Nie pojadę jutro z mężem do szpitala, bo tam czeka się długo na pielęgniarkę oddziałową. Z pewnością natomiast pojadę odebrać, bo pomoc będzie niezbędna. Dziś ładny dzień, sloneczny, ale horyzont we mgle, Gdańska nie było widać. Jeszcze ostatnie zakupy gabarytowe , zrobiłam sałatkę jarzynową, mąż weźmie w słoiczku do szpitala. Na obiad rosół z makaronem I gotowane mięso indycze z tegoż rosołu. Znów jedno danie Mado, ale celowo, bo sama jadam inaczej, po co więc ma zostać?. Oczekuję, że zabieg będzie w czwartek, mąż wróci w niedzielę. Zamówił bitki wołowe z grzybami. Syn namawia na wielkanocny wyjazd do Berlina. Zobaczymy jak to ze sprawnością będzie. Dzwoniła szwagierka, rozmowa ponad godzinę, bo ona lubi opowiadać historie swojej rodziny. Pytałam o wnuka, który nie podszedł do obrony licencjatu, a właściwie jej nie napisal, nie kontaktował się z promotorem, kompletnie nie zrozumiał idei studiów i samodzielnej pracy. To 23 latek, całe wakacje migał się od pracy przy rodzinnym interesie, bo pisał pracę! Teraz , podobno, chce studiować zaocznie, ale jeszcze nie wie co. Ważne, że tam będą koledzy.Tak teraz ma wyglądać dojrzałość, pelnoletnosc?. Pamiętacie swoje czasy kształcenia? Gdy człowiek wstydził się, ze się nie przygotował? A samodzielność w gospodarowaniu wcale nie wielkimi środkami finansowymi? A staranie się o pracę po nauce, właściwe plany i wizję przyszłości? Szkoda, strata, beznadzieja. Jak tylko słyszę o młodych starających się, aby ich życie było jakieś, to przyklaskuję, bo warto cenić takich ludzi. I nadal mam nadzieję, że jest ich więcej niż tych całe życie na garnuszku rodziców, bo mogą.
Campanulla
21 stycznia 2025, 11:41To prawda, syn także widzi młodzież mądra, rozsądna i odżywczą. To nastraja optymizmem.
sachel
21 stycznia 2025, 09:01Pociesza mnie bardzo, że to nie jest obraz całej młodzieży. Szczególnie ta biedniejszych rodzin, mniejszych ośrodków stara się wybić. Potwierdza to moja siostra po spotkaniach ze swoimi absolwentami. Niestety dostatek często rodzi marazm i lenistwo. Bitki wołowe, mniam...
mada2307
20 stycznia 2025, 23:12Sąsiedzi w ubiegłym roku polecieli na Wielkanoc do Florencji, zachwyceni, nieprzejedzeni, niezarobieni, zafascynowani miastem... też bym chciała gdzieś wybyć.
Kaliaaaaa
20 stycznia 2025, 21:44Za moich czasów to ślizgających sie juz trochę było... teraz też są. W Twoich czasach też pewnie byli, ale studia byly elitarne więc na nich nie lądowali. Ale 23 lat to jeszcze młody, może wyrośnie i nabierze odpowiedzialności. Pytanie ile w tym "zaslugi" rodziców- od pracy się migał- ale z czegoś żył? Dla mnie było jasne że rodzice wspierają dopóki się uczę i choć to może nie bardzo miłe to jednak dalo konieczną motywację. Oby wszystko poszło gładko, trzymam kciuki. Berlin wiosna ma sporo uroku (zresztą ma go o każdej porze roku, pomijając obecna:)
Campanulla
21 stycznia 2025, 11:44Facet jest na garnuszku rodziców, ukochany synek mamusi. Może jeszcze się ogarnie. Dla mnie 23 rok życia to drugi rok małżeństwa, 3 rok studiów, bez wsparcia finansowego rodziców.