Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1565715
Komentarzy: 55868
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 22 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 86.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 grudnia 2024 , Komentarze (35)

Nadal jestem zadowolona ze swojego zycia i głęboko wdzięczna sile wyższej za Krzyśka. Czasem jednak zastanawiam się czy wtedy gdy szukałam partnera na pewno postąpiłam dobrze odrzucając partnerów dobrze sytuowanych z samochodami, domami. Czy byłabym szczęśliwsza z facetem, który miał super samochód i duże mieszkanie w blokach. Był zdrowy i pracował jako kierowca na trasach międzynarodowych. Jego samochód wzbudził małą sensację na ulicy. Kilka osób oglądało. Drugi też z niezłym samochodem miał kota i drugi dom w górach. Był jeszcze policjant po studiach z samochodem i dużym mieszkaniem w kamienicy. Wszyscy byli zainteresowani poważnie. Podobałam im się i koty ich nie zniechęciły ani mój skromny dom. Ja wtedy wybierałam i przebierałam, ale największa chemia była właśnie z Krzyśkiem. To jego wybrałam i z nim jestem na dobre i na złe juz ponad 20 lat...:) Nigdy nie przykładałam większej wagi do pieniędzy. Partner miał mieć źródło dochodu, ale nie musiało być tego dużo. A może to błąd? Niby pieniędzy mi nie brakuje. Niby mam na wszystkie swoje potrzeby, ale ciągle jest obawa, że mi braknie. Boję się, że nie starczy mi na leczenie zwierząt, na remont domu. Ech...

Dziś chcę iść do kina na Simonę Kossak. Bilet już zarezerwowany. Idę sama, bo Krzysiek nie chce. Seans jest o 17 w Pałacu kultury.

Pracy raczej nie będzie, bo rano trzeba zrobić paznokcie, a wieczorem wrócę zbyt późno. Sumak częściowo ogarnięty wczoraj, ale jeszcze skończyć trzeba. Wycięty jest, ale trzeba rozdrobnić. Część gałęzi rozdrobniona sekatorem. Przy okazji nauczyłam się wycinania pionowych grubych gałęzi. Jak nie będę miała z czego żyć to przyjmę się na drwala do cienkich drzew. Jestem wdzięczna S, że nauczył mnie ciąć pilarką. To cenne dla mnie. Jutro już będę w domu to coś zrobię. POgoda powinna być ładna i na dworze da się pracować. Wczoraj zerknęłam na kolejny regał z książkami u mamy. To głownie książki z prl u. Czy wartościowe nie wiem, bo każdą trzeba wziąć do ręki. Wtedy się zorientuję co one warte. Są też kolejne kryminały. Niby można je sprzedać w pakietach poi 10-20, ale trzeba robić zdjęcia i cierpliwie czekać. Ja się na handlu nie znam i magazynu w domu robić nie zamierzam. Pewnie znowu oddam.

Nadal piszę artykuły dla Boso na macie... Ostatnie to o imbirze i curry. 

Kajtuś nie chce jeść droższych saszetek gastro. Zjada karmę mokrą innych kotów i przez to wciąż ma biegunki. Załatwia się dwa razy dziennie, ale wszędzie gdzie siedzi i czasem nawet ogon jest mokry. Nic go nie boli. Je suche gastro i daję mu probiotyk. Myślałam o pieluchach ale nie chcę go dręczyć. Wolę zapierać po nim.

Sebastian wybiera  się do pracy na złomowisko do Francji. Zarobek około 500-700 zł dziennie. Chce jechać, a ja się boję. Nie zna języka. Ma chory kręgosłup i kolana. Pije. Miał by za zadanie rozkręcać samochody w tym silniki. On się na tym zna. Pracę załatwia mu mój sąsiad. Oni się znają i lubią. Ja bym tam wolała, żeby nie jechał, ale siedzę cicho. Nie chcę go zniechęcać. Gdy mnie spytał czy go puszczę powiedziałam, że tak.

Wczoraj około 23 odszedł Mruczuś. Nie dożył 19 lat. Odszedł spokojnie na kanapie koło mnie. Poukładam to sobie w głowie i wtedy napiszę więcej. Na razie mi bardzo ciężko, bo to był mój ukochany kot. Pupil. Ostatnio się trochę ode mnie odsunął, ale jeszcze w niedzielę siedział na moim ramieniu. Tu zdjęcie sprzed kilku miesięcy... Trzeci kot w tym roku...

