MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych
limonki zmiksowane, zasypane cukrem, będzie z nich coś. Nie wiem czy to " marmeeeelada" czy to " dżem" cycóś. Rabarbar do ciasta posiekany, też puszcza sok, zmywarka się pierze, jedną ścianę upindrowaną psimi łapami wymyłam, teraz wrzucę zdjątka a potem się zastanowię co dalej . Aaaaaaaaaaa wywar na krem ze szparagów się gotuje. Teraz pora na chuchawce.
i " cierniowe" drzewo, jak je nazwałam, choć faktycznie ciernie ma w nazwie.
A tak na samiutki koniec ...idzie dysc, idzie dysc...ale to nic i tak dzisiaj jest fajny dzień. Ahoj!!!!
obiecałam napisać o ogórkach. Świetne , tylko za słone, ale to po trosze moja wina...pan pod filmikiem podaje ile czego, ale ja stwierdziłam, że to mi " wygląda" na za mało soli. No i sypnęłam tyle soli ile pan na filmie, czyli " dobrą łyżkę" - widać mam większe łyżki albo sól bardziej słoną. Bo ogórki są mocno słone...ale dadzą się zjeść i te podchodzą mi zdecydowanie bardziej niż " wodne małosolne", zatem wrzucam link do bloga pana Tomka. A nawet cały filmik się zamontował :D No to przed filmikiem trochę moich obrazków, krakowskich.
No to miłego początku weekendu, ja już zaliczyłam dzisiejszy spacer , wypiję kawę ( bo się chmurzy) i wezmę się za robienie dżemu, marmolady, konfitury ( wybrane podkreślić) z limonek - udało mi się kupić 3 kg za 5 zł. Namiętnie opijam się teraz wodą z limonkami ale z części zrobię coś. Ahoj!!!
I tak sobie " stojają" drzewa nad stawem a codziennie widok inny, bo i pogoda zmienna i listowia przybywa. No to lecę ....pazury, świeże już zaliczone, targ też, przywlokłam rabarbar ( na place do Sierpca, gdzie udajemy się z wizytą), kalarepki też, szczypiorek do twarożku na jutro, duuuużo kopru i ogóreczki małe ...teraz lecę robić nowość - małosolne na sucho. Wieczorem wybieram się na spacer o ile burza się nie rozszaleje. Wspaniałego popołudnia, ahooooooooooooj!!!!
jakoś na nich żyję...chyba dlatego że robię wynalazki ( prawie) na początek poszła " młoda kapustka" tyle że to kapusta z marchewką i koprem plus trochę wody i suszone pomidory. Było na trzy posiłki, wczoraj ugotowałam ogórkową na indyczych sznyclach ( no musiałam je przerobić, skoro zamiast pieczonego mam jeść zupy), kwaśna, dodatkowo dokwaszona jogurtem, nawet małż skonsumował, dzisiaj do ogórkowej ( na obiad) dojdzie gulasz z soczewicy i papryki, jako kolejna będzie kokosowa tom kha z boczniakami i tofu ( dla mnie to całkowita nowość i boczniaki i tofu) i serię zakończy masoor dal ( arabska z soczewicy). Znowu zrobiło się zimno, deszczowo to pies gonił ale zimno jest ( może nie tyle przez temperaturę, co przez wiatr). Zatem zapraszam do wnętrza dzisiaj bazylika Mariacka a dokładniej zaplecki stalli Mollera.
I na koniec mój niesamowity chłopczyk, dla niego babcia w niedzielę była to hipopotamem ( to akurat niespecjalnie trudne) to żabą ( czytałam bajeczki a matka kręciła filmiki bez uprzedzenia).
I to by było na tyle, miłego poranka, smacznej kawy i tradycyjnie ahoj!!!!
jestem już od ponad godziny. Młoda kapustka się gotuje, chlebek się wyrabia, rabarbar do drożdżowego puszcza sok a ja popijam kawę ( wodę już wypiłam). Za oknem różnie ..raz owalnie raz podłużnie. A ja was zapraszam na poranny spacer najpierw ku stawowi gdzie przeglądają się w wodzie drzewa a potem parkowymi alejkami ...wśród kwitnących rajskich jabłoni.
No to miłego, sobotniego poranka ...ahoooooooooooooooooj!!!!
