Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 270101
Komentarzy: 6726
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 23 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

14 listopada 2017 , Komentarze (2)

Dziś mój ojciec skończył 88 lat. Niestety widzę coraz większe spustoszenie organizmu. Powoli chodzi, źle słyszy, ma kłopoty z pamięcią, manualnie niespecjalnie, coraz gorzej wyraża swoje myśli. Ojciec jest pazerny na życie, mam zatem nadzieje, że pożyje jeszcze. Tata nie zdaje sobie sprawy z postępującego czasu i całe szczęście. Dziś wtorek, dzień gotowania u rodziców. Przygotowałam zupę szczawiową z jajkiem, pieczonego kurczaka i marchewkę z groszkiem. Muszę posiłkować się produktami zabieranymi z domu, bo tata nigdy nie gotował i nie zdaje sobie sprawy z ilości przypraw, dodatków, itp rzeczy niezbędnych  przy przygotowywaniu posiłków. Nie przeszkadza mi to za bardzo , potrafię się zorganizować.  Od mamy nie oczekuję pomocy, bo po prostu to już niemożliwe. Traktuję ją jak   starsze dziecko, ,któremu należy cierpliwie  tłumaczyć, co teraz zrobić, przypominać o lekach, o innych niezbędnościach. Tata wymaga od mamy , aby pamiętała, a to niemożliwe, jakoś nie potrafi tego zrozumieć.  Tak to wygląda, ale nadal nie jestem  sierotą , mam ich oboje. :) Dziś poddałam się magii zakupów świątecznych. Opanowałam chęć nabycia  rzeczy niepotrzebnych acz uroczych ( bo po co mi kolejny świecznik, skoro nie wszystkie  "występują"  w okresie Bożego Narodzenia), ograniczyłam się do świeczek, bo jestem świeczkowa jak cholera, nabyłam także kolejne podkładki pod filiżanki, ze sklejki, taki bardziej skandynawski design.

13 listopada 2017 , Komentarze (3)

Pogoda nie rozpieszcza, jest po prostu brzydko, zimno i nie chce się. Ale  nie opuściłam dziś pierwszego spotkania z qigong, spodobało mi się  , nie powiem. Sporo kobiet uczestniczy, mężczyźni nie mają szans, bo nie ma osobnej szatni.  Wczoraj gotowałam trochę, bo zakupy zrobiliśmy wracając, a przed wyjazdem w lodówce tylko światło.  Tak więc dziś mam to z głowy. Po zajęciach poszliśmy nad morze, mąż teraz jest na swoich zajęciach , a ja za chwilkę zajmę się przeglądem moich ubrań.  Wczoraj zapaliłam świeczkę zapachową , w domu od razu jest aromatycznie. Podtrzymam ten zapach i dziś. Orzechy i czekolada, nie dość że ładne , to jeszcze apetyczne!:D Ja powoli zaczynam czuć zbliżające się Święta.

12 listopada 2017 , Komentarze (3)

Wizyta u szwagra udana, bo liczne rozmowy Polaków przy stole. Ale pogoda wstrętna! Przeżyliśmy burzę gradową, błyskawice, zlewne deszcze i sztorm. Próbowaliśmy przejść się po plaży, wiatr tak sypał piaskiem w oczy, że było to niemożliwe. Znaleźliśmy zatem drogę od strony lasu, gdzie oglądaliśmy olbrzymie fale z wysokiej wydmy.W Łebie było sporo ludzi przyjezdnych, niestety pogoda rozczarowała. Tylko co wytrwalsi spacerowali. Wieczory spędziliśmy na rozmowach, wspomnieniach, przy winie, kartach i  podziwiając nieporadność 7 miesięcznego Amstafa, wielkiego jak cielak, głupiutkiego jeszcze  i zabawnego. Jego gabaryty nie likwidowały gapowatości , rozczulający był w tej roli. Z powodu złej pogody nie mogliśmy obejrzeć Ojca Chrzestnego, mam nadzieję na powtórkę kiedyś ;). W drodze powrotnej musieliśmy zajechać po zakupy, znów zadziwiły nas tłumy w sklepie, widać Polacy naprawdę lubią kupować w niedziele.  Mąż  zabrał się za rozbieranie starej szafy, a ja udam się do kuchni, aby przygotować żarełko na jutro i może na wtorek. Szafa będzie montowana w czwartek, a zatem mamy trochę czasu na przągląd  rzeczy wyjętych. 