Początek grudnia w lesie

Krok za krokiem

coraz głębiej nurkuję w lesie

nagie drzewa rzucają cienie

te igrają z lśnieniem słońca

ścieżki nie widać brodzę w liściach

dziki już tu były

stopy walczą z ich śladami

jest tak cicho

słychać tylko szepty wiatru i mój oddech

widzę jakiś ruch nieopodal

to dwie sarny umykają w gęstwinę

czas do domu

wracam

pozostawiając za sobą

zapach mokrej ziemi

i zszarzałych traw

i kolejny link. Tym razem to ludzie potrzebują pomocy. Ci najubożsi. Można wpłacić na obiady i paczki żywnościowe.

https://poranek.pl/punkt-wydaw...

2 grudnia 2024 , Komentarze (14)

Dziś chcę znowu podziałać z sumakiem. W sobotę cięłam sekatorem, a dziś już wezmę pilarkę. Nie wiem czy dam radę pociąć cały pień, bo na dole jest gruby. Może mi się też uda poukładać trochę książek u babci. Powinnam zadzwonić w sprawie filmu Simona Kossak. Chciałam iść jutro. Seans jest w Pałacu kultury o 17. Zawiezie mnie chyba sąsiad. Wrócę taksówką. Dziś będzie też praca zawodowa.

Czytam i czytam w każdej wolnej chwili. Kupiłam kolejne książki. Tym razem tanie, wydane dawno. Coś mi się ostatnio nie chce czytać nic z psychologii. Czytam biografie.

Z dietą tym razem idzie ciężko. Mam za duży apetyt i za dużo jem. Jeden dzień jest ok  900 kalorii, a w kolejny 1400 i co zrzucę, nadrobię. WAżę koszmarnie dużo, bo już 85 kg. Są dni gdy nie potrafię się powstrzymać i jem pieczywo. Straciłam motywację i pozostał strach o zdrowie. W ciuchach się jeszcze mieszczę, ale to nie jest pociecha. :(

S dwa dni temu musiał iść do dentysty usunąć zęba, bo bolał, a tabletki nie pomagały. Taki bohater, a boi się dentysty. Chodzi o zastrzyk. Większość zębów ma do usunięcia. Ma 42 lata. Krzysiek też do dentysty nie chodzi no ale jego nic nie boli. Zęby mu się jednak kruszą. Mnie jak ząb zaczyna boleć od razu usuwam. Teraz wszystkie mam zdrowe, albo leczone. Ja o zęby jakoś specjalnie nie dbam. Myję i u dentysty bywam gdy wyleci plomba lub ząb boli. Nie wyobrażam sobie kiedyś sztucznej szczęki. Chyba z niej zrezygnuję...

Wczoraj były imieniny mojej babci. Paliłam swiecę. 

Wczoraj była bardzo ładna pogoda- ciepło i świeciło słońce. Poszliśmy na dłuższy spacer do lasu. Nie lubię tej drogi, bo trzeba jakiś czas iść ulicą, a po drodze są psy. są 3 małe i dwa duże w tym jednemu czasem z tych duzych zdarza się biegać po ulicy. Ludzi nie zaczepia, ale licho wie jakby zareagował na Mikusia. W lesie fajnie choć chodzi się trudno, bo ścieżka wyścielona grubym dywanem z liści dębu i do tego zryta przez dziki. Drzewa już łyse. PO ścieżce, którą chodziliśmy do sklepu nie ma śladu. To już prawie rok jak sklepu nie ma i pewnie nikt nią nie chodził. Mikuś był bardzo zadowolony ze spaceru, jak zawsze. Biegnie zakosami z noskiem przy ziemi i co chwilę podnosi nóżkę. Wiadomo po co :)

Wiersz napisany w sobotę. :)

Początek grudnia

Jeszcze nie zima

malująca szyby w srebrzyste wzory

i już nie jesień

strojna w złoto i oranże

wczoraj padał deszcz ze śniegiem

dziś powitał mnie

szary poranek pachnący melancholią

ciepły piec szepce i kusi

polna droga otulona mgłą

jak całunem

zniechęca do spaceru

idę dalej licząc kroki

do Gwiazdki, Nowego Roku

i szadzi lśniącej na gałązkach świerków

1 grudnia 2024 , Komentarze (14)

Znowu mam fazę na czytanie. Czytam w każdej wolnej chwili. Tym razem to biografie. Skończyłam o Simonie Kossak. Po wypłacie chcę kupić jeszcze kilka jej książek. Interesująca osoba. Nawet nie wiedziałam, że jej siostra Gloria była malarką i poetką, że córka Glorii też jest malarką. Dziś chcę czytać Marię i Magdalenę. Kupiłam... 

