to ja. kasiaa..kasiaa kusiła bezą i tak za mną ta beza chodziła, że wychodziła. Bezy piec nie umiem i chyba nie chce się naumieć, wiec poszłam na łatwiznę i kupiłam na allegro małe beziki :) i krem w proszku. Powstało coś takiego:

Miód na moje serce, czyli słodki dzień, nawet baaardzo słodki:)


20 czerwca 2021 , Komentarze (24)

Wczoraj mimo zjedzenia pizzy i masakrycznie kalorycznych , domowych lodów waga dziś rano bez zmian 😁 To chyba zasługa upału, bo poci się człowiek jak świnia. Poza tym zjadłam tylko owsiankę z bananem, wypiłam koktajl truskawkowy i rabarbarowo-truskawkowy kompot. A i półtora banana na kolację. Moja poobiednia drzemka przedłużyła się do trzech godzin, tak mnie upał wykończył.

Na działkę poszliśmy dopiero późnym popołudniem a i tak był jeszcze upał okrutny. Rozebrałam się do stanika, czerwony to podchodził pod strój 😛 zresztą takie widoki na działkach wczoraj to norma. Tyle co posiedziałam w przyjemnym cieniu i podlałam kwiaty, pomidory i kapusty. Obcowanie z naturą codziennie musi być :) Przebrzydłe szpaki odleciały i przestały mi wreszcie paskudzić na stolik i ławkę w rekreacyjnym zakątku.

Coś mnie pogryzło. Nie wiem czy w domu, czy na działce, ale tydzień minął, a to zamiast zniknąć to sie jakby rozprzestrzenia. Nosz kurde, lekarz? 

Dziś pobudka, jak co rano, przed czwartą . Jejku jak przyjemnie, chłodniutko, aż chce się żyć. Dzień zasadniczo w kuchni. Od rana sernik, kompot,

koktajl truskawkowy, skrobanie ziemniaczków czego nie lubię, potem gulasz, uprzątanie tego całego bałaganu i wreszcie obiadek

i do poobiedniego spanka🙂 Kręgosłup już mnie tak bolał, mimo tramalu, że masakra. Za dużo stania.

Pospana, gotowa na kawkę i podwieczorek 😁

kiedyś liczyłam kaloryczność tego sernika i wychodzi ok.100kcal na 100gram,więc niewiele. O ile zna się umiar 🤪

Upał wygrał, postanowiliśmy resztę dnia spędzić w domu, Każdy tak jak lubi. Da się żyć, o ile siedzę w moim kąciku z klimatorem.

Tak więc dziś tylko 3k kroków, kalorie nie policzone, płyny ponad dwa litry.

Wieczorkiem spa dla buźki, mycie włosów i takie tam klasyczne wieczorne zajęcia na spokojnie.

Jutro, nowy tydzień, nowe możliwości🙂 Od rana zapowiada się aktywnie...

19 czerwca 2021 , Komentarze (14)

Tym razem bez tygodniowej tabelki, ale było względnie grzecznie. Kaloryczność na poziomie 1800kcal, czyli tyle, żeby nie przytyć. Waga bez zmian, w granicach 64,5 z tendencją lekko spadkową. Picie powyżej 2 litrów dziennie i kroki powyżej 10k. Wypadałoby powalczyć o 63, ale za dużo letnich pokus 😁

Weekend będzie grzeSZny 😛 i bez liczenia kalorii. Dziś na obiad domowa pizza i potem domowe lody koktajlowe. Jutro syn ma urodziny, wiec ciacho. Takie w sumie dietetyczne, bo przez niego uwielbiany, sernik na zimno z truskawkami/serek homo.nat. i galaretki/. Tym razem bez grilla, bo za gorąco i nam się trochę przejadło.

Wkurzyłam się okrutnie bo mi w ciągu dwóch dni szpaki wrąbały wszystkie czereśnie ze sporego drzewa. No masakra jakaś. Niby były pozawieszane holo taśmy, ale na te france chyba nie ma sposobu. Mam jeszcze dwie późniejsze czereśnie, ale jestem pełna obaw, czy da się coś pojeść, ech. Co do plonów warzywnych to będą żadne, bo ziemia sucha, gliniasta i nawet nie powschodziło 😥. No nic to, próbowałam. W przyszłym roku daruję sobie wysiewy i postawie na upiększanie i rekreację jak większość działkowców w tej okolicy.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.