Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 79.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 września 2019 , Komentarze (12)

Wczoraj z pełną premedytacją, wstąpiłam do ciastkarni i kupiłam trzy ciacha /basie,eklerka i napoleonkę/ taaaakie napakowane kremem, mhmmm;) Czasem muszę, bo się uduszę:) Zjadłam je na drugie śniadanie i poczułam sie bosko. Oczywiście obiadu już nie jadłam, bo nie byłam głodna. Był za to podwieczorek i kolacja.W zasadzie dzień na słodko, bo były owocki.

Menu wczorajsze składało sie z: 150g jogobelka, 150g jogurt nat. 3 ciacha, 2 brzoskwinie, 2 łyżki musli, napój proteinowy 250g, pół kilo śliwek i ok.20 kulek winogron. Uwielbiam takie menu;)

Musiała wyjść mało kalorycznie, bo dziś na wadze... było pół kilo mniej :D

Kluczem do sukcesu jest to, żeby grzeszki były zamiast, a nie jako dodatek do standardowego dziennego żarełka.

 I wcale sie nie opijam wodą, w zasadzie nie pije wcale. Poza trzema kawami, tylko kilka łyków zazwyczaj, żeby popić leki. Czasem kiedy mnie suszy pije pepsi zero. Wiem syf, ale bez kalorii, a wchodzi lepiej niz woda.

Jak to mówią- raz, nie zawsze... to odnośnie ciastek i pepsi.

10 września 2019 , Komentarze (14)

Udało mi się zrobić sobie tygodniowe wakacje ;) Mąż wziął urlop , żeby się zająć zwierzakami, a ja się upajałam wolnością :) Wykupiłam sobie tygodniowy turnus w uzdrowisku i znów mogłam sobie spacerować po moim ukochanym Lądku, pluskać się w termalnym basenie i oddawać w ręce fizjoterapeutów. 

Nawet nie widziałam, że tak za tym tęskniłam... 

Pożyłam jak normalny człowiek, czyli nie odmawiałam sobie niczego, co oczywiście poskutkowało wzrostem wagi, no ale cóż... wakacje rządzą się swoimi prawami. Nie mam zamiaru stosować jakiejś konkretnej diety. Nic tak nie odchudza jak ujemny bilans, wiec postaram się na takim jechać. Przynajmniej do czasu, aż zejdzie te trzy kilo nabyte w rozpustnym tygodniu. Po jednym dniu na mniejszej ilości kalorii już spadło 600g:) będzie dobrze...

Póki co jestem naładowana pozytywnie i mogłabym góry przenosić, tak mnie rozpiera energia. Super takie naładowanie baterii :) Mówiąc szczerze to ja bym nie wytrzymała poza domem dłużej niż ten tydzień, bo zatwardziała domatorka ze mnie. Tyle mi akurat wystarczyło, żeby chcieć znów działać domowo.

A i jeszcze jeden plus tego całego wyjazdu, choć finansowo na minus, ale co tam :). Popsuła się pralka w czasie mojej nieobecności... stara była, wysłużona, dwudziestoletnia, już od jakiegoś czasu przebąkiwałam o nowej i padła wreszcie.Jest nóweczka :) Ominęło mnie czekanie na kuriera i cały wnerw z tym związany.Wszystko załatwiłam na wyjeździe i mąż tu na miejscu wszystkim sie zajął. Wróciłam na gotowe :) Jakby dwie pieczenie przy jednym ogniu :)

2 sierpnia 2019 , Komentarze (10)

Wypadałoby se przypomnieć :) Nadal dietkuję, choć już dieta nie tak restrykcyjna. W sumie to połączenie zbilansowanej z dukanowymi czwartkami. Kaloryczność wciąż 1450kcal, choć w weekendy odpuszczam liczenie kalorii i trochę naginam przepisy ;) a to lazania, a to pizza i potem w tygodniu odrabiam straty.

Ostatni miesiąc to spadek o 1,5kg i ważę na dziś dzień 65,8kg, czyli całkiem przyzwoicie :D Wszystkie za ciasne ciuchy ładnie leżą, odbicie w lustrze zadowalające, czego chcieć więcej? Ano jakoś nie umiem przestać się odchudzać ;) chyba, chcę sobie wyrobić jakiś margines bezpieczeństwa w razie ponownego przytycia. Jeszcze kilo,dwa i zacznę zwiększać kaloryczność.

