Jestem nauczycielką, mamą trójki maluchów. Od kilku lat bezskutecznie walczę z nadwagą. Od 2 lat leczę niedoczynność tarczycy. Może tym razem się wreszcie uda?
Dzięki dziewczyny!!!! Teraz już wiem, że albo ja nie mam bzika na punkcie wagi, albo wy też go macie i nie jestem sama Dzisiaj moja waga pokazała 66,1. Czyli jest szansa, że jutro będzie jednak 65 z groszem. Oby!
Niestety ćwiczenia u mnie nie żyją. No nic nie robię po prostu. Mogłabym powiedzieć, że z braku czasu, ale kłamałabym. No bo przecież codziennie kilka razy zaglądam do interentu, oglądam jakiś film, czytam książkę itd. Fakt, tv oglądam przy prasowaniu, a książki czytam głównie przy karmieniu małego, ale te kilkadziesiąt minut na ćwiczenia pewnie bym gdzieś wygospodarowała. Dzisiaj idę z małym na dłuższy spacer. Pogoda ostatnio nie dopisywała, więc troszkę się zasiedziałam w domu. Rower stacjonarny stoi osamotniony, ciężarki na ręce i nogi wiszą na nim jak bombki na choince, a moje mięśnie chyba pojechały na wakacje. I tylko ja tu jestem winna.
Koniec tego!!!!! Od dzisiaj biorę się za ćwiczenia. Zaraz, jak tylko mały zaśnie (oby dzisiaj ładnie spał!) biorę się za ćwiczenia. W lutym 2009 schudłam 6 kg (tzn w lutym dobiłam do 6, odchudzałam się od końca grudnia). Wtedy ograniczyłam pieczywo i słodycze i codziennie ćwiczyłam. Korzystałam z ćwiczeń na youtubie- 8 min abs, 8 min ramiona, 8 min uda. Zachęcam, bo ćwiczenia są szybciutkie, a dają efekty. Ja dzisiaj zaczynam od brzucha, bo nadal wygląda nieciekawie po porodzie. Choć muszę przyznać, że już i tak lepiej.
Mam nadzieję, że nie tylko ja tak mam, ale nie mogę wytrzymać nigdy do sobotniego ważenia. Codziennie rano kusi mnie, żeby się zważyć. I codziennie mam nadzieję, że zobaczę na wadze ciut mniej. Dużo mnie to kosztuje, żeby się ważyć dwa razy w tygodniu, choć wiem, że najlepiej ważyć się raz na tydzień. Ale teraz, kiedy mam dokładniejszą wagę kusi jeszcze bardziej. Bo może właśnie dzisiaj będzie kilkaset gram mniej? Powiedzcie, że wy też macie z tym problem, co?
Z dietą dzisiaj nie najlepiej, ale też nie najgorzej śniadanie- skibka z dżemem+ maślanka owocowa II śniadanie- jajecznica+ chleb+ herbata niesłodzona+ jabłko obiad- ziemniaki z sosem, kapusta kiszona, rosół z makaronem (obiad jadłam u babci ) Przekąska- herbata niesłodzona+ dwie kostki czekolady kolacja- dwie skibki chleba z pasztetem i ogórkiem+ herbata
Wiem, że nie najlepiej, ale dzisiaj jem w biegu. I tak dobrze, że nie podjadam. I pewnie zjem dzisiaj jeszcze jedną kolację za dwie godzinki, bo jeszcze mam kurczaka w sosie curry w lodówce z wczoraj. A spac i tak pójdę późno, to mogę chyba zjeść druga kolację. Wiem, że nie powinnam, ale....no jakoś tak wyjdzie, że pewnie i tak zjem. No, ale chyba lepiej zjeśc, niż wyrzucić do śmieci. nie? Kalorie spalę przy prasowaniu, bo mam już nowu niezły stosik
Ale dzisiaj pięknie burzowo no to czas na spowiedź
śniadanie- 2 tosty z pomidorami, oliwkami i żółtym serem + jabłko+ herbata bez cukru II śniadanie- jogurt z muesli Fitella+ herbata bez cukru+ pomarańcza obiad- kurczak w sosie curry +maślanka owocowa
I to na razie tyle. Nie mam pomysłu na podwieczorek. Może zjem budyń. Na kolacje pewnie znowu tosty z serem, bo mam jeszcze chlebek pół świeży...
