Miał być wczoraj dzień koktajlowo- warzywno-owocowy...
Trzymałam się dzielnie na koktajlu i surówce do popołudnia, kiedy to synek... zamówił pizze. Dopóki nie dowieźli nie miałam zamiaru jej jeść, ale czekanie na dowóz się przedłużało, a moja silna wola słabła z każdą minutą. No i się skończyło, jak skończyło, czyli nie dałam rady się powstrzymać. Zjadłam, ale tylko jeden kawałek i to najmniejszy i to z baaardzo ostrym sosem, spalaczem tłuszczu ;)
Potem miało być znów skromnie, czyli truskawki i warzywka, ale... synek kupił takie cosik:
Niestety nigdzie na puszcze nie ma wartości kalorycznej, więc nie wiem jak bardzo nagrzeszyłam.
Na kolacje zjadłam tylko kilka rzodkiewek, a że mają tzw. ujemne kalorie, to się trochę zrehabilitowałam dietetycznie :)
Waga dziś bez zmian, czyli w zasadzie jest dobrze, ale mam do siebie jednak pretensje za te odstępstwa od planu, bo liczyłam na spadek.
ewa_tab
12 czerwca 2016, 11:10hahahahaha :D Super poczucie humoru i ileż dystansu do samej siebie :D Już Cię uwielbiam, choć jeszcze nie znam ;) Podziwiam za ilość utraconych kilogramów - ciekawe, czy mi wystarczy samozaparcia w dążeniu do wyznaczonego sobie celu ;) Pozdrawiam z Zielonej Góry :*
alicja205
9 czerwca 2016, 12:08Ważne, ze waga bez zmian :) U mnie mobilizacja..mam nadzieję, ze na dłużej.. To cola z whiskey..? A dobre przynajmniej..? Ja wczoraj nagrzeszyłam 3 lampkami wermutu..
eszaa
9 czerwca 2016, 14:11tak, to cola z whiskey. Jak dla mnie za słodkie, zdecydowanie wole samą z lodem
NaDukanie
9 czerwca 2016, 09:38Waga bez zmian więc ta pizza nic nie zmieniła. Po co się martwić? było, minęło i trzeba działać dalej ;)
eszaa
9 czerwca 2016, 14:12no jakos tak nie potrafie bez wyrzutów sumienia grzeszyć
NaDukanie
9 czerwca 2016, 15:57Wyrzuty sumienia wprowadzają stres w organizm. Nie ma sensu sobie tego robić. To gorsze od dawki kalorii :(