Jedzonko, jak zwykle pyszne ;)

Gulasz z szynki, ziemniaczki, surówka z pekinki/ sernik na zimno z malinami i czekoladą/ chude mielone z piekarnika w sosie pieczarkowym, ziemniaczki, surówka z pora/ budyń z malinami/ pieczone nóżki z kurczaka, z surówką z selera i marchewki. Smacznego :)

15 lipca 2019 , Komentarze (5)

Czyli przejście na kolejną, trzecią już, fazę Dukana, fazę utrwalania wagi. A waga na dziś, to 66,4 kg :D Miało być odchudzanie do 65kg, ale na utrwalaniu też się chudnie więc dam rade jeszcze zejść. Na chwilę obecną odbicie w lustrze bardzo mi się podoba, boczków niet, brzuszek się pięknie zmniejszył i w ogóle jestem laska(smiech)

Wracają wreszcie do łask owoce, makaron,ryż, kasze i ziemniaki :) wreszcie pojem chlebka i nawet normalny obiad jest dozwolony, no i nawet kawałek tortowego ciasta, o! :)

Czyli Dukan pozwala na:

Dwa razy w tygodniu dodatek węglowodanowy do obiadu, codziennie dwie kromki zdrowego chlebka, ser żółty i owoc, dwa razy w tygodniu "królewska uczta" czyli hulaj dusza :) i tylko jeden dzień w tygodniu, tzw proteinowy czwartek, na samych proteinach.

Dalej mam zamiar jeść w granicach 1450kcal, więc waga na pewno jeszcze spadnie, a już nie będę jadła tyle białka, więc będzie jakby zdrowiej.

Dwa miesiące takich kombinacji jedzeniowych mnie czeka, a potem normalna zbilansowana z wszystkim czego dusza zapragnie :)

Własnie piekę chlebek, maliny kupione, bo na obiad będzie makaron z malinami i jogurtem, mniam i aż ślinka cieknie do tych długo oczekiwanych rarytasów ;)

Ach i nadal nie jem śniadań tylko jem w oknie żywieniowym 12-20. Wpływu na chudniecie nie zauważyłam, ale pasuje mi taki układ.

1 lipca 2019 , Komentarze (14)

Lipiec przywitał mnie ładnym spadkiem i całkiem przyzwoitą wagą. Na dziś dzień jest 67,2 kg :D Celem jest 65, więc jakby już niewiele zostało, choć znając siebie pocisnę do 62 :)

W zasadzie powinnam się cieszyć, ale biorąc pod uwagę, że jestem na Dukanie, to osiągi są gorzej niż marne. Przez cały czerwiec schudłam niecałe dwa kilo.Tyle to można na zbilansowanej zgubić przy tej kaloryczności jaką mam. No nic to, działamy dalej. Nie mam jakby wyboru bo żeby chudnąc trzeba jeść, a jem całkiem dobrze;) Na zbilansowaną przyjdzie czas potem, znaczy na resztę życia.

Trochę brakuje mi makaronu, czy ryżu, albo młodego ziemniaczka, że o owocach nie wspomnę. Nagięłam ostatnio przepisy kusząc się na truskawki, ale waga od razu zastrajkowała, wiec wróciłam szybciutko na właściwe tory. Pieczywa praktycznie nie jadam, więc mi go nie brakuje. Mięso jem codziennie, surówki też w dni pw, więc na pewno zdrowo i pożywnie jest. Czuje sie najedzona, mimo że to tylko 1450kcal dziennie. No i te słodkości :Dna Dukanie, są nie do przecenienia.

Nie wiem jak można nie lubić być na diecie :) ja uwielbiam i chyba to sens mojego życia do pewnego stopnia. To wymyślanie coraz to nowych dietetycznych dań i ta adrenalina co rano, kiedy wchodzi się na wagę ;) Mnie bawi nawet to codzienne liczenie kalorii ;)

27 maja 2019 , Komentarze (28)

Trafiłam na kalkulator ppm, który chyba wziął pod uwagę menopauzę i wyliczył mi, że żeby chudnąć muszę jeść nie 1600, a 1400 kcal, o! No i wiadomo, czemu na zbilansowanej 1600 nie chudłam. Poza tym jak się okazuje, to ja i na Dukanie muszę uważać na ilość jedzenia. 

W związku z tym najpierw ograniczyłam ilość mleczka do kawy, bo lałam 1/3 szklanki, a pijąc trzy kawy dziennie, to mi dodawało ok. 300kcal do bilansu. Dziś poszłam dalej, ale to ze względów zdrowotnych. Druga dzisiejsza kawa, to kawa zbożowa i mam zamiar całkiem na nią przejść, przynajmniej dopóki nie zaleczę wrzodów żołądka, które mi dają od dłuższego czasu w kość. Problem mleczka się rozwiązał, bo do Inki wystarcza zwykłe, chude mleko. Nie wiem jak moje niskie ciśnienie to zniesie, ale kofeina to nie jest dobry pomysł na chory żołądek. .

