Witajcie
Na wstępie dziękuję za każde dobre słowo, za wsparcie :* pod wczorajszym wpisem :* Jesteście kochane :* Wczoraj faktycznie miałam doła na całego. Po dodaniu wpisu, nie było lepiej... Po 17 odwiozłam młodzież do miasta na imprezę. I wróciłam do domu. Posiedziałam, coś porobiłam... i godzina 20, a M wyskakuje z tekstem, że po 22ej jedzie do miasta i czy jadę z nim. Że niby w jakimś klubie ma być fajna muzyka techno, trans, itp... a ja że średnio się czuję itp... ale w sumie pomyslałam, pojadę, bo może w miedzy czasie zgarnę młodzież. I powiedzialam,że głowe mi rozsadza ( bo tak było) i do klubu nie wejdę, ale , że z nim pojadę na miasto. W planach miałam spacer... w razie gdyby on wszedł do klubu... No ale po drodze spotkaliśmy młodzież i poszła z nami. Przed klubem okazało się, że lipna muzyka i poszliśmy na fontannę
Chwilę postaliśmy i młodzież zaproponowała McDonalda :) bo ja mam kartę zniżkową hahahah Poszliśmy M razem z młodzieżą sobie coś zamówili, ja nie, bo dla mnie północ trochę za późno.. na jedzenie. A dalej nie czułam się najlepiej. Zamówili, zjedli i pojechaliśmy do domu. Więc koniec dnia był pozytywny... ale szkoda, że cała sobota do kitu.
Niedziela? Spokojna. Może treningu brak ( ewentualnie spacer jakieś 30 minut po podwórku :) ale kalorie policzone, co mnie cieszy.
I posiłek: kajzerka z szynką, mozzaralla light, ogórek,
II posiłek: leniwe z erytrytolem, cynamonem, matcha
III posiłek: paluchy serowe, truskawki, maliny, nerkowce wasabi i matcha
Nawet smaczne dzisiejsze menu :) Ważne, że na spokojnie, bez pośpiechu zjadłam wszystko. To mnie cieszy... czyli mały powrót powoli... Oby jutro było podobnie.
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Działaj na swoich zasadach, w swoim tempie. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru i udanego poniedziałku. Pozdrawiam :*