9 listopada 2017 , Komentarze (2)

Po pierwszej lekcji języka angielskiego , szybciutko przepisałam się do grupy zaawansowanej. Oj, jestem hej do przodu, szkoda byłby czasu na zabawę na poziomie I'm. Nauczanie ludzi starszych języka obcego to nie lada sztuka pokory i cierpliwości. Podziwiam:). Dziś czuje się już tę późną jesień, która charakteryzuje się  zmrokiem o poranku, szarością dnia i  szybko zapadającą ciemnością.  Dziś bulwar prawie pusty był, a akurat dziś nie wiało. Przed zajęciami męża wstąpiliśmy na kawę i kawałek sernika na pół.  Wkoło nas pełno było ludzi jedzących śniadanie, pijących kawę jak my, z dziećmi, starszych, samotnych. To fajne, gdy ludzie wychodzą , aby korzystać z dobrodziejstw miejskich typu kawiarnia, klub, muzeum. Na mojej ulicy została otworzona kawiarnia , gdzie espresso to koszt 5 zł, a zatem całkiem  w porządku. Po raz kolejny wymieniłam sukienkę w Grey Wolfie, tym razem po raz ostatni, bo wreszcie fason, który mi pasuje. W poprzedniej do pasa było ok., poniżej za luźno, za obszerni, babciowato. Czułam się stara i nieatrakcyjna, a przecież nie o to chodzi, prawda?  Testujemy z mężem rogale marcińskie, bo chcemy zabrać kilka do szwagra, aby tradycji stało się za dość. To będzie nasz wkład w Święto Niepodległości, zamiast marszy, demonstracji czy innej formy wyrażania swojego patriotyzmu , ostatnio tak popularnej  wśród  ludzi, którzy opacznie pojmują patriotyzm. 

8 listopada 2017 , Komentarze (2)

Dziś usłyszałam od majstrów, że w przyszłym tygodniu zdejmują rusztowania. Sama radość, bo już mam dość ciemności, braku możliwości wietrzenia  ze strony tynkowania oraz braku balkonu. Zapowiada się zatem pracowity tydzień, bo i szafa przyjedzie i będzie montowana, a najpierw trzeba zdemontować starą.  We wtorek urodziny ojca, znów jakieś gotowanie . Gdy znikną rusztowania to mieszkanie wymaga porządnego sprzątania. Ale, jak mówi Panicz, :Wy przecież lubicie takie  prace.. Ma racje dziecko, bo porządek koło siebie to podstawa dobrego samopoczucia.  A dziś zmiana całkowicie pogody, jest chłodniej, mżawka i nad morzem dość mocny wiatr i fale. Dzielnie podążaliśmy bulwarem, mało spacerowiczów, tylko ci, co zawsze. Odpowiednie ubranie i pogoda nie straszna. Za chwilkę idę na tańce latynowskie, będę ćwiczyć czaczę , bachiatę i salsę. Wracam spocona, ale zadowolona z ruchu. Jutro angielski, zdrowy dom i wyjście do Teatru Miejskiego. W piątek , po pilatesie, pojedziemy do szwagra , do Łeby. Po drodze zajedziemy do Sasina do restauracji U Ewy. Podają tam dobre jedzonko. A potem wizyta, mnóstwo rozmów przy stole, spacery po plaży od strony morza otwartego. 