Po drugie zrezygnowałam ze śniadań, wracając do starych dobrych czasów, kiedy to tylko na kawie funkcjonowałam aż do obiadu. Dobrze mi z tym było i nie tyłam, jedząc w ten sposób, więc może to dobry trop. Jadłam śniadania, bo tak kazała kiedyś dietetyczka, zresztą tyle się trąbi jakie to ważne żeby zjeść do dwóch godzin po pobudce. Głodu nigdy rano nie czułam, no ale jak trzeba to jadłam na siłę to śniadanie. Teraz jem dopiero obiad po dwunastej, kolacje ok.dwudziestej, więc wyszło mi przy okazji IF i 16 godzinne okno żywieniowe. Nie do końca IF bo jednak dwie kawy z mleczkiem w oknie, no ale jakby się uprzeć :) Trochę mnie ssie do obiadu, ale to bardziej przez problemy z żołądkiem, niż przez prawdziwy głód.

Próbowałam też wprowadzić metodę Monsleya, po sugestii Naturalnej, czyli dwa dni w tygodniu po 500kcal, ale to zbyt ekstremalne. Jeden taki dzień sobie zrobiłam, ale wieczorem czułam doskwierający głód i na sama myśl o powtórzeniu takiej głodówki czułam się nieszczęśliwa. Może kiedyś, choć efekt prawie kilograma w dół na wadze był zachęcający.

 Kolejna zmiana, to ograniczenie ilości spożywanych jaj. Nie, nie przez cholesterol, ale przez tłuszcz. Ciągle mam w makrach przekroczony tłuszcz, jedząc produkty nisko tłuszczowe i jak się tak przyjrzałam pod tym kontem jajkom, to zdębiałam. Mają prawie tyle samo tłuszczu, co białka, więc mój flagowy składnik diety okazał się strzałem w kolano. Z żalem, ale muszę z nich zrezygnować w ilościach hurtowych. Nadal po ograniczeniu jaj, tłuszcz wysoko, więc w odstawkę pójdą udka z kurczaka i schab. Zostały mi zatem z mięs, tylko piersi z kurczaka i wołowina do konsumpcji. No trudno, czego sie nie robi dla idei. 

  Na dzień dzisiejszy po tygodniu zmian, jest na wadze 68,8kg :D czyli wreszcie spadek po 12 tygodniach bujania się w granicach 70kg.

 niech to trwa :)

19 maja 2019 , Komentarze (49)

Nie chudnę... na liczniku piąty miesiąc, a ja nadal ważę tyle samo. Tracę nadzieję, na jakiekolwiek spadki poniżej 70kg. Nie działa na mnie kompletnie nic. Nawet pokusiłam się o liczenie kalorii przez trzy dni, żeby się przekonać, czy nie jem za dużo na tym Dukanie, ale chyba nie...

Kiedy do białka dokładam warzywa, waga wzrasta, wiec nawet minimalne dodanie węgli, to dla mnie katastrofa. Jestem w sytuacji bez wyjścia. Ruchu nie dołożę, bo nienawidzę się pocić. Dość mi dokłada menopauza i uderzenia gorąca, żebym jeszcze z własnej woli sie pociła dodatkowo. 

 Musiałam się wyżalić...

1 maja 2019 , Komentarze (20)

Minął kwiecień, a u mnie efekt wagowy "oszałamiający" (szloch).Nie schudłam kompletnie nic, nawet dwieście gram więcej jest według wskazań sprzed miesiąca. Załamanie całkowite. Czasem się na chwile pojawia 69, ale zaraz znów wskakuje na to przebrzydłe 70kg.

 Wyniki w normie- cukier, cholesterol, tsh, bez zastrzeżeń. Zeszłam z pięciu posiłków, do  trzech /czasem trafi sie podwieczorek/ i nadal doopa :(Efekt ograniczeń żaden. Na pewno nie jem za dużo, bo nie umiem jeść dużo. Kalorycznie na pewno mniej niż powinnam, bo mocne ograniczenie węgli i umiarkowane tłuszczu, nie przekłada się na wysoką kaloryczność posiłków. 

Robię swoje... ruszam sie- o tyle, o ile. Woda przepisowo, jem według zaleceń, nic więcej nie mogę zrobić jak czekać na cud.

To chyba menopauza, bo znów się pojawiły uderzenia gorąca i mój metabolizm sobie normalnie stanął. Koszmar.

