Temat: nie mogę sobie wybaczyć że ją straciłem

...

Ja w poprzednim związku zostawiłam chłopaka po 4 czy 5 miesiacach, też z dnia na dzień. Stało to się kiedy wyjechał na tydzień w delegacje za granicę, kontakt był sporadyczny. I stwierdziłam, że go nie kocham. I nigdy nie pokocham. Więc widzisz... nie masz co obwiniać siebie, może ona jest niedojrzałą gówniarą, a może się czegoś bała. My tego nie wiemy, ale najlepszym co możesz zrobić to zaakceptować to co się stało i wspominać jako miłą przygodę.

chuda.2015 napisał(a):

Zawsze osoba porzucona chce utrzymac kontakt, najczesciej tylko po to, aby potem jako pierwsza odejsc. Nie popelniles zadnego bledu. Nie chodzi o blad. czasami uczucie sie rodzi powoli, zcasami uczucie sie stabilizuje, a czasami sie pojawia i znika. Jezeli dziewczyna nic juz do ciebie nie czuje, to dlaczego chcesz ja zatrzymac przy sobie? Czyw warto podtrzymywac zwiazek, jezeli tylko jedna strona kocha?Z doswiadczenia powielm, ze trwalsze sa zwiazki, jezeli w gre wchodzi nei tylko milosc, ale takze przyjazn. zwiazki oparte o pasje, sa jak ogien, ktory latwo wzniecic i latwo zgasic.I jeszcze pozwole sobie powiedziec -, ze warto doceniac nawet swoje ex. Zwiazek nie musi trwac cale zycie, aby nazwac go udanym, wspanialym przezyciem.

Ja nie chciałem utrzymywać kontaktu, bo wiedziałem, że to głupota. Ale nie mogłem się powstrzymać od pisania do niej. Temat założyłem po to, żeby wyjaśnić sobie parę spraw... ciągle mnie to męczy. 

Ja po prostu czuję się oszukany. Po co były te deklaracje o miłości parę dni wcześniej? Po to żeby mnie pocieszyć?

Wg mnie, skoro jej nie kochasz, to boli Cię jedynie urażona duma, bo to ona odeszła a nie Ty.  A im, więcej o tym myślisz, analizujesz w tym większą obsesję wpadasz. Zamknij ten rozdział i tyle. Po co udreczasz? To nie ma sensu.

Nie kocham jej, ale boli mnie, że taka fajna znajomość tak szybko się zakończyła i to pewnie z mojej winy. Z jednej strony czuję się oszukany a z drugiej cholernie się obwiniam o rozpad tego związku. I to w sumie nie koliduje ze sobą - oszukała mnie, ale sam pewnie jestem sobie winien.

dla twojej informacji - czasami naprawdę nie wiemy o co nam chodzi, czy mamy 17 czy 40 lat a raczej wiemy, ale nie chcemy/nie umiemy tego ubrać w eleganckie słowa. dziewczyna powiedziała, że nie chce kontaktu, ty dalej do niego dążyłeś pod pretekstem tam jakichś urodzin więc skoro już nie uszanowałeś jej woli w tej kwestii i jeszcze na koniec jej nagadałeś nieprzyjemności to nic dziwnego, że tak to się skończyło i było wręcz do przewidzenia. a tekst, że zabawisz się z inną - dziecinna próba manipulacji jej wyrzutami sumienia była co najmniej nie na miejscu jeśli ona zbliżeń nie chciała. zachowałeś się jak szczeniak na odchodnym i tyle. i powiem ci jedno - żadna próba rozmowy nie skończy się dobrze z osobą, która nie chce rozmawiać.

To nie była próba manipulacji, serio tak się wtedy czułem i napisałem co mi leży na sercu. A ona przecież niby chciała bardzo kontaktu gdy odchodziła. Dopiero jak napisałem po przerwie tygodniowej to jej przeszło.

Dziś mam naprawdę chore myśli. Obwiniam się, że miałem czelność ją dotykać, całować... ale przecież ona tego chciała - do czasu. Potem gdy jej przechodziło, przyznaję, byłem niezadowolony. Ale zawsze podkreślałem, że nieważne co by się działo w "tych sprawach" to mi zależy na niej i tamte rzeczy nie są najważniejsze. Dodam, że na początku grudnia była nasza ostatnia rozmowa, wziąłem calutką winę na siebie, ona to podchwyciła i zaczęła się dalej pastwić - "było miło dopóki nie zacząłeś wkładać rączek tam gdzie nie powinieneś"... poczułem się jak zboczeniec, który chciał ją tylko wykorzystać.