7 listopada 2017 , Komentarze (7)

W poniedziałki będę chodzić na Qigong, a we czwartki przypomnę sobie angielski. Qigong( czytaj: czigong). to ten taniec pokazywany na filmach amerykańskich, np.w Asystencie z  z Robertem De Niro, gdzie ludzie wykonują powolne ruchy, płynne i pełne gracji. To lecznicze ćwiczenia , terapeutyczne, nastawione na wnętrze człowieka, bardzo wyciszające i   uspokajające.  Znajome chodzące i korzystające z tych ćwiczeń bardzo chwalą. Mój angielski  zaś należy odświeżyć. Kończyłam III LO w Gdyni , skorzystałam z nauki języka w sposób niezły, a teraz przyda się przypomnienie. To tyle ze zmian. Być może latino solo jeszcze mi coś powie na temat biodra, to będą dalsze decyzje. Wydaje się, że aktualne są  ok.:D Przed chwilą dzwoniła pani ze sklepu, że zamówiona przez nas szafa jest do odbioru. Fajnie, bo miała być  dopiero na początku grudnia. W przyszłym tygodniu  będziemy mieć zatem zamieszanie. Dziś u rodziców, znów obiad i na szczęście  przygotowałam sporo w domu, przywiozłam ze sobą produkty niezbędne, tj. przyprawy, trochę śmietany, warzywa , zieleninę. Poza  zamówioną przez tatę wątróbką zrobiłam zupę pomidorową z własnego przecieru, duszoną kapustę kiszoną, która została z piątku , kisiel żurawinowy z jabłkiem  oraz gulasz wieprzowy z warzywami ( papryka, cukinia, marchewka). Rodzice coraz bardziej bezradni, tempo życia ich przytłacza, zapominają, powtarzają się, pytają co chwila o to samo. Chcę im ulżyć jak najwięcej . nie pytam więc co zrobić, tylko robię, gdy widzę potrzebę. Mama zjadła dziś dużo, po obiedzie pojechaliśmy razem na pobliski cmentarz, pogoda niezła, bez wiatru. Oj starość, jesteś podstępna i niełaskawa.

6 listopada 2017 , Komentarze (7)

Dziś z rana pobiegłam do fryzjera, gdzie zawsze czytam kolorowe gazety. Tym razem słuchałam rozmowy pana strzygącego z klientami.  Facet lat 36  wiedział o wszystkim wszystko. Jeżeli ktoś chciał pomilczeć , nie miał dane.  Słowotok na każdy temat i pełno ja, mi, dla mnie, itp. Uff, myślałam cieplutko o suszarce do włosów, która zagłuszała te wynurzenia.  Potem poszliśmy do Fundacji po bilety do teatru, to na czwartek. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że znajoma z j. włoskiego będzie pilotem na wycieczce na Dolny Śląsk.  To miła wiadomość. Następnie spacer nad morze mimo dość ponurej pogody i mżawki. W drodze powrotnej zakupy , już z myślą o rodzicach i jutrzejszym gotowaniu. A teraz zastanawiam się nad tańcem hiszpańskim, bo mam dylemat. To chyba od niego boli mnie biodro w nocy . Iść dziś , czy nie iść  dziś? A jeśli zrezygnuję całkowicie , to co w zamian?  Przejrzałam listę propozycji i jakoś nic szczególnie nie wpadło mi w oczy. A może to biodro przestało boleć , gdy zastosowałam poduszkę korekcyjną między kolana? Właśnie takie mam rozterki . I tak "mniejsze" od rozterki jednego z byłych szefów, któremu przyniosłam projekt pisma do podpisu, używając na końcu sformułowania " z  wyrazami szacunku".   Cała treść pozostała bez mian, skreślił tylko te wyrazy , i zastąpił je " z poważaniem". Nazywałam to psim znaczeniem, czyli moje musi być na wierzchu. Mężczyźni tak mają, szczególnie ci na stanowiskach politycznych.

5 listopada 2017 , Komentarze (4)

Cud, miód, malina. Taka dziś pogoda. Jużem po wizytowaniu nadmorskich szlaków. Ach, jak to wygląda, jak dziś morze wabiło kolorem. Morsy w natarciu, już zaczęli swoje "zajęcia"  w wodzie. Ludzi na bulwarze, że hej! Aktywności przeróżności, co cieszy niezmiernie.  W drodze powrotnej zaszliśmy do Empiku, kupiłam  książkę autorstwa ks. Jana Kaczkowskiego "Sztuka czułości". Takie zdanie mnie zafrapowało:" Jeśli przestaniecie walczyć o relacje z najbliższymi, to będzie coś najgorszego, co możecie w życiu zrobić."  Pamiętajcie o tym, gdy nie halo z dziećmi, z partnerami, rodzicami, rodzeństwem. Tak to już jest, że to właśnie najbliżsi ranią się najmocniej i najczęściej, ale odwracać się nie można. Im dłużej trwa stan niezgody, tym trudniejszy powrót. :| Noc upłynęła spokojnie, kręgosłup przestał napierniczać, spałam snem spokojnym. Po takiej nocy  i dzień wydaje się jaśniejszy, prawda?

