Tydzień jedzenia z liczeniem kalorii i makr, bez specjalnej jakiejś rozpisanej diety. Ot, jadłam co lubię, tylko pilnowałam, żeby limitu kalorii nie przekroczyć.
Całkiem przyzwoicie mi to wyszło, bo spadek na wadze jest zauważalny:) Był ryż na mleku i truskawki z makaronem, rybka, jakieś mięsko i jajka sadzone... smacznie i bez przymusu. Dziś miałam jakiś kryzys i zjadłabym na kolacje konia z kopytami, ale... skończyło się na jednym płacie śledziowym w occie :) to chyba bardziej psychologiczny ten głód, bo jak zobaczyłam że zostało mi do limitu tylko 100kcal, to się przestraszyłam, że o kolacji mogę już tylko pomarzyć.
Ruch też w tygodniu na przyzwoitym poziomie, a dokładając upał do tego ruchu, to kalorii z pewnością spaliłam więcej niż pokazywała aplikacja.
I nowe pazury ;) ciemna wiśnia z jasnym sharm effect.
kasaig
4 sierpnia 2018, 15:38Gratuluje spadku.
Magdalena762013
4 sierpnia 2018, 09:03Miło Cie znowu tu czytać. Fajnie, ze dalej walczysz i to naprawdę konstruktywnie. Ma to ręce i nogi. I masz efekty. Brawa.
eszaa
4 sierpnia 2018, 10:29no to juz wyzsza szkoła jazdy ;) to liczenie białka, tłuszczu i wegli, ale warto sie poswiecic. Fajnie, ze do zliczania pomocne są aplikacje :) na piechotke na pewno nie chciałby mi sie w to bawić. Czekam na Twoj wpis i spowiedź :)
Magdalena762013
4 sierpnia 2018, 10:59Niewiele u Niemnie nowego. Tylko upał mnie załamuje i stopuje.
luckaaa
4 sierpnia 2018, 00:12Pazurki juz jesienne , a z dieta zawsze sobie super radzisz
eszaa
4 sierpnia 2018, 10:31oj tam, jesienne :) nowy lakier kusił kolorem:)
aska1277
3 sierpnia 2018, 23:01Najważniejsze to jest smacznie i bez przymusu. Pazurki ładnie wyszły.
eszaa
4 sierpnia 2018, 10:31no własnie i całkiem smaczne to odchudzanie ;)