I po święcie. Coraz mniej ludzi przy rodzinnych grobach. Znikają znajomi, powoli, jakby ktoś ich gumka myszką wymazał. Przy stole, po wizytowaniu grobów , brakowało miejsca dla wszystkich. Dziś jak zbierze się 10 osób, to sama radość. Niestety rodzinna młodzież nie czuje tego święta, nie ma potrzeby wspominania, spotkania się w gronie rodziny. Szkoda! Ale u mnie było przyjemnie, wesoło, i dosyć gwarnie. Jedzenie obiadowe smakowało bardzo, ciasta wyszły smaczne i schodziły szybko, kolacja także trafiona. Wymieniliśmy poglądy na każdy temat, ponarzekaliśmy trochę, wspominaliśmy tych, którzy odeszli. Z czysta radością oświadczam, że żarełka nie zostało dużo, a zatem różnorodność, ale w niewielkich ilościach jest wskazana. Kładłam się do łóżka odbierając sms z podziękowaniami . Z obawy przed bólem kręgosłupa pobrałam ibuprofen na noc , między kolana umieściłam małą poduszkę korekcyjną, spałam doskonale i wstałam dziś wypoczęta jak dawno nie było. Pogoda nie nastraja do spacerów, bo leje albo pada. Zaliczyliśmy tylko bibliotekę i kosmetyczny sklep w celu nabycia niezbędnych rzeczy. A popołudnie planuję poświęcić na normalne lenistwo domowe, przy dobrej herbacie, z kawałkiem ciasta, z ksiązką. Jeszcze zapale świeczkę zapachową i tyle.