4 listopada 2017 , Komentarze (2)

Pogoda dopisała, wędrówka z Orłowa do Gdyni była bardzo przyjemna. Było też kino i polski film, bo jestem ich fanką. Pozycja porażająca, przynajmniej dla mnie. To film pt: "Pewnego razu w listopadzie". Nie będę opisywać treści, to trzeba zobaczyć i  posmakować  samemu, zanurzyć się w tej historii. Gra Agaty Kuleszy jak zawsze świetna, doskonała , chociaż mała rola  Probosza  jako wykładowcy, świetny młody aktor jako syn Kuleszy. No i te zdjęcia  uliczne!!! Mnie w fotel wciskało. Szkoda, że film tak mało ludzi przyciągnął, może później będzie lepiej. (tajemnica) Poza tym norma, czyli życie rodzinne  , obiad, książka, pranie, itp zajęcia domowe. Ludzie wylegli dziś na ulice, bo słońce ma to do siebie, że przyciąga. Oby jak najdłużej.

3 listopada 2017 , Komentarze (2)

Ależ dziś trenerka nas pomęczyła! Rozciąganie było fest, poślady bolą aż miło! Zastanawiam się nad fenomenem współczesnych mi kobiet, które  są babciami, często schorowane, zabiegane między domem własnym a dzieci, a jednak znajdują czas na cotygodniowe "męczenie się " na macie, doskonalenie własnej równowagi, pokonywanie oporów  ciała. Gdzie w tym czasie są  panowie, twórcy świata polityki i  bzdur politycznych? Przed telewizorem sprawdzają kolejne wiadomości ? I jak to jest, że kobiety  mają sobie zawsze coś do powiedzenia?  Być może feminizm przemawia przeze mnie , ale tak serio , to nawet Vitalia może się pochwalić garstką facetów wobec gromady kobiet. Może jednak Kopernik była kobietą!!??.  :D Dziś  znów odciążyłam  mamę i  obiad przygotowałam. Ojciec zadowolony, mama zjadła wszystko, jeszcze budyń zostawiłam na podwieczorek. Gdyby pozwolili tak częściej,oj. Ale już jestem umówiona na wtorek , tata zażyczył sobie wątróbkę drobiową , niech zatem tak będzie. Po wizycie u rodziców  poszliśmy nad morze, bo widoki aż dech zapierały. Podświetlone zachodzącym słońcem chmury wyglądały jak różowa wata cukrowa, tylko wyciągnąć po nią rękę! Horyzont ciemniał z chwili na chwilę, w oddali pojawiały coraz to nowe światełka daleko stojących statków. Rafineria Gdańska  wypuszczała płomienie jak Smok Wawelski ze swej paszczy, co na tle ciemniejącego nieba wyglądało zjawiskowo. Tempo mieliśmy solidne, jeszcze zaszliśmy do Empiku , gdzie  kupiłam  książkę Jona Kabata - Zinna pt" Życie Piękna Katastrofa".  Jak napisano na obwolucie- mądrością ciała i umysłu możesz pokonać stres , choroby i ból. Polecił ją syn, a ja słucham dobrych i mądrych ludzi. ;)Na jutro zaplanowałam wizytę na cmentarzu, aby uporządkować tam po 1 listopada, a potem pojedziemy do Orłowa, przejdziemy się brzegiem morza do Sopotu, wrócimy , zaglądając po drodze do Jadłostajni, czyli miejsca ze zdrową żywnością. Pogoda ma dopisać, na co mocno liczę. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.