Aktor mnie fascynuje. Urodził się prawie w tym samym dniu co ja i tym samym roku. Mamy bardzo podobne horoskopy. Los inny, bo on zależy od ascendentu też. Nie w tym samym miejscu mamy też księżyc. Odnajduję jednak podobieństwa między nami... Jest mi bliski.

Kurtka przyszła i jest taka sobie. Przede wszystkim o wiele za duża i nie ma kieszeni... Zostawię jednak.

Wczoraj tuż po 9 rano wyszliśmy na spacer z Mikusiem. Piesek był szczęśliwy. Na ulicy pustki. Szliśmy boczną drogą wśród dawnych pól. Wszędzie wokól drogi poryte przez dziki. Trochę się bałam iść tak wcześnie, żeby ich nie spotkać. W pobliżu jest masa drzew. Głownie brzóz i sosen. W pewnym momencie około 10 m od nas zobaczyłam dwie sarny. Zatrzymały się gdy nas dostrzegły i po chwili umknęły w las. Sliczne były. Po powrocie wypiliśmy kawę, Krzysiek przygotował piec, ja włączyłam baterie od sekatora do ładowania. Później Krzysiek poszedł do pracy, a ja czekałam na kuriera. Teraz przed świętami DPD jeździ w soboty. PO odebraniu paczki z kocim jedzeniem wyszłam na dwór do pracy. Sumak częściowo ogarnięty. Reszta moze jutro.

Dziś nic robić nie będę ani w domu ani koło domu. Mam mieć wolne. Spacer będzie.

Swiece, które kupiłam do niczego się nie nadają. Fajnie się palą i to wszystko, bo zapachu prawie wcale nie ma.

***

delikatnie i czule

dotykam przestrzeni w moim sercu

traktuję się łagodnie

rozpieszczam się

a ukojenie otula mnie miękkim szalem

myśli nie swawolą a płyną subtelnie

jeszcze chwila mgnienie

a wnętrze wypełni się cudowną energia

po brzegi

i nic już nie będzie ranić krzywdzić

nic i nikt


30 listopada 2024 , Komentarze (7)

Dziś bym chciała pociąć może trochę drewna. Czeka sumak. Chciałabym usunąć choć tą część, która leży na ścieżce. Potrzeba mi pilarki i sekatora. Gałęzie te cienkie nie nadadzą się na ognisko na którym pieczemy kiełbaski, bo drzewo to trucizna. Trzeba będzie je zgromadzić w innym miejscu. Klocki pójdą do pieca. Drewna ubywa, ale palimy nim codziennie. Spora część tego co pocięłam już wyszła. Jest jeszcze sporo drewna w drugiej komórce. Będzie na grudzień. W zimie trzeba będzie palić bardziej węglem. Chcę mieć ciepło. Moje zwierzęta też. Teraz mam w pokoju dziennym około 16-17 stopni rano, a po rozpaleniu pieca dochodzi do 30. W sypialni mam około 14-15 stopni. Kuchni jeszcze nie ogrzewam i łazienki też nie. Dobrze, że oddałam wrażliwsze kwiatki. Nie męczą się i grzać nie muszę, a ja się w sypialni nie duszę.

Kupiłam 2 świece zapachowe. Jedna w szkle wiśnia i czekolada i druga świąteczna o zapachu cynamonu, goździków, piernika. Nie były drogie, ale opinie miały dobre o ile te opinie coś są warte. Kupiłam książkę o Hildegardzie z Bingen. Mniszka i mistyczka mimo, że była katoliczką ponoć stosowała litoterapię a nawet próbowała astrologii. To nie było wtedy zakazane.

