zatrzymała się zdzira i ani drgnie..agrrr!
Waga. Przekleństwo chyba wszystkich, którzy robią cokolwiek żeby zrzucić
chociaż trochę sadła....Moja (^&@#%@#%@#^) - to pieszczotliwy
epitet, zatrzymała się. Ani drgnie. Jem, nie jem, ćwiczę, nie ćwiczę.
Niech to szlag. Stoi po prostu. Więc skłaniam się ku konkluzji
następującej - w dupie mam pasek wagi. I co całe chudnięcie. Robię to co
lubię, fałdy tłuszczu nie mam zwisającej. Chrzanić wagę. Siłownia
pozostaje moim priorytetem, ale na jakiś czas dość mam zapisywanie co
jem, jak jem, kiedy jem.Myślenia o tym. Urlop był prawdziwym
wytchnieniem, bez miarki, bez wskazówki wagi. I chyba przez jakiś czas
musi tak być. Muszę odreagować.
Ćwiczeniowo z dziś:
- Spinning (zajęcia)
- Bieżnia 10min (1,55km)
Forma
taka sobie. Pogryzły mnie komary i wystarczy że się spocę, to zaczyna
masakrycznie swędzieć. Nie dość że boli, bo jeszcze głupio
wygląda...biegać i drapać się...niefajnie:D
Dupsko w ruchu po przerwie...aj!
Na Boga! Bolą mnie plecy, bolą mnie nogi, bolą mnie ręce! Pierwsze zajęcia po powrocie mam już za sobą! Nie żałuje niczego chociaż pewnie jutro ledwo co wstanę, bo już dziś prawie wyplułam płuca....uwielbiam spinning:D
Ćwiczenia z dziś:
- 8 min abs
- Spinning (zajęcia)
Urodziny mamy i rodzinny wieczór. Futrowanie. Po włoskich kolacjach i lunchach, miła odmiana jajka na twardo, szyneczka, bigos, kiełbaski:D
Kolejny dobry dzień. Romans jakby kwitnie. Nie zapeszam, bo nie ma co cieszyć się do przodu. Jak nie ten, to następny:D
Ciao Italia! Wspomnień czar, fotek błysk:D
Tytułem wstępu. Urlop się skończył, a ja już nie mogę doczekać się kolejnego wyjazdu:D Nigdy nie przypuszczałam, że jadąc gdzieś samej, będę się bawić tak zajebiście... Wakacje życia od co:D
Tydzień przepięknej pogody, tydzień zwiedzania aż nogi odpadały, tydzień z włochami....absolutly loved it! Intensywnie rozważam przeprowadzkę:D Darmowe kawy, lunche, oprowadzenie po mieście - jak tu nie zakochać się w tym kraju?! Zwiedziłam wszystko co chciałam, miałam też czas na plaży wygrzać dupsko..Miałam mało pieniędzy...ALE. Włosi są pod względem podrywu wręcz niemożliwi, więc udało mi się wyskrobać jeszcze na bilet do Watykanu, skoro za lunch czy pizze płacił ktoś inny:D
Poznałam kogoś. (w sumie to kilku,ale jeden był zdecydowanie warty zapamiętania
)Ja zdystansowana, wręcz królowa śniegu jeśli chodzi o relacje międzyludzkie (nie lubie poznawać nowych ludzi i nudzi mnie rozmowa o niczym), on zabawny, wysoki, ciepły romantyk. I niby wiedziałam że te komplementy mówił już pewnie 40x w tym tygodniu 40 innym dziewczynom, ale jakoś mi to nie przeszkadzało, ba a jak zaczął całować, to już nawet jego łamany angielski był do zniesienia
Przez 2 wieczory, że tak powiem he rocked my world!
