I jeśli chodzi o odchudzanie, to nie zrobiłam nic, prócz wizyty u psychodietetyka.
Ale mam dobre wytłumaczenie. Na wzór poprzednich moich wpisów i doświadczeń - chorowałam.
Miałam anginę na którą dostałam zły antybiotyk. Po 4 dniach stosowania bardzo mocnego antybiotyku, który jak okazało się nie jest dobry na paciorkowce, zrobiłam trochę przez przypadek badania krwi. Wieczorem odebrałam telefon z placówki, w której robiłam badania, że mam tak wysokie CRP, że mam natychmiast jechać do szpitala albo na opiekę nocną.
Jako, że tego dnia miałam dreszcze, wymioty, ból gardła jakby mnie ktoś przypalał - pojechałam do przychodni. Tam od razu zmiana antybiotyku i jeśli mi nie pomoże w ciągu 2 dni - skierowanie do szpitala na cito.
Na szczęście drugi antybiotyk zadziałał. Antybiotyki biorę już łącznie 14 dni. Na zwolnieniu lekarskim siedzę już 2 tydzień, a w pracy młyn miałam jeszcze przed tym zwolnieniem. Aż się boję co zastanę po powrocie.
W międzyczasie złapała mnie jeszcze rwa kulszowa. Ale już jest lepiej - mogę się wyprostować.
Czyli wejście w 2025 rok nie było tak zdrowe, jak miałam nadzieję. Naprawdę nie wiem już, jak sobie pomóc, żebym wreszcie przestała tak tragicznie chorować :(
Jedno dobre - przez tydzień nie mogłam nic jeść, wchodziły mi tylko letnie płyny, więc trochę schudłam. No ale jakim kosztem... Tak bardzo chciałabym mieć siły i zacząć aktywną walkę o moją wagę.