Jakby ktoś miał wątpliwości, czy jestem na pewno na zdrowej diecie, to moje smaczne jedzonko, na załączonych obrazkach:

to moje kolacje, na które zazwyczaj są jajka, bułka proteinowo-otrębowa z wędliną drobiową i domowym serem żółtym i jakieś dodatki typu surówka, czy ryba/parówki drobiowe 

Na śniadanie zwykle jest bułka z białym serkiem- jem na siłę, bo nie jestem głodna, ale wiem ze jak nie zjem śniadania będzie mnie bolała głowa. Na obiad jakieś mięcho/ryba, plus surówka, abo tylko kilka korniszonków, no i kolacje , jak wyżej. 

Poza pieczeniem zdrowych, niskokalorycznych bułek, nauczyłam się też robić rewelacyjny, nisko tłuszczowy ser żółty :D

Przepis tu

ach i jeszcze majonez dietetyczny nauczyłam się robić :) prawie jak ten słoikowy wychodzi. Przepis 

Maju, przynieś mi spadki wagi, plisss...

16 kwietnia 2019 , Komentarze (31)

No bo jak to tak nie schudnąć przez trzy miesiące, jedząc zdrowo, ruszając się i pijąc wodę, zaparć nie posiadając.

Nosz kurde i mnie oświecił:

- metabolizm pani zwolnił

Strasznie to było odkrywcze :) nie usłyszałam niczego, czego bym nie widziała. Zaproponował tabletki na odchudzanie, serio? dopytuje konkretnie co robią, a on, że zmniejszają łaknienie. Jak ja nie mam nadmiernego łaknienia, do słodkiego mnie nie ciągnie, nawet zaryzykowałabym stwierdzenie, że nie mam apetytu. Tabletek na odchudzanie oczywiście nie wzięłam. Poprosiłam o skierowanie na zbadanie cholesterolu, bo jednak ponad 20 jaj tygodniowo, to może coś jest na rzeczy. Dostałam delikatny opieprz, że dieta białkowa jest niezdrowa, że mam jeść węglowodany. 

-No tak, jak ja od nich tyje panie doktorze.

- warzywa surowe niech pani je

- jem, ale mi szkodzą na żołądek i poproszę jakiś polprazol bo mi się właśnie wrzody na wiosnę odezwały. 

Dostałam skierowanie na tsh, lipidogram i glukozę, bo poprosiłam. Jutro skoro świt na pobranie krwi i czekanie na, mam nadzieje, wyjaśnienie nie chudnięcia.

 Mało dociekliwy ten mój pan doktor i pewnie gdybym nie zasugerowała na co chce się przebadać, to by nic poza tabletkami "na odchudzanie" nie wymyślił.

12 kwietnia 2019 , Komentarze (43)

Czas mija , a u mnie waga bez zmian, czyli na granicy 70/69 kg. Co troszkę spadnie na samych proteinach, to przybędzie po dołączeniu warzyw i tak w kółko. Organizm chyba lubi ten przedział wagowy, ja niekoniecznie.

Mam wrażenie że jem za mało tego białka... Niby wszystko co zalecane, ale jednak za mało. Smacznie i bez ograniczeń ilościowych, nie znaczy chyba że skutecznie, ech. Nabiał ograniczyłam do minimum, przestawiłam się na jajka i mięcho/ryby, ale dużo tego w siebie nie jestem w stanie wmusić.

Jako, że ja z warzywami jestem na bakier, a jeść je trzeba, kupiłam sobie wyciskarkę wolnoobrotową ;) Uwielbiam soczek z marchewki i selera, więc sobie nie żałuje w dni pw. Plus do tego jakaś suróweczka i warunek konieczny spełniony. 

Nauczyłam się piec bułeczki, więc nie ma problemu z pieczywem. Narobiłam białej drobiowej

Dziś będę próbowała zrobić domowy żółty ser, a w planach pieczenie pasztetu z wołowiny i kurczaka, może zrobię też drobiową galaretę. Pomysłów nie brakuje, menu różnorodne, dieta idealna, tyko efekty żadne w zasadzie. Znajoma miała zastój przez dwa miesiące, dopiero potem ruszyło, więc żyje nadzieją, bo to 6 tydzień dukania...

A oto moje smaczniutkie menu:

 kurczak po chińsku, kotlety drobiowe z piekarnika, rybka na parze, udka z piekarnika, roladki schabowe z żółtym serem.

I oczywiście musi być słodkie ;) ale to wszystko dozwolone

 ptasie mleczko/sernik na zimno, z czekoladową polewą, naleśniki z serowym nadzieniem, polane dżemem i czekoladą, i nieodzowny sernik pieczony.

Smacznego ;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.