Jeszcze do niedawna nie miałam pojęcia co to cpm, czy ppm. Nie sugerowałam sie nimi, nie zaprzątałam głowy.Teraz kaloryczność według powyższych, spędza mi sen z powiek. Czy potrzebnie?
Kiedyś nie tyłam od listka sałaty, nie ważyłam się wcale i jadłam niezdrowo.Ważyłam koło 62kg i czułam się świetnie z tą wagą. Nie tyłam.Trzymałam wagę pijąc słodkie napoje, jedząc kluski z białej mąki i smażoną w głębokim tłuszczu kiełbasę. Rano zamiast śniadania była kawa, koło piętnastej obiad, potem kawa i coś słodkiego i niedietetyczna kolacja, po której albo jabłka, albo coś słodkiego. W niedzielę obowiązkowo ciasto, i to bynajmniej nie dietetyczne. Nie liczyłam kalorii, nie ćwiczyłam, nie przejmowałam komponowaniem zdrowych posiłków. Nie tyłam.Trzy razy byłam w ciąży, w każdej przytyłam 15-20 kilo i po każdej waga bez problemu wracała do normy. Sama.
Potem nie wiedzieć czemu waga zaczęła rosnąć, coś po trzydziestce. I zaczęła sie przygoda z odchudzaniem, która nie ma końca. Im zdrowiej jem, tym trudniej schudnąć. Im więcej zasad zdrowego odżywiania wprowadzam w życie, tym jest jakby bardziej pod górkę.
Jeszcze niedawno odchudzając się z dietetyczką, trzymając się posiłków w granicach 1300kcal, zjadałam dodatkowo codziennie kilka pączków, albo solidny kawałek tortowego ciasta (pracowałam w piekarni, więc kusiło). Oczywiście, że nie chudłam, ale i nie tyłam. Czyli nie jest tak źle z tym moim metabolizmem.
Wniosek jest prosty- za mało jem. Eureka :)
może za zdrowo? za regularnie?
Magdalenka1301
18 grudnia 2015, 15:02Też bym chciała wcinać słodkości i nie tyć. Podobnie jak ty przed 30tką nie mialam żadnych kłopotów z utrzymanie wagi chociaż lubiłam słodkie. Po drugiej ciąży coś się popieprzyło... Ech, zjadłoby się te kilka pączków ale wtedy koniec z dobrą wagą...
eszaa
18 grudnia 2015, 15:06myslę, ze raz na jakis czas mozna sobie na słodkości pozwolić,najwyzej wolniej sie bedzie chudło:) do świąt na pewno wytrzymam bez, a w świeta odpuszczam dietę
snowflake_88
18 grudnia 2015, 14:36Wszytko w odchudzaniu rozchodzi się o metabolizm. Każdy pewnie zna kogoś kto dużo je i nie tyje i wydaje mi się, że to niekoniecznie zasługa genów czy szczęścia tylko właśnie rozkręconego metabolizmu. Tyle że z wiekiem może zwolnić i przy zachowaniu starych nawyków można zacząć tyć. Dodatkowo można go sobie spowolnić niskokalorycznymi dietami. Ja bym na Twoim miejscu jeszcze bardziej zwiększyła kaloryczność, oczywiście stopniowo, a dopiero potem redukowała. Co do diety, może nie jest tak idealna? Czasem jak na forum ktoś wstawi jadłospis z diety Vitalii to można się za głowę złapać bo jest tak źle skomponowany.
eszaa
18 grudnia 2015, 14:45własnie zwiększam kalorycznośc stopniowo,ale z pewna obawa,czy nie zaczne znów tyć.Jak nie zaryzykuje, to sie nie przekonam ;)
AnulaW
18 grudnia 2015, 13:54Kiedyś tak jak Ty nie miałam problemu z wagą. Odkąd przyplątała się do mnie niedoczynność tarczycy wszystko się zmieniło. Waga w górę. Po dwóch latach udało się w końcu wyrównać hormony ale co z tego. Wiek nie sprzyja metabolizmowi. Walczę co prawda od niedawna ale jest ciężko. Trzymam kciuki za Ciebie.
eszaa
18 grudnia 2015, 13:59jestem na granicy poddania się,Kombinuje z kalorycznoscią diety,moze to jakos pomoże. A jak nie to trudno, zostane sobie taka jaka jestem.Dziesięc kilo za duzo, nie tragedia