Nadal uważam, że moje życie jest cudowne. Moje stado, ukochane mordki dają mi czulość i miłość. Krzysiek i S pomoc i poczucie bezpieczeństwa. Reiki daje zdrowie i wraz z innymi technikami spokój wewnętrzny. Siła wyższa czy też anioł stróż opiekun duchowy daje mi dobry nastój i wiarę, nadzieje, dobre myśli. Sobie samej zawdzięczam chęć do pracy/ praca nad sobą między innymi afirmacje/... Czego więcej chcieć?

Kupiłam biografię Simony Kossak...:) Czytam od wczoraj, bo to ebook. Książka bardzo fajna... KUpiłam biografię POświatowskiej. Lubię jej wiersze.

Są jakieś filtry na kominy. Cena około 1000 zł. PO założeniu można palić w starych piecach. Muszę spytać w ochronie środowiska i jakby co to kupię i założę na oba kominy. Może i centralne by było. 

Chyba mam uszkodzoną rynnę, bo cały mur mokry. Sąsiad przyjdzie zobaczyć jak będzie miał czas...

29 listopada 2024 , Komentarze (19)

Kupiłam jednak tą kurtkę, która mi się podobała. Kolejna sportowa. Krzysiek moze dyskutować, bo on kupuje tylko to co niezbędne. Ma jedną parę butów i zwykle nosi kurtki po bracie. Ja niby też konsumpcyjnie żyć nie chcę, ale jednak czasem sobie na przyjemności pozwalam.

Dziś ostatni wolny dzień Krzyśka. Chcę koniecznie posprzątać do końca w sypialni. Są do przejrzenia dwa worki z ciuchami, których nie nosimy. To jednak ciuchy, które może będziemy nosić. Przejrzę je jednak. Jest do schowania kołdra. Są do schowania ciuchy po praniu. Trzeba schować trochę dokumentów. Sypialnia ma być zrobiona na tip top. Przed świętami ma być tylko wymieniona pościel, wytarte kurze, pajęczyny i ma być zrobiona podłoga.

Jutro może wezmę się za sumaka. Trzeba zacząć ciąć. Krzysiek już idzie do pracy. Chyba trochę odpoczął. Chociaż psychicznie, ale licho go wie. Nastrój ma zmienny raz śpiewa, a za chwilę się wścieka i klnie. Tak na przemian. Kiedyś te jego nastroje były dla mnie trudne. Teraz podchodzę do nich obojętnie i już się nie stresuję.

Przyszła mi biografia Wisławy Szymborskiej Pamiątkowe rupiecie. Dziś się za książkę wezmę. Przed świętami chcę kupić jeszcze tylko świecę zapachową dobrą gatunkowo i prezent dla brata Krzyśka i jego pani i chyba dla S. No i biografię Simony Kossak.

Garażu wynająć się nie da, bo niektóre belki od dachu są spróchniałe. Niby papa nowa, ale sąsiad chciał w nim trzymać motory. Gdyby dach runął np. z powodu śniegu toby były poważne straty. Sąsiad chce ten garaż kupić i do tego domek po mamie. Chce też kupić jeszcze kawałek działki. Ja w tym momencie nic sprzedawać nie zamierzam.

Wczoraj udało się zrealizować wszystkie plany. Byłam na cmentarzu choć padało. Ułożyłam też trochę książek u babci. Zerknęłam na następny regał z książkami u mamy. Zgłosiły mi się dwie osoby chętne na odbiór książek z lat 80/głownie kryminały/ Jedna może przyjedzie dzisiaj, a druga prosiła o wysyłkę. Koszty przesłania pokryje.

***

Zimne poranki pachną wilgocią

czasem skute lodem

chłodzą serca

szczypią policzki i dłonie

dni jeszcze ciepłe

choć słońce rzadko

pieści ulice i skwery

często deszcz kroplami

spływa z rzęs

czasem mgła otula świat

spragniony jasności

już za parę dni

późna jesień poda dłonie zimie

i biały puch pokryje dywanem

i miasta i wsie i przedmieścia

już czas


28 listopada 2024 , Komentarze (11)