Szkoda że tak późno się poznaliśmy, no ale może spotkamy się za 3 tygodnie na randkę we Wiedniu czy Budapeszcie i wystartujemy tam gdzie ostatnio skończyliśmy:D
Pobyt w Rzymie, samo przebywanie z tymi zadowolonymi z siebie ludźmi..wtedy byłam szczęśliwa. Szłam sama ulicą i się do siebie uśmiechałam. Moja samoocena osiągnęła górny pułap - 5 randek w 7 dni:D A teraz jestem tu. A tu nie ma nic. Polska. Ble ;D
Kilka fotek i 1000 wspomnień
- Fontanna Di Trevi -
- Pyszne rzeczy takie hmmm....dietetyczne:D -
- Forum Romanum -
To ja i Cesare. Mój Rzymianin. Lol:
Bariera 20km znowu przełamana:D
Gorąco. Tak gorąco, że przeciągałam wstanie z łóżka o dobre 2h, mając
nadzieję że się ochłodzi....ale nic z tego. Takie buchy gorąca od rana,
przy całej mojej miłości do upałów, są naprawdę niezbyt fajne, bo od
kąpania 3x na dzień (żeby się nie lepić!), sucha skóra murowana!
Ostatni
dzień na siłowni przed wyjazdem. Zakatować trzeba się:D Po wczorajszych
pumpach słodkie zakwasy - doszłam do wniosku, że tak jak nie lubię
słuchać czyichkolwiek poleceń, tak w przypadku siłki frajda to jest
WIELKA!
Ćwiczeniowo z dziś;- Rower - 15km (29min)
- Wioślarz 2km (9min)
- Bieżnia 3,2km (20min)
- 8 min Abs
Dzisiaj
kusiło mnie żeby uwiecznić jak mokra koszulka była po katowaniu na
rowerze...zawsze śmiać mi się chciało jak widziałam ludzi którym pot
dosłownie spływał po łokciach - ha! Już wiem jak to jest
Insanity na TAK!
Naoglądałam się na you tube filmików z efektami, naczytałam się multum
opinii, zachęt i chyba spróbuję...co z tego wyjdzie zobaczymy. Póki co
ćwiczenia na brzuch - wszystko inne ćwiczę na siłce...a skakać tu i tam,
to nie dam rady:D
Uffffffffffffff...spróbowałam:D Ewcia czy Mel
B to chowa się za krzaczkiem w porównaniu z tym, do czego zmusza ten
koleś. 14min na brzuch bez żadnych brzuszków, a ból odczuwalny już w
trakcie wygibasków. Zostaje przy tym:D I szukam kolejnej płytki...
Internet to wspaniały wynalazek:D
Ćwiczenia z dziś:- Insanity (Cardio Abs)
- 8min Abs Mel B
- Body Pump (zajęcia)
Cieszą
mnie te pure pump!Oj cieszą! Po tygodniu przerwy zapał do ćwiczeń
maksymalny! Ciężar zwiększony, plecy bolą. Coś drgnęło czyli, dopszzz:)
Z
nowości - dziś rozwalła się pralka! I to akurat wtedy kiedy
naszykowałam 2 wory prania, żeby było z czego jutro wybierać do
pakowania..niech to szlag! Era prania ręcznego powróciła:)
Kwietniowy zastój
Poniedziałek. Zaczynam naprawdę LUBIĆ poniedziałki! I pójście na zajęcia na siłce po długiej przerwie (od środy) to tylko jeden z plusów. Drugi - o NIEBO lepszy to fakt, że jutro ostatni dzień w pracy i od środy zaczynam urlop. w końcu:D Oczywiście osoba, która ma mnie zastępować okazała się niezbyt kumata (delikatnie mówiąc), więc nie dość że jutro muszę iść szybciej do roboty, to jeszcze muszę napisać jej instrukcje co jak robić i gdzie wysłać. I weź tu na zastępstwo blondynkę:D
Upałów ciąg dalszy, w związku z tym kolejny dzień zaliczony na działce - miało być leżakowanie z olejkiem do opalania, a skończyło się targaniem wiader z ziemią, przekopywaniem kompostu i koszeniem trawnika.Ale coś za coś. Czas leciał szybko, koszulka mokra ze zmęczenia a opalenizna zdobyta!