No dobra, od dwóch dni to se w kulki lecę. Prawie zero ruchu, bo pogoda nie sprzyja spacerom, olałam dietę i jakoś się rozpuściłam. Koniec tego! Pod koniec tygodnia chcę znowu zobaczyć kg mniej na obu wagach. Dzisiaj grzecznie 5 posiłków bez podjadania. owoce i warzywa do każdego posiłku. Nadal bojkotuje dietę, bo nie pasuje mi kurczak zapiekany z twarogiem. No to połączenie jakoś mnie nie przekonuje. A zamienników akurat brak. Trudno. Zjem coś innego.Ważne, żeby obyć się dzisiaj bez słodkiego i nie podjadać pomiędzy posiłkami. Jestem jednak dumna z mojej pracy nad nie słodzeniem herbaty. Od początku diety posłodziłam raz- pół łyżeczki, bo zwykła herbata była dla mnie nie do przełknięcia bez cukru. Teraz nawet zwykłą już wypiję gorzką. Nadal mi nie smakuje, ale chociaż w tej kwestii będę twarda.
Zważyłam się na kilku wagach (m.in. u rodziców i teściów) i z przykrością ( a raczej z depresją) stwierdzam, że to jednak elektroniczna dobrze waży. A to oznacza, że moje BMI jest jeszcze wyższe niż sądziłam i ważę 4 kg więcej. Po napisaniu tego tak poblicznie czuję, że depresja się wzmaga.....
Małymi kroczkami brnę do przodu. Jestem z siebie dumna. Wagi pokazały dziś: 62 i 66 kg, czyli bez względu an to, która dobrze waży i tak na obu jest mniej niż było. Na razie będę się trzymała wyniku ze starej wagi, bo na niej ważę się od samego początku diety. jak już dojdę do upragnionej wagi 50 kg to się przestawię na elektroniczną Wczoraj i przedwczoraj troszkę pogrzeszyłam znowu- lody z bita i dwie kostki czekolady,ale muszę wam powiedzieć, że jakoś mi ta czekolada już nie smakowała- była za słodka Chyba staję się zupełnie inną osobą. Trzymajcie kciuki, bo gorzka herbata nadal mi nie smakuje i to jest moje największe poświęcenie. Od diety smacznie dopasowanej już prawie zupełnie odeszłam. Stosuję się właściwie tylko do śniadania i II śniadania, resztę jem po swojemu, ale staram się jeść rozsądnie. Jem dużo warzyw i nigdy nie zapominam o jarzynce do obiadu. Unikam ziemniaków, ale nie usunęłam ich na dobre z mojej diety, Po prostu nie łączę ich z mięsem. Na razie jakoś idzie. Zobaczymy, co będzie za tydzień. Teraz spadam zobaczyć, co na dziś zaplanowała mi pani dietetyk
Może więc jednak uznamy, że stara waga ważyła dobrze........... Hm, no dobra przyznam się- nowa pokazuje mi jakieś 3 kilo więcej. O dziwo, różnica w wadze mojej córeczki na obu wagach to jakieś 0,5 kg Trudno, zważę się jeszcze dzisiaj u moich rodziców, to będę miała pełniejszy obraz sytuacji. Kurde, ale żeby aż 66?!!!
Mam głupią wagę (Tesco, 19,90 zł, ale z kaczuszkami za to :) ), więc nie jestem pewna, ale pokazał dzisiaj 62 kg. Oby się nie myliła. Na razie nie zaznaczam tego na suwaczku, bo ważenie dopiero w sobotę. A dzisiaj jadę kupić nowa wagę- elektroniczną. Tym razem w Realu, za niecałe 30 zł. Oby była ciut lepsza. Chociaż wiem, że za ta cenę to nie powinnam si łudzić. Trudno, najwyżej będę ją reklamować Dobra, spadam się umyć, bo jeszcze w piżamie siedzę
Podstępnie, z zaskoczenia atakuje mnie, napada i napastuje, wołając z szafki/ lodówki/ blatu/ wystawy cukierni. Krzyczy do mnie" Zjedz mnie! Przecież już trochę schudłaś. " najgorsze są ciastka z kremem. One zazwyczaj szepczą " Mmmm, zjedz mnie. Jestem niskokaloryczne. Mmmmm, moja śmietana jest tak pyszna...". Oł maj God! Co za wstrętne potwory!!!!!!!!!!!!!!!!! Ratunku!!!!!!!!!!!!