Z wczorajszego dnia jestem zadowolona. Film mi się podobał i cieszę się, że poszłam. Wielbiciele pierwszej części nie powinni być rozczarowani jeśli pójdą. Krzysiek był jednak ze mną i dobrze, bo byliśmy sami na sali. Sama bym się chyba bała. Kino fajne i nawet coś przekąsić można. Nie skorzystałam tym razem, bo dieta. Jednak co kino to kino. Ja aż wypieków dostałam z emocji i dopiero później zdałam sobie sprawę, że siedzi we mnie gdzieś głęboko barbarzyńca skoro pasjonują mnie takie filmy. Za kilka dni wybieram się na film Simona Kossak. Na tą nową wersję. Dziś jadę rano do ZUS -u, a później na cmentarz, naostrzyć łańcuch do piły i odnieść rzeczy do kontenera PCK.

Trzeba też wyjść z Mikusiem i pewnie pójdziemy gdy już będzie szarówka. Co w domu zrobię nie wiem. Moze poukładam książki u babci. Jutro już siedzę w domu to moze zrobię więcej. Trzeba by pomyśleć o pocięciu sumaka. Leży na podwórku i jest problem z poruszaniem się po drewno do komórki, bo tarasuje przejście.

Dietę trzymam i waga spada. Już się przyzwyczaiłam i tak mi nie jest przykro, że ziemniaków czy chleba nie wolno. Dziś kabanosy, serek wiejski i jajka sadzone. Około 900 kalorii.

Wczoraj była burzliwa dyskusja z Krzyśkiem na temat moich ubrań. Uważa, że moja kurtka zimowa to łach i wstyd ją nosić. Zaproponowałam mu więc zakup dla mnie futra z lisów srebrnych w cenie 12000 około lub kożucha w cenie około 3000. Zamilkł. Inna sprawa, że ja kożuszek ale taki do pół uda tobym nawet chciała, ale futra nie. Miałam dwa i nie nosiłam. Gdy skończyłam 18 lat rodzina sprawiła mi dwa futra. Jedno było z baranów, ale jakiś takich innych krótkowłosych brązowych, a drugie z nutrii. To futro z nutrii miałam na sobie z dwa razy i szybko je sprzedałam lokatorce. To drugie włożyłam może kilkanaście razy i później nosiła je moja mama. Ja mam dość szerokie ramiona i duży biust i w sztywnych futrach wyglądam przyciężko. Lisy są miękkie, ale nie uznaję hodowli zwierząt na futra. PO to mają cierpieć swoje całe krótkie życie w klatkach by je obedrzeć ze skóry, bo ktoś chce być elegancki? To dla mnie barbarzyństwo. Piękna kurtka z rudych lisów kosztuje około 6000. Mój rozmiar. Krzysiek stwierdził, że gdybym jadu miała mniej toby mi kupił... Chyba oszalał... No i po co? Na spacery z Mikusiem? Mam jeszcze jedną kurtkę. Też sportowa ale dłuższa. Mam sztuczny kożuszek. Nic nie kupię. Chyba. Kusi mnie jednak bardzo jedna kurtka. Cena tylko 150 zł. Pomyślę...

Większość zakupów, które zrobiłam ostatnio już mam w domu. Czekam jeszcze na biografię Szymborskiej. Buty przyszły i są cudowne- miękkie i wygodne. Przyszły następnego dnia po zakupie.

Rozi mi znowu czasem parska jakby miała katar. Nic jej jednak z noska nie cieknie. Już tak miała i przeszło. Znowu trzeba chyba robić reiki. Jak nie pomoże to weterynarz.

27 listopada 2024 , Komentarze (25)

Dziś jadę do kina na Gladiatora 2. Później spacer z Mikusiem i już pobyt w domu. Moze porządki w sypialni, bo Krzysiek pomoże. Moze u mamy jak Krzysiek będzie oporny. To już ostatni tydzień listopada i trzeba by porządki powoli kończyć. U mamy nie dam rady. Zostanie biurko. Trzeba przejrzeć każdy dokument, a trochę tego jest. Nie wiem czy uda się umyć wszystko w kuchni. Myszy niby nie widać, ale chyba jeszcze są, bo koty czuwają. Nie będę wszystkiego w szafkach myć do czasu aż nie będę pewna, że myszy nie ma. Dziś też chcę naostrzyć łańcuch od nowej pilarki, bo trzeba pociąć sumaka.