światowa jakaś się ostatnio zrobiłam, choć za oknem wiosna się rozbuchała. Ale jakaś taka zmęczona się czuję. Wczoraj byłam u dietetyczki, moje paskudne ciele chudnie bardzo powoli - kilogram przez 10 dni, możliwe że to mnie zniechęca. Pani próbuje na mnie nowej strategii ( tzn. wobec mojego organizmu) - tydzień zupy, na obiad i na kolację - dla mnie to będzie ciężka próba, nie lubię zup :(. Znowu mam tę fazę ...nic mi nie podchodzi do jedzenia, nic...najchętniej bym cały dzień jadła marchewkę. Ale wiem że tak się nie da. Dzisiaj zrobiłam sobie na śniadanie omlet z dwóch jajów...do tego wkroiłam dwie małe brzoskwinie na wierzch, przykryłam pokrywką na ostatnie 5 minut smażenia, brzoskwinie się lekko poddusiły. Do tego było 100 g ricotty. Na drugie śniadanie będą marchewki :D , na obiad stek z tuńczyka, pół batata i sałatka z glonów wakame i ogórka ( chodzi za mną od jakiegoś czasu) a kolacji jeszcze nie wymyśliłam . Ale na to jeszcze mam czas...teraz wiosenny Kazik
Małż rozpacza że mu Kazika umrozimy ( " trzeba mu skarpetki na nogi założyć") a Paszczur mówi, że dziecko nie znosi jak mu za ciepło - ostatnio jej okropnie płakał do momentu jak mu - zdjęła kapelusik i mógł sobie łepetynę wietrzyć, ot babciny charakterek - zimnolub.
Teraz zapraszam do lasu....do ciszy, do miłego majowego chłodu.
I to by było na tyle. Miłego piątku ( i początku weekendu, choć u nas zaczyna się chmurzyć). Ahoj!!!!
Ostatnie dni były szalone, sporo zajęć, noce zarwane na opanowywanie nowego smarkfona, dzisiaj obudziłam się po 11 godzinach snu, zaraz wypełzam , rozpocząć dzień. A was zostawiam z maluchami.
Wiele radości sprawia mu walka z brokułami ( które bardzo lubi)
a teraz maluchy No 2
No to udanego dzionka, ściągam ciele na kawę, potem myknę w park, a jutro rano chcę do lasu ( Szczeżuja już się wścieka na tę wiadomość, no trudno ...nie kupuje samochodu to niech wozi) . Ahoooooooooooooooooooooooooooooojjjjj!!!!
jezdem , po raz pierwszy....Bardzo miłe zaskoczenie...patrząc na ulice ( np. w Krakowie), słuchając znajomych to pojechałam do punktu szczepień, pół godziny przed wyznaczonym terminem...a tam niespodziewajka ...przede mną dwie osoby (pojechałam z wypełnioną już ankietą), przemiła obsługa, pan mnie odhaczył i po pięciu minutach już byłam w gabinecie ( musiałam z panią przede mną poczekać na przygotowanie kolejnych szczepionek) wszystko przebiegło błyskawicznie i w bardzo miłej atmosferze, druga dawka 8 czerwca. Na razie po 4 godzinach od szczepienia nie odczuwam żadnych niepożądanych objawów. Mam zameldować Paszczurowi jak się czuję, bo ona 11 będzie szczepiona i też Pfizerem.
Zapraszam na spacerek dzisiaj - ptaszkowo, trochę mam opiekujących się pisklakami i trochę ( podejrzewam) tatusiów kwiczołowych...lansujących się na gałęzi, aaaa i jakiś pitaszek no name ( dla mnie) .
Tu udało mi się uchwycić dziobasy maluchów :D
I to by było na tyle w temacie ptaszków ( na dzisiaj). Życzę pięknego, słonecznego popołudnia, ja chyba pod wieczór śmignę do parku ...zajrzę ( oczywiście z daleka i nikusiem) do moich kwiczołowych gniazdek. Ahoj!!!
zwierzaki domowe. Kiedy psia pogoda ..psice robią to co powinny. Śpią..Whisky wlazła pod kocyk ( nie wiem jak to zrobiła, Szczeżuja twierdzi, że psina " siama" sobie zaciągnęła ciepełko). Tak że macie moje stado w całej okazałości.
Ja od trzech dni, codziennie ganiam z nikusiem. Dzisiaj 6 50 już byłam w puszczy :D , teraz czekam na odpowiedź czy mam się zbierać na spotkanie. Przyznam, że nie bardzo mam ochotę, bo zimno jak nieszczęście, ale mimo to ...miłego popołudnia. Ahooooj!!!!