Nie obwiniaj się, ja pierdzielę, widać co to za panna, sama do ciebie zagadała, sama cię poderwała jak pisałeś, widać to taki typ, poderwać, rozkochać a potem zrobić tak, że to on winny a ona poszkodowana. 

Dzięki za wsparcie. To fakt, ona na początku napędzała tę relację. Pierwsza rozmowa - komplementy jaki to ja przystojny i inteligentny... ja też ją potem podrywałem, ale ewidentnie to ona była mną bardziej zafascynowana. Połknąłem haczyk - zauroczyłem się w niej...

mesues napisał(a):

Dzięki za wsparcie. To fakt, ona na początku napędzała tę relację. Pierwsza rozmowa - komplementy jaki to ja przystojny i inteligentny... ja też ją potem podrywałem, ale ewidentnie to ona była mną bardziej zafascynowana. Połknąłem haczyk - zauroczyłem się w niej...

A gdybyś mógł cofnąć czas to nie rozwinałbyś relacji z nią?

Jasne, że nie, gdybym wiedział jak to się skończy. Tak na logikę - 1,5 miesiąca radości, prawie 6 miesięcy bólu i upokorzenia. Chyba faktycznie lepiej by było bez tej relacji.

W ogóle to ona jest teraz w związku, który trwa już ponad 2 miesiące. Boli mnie, że ona się świetnie bawi, nie przeżyła tego rozstania, a ja cierpię i jestem sam. Też chciałbym się zakochać z wzajemnością.

W ogóle jak to o mnie wszystko świadczy... musiałem być tragicznym facetem jeśli mnie tak szybko zostawiła. To mnie też boli.

Zapomnij, nie obwiniaj sie i zyj dalej. Nie staraj sie zrozumiec, moim zdaniem nie ma czego. Sama Cie podrywala i rozkochiwala a pozniej miala Ci za zle, ze sie do niej zblizyles. Jesli naprawde mialaby z tym problem powiedzialaby raczej na samym poczatku a nie po fakcie. 

Pasek wagi

mesues napisał(a):

Jasne, że nie, gdybym wiedział jak to się skończy. Tak na logikę - 1,5 miesiąca radości, prawie 6 miesięcy bólu i upokorzenia. Chyba faktycznie lepiej by było bez tej relacji.W ogóle to ona jest teraz w związku, który trwa już ponad 2 miesiące. Boli mnie, że ona się świetnie bawi, nie przeżyła tego rozstania, a ja cierpię i jestem sam. Też chciałbym się zakochać z wzajemnością.W ogóle jak to o mnie wszystko świadczy... musiałem być tragicznym facetem jeśli mnie tak szybko zostawiła. To mnie też boli.

Bądź mężczyzną, nie rozklejaj się. Pamiętaj, chłopaki nie płaczą, kochany. Sam sobie odpowiedziałeś na pytanie, nie kochałeś jej, ani ona Ciebie, przeżyliście razem kilka miłych chwil i było fajnie. Tylko tyle. Sama patrząc na swój związek i jego rozpad to wolę teraz cierpieć latami niż żeby to sie w ogole nie zdarzyło. Niepotrzebnie rozmyślasz tyle, może są miejsca gdzie mógłbyś poznać jakąś nową dziewczynę, żeby nie powiedzieć lepszą.

Też o tym myślałem. Ja wiem, że są różne dziewczyny, jedne potrzebują więcej czasu, drugie mniej. Jej się do seksu nie śpieszyło, ale też nie była "niedotykalska". W sumie przez większość związku lubiła być ze mną bliżej... dopiero potem jej przeszło. Przecież ja bym zaakceptował całkowitą abstynencję, tak jak sobie zażyczyła. Nie chciałem tylko jednego...

Ja napisałem, że TERAZ jej nie kocham, teraz jej nie szanuję. A wtedy? Ciężko mi powiedzieć czym jest miłość, i czy można używać tego stwierdzenia odnośnie miesięcznego związku. Ale na pewno mi na niej zależało i chciałem być z nią długo.

masz podobną sytuację do mojej. Ja ze swoim spotykałam się prawie pół roku, cały czas zapewniał jak mu na mnie zależy, a potem zostawił z dnia na dzień, bo 'to nie to' i 'niczego mi nie obiecywał'. Przeżywałam to do teraz, blisko 8 miesięcy, ale gdyby mnie spytano, czy żałuję, zdecydowanie odpowiedziałabym, że nie, bo to były najszczęśliwsze chwile mojego życia (do teraz mam nadzieję). On okazał się zupełnie inny niż sb wyobrażałam, idealizowałam go, a gdy spotkałam go w ten weekend po 8 miesiącach 'niewidzenia' nie powiedział mi nawet cześć. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.