Ech dopadło nas prawo serii. Fordzik,nie mylić z małym samochodem daje nam równo popalić. Zaczęło się od pompy wody w trakcie naprawy mechanik zauważył że koło zamachowe jest uszkodzone. To już grubsza sprawa potrzebny warsztat gdzie jest dużo miejsca i podnośnik o udźwigu co najmniej 4 tony. Trzeba zdemontować automatyczną skrzynię biegów która warzy kilkaset kilogramów. Nasz mechanik u którego naprawiamy samochody od ponad 30 lat nie ma możliwości technicznych żeby ogarnąć temat. Ostatecznie "czort" tak pieszczotliwie nazywam mojego fordzika f-150 bo to jest naprawdę diabeł. Silnik 5.4 litra,do tego wersja limitowana, większy niż na ogół spotykane. Podwyższony,mam 1.6 i głowę mam na wysokości maski. Gdy chcemy sprawdzić, uzupełnić olej, płyny musimy wejść na drabinkę. Koło zamachowe przyszło wielkie jak statek UFO,prawie 40 cm.
Jak by tego było mało zaczął szwankować rozrusznik, to ja pierdziu,o co chodzi? Na szczęście to prawdopodobnie tylko szczotki. Niech to się wreszcie skończy i niech mechanicy przy okazji niczego nie popsują. Dziś odstawiliśmy diabła do warsztatu,teraz dla mnie ciężkie chwile. Do tego wszystkiego zespół się nasz ciągnik, japończyk. Trudno części dostać bo ma już swoje lata, ale chyba coś da się zdobyć.
Dietowo jest nieźle ale szału nie ma, nie tyję ale też nie chudnę. Trudno spodziewać się cudów jak robi się max 2000 kroków 😔 a żadnej innej aktywności brak. Trudno aby do wiosny. Jutro jadę do mojej ukochanej i jedynej przyjaciółki. Dziś na tę okazję upiekłam szarlotkę z połówek jabłek. Roboty było mało bo miałam zamrożone kruche ciasto. Dziś na obiad wrap z kurczakiem. Wyjadamy jedzenie z jednej z zamrażarek. Jestem na dobrej drodze żeby opróżnić i wyłączyć jedną z lodówkozamrażarek. Zespół się w niej termostat i po opróżnieniu chcę naprawić.
Ło matko ale wpis odwaliłam.