Ćwiczeniowo z dziś
- Spinning
- Bieżnia~~45min~6km
I byłoby więcej, gdyby nie fakt,że obiad jadłam tylko 30min przed wyjściem na siłkę i to był naprawdę kiepski pomysł...choć same krokiety domowej roboty były rewelacyjne:D
Z uwagi na fakt, że dziś 6, wypadałoby się pomierzyć...ale póki co to nie ma chyba czym się chwalić. Wszystkie wymiary takie jak w zeszłym miesiącu - kwiecień obfitował w grille, ciasta i %. Niby nie dużo,ale waga pokazuje +1kg. Więc póki co żadnego pieczenia i zbijam tą nadwyżkę. Jakoś to musi zlecieć.I powrót do biegania.Nie ma że boli.. Może w Rzymie, w stresie będąc, że nie mam dość pieniędzy na jedzenie zrzucę coś?:D
20 km to brzmi dobrze!
20 km -liczba na dziś:D
Tyle km bowiem wycisnęłam na siłce dzisiaj! 15km na rowerku (30min) i 5 km na wioślarzu. Koszulka mokra. 1,5l wody wypite.Jestem padnięta,ale jest to tak przyjemne zmęczenie, że dosłownie jest to przyjemność! Godzinka ruchu na urządzeniach, bo tłumu żadnego! Bardzo fajne są takie weekendowe wyjścia do klubu! Bez kolejek do sprzętu, bez gapienia się, bez pozerstwa!
Wracając do domu przypominałam sobie jak to było, kiedy będąc z kimś miałam fochy, nie takie humory i mimo że facet był (niby)niewinny, powód do winy zawsze się znalazł...a teraz skoro już nie ma na kim odreagować...cóż zostaje siłka! I tak pomyślałam,że chyba generalnie od kiedy tam chodzę na poważnie (czyli od stycznia), to poza kilkoma momentami zwątpienia i smętów, generalnie czuje się szczęśliwsza! Czy szczęśliwa to nie wiem jeszcze, ale na pewno jest LEPIEJ niż było wcześniej. A oto niby chodzi. Żeby iść do przodu, tak więc idę dalej:D
Pozdrowienia dla Tych wszystkich, którzy też coraz rzadziej oglądają się za siebie i na siłce dają czadu, bo kiedy jak nie teraz pytam się?:D
Ćwiczeniowo z dziś:
- Abs 8min
- Wioślarz 5km
- Rower 15km
Jak pocisk! 8,5km rekord:D
Na kacu. Może nie na ogromnym,ale jednak na kacu. Poszłam na siłkę z zamiarem zrzucenia wczorajszego grilla i pożegnania kumpeli. Smutno mi że już jutro wraca,ale plus jest taki że za miesiąc ja będę u niej i zakupy na Oxford Street i musical "Bodyguard" moje! :D
Dzisiaj ćwiczeniowo- dałam sobie wycisk. Wczoraj sporo rozmawiałyśmy o ćwiczeniach, zdrowym żarciu, rozkręcaniu metabolizmu i taka właśnie nakręcona ustawiłam zegar na bieżni na 60min! Było cudnie. Taka godzina dla siebie, tysiące myśli w głowie, plany..
I rozważam na poważnie zabranie się za dietetykę. Przeglądałam wstępnie oferty szkół z torunia ale to strasznie drogi interes. Zresztą pieniądze nie tak istotne - czas bardziej! 2 czy 3 lata w dupie? Nie chce mi się. 6mcy to max co mogę w tej chwili wykroić z czasu. No ale kwestia pozostaje otwarta.