Wczoraj udało się trochę książek u mamy przejrzeć. Przeniesione są dwa worki i teraz układam książki u babci.

Męczy mnie czasem i Sebastian i Krzysiek, bo rywalizują z sobą. Krzysiek krytykuje S, a ten Krzyśka. Gdybym lubiła manipulacje i intrygi, kobiece gierki tobym mogła zyskać. Już teraz gdy wspomnę o jakiejś wymagającej siły fizycznej pracy, wykonują ją który pierwszy. Wręcz na wyścigi. Obaj chcą się wykazać siłą. Mnie to zamiast cieszyć drażni. Chciałabym zgody między nimi i wspólpracy. Obaj się uzupełniają i gdyby nie ta rywalizacja dom mogłby zyskać i wzajemne relacje naszej trójki też.

Krzysiek ostatnio chyba znowu czuje się gorzej, bo się obraża i wykłoca o wszystko. Ostatnio chyba oczekuje, że powinnam w domu wszystko robić. Robi ale z wielką łaską. Niedoczekanie jego. Służącej ze mnie nie zrobi. Obydwoje pracujemy zawodowo. Obydwoje mamy renty to obydwoje ogarniamy dom.

Jutro są wywożone śmieci. Trzeba by przygotować worki, bo kosz pełen. Coś jeszcze znajdę, ale to chyba już koniec. Będą jeszcze papiery z biurka u mamy, ale jeszcze nie teraz.

W najbliższym czasie pomyślę chyba o warsztatach mandali. Myślę też o malowaniu wstążkowym.

Myśle o filmie Simona Kossak i książkach. Są teraz dostępne dwie. O ziołach i zwierzętach oraz Trzy żywioły.

Kupiłam biografię Szymborskiej.

Kupiłam buty. Nie były drogie, ale mogłam kupić tańsze o połowę. Ja drogich rzeczy zwykle do ubrania nie kupuję. W tym wypadku jednak oszczędność mogła być pozorna, bo tańsze buty mogły paść po 2 miesiącach. Wychodzimy na spacery codziennie bez względu na pogodę i buty powinny to wytrzymać choć sezon. Te co kupiłam są ze skóry. To Lasocki. Teoretycznie powinny spacery znieść. No zobaczymy.

***

kropla za kroplą

deszcz pada mży, rosi

drzewa zrzuciły barwne sukienki

i kąpią się w smutku

ostatnie kwiaty na rabacie

to ronią płatki jak łzy

to szarzeją otulone nostalgią

jeszcze jeden dzień i jeszcze jeden

a pola ugory ścieżki unurzane w błocie

zatęsknią za zimą

pomyślą o białym puchu

i głębokim śnie pod kołderką z szadzi

jeszcze jeden dzień


26 listopada 2024 , Komentarze (28)

Gruntowny porządek w szafie i szafkach skończony. Mam masę fajnych ubrań i tylko się nimi cieszyć. Niektóre jeszcze nie używane. Niektóre kupione na schudnięcie. Myślę, że w przyszłym roku niczego nie kupię. Zużyję to co mam i jeszcze zostanie na lata następne. Może tylko skarpetki, podkoszulki i bieliznę kupię. To wychodzi na bieżąco. Ja na modę nie zwracam uwagi. Noszę to co mi się podoba i w czym się dobrze czuję.

Dziś chyba pojedziemy na cmentarz. Trzeba by ogarnąć wszystko po święcie i zrobić podejście do zrobienia tablic mamie i Adrianowi.

Przeżyłam tyle lat, a nie wiedziałam ile przyjemności może dać pies. Kochałam Bociana. Kochałam Pikusia, ale Mikusia uwielbiam. Jest problemowy. Kaprysi przy jedzeniu, brudzi czasem w domu, ale jest cudowny. Najcudowniejszy na świecie. To jego przytulanie się całym ciałkiem, lizanie moich stóp, twarzy, dłoni, sapanie podczas snu, wzdychanie, wystawianie brzusia. To jego układanie się na moich plecach albo przy brzuchu gdy śpię jest cudowne do obłędu i to piszę ja miłośniczka kotów :).

