dzis wtorek. Czyli dzien wooooolny. Czyli na silce mozna pocisnac. Silowo. Musialam rano wstac bo pranie mielismy zabookowane na 8.. wiec jak zombie zjechalam do pralni.. probowalam potem jeszcze spac ale nie dalo rady wiec na silke poszlam. Lustro dla siebie... no zyc nie umierac. Kettle na 12kg na ramiona.. taki maly progress. 8kg szlo za lekko. Lepiej zmeczyc miesnie wiekszym ciezarem. Hantle do wykrokow i martwego ciagu tez nie po 6 ale po 8kg. Uda pieka do teraz jak siadam.Cos tam podzialalam dla sobie. A na cable na bicka uwaga 50 kg.maja te miesnie sile .. haha a takie niepozorne i nic nie chca rosnac;)
Przez mysl mi niedawno przeszlo zeby wziac sobie trenera personalnego ktory jakos by mi ogarnal rozpiske na trening zeby to mialo rece i nogi... ale. W zasadzie zalezy mi na zrobieniu tylka i zrzuceniu brzucha. Reszta mi sie podoba jak jest. Bo zle nie jest ( no czy aby na pewno..idzie okres puchne jak zwiedla roslinka jak dostanie wody...) . A 350kr, jako najtansza opcja z 4 mozliwych z najmniej ogarnietymi trenerami, za 25min? To jest halooo cena.
Plan na najblizsze godziny jest taki; Lozko i wypoczynek. Katar dalej jest. Nie chce cholerstwo ustapic.ehh