Pojawia się także pomysł mojego powrotu do Uk. Realna kwestia.Nie do londynu póki co,tylko pod. Co z kolei stawia pod znakiem zapytania szukanie tam pracy. Ale. Póki co cieszę się zbliżającymi się urlopami (tak tak w liczbie mnogiej:) i chrzanić resztę:D
Ćwiczeniowo z dziś:
- Rower 20min (150kcal)
- Torso rotation 18-23-27kg (30,35,20)
- Przywodzenie nóg na maszynie 35-49-59kg (zaczaiłam się na 66,ale za wysokie progi póki co:D) (20,35,20)
- Triceps wyciskanie 18-23-27kg (20,35,20)
- Bieżnia 1h ~8,60km ( 725 kcal)
Mój osobisty rekord na bieżni jak do te pory! Nie sądziłam, że dam radę bez zatrzmywania, bez marszu przebiec tak OLBRZYMI dystans, bez wywalonego jęzora! Wspaniałe uczucie, naprawdę czuje że mogę wszystko! :D A właściwie mogłam, bo teraz tak bolą mnie nogi jakby ktoś mi kości w udach roztrzaskał,ale nic to. Dystans urojony w głowie zaliczony, kolejnym razem porwę się na 10km! A co mi szkodzi! Grunt to się nie poddawać,spinać poślady i dawaj! :D
"O Boże jaka Ty jesteś szczupła!" +fotka
przed/teraz
Tak ............tak właśnie usłyszałam wczoraj, gdy spotkałam się z przyjaciółką! Nie widziałyśmy się od stycznia (mieszka w uk), a te słowa z jej ust to największy komplement:D To dzięki niej zdecydowałam się na siłownie (bo chodzi już 3lata), i zabrałam się za porządne trenowanie (co widać w pamiętnikach). To dzięki niej ruszyłam dupsko z kanapy i zamiast nałogowo pić i palić pije hektolitry wody i wyciskam sztangi na zajęciach. Od ostatniego spotkania z nią ubyło mi ponad 30cm! Różnica zauważalna gołym okiem.Więc teraz już obie jesteśmy wysportowane i szczupłe:D
Ćwiczeniowo z dziś:- 8 min ABS
- Torso rotation 14-18-23kg (20,20,16)
- Przywodzenie nóg na maszynie 35-45-59kg (20,16,12)
- Spinning (zajęcia)
PLUS z wczoraj (typowo zajęciowo)
- Spinning
- Boby pump
Teraz rzecz przyjemniejsza czyli małe porównanie:
Fotka na lewo- zrobiona 2 lata temu
Fotka na prawo - zrobiona tydzień temu
Różnica w wadze - 10kg. (browary, niedoczynność tarczycy,lenistwo). Można?Można:D Nic tylko spinać poślady i brać się do roboty. Chcesz być chuda jak kotka? Musisz wpierw spocić się jak świnia - jakie to prawdziwe:D
Nogi aż mnie pieką, tak mięśnie dostały popalić! Ledwo co doszłam do roboty...Dobrze że już nigdzie dzisiaj nie idę i po prostu mogę poleżeć i pooglądać "Bones". No może wielki kubeł kisielu na zakwasy do tego przetrące...tyle że bez cukru to co to za atrakcja?;D
Taczka i Johny:D
Wczoraj siłownię zapewniły mi przydomowe warunki. U brata na budowie bawiliśmy się w robienie trawnika...bo po co miałabym w sobotę leżeć, skoro miał być grill pod warunkiem, że coś się zrobi? A kransoludki nie chciały pomóc...:)
Tak więc chcąc czy nie, 30 taczek ziemi przewiozłam z wielkiej chałdy i rozrzuciłam w miejscu gdzie wkrótce ma być trawnik. Efekt jest taki że dziś aż łupie mnie w mostku...i ciężko się ruszać...widocznie chciałam za dobrze, za dużo, za szybko. Przynajmniej czuje się w pełni usprawiedliwiona przed samą sobą, że LEZE i nie robię nic:D
Za to wieczorem była rocznica ślubu siostry. Jednak poszłam. Bo w zasadzie, mi byłoby przykro gdyby ona się nie pojawiła. Ale była wyżerka..ciasto (z własnoręcznie robionymi różami z lukru!), szynki, sałatki, grzybki w occie, kiełbaski..prawdziwie świąteczny stół. I mój partner okolicznościowy - Johny:D