Z dietą ciężko. Czuję się skrzywdzona i marzę o innym jedzeniu. Dziś śledź po gdańsku, jajecznica i serek wiejski. Ochota jest na ziemniaki pieczone i sałatkę:( Dietę zaczynam i chcę ją ciągnąć do Wigilii. Może 5 kg spadnie.

Marzą mi się jakieś fajne sportowe buty na zimę. Teraz w sneakersach wyjść się nie dało, bo ja mam krótkie. Mam zimowe buty z futerka, ale one na zimowe pluchy nie bardzo się nadają. Mam botki na niskim obcasie, ale tylko jedne i jeżdżę w nich do miasta, bo ostatnio obcasów unikam. Mam 2 pary kozaków. No i nie wiem czy kupić czy nie. Potrzebne coś na spacery w tym po lesie, wygodne, nieśliskie, nieprzemakalne. Pomysłu nie mam i mozolne sznurowanie mnie przeraża... Nigdy butów sportowych nie nosiłam. Nie znam się na tym. Buty mają być tanie. Do 150-200 zł.

Jest w pobliskim kinie Gladiator 2 i chcę iść, ale Krzysiek się miga... Na ten moment myślę by iść sama.

Kupiłam książkę Maria i Magdalena Magdaleny Samozwaniec. Książka była w domu, ale jej nie znalazłam u mamy. Kupiłam też Moulin Rouge. Książka też była w domu i jej nie ma.

Nowy termofor z apteki wytrzymał 2 tygodnie około i zalał całą kanapę:(

Wczoraj miał przyjechać facet po złom. Wystawił mnie. To już kolejny z ogłoszenia. I niech mi ktoś powie, że Sebastian jest zbędny. On złom wyniesie, wywiezie i za cenę wyższą niż ci fachowcy z ogłoszeń.

***

każdej nocy

otulona twoim zapachem

zasypiam z nadzieją

że śnisz o mnie

każdy poranek witam

ubrana w uśmiech

spragniona dotyku

pragnę gościć w twoich myślach

zaproś mnie tam

i zatrzymaj na dłużej

25 listopada 2024 , Komentarze (25)

Ktoś mi chyba łazi po podwórku, bo dziś była przewrócona donica z poziomkami. Jest pęknięta i trzeba będzie roślinki wiosną przesadzić. Może poziomek jeszcze kupię, bo są niewymagające, a fajnie owocują. Owoce cieszą.

Dziś może już przeniosę trochę książek od mamy do babci na duży dom. Trzeba robić porządek z resztą. Nie wiem ile to zajmie, bo ciągle coś wyskakuje. Chciałabym wszystko skończyć do świąt i nie wiem czy się uda. PO Nowym Roku brat Krzyśka moze mi przywiezie trochę drewna do cięcia i jeśli pogoda będzie od razu się za to wezmę.

Krzysiek ma urlop, ale pracy dla niego jakiejś większej w domu nie ma. Niech śpi, czyta, robi krzyżówki, oglada telewizję. To czas dla niego. Niech go wykorzysta tak jak chce, bo pracę ma stresującą. Osoby z nim pracujące są w różnym stanie. Niektóre chore psychicznie, a nawet nie do końca poukładane. To delikatne słowo. Pracują różnie. Niektóre zupełnie nie wiedzą co robić i nie radzą sobie, a praca musi być skończona. Krzysiek więc musi im pomagać, pracować za nich. Niektórzy w tym czasie sobie piją piwo w szatni. Krzysiek się wścieka i klnie. Ja bym psychicznie nie dała rady.

Kilka dni temu byłam w mieście. Wnioski są takie, że centrum miasta wymiera. Lokale usługowe w których były sklepy puste. Kiosków brak i nie miałam gdzie kupić biletu. Wróciłam taksówką. Kierowca sympatyczny, ale zmęczony bo pracuje po 12 godzin i wystarcza mu ledwie na opłacenie niewielkiego mieszkania w blokach i utrzymanie siebie i 2 psów. Czasem na krótkie podróże po Polsce. Moja fryzjerka już przeniosła salon, bo nie było jej stać na czynsz. Doszłam do wniosku, że mam cudowne życie... :)

Od jutra dieta. Dziś zupa z porów z jajkami. Do tego surówka z selera i marchwi i dość dla mnie.

Dziś chcę zadzwonić i umówić się z kominiarzem...

