8 października 2014, 11:43
Proszę o SZCZEROŚĆ bez OCENIANIA nikogo.
Jesteście zdrowe. Czy na partnera życiowego wzięłbybyście sobie osobę chorą np na raka której dni są już policzone? Osoba fantanstyczna kochana o jakiej marzycie ale wiecie że za pare miesięcy Was opuści na zawsze?
Albo osobę na wózku , osobę bez nogi , bez ręki ,wymagającej stałej opieki? Osobę mająca AIDS?
Edytowany przez zgrabnaMAMA90 8 października 2014, 11:59
8 października 2014, 12:22
Jakbym wiedziała o wszystkim od początku, nie pakowałabym się w to. Ale jakby coś się stało mojemu obecnemu facetowi, nie wiem, wykryto u niego raka, nie zostawiłabym go tylko chciałabym uprzyjemnić mu ostatnie chwile, sprawić, żeby był do końca szczęśliwy, spełnić razem z nim jego i nasze wspólne marzenia. Bo tę osobę już pokochałam. A sytuacja wygląda inaczej, kiedy od razu poznajemy kogoś z defektem - ja niestety nie jestem taka odważna i na pewno bym się wycofała.
8 października 2014, 12:27
Myślę, że jeżeli bym się zakochała to nie miało by dla mnie znaczenia. Gdybym miała sie umówić dopiero na pierwszą randkę i wiedziała o chorobie to bym się zastanowiła.
Pisze teoretycznie oczywiście. Mam męża i jakby to jego dotyczyło(tzn. jakby nagle zachorował) nigdy bym nie zostawiła.
Edytowany przez aktaeB 8 października 2014, 12:29
8 października 2014, 12:29
Jak bym wiedziała że ta osoba niedługo umrze to w ogóle bym się nie pakowała w żadne uczucia ani nic, a bez nogi, bez ręki, na wózku? czemu nie, mój były nie miał nogi a był sprawniejszy ode mnie..xD
a ja często miałam tak ze zakochiwałam sie mimo ze nawet nie brałam wcześniej pod uwagę związku. powiedzmy poznałam kogoś sympatycznego, albo znałam tak przelotnie (w ogóle nie w moim typie) i nagle coś sie stało, nagle zaczynałam o tym kimś więcej myśleć a jak go widziałam to serce miało mi wyskoczyć..no i pozamiatane..zakochana juz byłam bezpowrotnie.
Wiec znając moje szalone serce ..to byłoby prawdopodobne, ze wiedząc o chorobie czułabym tylko współczucie...a juz na drugi dzień -> strzała amora i pomyślałabym "jakoś to będzie" .. :)
oczywiście aktualnie wykluczone bo juz znalazłam tego jedynego.
8 października 2014, 12:31
Wiadomo gdyby partner z którym jestem uległ chorobie to w życiu bym go nie zostawiła.
Ale gdybym miała się związać z kimś kto umiera, czy jest kaleką, niestety bym się nie zdecydowała, po prostu nie dałabym rady. To naprawdę duży ciężar świadomie pakować się w związek który jest skazany na zakończenie w najbliższym czasie.
Aczkolwiek jak chodziłam do technikum to razem ze mną chodzi chłopak, zresztą kumplowaliśmy się dobrze, i nie miał on ręki i serio miał takie powodzenie u dziewczyn że szok :)
8 października 2014, 12:31
ja nie potrafię udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Trudno jest mi gdybać co by było gdyby, na pewno natomiast mogę powiedzieć że obecnego faceta nie zostawiłabym.
8 października 2014, 12:59
osoba której zostało kilkanaście miesięcy życia to jak najbardziej tak. Alle osobą przewlekle chora, o którą nas starość musiałbym opiekować sie 24 godziny na dobę, albo taka której zostało kilkanaście lat życia, to juz bym się mocno zastanowiła.
8 października 2014, 13:16
Tak. Gdyby moja miłość cierpiała na jedno z powyższych na pewno wykorzystałabym czas z nim maksymalnie. A w razie jakiejs niepełnosprawnosci po prostu wzielabym wiecej na siebie. Może łatwo to mowic, kiedy bezposrednio mnie to nie dotyczy, aczkolwiek pisze to z pełną świadomością
8 października 2014, 13:29
Choroba- Przyjmując, że wiem od początku- bez zakochania jeszcze- niestety nie.
To szlachetne ale trzeba mieć mocną psychę, żeby związać się z kimś, pokochać a za kilka miesięcy pożegnać..
Niepełnosprawność, kalectwo- myślę, że z tym byłoby łatwiej ale dużo zależałoby od tego jak ta osoba to znosi, czy ma w sobie radość życia, jak radzi sobie z przeciwnością losu itp itd
AIDS- podobnie jak dziewczyny, bałabym się zbliżeń a gdzie rodzina, wspólne dzieci.. ciężko by było, myślę, że pewnie bym nie ryzykowała.
Co nie zmienia faktu, że gdyby cokolwiek z powyższych spotkało mojego faceta- trwałabym z nim nadal. Jak się kocha, inaczej się patrzy na takie rzeczy.
Odwrotnie jeszcze spojrzę na sprawę- gdyby cokolwiek z powyższych spotkało mnie, sądzę, że mój nie zostawiłby mnie też ale na pewno chciałabym dać mu wolną rękę na nowe, "normalne" życie. Myślę, że przyjęłabym to klatę, że nie dał rady żyć z chorą na AIDS,warzywem czy poparzoną od stóp do głów. Nie każdy jest wstanie "dźwigać" taki ciężar.
8 października 2014, 13:47
Znalam dziewczyne ktora byla chora na mukowiscydoze wiec zyla z wyrokiem. Nie wiadomo bylo ile pozyje czy nascie lat czy wiecej. Dwa lata temu wyszla za maz. Chlopak od poczatku iedzial na co choruje i ze ta choroba konczy sie smiercia w mlodym wieku. Wiec zeniac sie z nia wiedzial ze wkrotce ja straci.A mimo to byli bardzo szczesliwi. Zmarla trzy miesiace temu w wieku 25 lat.