Chyba powinnam zrezygnować z alkoholu. Ma na mnie bardzo zły wpływ. PO połowie wina jest mi okropnie gorąco i męczę się całą noc... Spię nago w 15 stopniach odkryta i się pocę...

DZiś może sprzedam złom i od razu zamówię 3 m3 drewna do palenia... To okazja.

Snieg topnieje...Wczoraj spacer był nieprzyjemny- szaro, ponuro i ślisko.

Pamiętam

jest w moim sercu miejsce

gdzie świerki kłaniały się górom

gdzie potok igrał po kamieniach

a pstrągi lśniły w słońcu

gdzie mama przysiadała na ganku z książką

przytulając zapach ogrodu

a dom snuł opowieści

o szczęśliwym życiu

i pamiętam tatę z koszem grzybów

i znój sąsiadów

pory roku zachwycające innością

tego świata już nie ma

odeszła mama

odszedł tata

pamiętam tylko ja

i brzoza która płacze złotymi łzami

nad ich grobem

24 listopada 2024 , Komentarze (26)

Dziś dzień wolny od pracy, bo nie chcę drażnić Krzyśka. Dla niego niedziela to dzień święty i się nie pracuje. Będzie praca tylko zawodowa. Poza tym planuję. 

U mamy książki ogarnięte w połowie. Mama czytała pasjami i książek jest bardzo dużo. Jest trochę współczesnej sensacji np pozycje Mroza. Są biografie jak choćby Wandy Rutkiewicz czy Marii Czubaszek. Są książki o Smoleńsku. Jest sporo klasyki typu Nad Niemnem czy Wichrowe wzgórza. To wszystko ma dla mnie jakąś wartość. Moze do tego zerknę kiedyś. Jest jednak masa kryminałów z dawnych lat i ja ich raczej czytać nie będę. Wyrzucić mi szkoda. Moze dam ogłoszenie, że oddam kilka worków książek? Moze ktoś weźmie.

Dziś ma być deszcz, a ja planuję spacer i to dłuższy. Spacer około 2500 kroków jest ok. Mikuś niby zadowolony, załatwi się i później śpi, ale gdy wracamy nadal wyrywa do przodu. Czuję, że zmęczony nie jest i czasem bym chciała mu zafundować spacer dłuższy. Niedziela to dobry czas. Myślę o lesie. Mnie niby drobny deszcz niestraszny i Krzyśkowi też, ale już w czasie ulewy chodzić nie będziemy. No zobaczymy.

Miesiąc do Wigilii. Smutna będzie w tym roku. 2 lata temu odszedł Adrian, rok temu przed samymi świętami mama, a w tym roku jeszcze Sebastian nie przyjedzie. Krzysiek się uparł. S bardzo chce. Będziemy sami. Ja jestem sentymentalna i rodzinna. Potrzebuję bliskich osób obok. Boję się samotności. Jest dla mnie przerażająca. Krzysiek ma brata, bratanicę, bratanka. Ja mam tylko Krzyśka i Sebastiana ale on jest niepewny. Jak go tak Krzysiek będzie odstraszał i zniechęcał to mu się to moze udać.

Wczorajszy dzień był taki trochę mniej ruchliwy. Na spacerze nie byłam i prac fizycznych było mniej. Z przyjemnością za to grzałam się przy piecu, poczyniłam wiersz, a nawet zrobiłam podejście do malowania. Jedzenia też było mniej.

Wczoraj Krzysiek prawie wybrał się do pracy w domowym dresie. Założył czapkę, kurtkę, buty a o spodniach zapomniał. Ja gdy byłam młoda raz pojechałam do centrum w mini bez majtek. Do dziś to wspominam...

Dostaliśmy od brata Krzyśka nową grubą kołdrę z pierza.

***

wczoraj

gdy noc dzień witał się z nocą

dotknęłam samotności

dom był tak cichy

tylko koty drzemiące przy piecu

i pies na kolanach posapujący z cicha

oddałam im serce

są wdzięczne czułe oddane

i tylko czasem

wspominam żar uczuć

bukiety kwiatów od ciebie

uśmiechy rozmowy

i splecione ciała w blasku świecy

to już nie wróci

teraz tkwisz tylko przy drzwiach do serca

ale nie pukasz ja nie otwieram nie zapraszam

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.